środa, 13 stycznia 2016

00. Prolog

październik, 2013 rok, Heminghton

Szare łóżko zlewało się w jedną całość z białymi ścianami.
Zielona pościel nie pozwalała odpocząć wzroku – jeszcze bardziej go męczyła.
Pomarańczowe zasłony w szare wzory ani trochę nie pasowały do wnętrza.
Kremowa lampka nocna nie dawała ciepłego światła jak w domu babci.
Brązowa szafka nocna, regał, biurko i krzesło nie wyglądały na zadbane.
Moje życie nie tak miało wyglądać.
- Kochanie, twoje leki.
Ciemnooka, pulchna kobieta uśmiechnęła się do mnie. Chyba jako jedyna z personelu potrafi to zrobić. Nawet ta Vera, która ciągle każe mi być szczęśliwą tego nie robi.
- Dziękuję – kiwnęłam głową, biorąc z jej okrągłych palców dwa kubeczki-jeden malutki z trzema tabletkami, a drugi z szklanką wody. – Tylko trzy? – zdziwiłam się. Do tej pory dostawałam przynajmniej cztery w porywach do siedmiu.
- Twój lekarz mówi, że już tyle nie potrzebujesz. Łykaj już, inni czekają – ponagliła mnie ruchem dłoni.
Najpierw uniosłam do ust mały kubeczek i wysypałam na język trzy tabletki, potem z drugiego wypiłam wodę, przełykając pastylki.
- Zrobione – przygryzłam policzek i przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę. – Wiesz może co z nimi? – powiedziałam to niemal szeptem.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i pokręciła głową.
- Przykro mi kochanie, nie dostaję takich informacji.
- Okej.
Odwróciła się i wyszła.
To dziwne, od ponad trzech miesięcy widuję ją codziennie, jest dla mnie miła, a ja nawet nie znam jej imienia.
To co się dzieje w Heminghton, zostaje w Heminghton. Na zawsze.
Usiadłam na zielonej pościeli. Rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Ten sam porządek, ani grama kurzu i ani jednej rzeczy na wierzchu.
Nie wiem ile jeszcze czasu mi tutaj zostało. Może uznają mój stan na tyle zły aby mnie nie wypuszczać do domu, ale zmniejszona ilość leków może oznaczać tylko dwie opcje: albo mi się pogorszyło, albo leki mi pomogły.
- Za trzy minuty masz zebranie w pokoju numer sto trzydzieści – czyjaś głowa na chwilę pojawiła się w moim pokoju i zniknęła.
Nie odpowiedziałam nic, tylko uniosłam kciuk do góry na znak, że rozumiem.
Podeszłam do biurka i otworzyłam szufladę. Uśmiechnęłam się do zdjęcia małej dziewczynki i ruszyłam na korytarz.
Zanim zamknęłam swój pokój, obejrzałam się za siebie.
Kiedyś po raz ostatni zamknę te drzwi.

5 komentarzy:

  1. Jak już mówiłam - wolę blogspot, więc czekałam aż zaczniesz tutaj dodawać posty. x
    Cóż, prolog wcześniej czytałam i ujmę, że bardzo mi się podoba. Ciekawie napisany, chociaż uważam, że za mało tutaj napisane. Ja wiem, prolog to krótkie wprowadzenie, ale jakieś odczucia, ciut bardziej rozbudowana sytuacja by nie zaszkodziła. c;
    Co więcej mogę powiedzieć... Chyba tyle, czekam na pierwszy rozdział. (co z tego, że go czytałam, cri)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać!
      Zwiastun zrobiłaś sama? Woah.. jestem w szoku, wyszedł zadziwiający, urzekłaś mnie nim! Zakochałam się.

      Usuń
  2. Spodobał mi się Twój styl pisania. Czekam na pierwszy rozdział, bo fabuła mi się podoba :)
    Życzę weny, xxo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz niesamowity styl pisania, naprawdę! Zwiastun obejrzałam jest genialny! Z niecierpliwością czekam na 1 rozdział.

    OdpowiedzUsuń