niedziela, 17 stycznia 2016

01. Bieber.

Zostawcie komentarz (jakikolwiek), jeśli to czytacie.
~~~~~~

Od zawsze kochałam gwar na ulicach Nowego Jorku. Odkąd pamiętałam z wielką fascynacją przyglądałam się żółtym taksówkom, które sprawnie wymijały całą gametę kolorowych aut. Ludzie rozmawiający w kawiarenkach przy Piątej Alei, chciałam usiąść obok i słuchać ich historii. Manhattan to dzielnica z której pochodzę jednak w wieku dwudziestu dwóch lat musiałam wynieść się ze swojego rodzinnego mieszkania i przenieść do Bronxu.
Poprawiłam swoją grafitową spódnicę i spojrzałam na lakierowane, czarne pantofle.
W miarę dobrze.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do wnętrza przeszklonego budynku. Za każdym razem robił na mnie ogromne wrażenie. Przechodziłam obok niego wiele razy, jednak nigdy nie byłam w środku. Położony był na skrzyżowaniu dwóch ulic i otaczał go niewielki placyk, dzięki czemu auta szefów i szefów ich szefów spokojnie mogły parkować, a wszelkie kobiety i mężczyźni nie musieli narażać się na zbytni kontakt z gwarem Nowego Jorku.
Wnętrze było nadzwyczajnie proste i harmonijne, jednak ciepłe. Całe jego uporządkowanie mnie uspokajało, a ciepłe kolory dawały poczucie bezpieczeństwa. Może wydawać się to dość dziwne, jednak od zawsze takie wnętrza tak na mnie działały.
Podeszłam do kobiety, która stała przy wysokim pulpicie i namiętnie naciskała klawisze swojego komputera.
- Dzień dobry – przywitała mnie uśmiechem, na chwilę odrywając się od stukania w klawiaturę. – W czym mogę pomóc?
- Jestem stażystką, dzisiaj zaczynam i miałam zgłosić się po przepustkę – przedstawiłam się i nerwowo spojrzałam na czytniki zawieszone na ścianach. Na wtorkowym spotkaniu wprowadzającym dla stażystów wszystko zostało wyjaśnione. Krępował mnie fakt, że jako jedyna rozpoczynałam staż po niemal dwuletniej przerwie po studiach.
- Imię i nazwisko? – recepcjonistka zwróciła się do mnie z pogardą. Już chciałam stąd wyjść i wrócić do życia jakie wiodłam do tej pory.
Robisz to dla babci.
Wzięłam wdech i wydech.
- Adeline Ga…
- Dzień dobry proszę pana, mogę w czymś pomóc? – kobieta przerwała mi, niemal ćwierkając na widok wysokiego szatyna, który stanął obok mnie. Skuliłam się w sobie, kiedy poczułam wzrok mężczyzny w garniturze za co najmniej za dziesięć tysięcy dolarów, który powoduje, że głos recepcjonistek rośnie przynajmniej o oktawę.
- Proszę najpierw dokończyć sprawę z tą panią – zwrócił się do rudej recepcjonistki. Spojrzała na mnie zszokowana takim obrotem sprawy, jednak po chwili przybrała profesjonalny wyraz twarzy.
- Jeszcze raz imię i nazwisko.
- Adeline Gavi – powtórzyłam. Wciąż czułam na sobie wzrok mężczyzny obok od którego jeżyły mi się włoski na karku. Od zawsze czułam skrępowanie gdy ktoś mi się przyglądał. A teraz patrzył na mnie nieziemsko przystojny mężczyzna, który wyglądał na bardzo dobrze sytuowanego człowieka.
- Twoja przepustka – recepcjonistka wyciągnęła dłoń ze smyczą i plastikową kartą.
- Dziękuję – delikatnie kiwnęłam głową i odebrałam plastikową kartę na smyczy. Jak najszybciej podeszłam do czytnika i odbiłam kartę.
Zgodnie z tym co przekazano stażystom na spotkaniu organizacyjnym ruszyłam na piąte piętro. Przechodząc między drzwiami, nerwowo strzelałam palcami. Ogrom budynku mnie przytłaczał. Mijali mnie ludzi zupełnie zamknięci w swoim świecie.
Szukałam tabliczki „DZIAŁ HANDLOWY”. To właśnie tutaj miałam się uczyć, a nawet dostać niewielką wypłatę. Staż miał trwać przez trzy miesiące, a dwie najlepsze osoby zostaną zatrudnione w tej firmie.
Nie mogłam zaprzeczyć temu, że praca w firmie Solneber Company to był szczyt moich marzeń. Ich rynek rozwinięty był na całą Amerykę Północną i część Południowej oraz całą Europę. Przygotowując się do rozmowy kwalifikacyjnej dowiedziałam się też, że mają zamiar wejść na rynek azjatycki w przeciągu dwóch lat i rozszerzyć działalność na całą Amerykę Południową.
- Adeline! – usłyszałam, że ktoś za plecami woła moje imię. Obróciłam się i zobaczyłam Olafa. Uśmiechnęłam się i zdążyłam jedynie podnieść dłoń aby mu pomachać, jednak on już dawno zdążył mnie przytulić, a następnie pocałować oby dwa policzki.
Jest jednym ze stażystów. To blondyn o niebieskich oczach i uśmiechem od ucha do ucha. Nienagannie i schludnie ubrany. Mógłby mi się spodobać, ale w głowie ciągle miałam jego zapewnienia o tym, że jest stuprocentowym gejem.
- Cześć Olaf – zaśmiałam się, kiedy mężczyzna w końcu się ode mnie odkleił.
- Jesteśmy przed czasem, może skoczymy na kawę do automatu? – odruchowo spojrzałam na stary zegarek na nadgarstku. Do ósmej zostało jakieś piętnaście minut. W głowie od razu pojawiły mi się myśli o tym, że muszę oszczędzać na wszystkim. Dobrze wiedziałam, że w mojej sytuacji nie mogę pozwolić sobie nawet na jakąś głupią kawę z automatu.
- Wolałabym zobaczyć moje miejsce pracy i ogarnąć co i jak – wzruszyłam przepraszająco ramionami. Olaf zaśmiał się i popukał palcem w skroń.
- Masz łeb na karku dziewczyno.
Otworzył przede mną drzwi prowadzące do działu handlowego i wpuścił do przestronnego pomieszczenia w którym stało około dwadzieścia białych biurek, odgrodzonych cienkimi płytami w taki sposób, że każdy posiadał swoje własne miejsce pracy.
Westchnęłam na widok sześciu biurek ustawionych obok siebie tuż pod oknem. Olaf spojrzał na mnie, zdziwiony moim zachowaniem, ale na szczęście po chwili odpuścił.
Biurka posiadały tylko prowizoryczne ścianki i nie wyglądały tak super jak te dookoła nas. Na prawo znajdowała się przeszklona ścianka z przeszklonymi drzwiami skrzętnie pokryte żaluzjom. Tuż obok drzwi stało znacznie większe biurko, które najpewniej należało do sekretarki mojej szefowej.
- Kochana zajmijmy swoje biurka bo zostaną nam te pod koszem.
Nikt się do mnie dawno nie zwracał „kochana”. To już dobre dwa lata.
Szybko jednak wyrzuciłam z głowy nachodzące mnie myśli bo widok Olafa, który dokładnie oglądał każde biurko tak jakby liczył, że to właściwe da mu znak, po prostu mnie rozśmieszył. Poprawiłam opadające do oczu włosy i podeszłam do tego najbardziej skrajnego, znajdującego się jednocześnie najbliżej okna. Rozejrzałam się po panoramie Nowego Jorku i byłam pewna, że to biurko jest najbardziej dla mnie odpowiednie.
- Ja biorę to – położyłam na blacie dłoń i odsunęłam czarny fotel.
-Usiądę obok ciebie, może obok mnie usiądzie ten drugi, gorący jak cholera, stażysta – Olaf powachlował dłonią twarz i udał że mdleje. Zaśmiałam się widząc jego podniecenie Benem, który szczerze mówiąc nie wydawał się za miły. Ogólnie rzecz biorąc jedynie ja i Olaf nawiązaliśmy jakąś nić porozumienia, cała reszta wydawała się typową bandą szczurów na wyścigach o miejsce pracy. Przez chwilę w mojej głowie pojawiła się myśl, że może powinno zależeć mi bardziej. Przecież od tego stażu zależy przyszłość i zdrowie mojej babci.
- Olaf poznaliśmy się we wtorek, jeszcze nie czas na zwierzenia ze swojego życia intymnego – spróbowałam jakoś rozładować podniecenie, które narosło w Olafie. Ten przewrócił jedynie oczami i uśmiechnął uroczo na moje słowa. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
- Odwiesić twój płaszcz? – bez słowa zsunęłam z ramion swoje czarne nakrycie. Postanowiłam „zaznajomić” się z biurkiem, które było moim miejscem pracy. Przejechałam dłonią po blacie i wzięłam głęboki oddech.
Dasz sobie radę, dostaniesz to stanowisko..
Kiedy przeglądałam kolejne szuflady w biurze pojawili się kolejno Ben, Ana i Scarlett. Jedyną nieobecną była Georigia.
Każde z nich wchodząc, mruknęło pod nosem niemrawe „cześć” i zajęli miejsce przy biurku. Najgorsze z nich, tuż przy koszu, przypadło Anie, która nie zwróciła większej uwagi na to gdzie stoi biurko tylko od razu włączyła komputer. Zaczęła stukać coś na klawiaturze, a wszyscy się jej przyglądali.
- Nadgorliwa – Olaf mruknął do mojego ucha, kiedy mijał biurko na co zachichotałam pod nosem. Siedziałam wygodnie w fotelu i przyglądałam się kolejnym osobom wchodzącym do pomieszczenia. Zajmowali miejsca przy swoich komputerach, niektórzy z nich popijali kawę z przyniesionego ze sobą kubka, a inni kończyli śniadania. Georgia przyszła w ostatniej chwili, cała zmachana z zaróżowionymi policzkami.
- Cudowny początek – uśmiechnęła się do mnie ironicznie i zajęła biurko obok Olafa. Chyba była kolejną osobą, którą uda mi się tutaj polubić.
- Dzień dobry pani Smith! – na widok eleganckiej kobiety Ana wstała energicznie od biurka. Kobieta spojrzała na nią znad przeciwsłonecznych okularów i zniknęła za szklanymi drzwiami swojego biura. Każdy spojrzał na Anę jak na idiotkę, jednak ona się tym nie przejęła.
- Nie dość, że nadgorliwa to jeszcze wchodzi do dupy – uwaga Olafa spowodowała, że niespodziewane zaśmiałam się na głos, a całe biuro spojrzało na mnie. Moje policzki od razu stały się różowe, a ja miała ochotę zapaść się pod ziemię. Wolałam pozostać na uboczu niż skupiać na sobie uwagę całego działu handlowego.
- Przepraszam – wymruczałam pod nosem i opuściłam głowę.
- Kontroluj się mała – blondyn uśmiechnął się zgryźliwie na co wystawiłam mu język.
- Coraz bardziej popieram ideę odebrania praw gejom do życia w społeczeństwie – tryumfalnie odgarnęłam włosy i spojrzałam z wyższością na blondyna.
- Lubię cię coraz bardziej – Georgia pochyliła się i puściła do mnie oczko.
- Policzę się z wami później – wskazał na mnie na i Georgię palcem, na co odpowiedziałyśmy śmiechem.
W tym samym momencie z gabinetu wyszła elegancko ubrana pani Smith. Była kobietą po czterdziestce, dość wysoka, zgrabna, a smukła sylwetka dodawała jej elegancji. Ubrana była w szarą spódnicę za kolano, która opinała jej ciało, białą, elegancką bluzkę i beżowe pantofle na obcasie. Elegancka fryzura i idealny makijaż dopełniały całość, która niemal krzyczała „Jestem twoją szefową!”.
Podeszła do biurek stażystów i stanęła pośrodku. Przyjrzała się każdemu z nas i delikatnie kiwnęła głową na powitanie.
- Chciałabym serdecznie powitać naszych nowych stażystów! – powiedziała to na tyle głośno, że usłyszał ją cały dział. Na moich policzkach ponownie pojawiły się rumieńce bo kilkanaście par oczu zaczęło mi się przyglądać. Mimo, że nie skupiali się wyłącznie na mojej osobnie, to i tak zamieszanie wokół nie było komfortowe.
Potrząsnęłam głową tak, że włosy przykryły zaczerwienione policzki.
- Pierwszym waszym zadaniem będzie uporządkowanie kilku spraw. Wszystko znajduje się na waszych komputerach. W razie jakichkolwiek nieprawidłowości proszę zwracać się bezpośrednio do mojej asystentki – wskazała głową na kobietę siedzącą za biurkiem obok wejścia do gabinetu. – Jednak nic nie powinno sprawić wam problemu. Po skończonej pracy proszę wszystko przesłać na maila mojej asystentki, która sprawdzi wasze sprawozdania i poinformuje o wynikach. Życzę owocnej pracy.
Odwróciła się i odeszła. Zaczęłam odczuwać zdenerwowanie. Zagryzłam wargę i uruchomiłam komputer. Poczułam jak mój żołądek wiąże się w supełek. Spojrzałam na resztę stażystów, którzy wyglądali na opanowanych. Wzięłam kilka uspokajających oddechów i skupiłam się na mojej pracy.
Na pulpicie znajdował się tylko jeden folder w którym mieściły się wszystkie potrzebne pliki. Należało je wypełnić i przydzielić do odpowiedniej kategorii w systemie. Cały proces nie zajął mi nawet czterdziestu minut. Sprawdziłam je kilkukrotnie i wysłałam na maila asystentki. Nerwowo rozejrzałam się po biurkach pozostałych stażystów, którzy nadal walczyli ze swoimi dokumentami.
Może przytrafił się mi najprostszy zestaw?
- Skończyłaś? – Olaf pochylił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się dumna z siebie bo od dziesięciu minut nie dostałam żadnego maila zwrotnego od asystentki.
- Tak – energicznie pokiwałam głową.
- Nie radzę sobie z jednym dokumentem – blondyn zrobił minę zbitego psiaka. Westchnęłam i dałam mu znak aby obrócił monitor w moją stronę. Przyjrzałam się liczbom wpisanym w pojedyncze kratki i wyłapałam błąd.
- Sprawdź trzecie pole od góry.
Po kilku minutach Olaf ponownie pochylił się w moją stronę.
- Jesteś najlepsza – wyciągnął rękę i pogładził moje przedramię. Uśmiechnęłam się nerwowo, czując jak moje ciało się napina. Krępował mnie dotyk, tym bardziej, że dawno żaden facet mnie nie dotykał w żaden zamierzony sposób, nawet gej.
Oparłam się wygodnie w fotelu i zobaczyła migającą ikonkę wiadomości na poczcie. Miałam wrażenie, że moje serce zatrzymało się na kilka dobrych sekund.
Zrobiłam jakiś błąd?
Moja dłoń zaczęła się trząść, z trudem otworzyłam wiadomość.

Od: Jessica Smith, szef działu handlowego, Solneber Company
Do: Adeline Gavi
Temat: Dokumenty

Zapraszam do mojego gabinetu. Mam kilka pytań.

Poczułam, że wokół mnie powietrze zrobiło się gęste. Myślałam jedynie o tym, że nie mogłam tego aż tak spieprzyć. Było tam kilka pól wymagających własnej inwencji twórczej, jednak chyba szefowa nie pomyślała sobie, że jestem aż taką idiotką po przeczytaniu ich. Błagałam Boga aby nie wywalili mnie ze stażu zaraz po pierwszym dniu.
Z sercem na ramieniu wstałam od biurka i spojrzałam na Olafa i Georgię. Moje zachowanie i zdenerwowane zdziwiło ich. Uśmiechnęłam się do nich delikatnie i dałam pierwszy krok. Po pokonaniu całego biura, stanęłam przed przeszklonymi drzwiami. W uszach słyszałam jedynie szum własnej krwi. Wygładziłam spódnicę i spojrzałam wyczekująco na sekretarkę, która marszczyła nos czytając coś na ekranie komputera. Poczułam, że wśród stażystów przeszły szepty, jednak reszta biura pracowała tak jak jeszcze dwadzieścia minut temu.
- Proszę zapukać i wejść – asystentka uśmiechnęła się pokrzepiająco. Pokiwałam głową i delikatnie zapukałam w drzwi.
- Proszę! – usłyszałam. Jednak zanim dałam krok do przodu, ponownie wygładziłam spódnicę, która prawie wisiała na moich kościach biodrowych, a marynarka była wyraźnie zbyt luźna w pasie i ramionach.
Cholera, znowu schudłam.
- Chciała się pani ze mną zobaczyć – starałam się przybrać jak najbardziej poważną, ale jednocześnie uprzejmą barwę głosu.
- Mam kilka pytań co do pani dokumentacji, która została mi wysłana – nie zwracając na mnie uwagi, przyglądała się kilku kartkom papieru które trzymała w dłoni. Przez chwilę przekładała jedną pod drugą, jakby czegoś szukała. – Proszę mi powiedzieć szczerze, czy wypełniła je pani samodzielnie?
Zaparło mi dech. Przez głowę przeszła mi myśl, że może ktoś uzupełnił je tak samo jak ja? Jednak po chwili odpędziłam je od siebie, bo doskonale wiedziałam o tym, że wszystko wypełniłam sama. Każdą prognozę kalkulowałam samodzielnie, tak samo jak opracowanie dostosowania sprzedaży do zagranicznego rynku. Prawdopodobieństwo spisania czegokolwiek spadło niemal do zera bo siedziałam w najbardziej oddalonym miejscu od reszty.
- Tak, wszystko uzupełniłam samodzielnie – nerwowo przełknęłam ślinę. Kobieta ponownie zaczęła przeglądać kartki.
- Czy jest to pani pierwszy staż? – mruknęła pod nosem.
- Tak.
Czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
Czego ona ode mnie chciała?
Pani Smith odłożyła wszystkie kartki na biurko, ściągnęła okulary z nosa i splotła palce na biurku.
- Więc proszę mi wyjaśnić jakim sposobem napisała pani tak celne i profesjonalne prognozy jedynie po studiach i do tego po prawie dwuletniej przerwie – jej spojrzenie niemal przewierciło mnie na wylot. Teraz wiedziałam dlaczego nazywają ją żelazna dama. Czułam, że robię się coraz mniejsza i mniejsza pod jej wzrokiem. Miałam wrażenie, że moje ciało zaraz rozpłynie się w powietrzu, ale drzwi otworzyły się z impetem.
- Jessica czy ty to widziałaś?
Do pomieszczenia wszedł ten sam mężczyzna, którego spotkałam w recepcji. Zdziwiło mnie to, że nie zapukał oraz to, że zwracał się do kobiety, starszej od niego o jakieś piętnaście lat po imieniu.
Był tak zajęty machaniem przed nosem mojej szefowej papierami, że mnie nie zauważył.
- Tak, widziałam, ale chyba mam na to sposób. – W ogóle nie przejęła się tym, że sporo młodszy od niej mężczyzna zwraca się do niej po imieniu co mnie zaskoczyło. Widocznie, było to dla nich czymś normalnym.
Uśmiechnęła się do mnie szeroko i podała mu dokumenty.
- Później się dowiem czy to twoja praca, czy nie twoja, ale chyba wyciągnęłaś firmę z dużych kłopotów.
Niemal zabrakło mi tchu, kiedy mężczyzna spojrzał na mnie. Zlustrował moje ciało od góry do dołu i zmrużył oczy. Niemal poczułam napięcie, które wywiązało się między nami. Nie wiedziałam co się wokół dzieje. Po chwili jednak wszystko minęło bo ponownie zaczął mnie ignorować. Wziął papiery od szefowej i zaczął je czytać.
- To jakaś nowa? – wskazał na mnie głową.
Co za gbur.
- To stażystka – szefowa powiedziała z uznaniem w głosie co połechtało moje ego.
- Przyślesz ją potem do biura szefa – powiedział wychodząc z papierami. Przeszedł wystarczająco blisko abym poczuła zapach jego nieziemsko drogich perfum.
- Teraz chyba powinnaś się przyznać czy to ty napisałaś.
Zarumieniłam się bo przyłapałam samą siebie na zaciąganiu się zapachem mężczyzny. Zagryzłam nerwowo policzek. Irytował mnie brak wiary szefowej w moją samodzielną pracę.
- Wszystko zrobiłam sama.
- Więc jak to możliwe, że bez żadnych dodatkowych staży robisz coś na tak wysokim poziomie? Nie jestem pewna czy ktoś po dziesięciu latach pracy byłby w stanie wpaść na coś takiego!
- Dużo czytam na ten temat – wzruszyłam ramionami. – Zawsze byłam z tego dobra.
Tak naprawdę w ostatnim czasie poświęcałam na to coraz mniej czasu. Wizyty u babci, etat w tygodniu i w weekend oraz staż, ograniczały mój czas niemal do zera. Mimo, że starałam się czytać o nowinkach, to wizyty w bibliotece były coraz rzadsze.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Tak jak słyszałaś, będziesz oczekiwana w biurze szefa. Dam ci znać kiedy znajdzie dla ciebie czas. Pewnie po przejrzeniu dokumentów, będzie chciał ci zadać kilka pytań, dlatego czekaj na wiadomość ode mnie. Teraz wracaj do pracy.
Posłusznie opuściłam gabinet i wróciłam do biurka. Na pytania Oliviera mruknęłam ciche „nic takiego”, bo nie miałam ochoty na zdawanie relacji o tym, że prawdopodobnie rozwiązałam jakiś duży problem firmy. Nie chciałam, żeby uważał mnie za mądrzejszą od siebie, a reszta grupy wzięła za zwykłą chwalipiętę.
Wizyta w biurze szefowej wyraźnie mnie podbudowała. Poczułam, że jestem coś warta, a nawet mogłam coś w życiu osiągnąć. Jednocześnie nie chciałam tak wielkiego zamieszania wokół. Wolałam przeżyć swoje życie jako szara myszka, nie chciałam wyróżniać się z tłumu. Od zawsze byłam podatna na uwagi innych, które brałam zbytnio do siebie co w pewnym momencie życia, prawie mnie zniszczyło. Byłam wdzięczna losowi za swoją babcię, która nie raz podnosiła mnie na duchu. Jednak nie chciałam obarczać staruszkę swoimi problemami. Już wystarczająco dużo przeszła w swoim życiu przez moje problemy.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i wykonałam zadania przydzielone stażystom. Kilka minut przed dwunastą zamigała ikonka informująca o nowej wiadomości w skrzynce mailowej.

Od: Jessica Smith, szef działu handlowego, Solneber Company
Do: Adeline Gavi
Temat: Spotkanie

Bardzo proszę udać się do biura prezesa w czasie lunchu. Gabinet znajduje się na ostatnim piętrze. W recepcji musisz podać swoje imię i nazwisko, a następnie zostaniesz zaprowadzona do gabinetu.

Przerwa na lunch miała zacząć się za sześć minut. Ogarnęła mnie panika. Jak najspokojniej wstałam od biurka i spokojnym krokiem ruszyłam do łazienki. Myślałam jedynie o tym, że za chwilę miałam stanąć twarzą w twarz z szefem wszystkich szefów, a wyglądałam okropnie.
Przyjrzałam się sobie w lustrze. Było trochę lepiej niż się spodziewałam. Duże, zielone oczy po matce dodawały mi uroku. Jednak barak makijażu, nieudolnie ułożone włosy i za duże ubrania, sprawiały wrażenie raczej studentki pierwszego roku niż kobiety starającej się o staż w poważnej firmie. Przeczesałam włosy palcami i delikatnie poszczypałam policzki aby dodać im koloru. Różowe wypieki kontrastowały z bladą cerą.
Wyglądam bez-na-dziej-nie.
Westchnęłam ze względu na swoją niemoc i wyszłam z łazienki. Miałam dokładnie trzy minuty. Kawałek dalej znajdowały się windy. Nacisnęłam guzik przywołujący jedną z nich i czekałam, aż otworzą się drzwi. Była pusta, widocznie wszyscy wyszli już na przerwę.
Wybrałam ostatnie piętro, a po chwili kabina ruszyła w górę. Kilkadziesiąt sekund później stałam przed białą recepcją, podając swoje imię i nazwisko.
- Pan Bieber jest w swoim gabinecie. Proszę za mną.
Przez chwilę nazwisko wydało mi się znajome, jednak to uczucie szybko zniknęło.
Brunetka wyszła zza wysokiego kontuaru i dała znak aby pójść za nią. Posłusznie podążałam jej śladem, jednocześnie lustrując ją od góry do dołu.
Czy w tej firmie pracują jedynie seks-bomby?!
- Bardzo proszę zapukać zanim pani wejdzie – poinstruowała mnie, na co pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Poczekałam chwilę, aż kobieta się oddali i zapukałam trzy razy w potężne drzwi.
- Proszę – usłyszałam. Wstrzymałam oddech, nacisnęłam klamkę i dałam niewielki krok. Po chwili nie było już odwrotu. Byłam w gabinecie i jedyne co mi pozostało to zamknąć za sobą drzwi i stanąć twarzą w twarz z szefem wszystkich szefów.
Kiedy upewniłam się, że drzwi są zamknięte, odwróciłam się i znalazłam jakieś trzydzieści centymetrów od szefa wszystkich szefów.
O nie…
Przede mną stał ten sam facet, którego spotkałam w recepcji i który ignorował mnie w gabinecie mojej szefowej. Przyglądał się mi intensywnie, zaciskając szczękę. Mogłabym przysiąc, że wszystkie jego mięśnie były napięte, tak jakby szykował się do ataku. Jednak sama nie wiedziałam czy to moja wyobraźnia czyni z niego zwierzę, czy tak jest naprawdę.
Bieber. Teraz już byłam pewna, że nie zapomnę tego nazwiska.

~~~~~~

Mamy pierwszy rozdział :) Nawet nie wiecie, jak bardzo się stresuję.
Na razie nic specjalnego się nie dzieje, ale przecież to dopiero pierwszy rozdział (który mam nadzieję Wam się podoba).
Liczę na wasze komentarze. Proszę, napiszcie cokolwiek jeśli to czytacie (o opinii wręcz marzę).
Rozdziały będą się pojawiać co niedzielę wieczorem.

https://www.wattpad.com/story/58852751-independent-girl-j-b
twitter: @believux

9 komentarzy:

  1. Powyższy rozdział czytam już drugi raz, ale stwierdziłam, że odświeżę sobie dziejącą się w nim akcję. Cóż, dobrze wiesz, Karolinko, że moim zdaniem to fanfiction ma potencjał i wiele możesz z nim osiągnąć. Nie wiem dlaczego się tak stresujesz, czym? Przecież świetnie piszesz, ja osobiście jestem oczarowana twoim stylem pisania, mam nadzieję, że się nie poddasz i napiszesz to opowiadanie do końca, bo naprawdę jestem bardzo ciekawa jak zakończy się historia Adeline i Justina. Ogólnie wątek firmy bardzo mi się spodobał, można policzyć na palcach ile takich czytam, ale chyba już mogę powiedzieć, że twoje w rankingu biznesu wskakuje na pierwszej miejsce. Masz talent, którym przytrafia się nielicznym. Wiele osób próbuje wplątać się w świat literatury, ale niestety.. nie oszukujmy się, nie każdemu to wychodzi, a tobie tak. Nie zaprzepaść takiej szansy na dobrą przyszłość, bo ja wiem (a sacrum zawsze ma rację), że Independent Girl zdobędzie szczyt pośród fanfictions Justina. Więcej wiary w siebie, kochana!
    Jedyne na co ci muszę zwrócić uwagę to przecinki, których nie stawiasz nawet przy spójnikach, a to ważne, jest to błąd językowy. Błędów, literówek i nic takiego nie znalazłam za co duży plus.
    Głowa do góry, słonko! Będzie dobrze, nie trząść dupą, bo zdobędziesz upragniony cel, ja ci to mówię!
    Do następnego! x
    /Sacrum

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecinki to moja "pięta Achillesowa" od zawsze :) Staram się, ale nigdy mi nie wychodzi... OBIECUJĘ, ŻE SIĘ POPRAWIĘ!!!

      Usuń
  2. Aaaa już kocham tego bloga <3 świetnie się rozpoczyna. Bieber - szef wszystkich szefów. Oby nie grał dupka. Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam ! I musze powiedzieć że jak na razie sie zauroczyłam, piszesz dobrze i gladkio co lekko sie czyta fabuła miim zdaniem fajna choć dopiero sie rozwija no i czekam na next :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam!I z niecierpliwoscia czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietnu czekam na nexta bo jestem ciekawa co sie wydarzy

    OdpowiedzUsuń
  6. Super mega rozdział. Z niecierpliwością czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń