niedziela, 7 lutego 2016

04. Rezygnacja.

Czytasz? Oceń. Będzie mi miło.
Dziękuję.
P.S. Odpowiedzcie na moje pytania w notce na samym dole.
~~~~~~
- To tutaj – mruknęłam. Chyba już bardziej nie mogłam żałować tego, że wsiadłam z moim szefem do auta. – Dziękuję – kiedy się zatrzymał od razu chciałam wysiąść, ale on powstrzymał mnie ruchem dłoni. Poczułam przyjemny prąd kiedy nasze dłonie się spotkały.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? – uśmiechnął się pod nosem. Spojrzałam na niego zdziwiona. Westchnęłam i oparłam się o fotel. W aucie było niesamowicie przyjemnie i ciepło, a wizja chłodnego mieszkania nie była zbyt przyjazna
- Do czego pan dąży panie Bieber? – przewróciłam oczami.
- Chciałbym z tobą porozmawiać Adeline. – Znowu to samo. Po raz setny w mojej głowie pojawiły się wątpliwości, czy to jest zdrowe, gdy zwraca się do mnie po imieniu.
- Dlaczego zwraca się pan do mnie po imieniu. Nie przeszliśmy na „ty”. – Nawet się nie zorientowałam, kiedy mój głos przybrał nieprzyjemną barwę.
W końcu cię wywali z tego stażu.
Mężczyzna zaśmiał się i spojrzał na drugą stronę ulicy.
- Bo je lubię – był odwrócony do mnie tyłem, więc ledwo to usłyszałam. Zaśmiałam się kpiąco. Boże, ten facet wydobywał ze mnie czystą sukę, którą nigdy nie byłam.
- To trochę nie zdrowe, kiedy mój szef zwraca się do mnie po imieniu, zaczepia mnie w pracy i odwozi do domu. – Wściekła wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Wbiegłam do starej kamienicy jednocześnie szukając kluczy w torebce.
- Cholera – warknęłam. Nigdzie ich nie było.
- Tego pani szuka? – usłyszałam za sobą głos. Obejrzałam się i zobaczyłam Biebera, który stał oparty o ścianę i machał kluczami. Warknęłam i podeszłam do niego.
- Dziękuję i radzę szybko wracać do swojego auta, bo długo tutaj nie postoi. Przecież to dzielnica kryminalistów – nie czekając na jego reakcję, jak najszybciej otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Chciałam już je zamknąć, ale cholerna ręka szatyna mi w tym przeszkodziła.
- Proszę się nie martwić o moje auto, tylko o siebie – spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Nim się obejrzałam, wszedł do mojego mieszkania i rozglądał się po każdym kącie. – Przyjemnie tu – wzruszył ramionami i schował ręce do kieszeni swojego płaszcza. Stanęłam przed nim i spojrzałam w jego oczy.
- Chyba już na pana pora – powiedziałam szeptem. Wpatrywał się we mnie długo, a po chwili obrócił się i wyszedł.
Co to do cholery było?!

Justin’s POV
Zaśmiałem się do siebie widząc klucze do jej mieszkania na wycieraczce auta. Wyciągnąłem ze schowka dokumenty i włożyłem do kieszeni płaszcza. Ta dzielnica nie była najbezpieczniejsza na świecie.
Ruszyłem jej śladem, pogwizdując pod nosem. Jej widok, kiedy nerwowo szukała kluczy w swojej wielkiej torebce, był komiczny. Nie chciałem, żeby się już dłużej męczyła.
- Tego pani szuka? – wyciągnąłem przed siebie dłoń z kluczami i czekałem na jej reakcję. Podeszła do mnie szybko, warcząc coś pod nosem i wyrwała klucze z ręki.
- Dziękuję i radzę szybko wracać do swojego auta, bo długo tutaj nie postoi. Przecież to dzielnica kryminalistów – powiedziała, przed zamknięciem drzwi swojego mieszkania. Zagrodziłem je ręką, a ona ponownie spojrzała na mnie zdezorientowana.
Cholera, była tak kurewsko seksowna.
- Proszę się nie martwić o moje auto, tylko o siebie – ściągnąłem brwi i uważnie przyglądałem się jej reakcji. Chciałem zobaczyć jak mieszka, więc nie czekając na pozwolenie, po prostu wszedłem do środka. – Przyjemnie tu – skłamałem. W życiu nie widziałem takiej nory. Było tu zimno i śmierdziało wilgocią. Było widać, że się stara wprowadzić trochę ciepła, ale z pustego nawet kurwa Salomon nie naleje.
Podeszła do mnie i nawiązała kontakt wzrokowy. Była przestraszona i zawstydzona. Przez chwilę poczułem się głupio, że tak po prostu wszedłem do jej mieszkania. Też bym się kurwa wstydził, gdyby miliarder wszedł do mojego zatęchłego mieszkania.
Co ty sobie Bieber myślałeś?
- Chyba już na pana pora – wyszeptała. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę i dopiero teraz zauważyłem jaka była wychudzona. Kurwa, przecież ona się zaharuje na śmierć.
Nic nie powiedziałem tylko wyszedłem. Chciałem wymazać z pamięci obraz i zapach jej mieszkania, ale odtwarzał się w mojej głowie jak zacięty film. Ta dziewczyna mogła osiągnąć wiele. Była mądra, inteligentna i błyskotliwa.
Poczułem coś na rodzaj współczucia? Litości? Sam nie wiedziałem co to było. Chciałem jak najszybciej wymazać z siebie to uczucie. Wyciągnąłem telefon komórkowy i odnalazłem kontakt Melisa. Mogłem ją nazwać jedną z moich prywatnych dziwek. Znała zasady i na nic oprócz pieniędzy nie liczyła.
- Jesteś w mieszkaniu? – nie dałem jej czasu nawet na przywitanie.
- Tak. Przyjedziesz? – usłyszałem w słuchawce jakieś szuranie.
- Za dwadzieścia minut – zakończyłem połączenie i ruszyłem w stronę Manhattanu.
Co ja sobie kurwa wyobrażałem? Przecież ta mała nawet wygląda na cnotkę. To nie Melisa, czy Tamara. Chciałem, żeby od razu wskoczyła mi do łóżka, kiedy podwiozłem ją do mieszkania, a potem grzecznie podziękowała i wyszła? Jestem naiwny.
Potarłem moje czoło bo szczerze nie wiedziałem co robić. Brnąć w to wszystko i tracić na nią swój czas, czy po prostu sobie odpuścić. Mój mętlik w głowie działał mi na nerwy, chciałem ją mieć, ale z drugiej strony zdawałem sobie sprawę z tego, że Adeline nie pójdzie na układ jedna noc i do widzenia.
Zaparkowałem przecznicę od mieszkania Melisy i szybkim krokiem pokonywałem dzielącą mnie od niego drogę. Zapukałem w drzwi, które otworzyła rudowłosa kobieta.
- Cześć kocie – uśmiechnęła się uwodzicielsko, opierając o framugę drzwi. – Co cię dzisiaj do mnie sprowadza?
Ile ja bym kurwa dał, żeby to była Adeline.
- Muszę zapomnieć – dałem krok do przodu, wpychając ją jednocześnie do środka i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Chwyciłem jej twarz w obie dłonie i zachłannie zacząłem ją całować.
- Jesteś napalony – wyjęczała, kiedy popchnąłem ją na łózko. Zaśmiałem się ironicznie.
- Nie, wkurwiony – warknąłem, rzucając na podłogę marynarkę. Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć bo ponownie zaatakowałem jej usta, a z jej gardła wydobył się długi jęk.
Adeline.

Adeline’s POV
Wchodząc do wieżowca, jak najszybciej ominęłam recepcjonistkę w holu. Chyba się nie polubiłyśmy. Byłam dwadzieścia minut przed ósmą, więc nie musiałam się śpieszyć, a ciężka torba i dwie książki o prawie handlowym w dłoni, na pewno by mi nie pomogły.
W nocy, zaraz po wyjściu mojego szefa z mieszkania (nadal byłam w szoku), jak najszybciej zabrałam się do mojej papierowej roboty. Dobrnęłam prawie do połowy przez co spałam zaledwie kilka godzin, jednak moje samopoczucie nie było złe.
Dopali ci po południu.
Zajęłam miejsce przy biurku i wyciągnęłam jabłko i jogurt z torby. Moja lodówka świeciła pustkami, więc śniadanie zakupiłam przed pracą.
- Adeline! Żałuj, że cię z nami w piątek nie było. Do tej pory mam kaca – Olaf wparował do biura i już od progu zaczął się drzeć. Nie krępowało mnie to bo pomieszczenie było puste. – Scarlett tak się opiła, że wylądowała z jakimś facetem w łazience, a Georgia po północy zaliczyła zgon i zarzygała całą taksówkę – zaśmiałam się na przejęcie blondyna.
- A ty?
- Co ja?
- Poderwałeś kogoś? – poruszałam zabawnie brwiami, na co on przewrócił oczami.
- To nie był gejowski klub – powiedział to tak, jakbym urwała się co najmniej z Księżyca i była jakimś przygłupim bachorem.
- Tylko tam chodzisz na podryw?
- Tylko tam mam pewność, że nie dostanę, kiedy zacznę podrywać jakieś ciacho – na tym zakończyliśmy rozmowę bo do biura weszła Ana. Każdy zajął się swoją pracą. Zdążyłam zrobić jeszcze kilka notatek i uzupełnić trochę papierów, zanim weszła moja szefowa. Od razu przydzieliła nam zadania i gdzieś wyszła. Nikt się do siebie nie odzywał, wszyscy pracowali w ciszy i skupieniu co było dowodem na to, że każdemu bardzo zależy na tej posadzie i nikt nie ustąpi dobrowolnie.
To ty jesteś najsłabszym ogniwem.
Głos w mojej przypomniał o sobie. Zagryzłam wargi. Nie byłam najsłabszym ogniwem, to ja rozwiązałam problem firmy, a nie Ana, Ben czy nawet Olaf (czego jemu jedynemu szczerze życzyłam).
Kilka minut przed dwunastą, kiedy już całe biuro prawie opustoszało, podeszła do mnie szefowa i uśmiechnęła się delikatnie.
- Słyszałam, że dostałaś od pana Biebera kilka spraw – spojrzałam się nerwowo w kierunku Any, która w ciągu sekundy znalazła się jakby kilka metrów bliżej.
- Tak – powiedziałam jak najciszej mogłam i nerwowo spojrzałam w kierunku dziewczyny, która tak wytężała słuch, że chyba ją to bolało. – Mam je przygotować na piątek.
- Masz jakieś problemy? – kobieta spojrzała na mnie spod okularów. Cholera, kiedy tak robiła wyglądała jak Cruella de Mon.
- Jak na razie nie, miałam kilka problemów co do prawa podatkowego, ale już z tym się uporałam – starałam nie pokazać po sobie zdenerwowania, ale ciągłe odchrząkiwanie dawało zupełny inny efekt.
- W takim razie powodzenia. Służę pomocą – powiedziała i po chwili znikła za drzwiami swojego gabinetu. Spojrzałam się w stronę Any, na której twarzy wykwitły różowe wypieki.
- Jakie sprawy? – usiadła przy biurku Olafa i pochyliła się w moją stronę. Widziałam, że stara się grać miłą, ale średnio jej to wychodziło.
- Nic takiego – wzruszyłam ramionami. Jak najszybciej schowałam dokumenty do torby i wstałam od biurka, ale po chwili poczułam silny uścisk na przedramieniu. Syknęłam z bólu i odwróciłam się napotykając Anę z której oczu biła wściekłość.
- Komu wskoczyłaś do łóżka, hm? – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Wzdrygnęłam się na jej ton głosu. Znowu stawałam się malutka, a ona nade mną górowała.
- Nikomu…
- Posłuchaj – przerwała mi. – Jeżeli przez ciebie, jakąś zabiedziałą dziwkę, stracę tę posadę to mnie popamiętasz. Rozumiesz? – nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kompletnie mnie zamurowało. Pokiwałam głową, a ona mnie puściła. Szybkim krokiem wyszła z biura, a ja poczułam jak w moich oczach zaczynają zbierać się łzy. Pobiegłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie, żeby się uspokoić. Zabiedziała dziwka to za taką mnie tutaj uważali? Czy dla wszystkich w tej firmie taka byłam? Widocznie już na wstępie kobieta z recepcji mnie za taką uznała, odnosząc się do mnie z wyższością i bez szacunku.
Nie pasuję tutaj.
Zrezygnować podczas drugiego dnia? Wolałam już to niż narażać swoje życie i zdrowie psychiczne. Nie chciałam znowu zwariować.
Postanowiłam przeczekać w łazience do końca przerwy. Co chwila zerkałam na zegarek, czekając aż wskaże pierwszą po południu.
Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze i od razu skierowałam się do biura szefowej. Jej sekretarka poinformowała mnie, że mogę wejść, a ja już po chwili siedziałam w fotelu przed jej biurkiem. Nerwowo ściskałam ucho mojej torby, którą ciągle miałam przy sobie i czekałam aż pani Smith zwróci na mnie swoją uwagę.
- Słucham. Jakiś problem z papierami? – ściągnęła swoje okulary i oparła łokcie na biurku. Jej postawa w cale nie dodawała mi pewności.
I tak jesteś nikim, kogo się boisz.
- Chcę zrezygnować ze stażu – wydusiłam z siebie po kilku oddechach. Nastała cisza. Opuściłam głowę i nerwowo bawiłam się palcami.
- Słucham? – podniesiony głos szefowej, kazał mi na nią spojrzeć. Była wściekła? Nie wiem już sama.
- Ja…
- Rozumiem, ale czemu chcesz zrezygnować? Znalazłaś stałą posadę, czy już zdążyli cię odłowić? – Co? Kompletnie nie rozumiałam o co jej chodziło.
- Po prostu nie pasuję tutaj – wzruszyłam ramionami i ponownie opuściłam wzrok. Mogłam usłyszeć szum mojej krwi, ba, nawet pracę nerek.
- Poczekaj – kobieta wstała i wyszła. Podczas jej nieobecności bałam się ruszyć głową, a co dopiero wyjść z gabinetu na co miałam największą ochotę. – Idziemy do prezesa – po chwili pojawiła się w gabinecie i wyprowadziła mnie przez drugie wyjście na korytarz, więc nie musiałyśmy przechodzić przez gabinet.
W czasie drogi słuchałam na temat tego, że nie mogę odejść do innej firmy bo przecież pan Prezes Bieber, wiązał ze mną wielkie nadzieje, a ona innego powodu odejścia nie widzi. Nic nie mówiłam. Nie miałam siły na to wszystko. Chciałam po prostu wrócić do mojego zimnego mieszkania i spać, aż do wyjścia do piekarni.
Miałam całe mokre dłonie, kiedy pani Smith kazała mi poczekać na korytarzu, a ona sama weszła do biura prezesa. Brunetka, chyba jego sekretarka, uważnie mi się przyglądała. Miałam wrażenie, że i ona patrzy na mnie z pogardą. Czułam, że jeszcze kilka minut, a wpadnę w panikę, ale drzwi do biura Biebera się otworzyły.
- Wejdź sama, ja mam kilka spraw do załatwienia – pani Smith stanęła przede mną i przyjrzała się mi uważnie. – Nie odchodź, dużo osiągniesz jeśli tu zostaniesz – po tym odwróciła się i ruszyła w stronę wind. Chciałam za nią biec, nie chciałam sama przebywać w jednym pomieszczeniu z samym Justinem Bieberem.
- Panno Gavi – usłyszałam za sobą niski głos. Odwróciłam się i napotkałam jego wzrok. Nerwowo zagryzłam wargę i weszłam do jego gabinetu. – Proszę usiąść – wskazał wielki fotel przed biurkiem. Odsunął go tak abym mogła wygodnie się umiejscowić, a on sam obszedł potężne biurko i zajął miejsce po drugiej stronie. – Dlaczego pani chce zrezygnować?
Znowu przechodzimy na formalną formę.
- Nie pasuję tu – wzruszyłam ramionami. Starałam się patrzeć wszędzie tylko nie na niego, bo czułam, że w moich oczach zbierają się łzy. Wszystkie moje problemy, w tej właśnie chwili, zaczęły tłoczyć się w mojej głowie, a ja nie potrafiłam ich odpędzić.
- Nie sądzę – odpowiedział krótko. – Proszę na mnie spojrzeć – zamknęłam oczy. Starałam uspokoić swoje myśli, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Wzięłam głęboki oddech i uniosłam powieki napotykając jego intensywny wzrok. – Czy na pani decyzję miały wpływ wydarzenia z poprzednich dwóch dni? – Kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Może miały, albo i nie.
Zdecyduj się.
- Chyba nie – pokręciłam przecząco głową. – Proszę na mnie spojrzeć – westchnęłam. Bieber ściągnął brwi. Było jasne, że nie wiedział dokąd zmierzam. – Ja po prostu tutaj nie pasuję – wzruszyłam ramionami.
- Czy ukończyła pani którąś ze spraw? – domyśliłam się, że chodzi mu o papiery, które dał mi trzy dni temu. Chwyciłam za torbę i wyciągnęłam dość gruby plik notatek i papierów. – Mogę? – wyciągnął rękę, a ja podałam mu plik kartek. Zaczął przeglądać kolejne strony co zajęło mu kilkanaście dobrych minut.
W tym czasie rozejrzałam się po gabinecie. Nie był ogromny, był „tylko” duży. W jego centrum stało biurko, przy którym właśnie siedziałam. Po mojej prawej stronie znajdowała się kanapa, dwa fotele oraz stolik do kawy pod kolor biurka. Za moimi plecami, na ścianie tuż obok kanapy, wisiał telewizor. Po mojej lewej stronie znajdowały się dwie pary drzwi, z czego jedne zapewnie prowadziły do łazienki, a drugie do jakiegoś archiwum lub coś w tym stylu.
Nerwowo spoglądałam na prezesa, który z co chwila coś pomrukiwał pod nosem. Po zbyt długim czasie, w którym chyba wszystkie moje nerwy zostały wyczerpane, spojrzał na mnie z niedowierzeniem.
- Kompletnie nie rozumiem, dlaczego miałaby pani tutaj nie pasować. Żaden doradca handlowy z dziesięcioletnim doświadczeniem, nie jest w stanie napisać tak doskonałych raportów, a pani to zrobiła zaledwie w dwa wieczory – co chwila przekładał kolejne strony i uśmiechał się z uznaniem. Zacisnęłam wargi w cienką linię niepewna jego słów. – W pani przypadku nie trzeba się bawić w żadną ścieżkę zawodową. Nie potrzebuje pani awansów, ani nic z tych rzeczy.
Im dłużej mówił, tym bardziej nie mogłam w to uwierzyć. Ja? Czy on na pewno mówił o mnie?
- Nie rozumiem – zacisnęłam palce na kolanach.
- Zawrzemy umowę – spojrzał na mnie, tak jakby oczekiwał przyzwolenia na kontynuowanie. – Poczekam na wszystkie raporty do piątku. Daję sobie kolejny tydzień na zapoznanie się z nimi. Przedstawię go zarządowi, a jeżeli on się zgodzi, zatrudnię panią na stanowisku mojego doradcy handlowego – prawie otworzyłam buzię z zaskoczenia. Ja na stanowisku doradcy handlowego? Ja nawet wstydziłam się marzyć o zwykłej posadzie w dziale handlowym, a miałabym zrównać się rangą stanowiska z moją obecną szefową? – Co pani o tym sądzi? – dotarł do mnie głos prezesa.
- Ja… Nie wiem co powiedzieć – odpowiedziałam zaskoczona.
- Czy ma pani wybór, oprócz zgodzenia się? – zaśmiał się pod nosem.
- Ale to stanowisko… Nie jestem pewna czy dam sobie radę.
- Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, na początek zostanie pani przydzielona do doświadczonego doradcy, który wprowadzi panią we wszystkie systemy i sprawy. Dopiero po pewnym czasie zaczęłaby pani samodzielną pracę – podrapałam się po czole. Wynagrodzenie mogłoby wystarczyć na wynajęcie nowego mieszkania, lekarstwa dla babci, rachunki. Nie musiałabym się martwić o spłatę długu, mogłabym się z nim uporać szybciej niż to sobie wyobrażam. Moje życie stałoby się o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze.
- Chyba się zgadzam – przygryzłam wargę. Zauważyłam jak Bieber wierci się w fotelu i zaciska szczękę.
- Nie miała pani wyboru – uśmiechnął się pod nosem i położył przede mną stos papierów. – Co do naszych spotkań w ostatnich dniach, a szczególnie wczorajszego, chciałbym przeprosić.
Co?!
- To było bardzo nieodpowiednie i aroganckie wchodzić bez pozwolenia do pani mieszkania, jak i zwracanie się po imieniu. To już nigdy więcej się nie powtórzy.
Jeszcze raz: CO?!
- Nie mam panu tego za złe – odpowiedziałam cicho, a Bieber spojrzał na mnie zszokowany. Widocznie nie takiej odpowiedzi się spodziewał. – Ja też na pana nakrzyczałam, co było nie na miejscu.
- Nakrzyczała pani w słusznej sprawie. – Przez głowę przeszła mi myśl, że wolałam, kiedy mówił do mnie po imieniu.
- To było niepotrzebne – westchnęłam. Znowu nasze spojrzenia się spotkały, jednak teraz nie wyczuwałam tego niebezpiecznego napięcia. Teraz, wpatrywanie się w jego czekoladowe tęczówki, było przyjemne. – Powinnam wracać do pracy – wstałam od biurka, a Bieber razem ze mną.
Gentelman.
Moje myśli raczej z niego kpiły, miałam ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymałam się. Nie chciałam wyjść na rozkapryszoną dziewczynkę.
- Do zobaczenia w piątek, podczas lunchu – powiedział do mnie, kiedy już stałam przy drzwiach. – Proszę nie powiadamiać swojej szefowej, ja ją o wszystkim poinformuje. – Po tym, tak po porostu zamknął za mną drzwi. Odetchnęłam z ulgą.
Miałaś nie ulegać chwilowym emocjom.
Mamrotałam do siebie w duchu, kiedy jechałam windą na moje piętro, gdzie znajdował się dział handlowy. Jak najszybciej zajęłam miejsce przy biurku i dowiedziałam się co mamy robić. Praktycznie każdy stażysta był zdezorientowany tym, że wracam prawie godzinę później z przerwy obiadowej. Postanowiłam to przemilczeć. Dowiedziałam się od Olafa co mamy robić i wzięłam się do przydzielonej mi pracy.
Spojrzałam na Anę, która uśmiechnęła się do mnie złośliwie. Odwdzięczyłam się tym samym.
- Chyba ktoś tutaj się nie lubi – Olaf zaśmiał się w moim kierunku.
- Na to wygląda – wzruszyłam ramionami.
Po godzinie, skończyłam wszystkie zadania. W międzyczasie przez biuro przeszła moja szefowa, spoglądając na mnie porozumiewawczo. Widocznie była zadowolona z tego, że zostaję i nie uciekam do konkurencji. Znowu było tak jak ostatnio. Wszyscy jeszcze męczyli się ze swoimi arkuszami, a ja miałam już to za sobą sprawdzone i wysłane.
Jedyne o czym marzyłam w tej chwili, to pozytywnie rozpatrzone sprawozdania przez Biebera i dobre przyjęcie przez zarząd. Jeżeli to mi się uda, to wtedy uwierzę, że wszystko jest możliwe. Wiedziona dobrym humorem, otworzyłam pocztę.

Do: Mike Bert
Od: Adeline Gavi.
Temat: Spotkanie tylko towarzyskie.

Czy twoja propozycja kawy nadal jest aktualna? Chciałabym uczcić z tobą mój niewielki sukces. Nie bierz tego za randkę ;)
Del x

Jeszcze raz przeczytałam wiadomość, zanim kliknęłam wyślij. Miałam wrażenie, że moje życie wreszcie zaczyna iść w dobrym kierunku. Ta praca to zdecydowanie mój punkt zwrotny.

 ~~~~~~ 
 Mam do Was kilka pytań dotyczących opowiadania.
1. Gdzie czytacie, tutaj czy na wattpad?
2. Gdzie "odkryliście" to opowiadanie?
3. Podoba się Wam fabuła? Jak ją oceniacie?
Dziękuję za komentarze. Mam nadzieję, że ten rozdział skomentuje każda osoba, która go czyta.
Będę wdzięczna, jeżeli polecicie to opowiadanie swoim znajomym.


twitter: believux

6 komentarzy:

  1. Tutaj czytam nie mam wattpada, fabuła jest wciągająca i uwielbiam jak piszesz: 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czym Czym tylko Czym tylko tutaj odkryłam na spisie ff o Justinie fabuła jest dla mnie jakby jakby to .... świeża , jest to coś nowego co z chęcią czytam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam tutaj.Odkryłam to ff na Stronie justiin bieber fanciction.pl Fabuła ciekawa ale chciałabym więcej Jusa I Adeline . Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Tego to ja się totalnie nie spodziewałam. Adeline jako doradca? Nieźle jej to wszystko idzie, szczerzę.. twierdzę, że zasługuje na dobrą pracę. Ja tylko czekam aż między nią, a Justinem narodzi się jakaś relacja!
    1. Czytam tutaj.
    2. Em... Ja ci zatwierdziłam, czy się opłaca pisać XD Jestem taki aka twój sekretarz lmao.
    3. A no.. póki co robi się coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej i akcja będzie napięta i zaskakująca. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, bo jak na razie idzie ci świetnie!
    Ps. Stara, w jednym rozdziale piszesz piekarnia, w drugim kawiarnia. To raczej nie jest jedno i to samo xd Piekarnia to piekarnia, kawiarnia to kawiarnia, zdecyduj się haha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BO ONA W TYGODNIU PRACUJE W PIEKARNI, A W WEEKENDY W KAWIARNI

      Usuń
  5. Ja czytam tutaj. Opowiadanie odkryłam na twoim poprzednim o Roxanie. Fabuła jest spoko. Taka inna niż wszystkie. Czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń