Czytasz?
Oceń. Będzie mi miło.
Dziękuję.
P.S.
Odpowiedzcie na moje pytania w notce na samym dole.
~~~~~~
-
To tutaj – mruknęłam. Chyba już bardziej nie mogłam żałować tego, że wsiadłam z
moim szefem do auta. – Dziękuję – kiedy się zatrzymał od razu chciałam wysiąść,
ale on powstrzymał mnie ruchem dłoni. Poczułam przyjemny prąd kiedy nasze
dłonie się spotkały.
-
Nie masz mi nic do powiedzenia? – uśmiechnął się pod nosem. Spojrzałam na niego
zdziwiona. Westchnęłam i oparłam się o fotel. W aucie było niesamowicie
przyjemnie i ciepło, a wizja chłodnego mieszkania nie była zbyt przyjazna
-
Do czego pan dąży panie Bieber? – przewróciłam oczami.
-
Chciałbym z tobą porozmawiać Adeline. – Znowu to samo. Po raz setny w mojej
głowie pojawiły się wątpliwości, czy to jest zdrowe, gdy zwraca się do mnie po
imieniu.
-
Dlaczego zwraca się pan do mnie po imieniu. Nie przeszliśmy na „ty”. – Nawet
się nie zorientowałam, kiedy mój głos przybrał nieprzyjemną barwę.
W końcu cię wywali z tego
stażu.
Mężczyzna
zaśmiał się i spojrzał na drugą stronę ulicy.
-
Bo je lubię – był odwrócony do mnie tyłem, więc ledwo to usłyszałam. Zaśmiałam
się kpiąco. Boże, ten facet wydobywał ze mnie czystą sukę, którą nigdy nie
byłam.
-
To trochę nie zdrowe, kiedy mój szef zwraca się do mnie po imieniu, zaczepia
mnie w pracy i odwozi do domu. – Wściekła wysiadłam z auta i trzasnęłam
drzwiami. Wbiegłam do starej kamienicy jednocześnie szukając kluczy w torebce.
-
Cholera – warknęłam. Nigdzie ich nie było.
-
Tego pani szuka? – usłyszałam za sobą głos. Obejrzałam się i zobaczyłam
Biebera, który stał oparty o ścianę i machał kluczami. Warknęłam i podeszłam do
niego.
-
Dziękuję i radzę szybko wracać do swojego auta, bo długo tutaj nie postoi.
Przecież to dzielnica kryminalistów – nie czekając na jego reakcję, jak
najszybciej otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Chciałam już je zamknąć, ale
cholerna ręka szatyna mi w tym przeszkodziła.
-
Proszę się nie martwić o moje auto, tylko o siebie – spojrzał na mnie spod
przymrużonych powiek. Nim się obejrzałam, wszedł do mojego mieszkania i
rozglądał się po każdym kącie. – Przyjemnie tu – wzruszył ramionami i schował
ręce do kieszeni swojego płaszcza. Stanęłam przed nim i spojrzałam w jego oczy.
-
Chyba już na pana pora – powiedziałam szeptem. Wpatrywał się we mnie długo, a po
chwili obrócił się i wyszedł.
Co to do cholery było?!
Justin’s
POV
Zaśmiałem
się do siebie widząc klucze do jej mieszkania na wycieraczce auta. Wyciągnąłem
ze schowka dokumenty i włożyłem do kieszeni płaszcza. Ta dzielnica nie była
najbezpieczniejsza na świecie.
Ruszyłem
jej śladem, pogwizdując pod nosem. Jej widok, kiedy nerwowo szukała kluczy w
swojej wielkiej torebce, był komiczny. Nie chciałem, żeby się już dłużej
męczyła.
-
Tego pani szuka? – wyciągnąłem przed siebie dłoń z kluczami i czekałem na jej
reakcję. Podeszła do mnie szybko, warcząc coś pod nosem i wyrwała klucze z
ręki.
-
Dziękuję i radzę szybko wracać do swojego auta, bo długo tutaj nie postoi.
Przecież to dzielnica kryminalistów – powiedziała, przed zamknięciem drzwi
swojego mieszkania. Zagrodziłem je ręką, a ona ponownie spojrzała na mnie
zdezorientowana.
Cholera, była tak
kurewsko seksowna.
-
Proszę się nie martwić o moje auto, tylko o siebie – ściągnąłem brwi i uważnie
przyglądałem się jej reakcji. Chciałem zobaczyć jak mieszka, więc nie czekając
na pozwolenie, po prostu wszedłem do środka. – Przyjemnie tu – skłamałem. W
życiu nie widziałem takiej nory. Było tu zimno i śmierdziało wilgocią. Było
widać, że się stara wprowadzić trochę ciepła, ale z pustego nawet kurwa Salomon
nie naleje.
Podeszła
do mnie i nawiązała kontakt wzrokowy. Była przestraszona i zawstydzona. Przez
chwilę poczułem się głupio, że tak po prostu wszedłem do jej mieszkania. Też
bym się kurwa wstydził, gdyby miliarder wszedł do mojego zatęchłego mieszkania.
Co ty sobie Bieber
myślałeś?
-
Chyba już na pana pora – wyszeptała. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę
i dopiero teraz zauważyłem jaka była wychudzona. Kurwa, przecież ona się
zaharuje na śmierć.
Nic
nie powiedziałem tylko wyszedłem. Chciałem wymazać z pamięci obraz i zapach jej
mieszkania, ale odtwarzał się w mojej głowie jak zacięty film. Ta dziewczyna
mogła osiągnąć wiele. Była mądra, inteligentna i błyskotliwa.
Poczułem
coś na rodzaj współczucia? Litości? Sam nie wiedziałem co to było. Chciałem jak
najszybciej wymazać z siebie to uczucie. Wyciągnąłem telefon komórkowy i
odnalazłem kontakt Melisa. Mogłem ją
nazwać jedną z moich prywatnych dziwek. Znała zasady i na nic oprócz pieniędzy
nie liczyła.
-
Jesteś w mieszkaniu? – nie dałem jej czasu nawet na przywitanie.
-
Tak. Przyjedziesz? – usłyszałem w słuchawce jakieś szuranie.
-
Za dwadzieścia minut – zakończyłem połączenie i ruszyłem w stronę Manhattanu.
Co
ja sobie kurwa wyobrażałem? Przecież ta mała nawet wygląda na cnotkę. To nie
Melisa, czy Tamara. Chciałem, żeby od razu wskoczyła mi do łóżka, kiedy
podwiozłem ją do mieszkania, a potem grzecznie podziękowała i wyszła? Jestem
naiwny.
Potarłem
moje czoło bo szczerze nie wiedziałem co robić. Brnąć w to wszystko i tracić na
nią swój czas, czy po prostu sobie odpuścić. Mój mętlik w głowie działał mi na
nerwy, chciałem ją mieć, ale z drugiej strony zdawałem sobie sprawę z tego, że
Adeline nie pójdzie na układ jedna noc i
do widzenia.
Zaparkowałem
przecznicę od mieszkania Melisy i szybkim krokiem pokonywałem dzielącą mnie od
niego drogę. Zapukałem w drzwi, które otworzyła rudowłosa kobieta.
-
Cześć kocie – uśmiechnęła się uwodzicielsko, opierając o framugę drzwi. – Co
cię dzisiaj do mnie sprowadza?
Ile ja bym kurwa dał,
żeby to była Adeline.
-
Muszę zapomnieć – dałem krok do przodu, wpychając ją jednocześnie do środka i
zatrzasnąłem za sobą drzwi. Chwyciłem jej twarz w obie dłonie i zachłannie
zacząłem ją całować.
-
Jesteś napalony – wyjęczała, kiedy popchnąłem ją na łózko. Zaśmiałem się
ironicznie.
-
Nie, wkurwiony – warknąłem, rzucając na podłogę marynarkę. Dziewczyna nie
zdążyła odpowiedzieć bo ponownie zaatakowałem jej usta, a z jej gardła wydobył
się długi jęk.
Adeline.
Adeline’s
POV
Wchodząc
do wieżowca, jak najszybciej ominęłam recepcjonistkę w holu. Chyba się nie
polubiłyśmy. Byłam dwadzieścia minut przed ósmą, więc nie musiałam się
śpieszyć, a ciężka torba i dwie książki o prawie handlowym w dłoni, na pewno by
mi nie pomogły.
W
nocy, zaraz po wyjściu mojego szefa z mieszkania (nadal byłam w szoku), jak
najszybciej zabrałam się do mojej
papierowej roboty. Dobrnęłam prawie do połowy przez co spałam zaledwie kilka
godzin, jednak moje samopoczucie nie było złe.
Dopali ci po południu.
Zajęłam
miejsce przy biurku i wyciągnęłam jabłko i jogurt z torby. Moja lodówka świeciła
pustkami, więc śniadanie zakupiłam przed pracą.
-
Adeline! Żałuj, że cię z nami w piątek nie było. Do tej pory mam kaca – Olaf
wparował do biura i już od progu zaczął się drzeć. Nie krępowało mnie to bo
pomieszczenie było puste. – Scarlett tak się opiła, że wylądowała z jakimś
facetem w łazience, a Georgia po północy zaliczyła zgon i zarzygała całą
taksówkę – zaśmiałam się na przejęcie blondyna.
-
A ty?
-
Co ja?
-
Poderwałeś kogoś? – poruszałam zabawnie brwiami, na co on przewrócił oczami.
-
To nie był gejowski klub – powiedział to tak, jakbym urwała się co najmniej z
Księżyca i była jakimś przygłupim bachorem.
-
Tylko tam chodzisz na podryw?
-
Tylko tam mam pewność, że nie dostanę, kiedy zacznę podrywać jakieś ciacho – na
tym zakończyliśmy rozmowę bo do biura weszła Ana. Każdy zajął się swoją pracą.
Zdążyłam zrobić jeszcze kilka notatek i uzupełnić trochę papierów, zanim weszła
moja szefowa. Od razu przydzieliła nam zadania i gdzieś wyszła. Nikt się do
siebie nie odzywał, wszyscy pracowali w ciszy i skupieniu co było dowodem na
to, że każdemu bardzo zależy na tej posadzie i nikt nie ustąpi dobrowolnie.
To ty jesteś najsłabszym
ogniwem.
Głos
w mojej przypomniał o sobie. Zagryzłam wargi. Nie byłam najsłabszym ogniwem, to
ja rozwiązałam problem firmy, a nie Ana, Ben czy nawet Olaf (czego jemu
jedynemu szczerze życzyłam).
Kilka
minut przed dwunastą, kiedy już całe biuro prawie opustoszało, podeszła do mnie
szefowa i uśmiechnęła się delikatnie.
-
Słyszałam, że dostałaś od pana Biebera kilka spraw – spojrzałam się nerwowo w
kierunku Any, która w ciągu sekundy znalazła się jakby kilka metrów bliżej.
-
Tak – powiedziałam jak najciszej mogłam i nerwowo spojrzałam w kierunku
dziewczyny, która tak wytężała słuch, że chyba ją to bolało. – Mam je
przygotować na piątek.
-
Masz jakieś problemy? – kobieta spojrzała na mnie spod okularów. Cholera, kiedy
tak robiła wyglądała jak Cruella de Mon.
-
Jak na razie nie, miałam kilka problemów co do prawa podatkowego, ale już z tym
się uporałam – starałam nie pokazać po sobie zdenerwowania, ale ciągłe
odchrząkiwanie dawało zupełny inny efekt.
-
W takim razie powodzenia. Służę pomocą – powiedziała i po chwili znikła za
drzwiami swojego gabinetu. Spojrzałam się w stronę Any, na której twarzy
wykwitły różowe wypieki.
-
Jakie sprawy? – usiadła przy biurku Olafa i pochyliła się w moją stronę.
Widziałam, że stara się grać miłą, ale średnio jej to wychodziło.
-
Nic takiego – wzruszyłam ramionami. Jak najszybciej schowałam dokumenty do
torby i wstałam od biurka, ale po chwili poczułam silny uścisk na
przedramieniu. Syknęłam z bólu i odwróciłam się napotykając Anę z której oczu
biła wściekłość.
-
Komu wskoczyłaś do łóżka, hm? – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Wzdrygnęłam
się na jej ton głosu. Znowu stawałam się malutka, a ona nade mną górowała.
-
Nikomu…
-
Posłuchaj – przerwała mi. – Jeżeli przez ciebie, jakąś zabiedziałą dziwkę,
stracę tę posadę to mnie popamiętasz. Rozumiesz? – nie wiedziałam co
odpowiedzieć. Kompletnie mnie zamurowało. Pokiwałam głową, a ona mnie puściła.
Szybkim krokiem wyszła z biura, a ja poczułam jak w moich oczach zaczynają
zbierać się łzy. Pobiegłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie, żeby się
uspokoić. Zabiedziała dziwka to za
taką mnie tutaj uważali? Czy dla wszystkich w tej firmie taka byłam? Widocznie
już na wstępie kobieta z recepcji mnie za taką uznała, odnosząc się do mnie z
wyższością i bez szacunku.
Nie pasuję tutaj.
Zrezygnować
podczas drugiego dnia? Wolałam już to niż narażać swoje życie i zdrowie
psychiczne. Nie chciałam znowu zwariować.
Postanowiłam
przeczekać w łazience do końca przerwy. Co chwila zerkałam na zegarek, czekając
aż wskaże pierwszą po południu.
Zerknęłam
na swoje odbicie w lustrze i od razu skierowałam się do biura szefowej. Jej
sekretarka poinformowała mnie, że mogę wejść, a ja już po chwili siedziałam w
fotelu przed jej biurkiem. Nerwowo ściskałam ucho mojej torby, którą ciągle
miałam przy sobie i czekałam aż pani Smith zwróci na mnie swoją uwagę.
-
Słucham. Jakiś problem z papierami? – ściągnęła swoje okulary i oparła łokcie
na biurku. Jej postawa w cale nie dodawała mi pewności.
I tak jesteś nikim, kogo
się boisz.
-
Chcę zrezygnować ze stażu – wydusiłam z siebie po kilku oddechach. Nastała
cisza. Opuściłam głowę i nerwowo bawiłam się palcami.
-
Słucham? – podniesiony głos szefowej, kazał mi na nią spojrzeć. Była wściekła?
Nie wiem już sama.
-
Ja…
-
Rozumiem, ale czemu chcesz zrezygnować? Znalazłaś stałą posadę, czy już zdążyli
cię odłowić? – Co? Kompletnie nie rozumiałam o co jej chodziło.
-
Po prostu nie pasuję tutaj – wzruszyłam ramionami i ponownie opuściłam wzrok.
Mogłam usłyszeć szum mojej krwi, ba, nawet pracę nerek.
-
Poczekaj – kobieta wstała i wyszła. Podczas jej nieobecności bałam się ruszyć
głową, a co dopiero wyjść z gabinetu na co miałam największą ochotę. – Idziemy
do prezesa – po chwili pojawiła się w gabinecie i wyprowadziła mnie przez
drugie wyjście na korytarz, więc nie musiałyśmy przechodzić przez gabinet.
W
czasie drogi słuchałam na temat tego, że nie mogę odejść do innej firmy bo
przecież pan Prezes Bieber, wiązał ze mną wielkie nadzieje, a ona innego powodu
odejścia nie widzi. Nic nie mówiłam. Nie miałam siły na to wszystko. Chciałam
po prostu wrócić do mojego zimnego mieszkania i spać, aż do wyjścia do
piekarni.
Miałam
całe mokre dłonie, kiedy pani Smith kazała mi poczekać na korytarzu, a ona sama
weszła do biura prezesa. Brunetka, chyba jego sekretarka, uważnie mi się
przyglądała. Miałam wrażenie, że i ona patrzy na mnie z pogardą. Czułam, że
jeszcze kilka minut, a wpadnę w panikę, ale drzwi do biura Biebera się
otworzyły.
-
Wejdź sama, ja mam kilka spraw do załatwienia – pani Smith stanęła przede mną i
przyjrzała się mi uważnie. – Nie odchodź, dużo osiągniesz jeśli tu zostaniesz –
po tym odwróciła się i ruszyła w stronę wind. Chciałam za nią biec, nie
chciałam sama przebywać w jednym pomieszczeniu z samym Justinem Bieberem.
-
Panno Gavi – usłyszałam za sobą niski głos. Odwróciłam się i napotkałam jego
wzrok. Nerwowo zagryzłam wargę i weszłam do jego gabinetu. – Proszę usiąść –
wskazał wielki fotel przed biurkiem. Odsunął go tak abym mogła wygodnie się
umiejscowić, a on sam obszedł potężne biurko i zajął miejsce po drugiej
stronie. – Dlaczego pani chce zrezygnować?
Znowu przechodzimy na
formalną formę.
-
Nie pasuję tu – wzruszyłam ramionami. Starałam się patrzeć wszędzie tylko nie
na niego, bo czułam, że w moich oczach zbierają się łzy. Wszystkie moje
problemy, w tej właśnie chwili, zaczęły tłoczyć się w mojej głowie, a ja nie
potrafiłam ich odpędzić.
-
Nie sądzę – odpowiedział krótko. – Proszę na mnie spojrzeć – zamknęłam oczy.
Starałam uspokoić swoje myśli, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Wzięłam
głęboki oddech i uniosłam powieki napotykając jego intensywny wzrok. – Czy na
pani decyzję miały wpływ wydarzenia z poprzednich dwóch dni? – Kompletnie nie
wiedziałam co odpowiedzieć. Może miały, albo i nie.
Zdecyduj się.
-
Chyba nie – pokręciłam przecząco głową. – Proszę na mnie spojrzeć –
westchnęłam. Bieber ściągnął brwi. Było jasne, że nie wiedział dokąd zmierzam.
– Ja po prostu tutaj nie pasuję – wzruszyłam ramionami.
-
Czy ukończyła pani którąś ze spraw? – domyśliłam się, że chodzi mu o papiery,
które dał mi trzy dni temu. Chwyciłam za torbę i wyciągnęłam dość gruby plik
notatek i papierów. – Mogę? – wyciągnął rękę, a ja podałam mu plik kartek.
Zaczął przeglądać kolejne strony co zajęło mu kilkanaście dobrych minut.
W
tym czasie rozejrzałam się po gabinecie. Nie był ogromny, był „tylko” duży. W
jego centrum stało biurko, przy którym właśnie siedziałam. Po mojej prawej
stronie znajdowała się kanapa, dwa fotele oraz stolik do kawy pod kolor biurka.
Za moimi plecami, na ścianie tuż obok kanapy, wisiał telewizor. Po mojej lewej
stronie znajdowały się dwie pary drzwi, z czego jedne zapewnie prowadziły do
łazienki, a drugie do jakiegoś archiwum lub coś w tym stylu.
Nerwowo
spoglądałam na prezesa, który z co chwila coś pomrukiwał pod nosem. Po zbyt
długim czasie, w którym chyba wszystkie moje nerwy zostały wyczerpane, spojrzał
na mnie z niedowierzeniem.
-
Kompletnie nie rozumiem, dlaczego miałaby pani tutaj nie pasować. Żaden doradca
handlowy z dziesięcioletnim doświadczeniem, nie jest w stanie napisać tak
doskonałych raportów, a pani to zrobiła zaledwie w dwa wieczory – co chwila
przekładał kolejne strony i uśmiechał się z uznaniem. Zacisnęłam wargi w cienką
linię niepewna jego słów. – W pani przypadku nie trzeba się bawić w żadną
ścieżkę zawodową. Nie potrzebuje pani awansów, ani nic z tych rzeczy.
Im
dłużej mówił, tym bardziej nie mogłam w to uwierzyć. Ja? Czy on na pewno mówił
o mnie?
-
Nie rozumiem – zacisnęłam palce na kolanach.
-
Zawrzemy umowę – spojrzał na mnie, tak jakby oczekiwał przyzwolenia na
kontynuowanie. – Poczekam na wszystkie raporty do piątku. Daję sobie kolejny
tydzień na zapoznanie się z nimi. Przedstawię go zarządowi, a jeżeli on się
zgodzi, zatrudnię panią na stanowisku mojego doradcy handlowego – prawie
otworzyłam buzię z zaskoczenia. Ja na stanowisku doradcy handlowego? Ja nawet
wstydziłam się marzyć o zwykłej posadzie w dziale handlowym, a miałabym zrównać
się rangą stanowiska z moją obecną szefową? – Co pani o tym sądzi? – dotarł do
mnie głos prezesa.
-
Ja… Nie wiem co powiedzieć – odpowiedziałam zaskoczona.
-
Czy ma pani wybór, oprócz zgodzenia się? – zaśmiał się pod nosem.
-
Ale to stanowisko… Nie jestem pewna czy dam sobie radę.
-
Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, na początek zostanie pani przydzielona
do doświadczonego doradcy, który wprowadzi panią we wszystkie systemy i sprawy.
Dopiero po pewnym czasie zaczęłaby pani samodzielną pracę – podrapałam się po
czole. Wynagrodzenie mogłoby wystarczyć na wynajęcie nowego mieszkania,
lekarstwa dla babci, rachunki. Nie musiałabym się martwić o spłatę długu, mogłabym
się z nim uporać szybciej niż to sobie wyobrażam. Moje życie stałoby się o
wiele łatwiejsze i przyjemniejsze.
-
Chyba się zgadzam – przygryzłam wargę. Zauważyłam jak Bieber wierci się w
fotelu i zaciska szczękę.
-
Nie miała pani wyboru – uśmiechnął się pod nosem i położył przede mną stos
papierów. – Co do naszych spotkań w ostatnich dniach, a szczególnie
wczorajszego, chciałbym przeprosić.
Co?!
-
To było bardzo nieodpowiednie i aroganckie wchodzić bez pozwolenia do pani
mieszkania, jak i zwracanie się po imieniu. To już nigdy więcej się nie
powtórzy.
Jeszcze raz: CO?!
-
Nie mam panu tego za złe – odpowiedziałam cicho, a Bieber spojrzał na mnie
zszokowany. Widocznie nie takiej odpowiedzi się spodziewał. – Ja też na pana
nakrzyczałam, co było nie na miejscu.
-
Nakrzyczała pani w słusznej sprawie. – Przez głowę przeszła mi myśl, że
wolałam, kiedy mówił do mnie po imieniu.
-
To było niepotrzebne – westchnęłam. Znowu nasze spojrzenia się spotkały, jednak
teraz nie wyczuwałam tego niebezpiecznego napięcia. Teraz, wpatrywanie się w
jego czekoladowe tęczówki, było przyjemne. – Powinnam wracać do pracy – wstałam
od biurka, a Bieber razem ze mną.
Gentelman.
Moje
myśli raczej z niego kpiły, miałam ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymałam
się. Nie chciałam wyjść na rozkapryszoną dziewczynkę.
-
Do zobaczenia w piątek, podczas lunchu – powiedział do mnie, kiedy już stałam
przy drzwiach. – Proszę nie powiadamiać swojej szefowej, ja ją o wszystkim
poinformuje. – Po tym, tak po porostu zamknął za mną drzwi. Odetchnęłam z ulgą.
Miałaś nie ulegać
chwilowym emocjom.
Mamrotałam
do siebie w duchu, kiedy jechałam windą na moje piętro, gdzie znajdował się
dział handlowy. Jak najszybciej zajęłam miejsce przy biurku i dowiedziałam się
co mamy robić. Praktycznie każdy stażysta był zdezorientowany tym, że wracam
prawie godzinę później z przerwy obiadowej. Postanowiłam to przemilczeć.
Dowiedziałam się od Olafa co mamy robić i wzięłam się do przydzielonej mi
pracy.
Spojrzałam
na Anę, która uśmiechnęła się do mnie złośliwie. Odwdzięczyłam się tym samym.
-
Chyba ktoś tutaj się nie lubi – Olaf zaśmiał się w moim kierunku.
-
Na to wygląda – wzruszyłam ramionami.
Po
godzinie, skończyłam wszystkie zadania. W międzyczasie przez biuro przeszła
moja szefowa, spoglądając na mnie porozumiewawczo. Widocznie była zadowolona z
tego, że zostaję i nie uciekam do konkurencji. Znowu było tak jak ostatnio.
Wszyscy jeszcze męczyli się ze swoimi arkuszami, a ja miałam już to za sobą
sprawdzone i wysłane.
Jedyne
o czym marzyłam w tej chwili, to pozytywnie rozpatrzone sprawozdania przez
Biebera i dobre przyjęcie przez zarząd. Jeżeli to mi się uda, to wtedy uwierzę,
że wszystko jest możliwe. Wiedziona dobrym humorem, otworzyłam pocztę.
Do:
Mike Bert
Od:
Adeline Gavi.
Temat:
Spotkanie tylko towarzyskie.
Czy twoja propozycja kawy
nadal jest aktualna? Chciałabym uczcić z tobą mój niewielki sukces. Nie bierz
tego za randkę ;)
Del x
Jeszcze
raz przeczytałam wiadomość, zanim kliknęłam wyślij.
Miałam wrażenie, że moje życie wreszcie zaczyna iść w dobrym kierunku. Ta praca
to zdecydowanie mój punkt zwrotny.
~~~~~~
Mam
do Was kilka pytań dotyczących opowiadania.
1. Gdzie czytacie, tutaj czy na wattpad?
2.
Gdzie "odkryliście" to opowiadanie?
3.
Podoba się Wam fabuła? Jak ją oceniacie?
Dziękuję za komentarze. Mam nadzieję, że ten rozdział skomentuje każda osoba, która go czyta.
Będę
wdzięczna, jeżeli polecicie to opowiadanie swoim znajomym.
twitter:
believux
Tutaj czytam nie mam wattpada, fabuła jest wciągająca i uwielbiam jak piszesz: 3
OdpowiedzUsuńCzym Czym tylko Czym tylko tutaj odkryłam na spisie ff o Justinie fabuła jest dla mnie jakby jakby to .... świeża , jest to coś nowego co z chęcią czytam :D
OdpowiedzUsuńCzytam tutaj.Odkryłam to ff na Stronie justiin bieber fanciction.pl Fabuła ciekawa ale chciałabym więcej Jusa I Adeline . Xoxo
OdpowiedzUsuńTego to ja się totalnie nie spodziewałam. Adeline jako doradca? Nieźle jej to wszystko idzie, szczerzę.. twierdzę, że zasługuje na dobrą pracę. Ja tylko czekam aż między nią, a Justinem narodzi się jakaś relacja!
OdpowiedzUsuń1. Czytam tutaj.
2. Em... Ja ci zatwierdziłam, czy się opłaca pisać XD Jestem taki aka twój sekretarz lmao.
3. A no.. póki co robi się coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej i akcja będzie napięta i zaskakująca. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, bo jak na razie idzie ci świetnie!
Ps. Stara, w jednym rozdziale piszesz piekarnia, w drugim kawiarnia. To raczej nie jest jedno i to samo xd Piekarnia to piekarnia, kawiarnia to kawiarnia, zdecyduj się haha.
BO ONA W TYGODNIU PRACUJE W PIEKARNI, A W WEEKENDY W KAWIARNI
UsuńJa czytam tutaj. Opowiadanie odkryłam na twoim poprzednim o Roxanie. Fabuła jest spoko. Taka inna niż wszystkie. Czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuń