#IndependentGirlFF ßhashtag
na twittera
KAŻDY KTO CZYTA ZOSTAWIA PO SOBIE KOMENTARZ
~~~~~~
Obudziłam
się dwadzieścia minut przed budzikiem. Z okropnym bólem głowy, doczłapałam się
do łazienki. Spojrzałam w lustro i niemal pisnęłam na swój widok. Moja twarz
była opuchnięta, oczy czerwone od płaczu, a zaklejony policzek nie dodawał mi
uroku. Nie mogłam tak pójść dzisiaj do pracy.
Postanowiłam
zadzwonić do Jessici i wyjaśnić jej całą sprawę. Powiem jej o napadzie, powinna
zrozumieć. Jeśli będzie chciała, pójdę dzisiaj przed południem do lekarza po
zaświadczenie zdrowotne.
Westchnęłam
i postanowiłam wrócić do swojego łóżka. Po drodze, wzięłam z kuchni butelkę
wody. Widząc swoje podrapane dłonie, od razu przypomniały mi się wczorajsze
zdarzenia. Załkałam cicho i położyłam się w swoim łóżku, szczelnie przykrywając
się kołdrą.
Justin’s
POV
Jęknąłem
słysząc głos budzika. Byłem wyjątkowo zmęczony po nocy z Tamarą, do tego
doskwierały mi zakwasy po wczorajszym treningu. Wyłączyłem alarm na mojej
komórce i usiadłem na brzegu łóżka, starając się zebrać wszystkie wczorajsze
wydarzenia do kupy.
Adeline.
Jacob
powinien już dawno dać mi znać czy ma jakieś nowe informacje co do wydarzeń z
wczorajszego wieczoru.
Wybrałem
jego numer i odczekałem dwa sygnały.
-
Panie Bieber – usłyszałem jego zmęczony głos. Chyba powinienem dać mu sporą
premię w tym miesiącu.
-
Jest coś nowego? – zmierzwiłem dłonią moje włosy, czekając na odpowiedź.
-
Nic, poza tym, że nie wychodzi z mieszkania. Wczoraj o tej godzinie byliśmy już
w drodze. – W mojej głowie pojawiło się milion pytań. W pierwszej chwili byłem
wściekły na Jacoba, bo od razu pomyślałem o tym, że zasnął w nocy, a ktoś
wkradł się do mieszkania Adeline i coś jej zrobił.
-
Jest tam drugie wyjście? – wziąłem głęboki oddech. Musiałem się uspokoić.
-
Chyba schody przeciwpożarowe, ale nie jestem pewien.
-
Sprawdź to i daj mi znać. Ja zaraz pojadę do firmy i sprawdzę czy jej tam nie
ma – zakończyłem połączenie. Szybko wziąłem prysznic, wymyłem zęby i ułożyłem
włosy. W garderobie założyłem czyste bokserki, szary garnitur oraz białą
koszulę. Spojrzałem z pogardą na szafkę z krawatami i muszkami. Nienawidziłem
tego ustrojstwa. Chwyciłem jeden z moich ulubionych zegarków z rolexa i w
drodze do sypialni, zapiąłem go na nadgarstku. Wziąłem aktówkę, gdzie znajdował
się mój laptop i wszystkie papiery. Z toaletki zabrałem komórkę i szybko udałem
się do kuchni, gdzie krzątała się moja gospodyni.
-
Dzień dobry – przywitałem się, a ona postawiła przede mną śniadanie.
-
Dzień dobry, dzisiaj robię zakupy, jakieś życzenia? – Za to ją lubiłem. Nie
owijała w bawełnę. Mówiła od razu to co miała do przekazania.
-
Proszę uzupełnić barek, tym co zawsze – kiwnęła głową na znak, że rozumie.
-
W lodówce ma pan kolację – powiedziała wychodząc z kuchni. Nasze rozmowy zawsze
tak wyglądały. Na początku gdy zaczęła u mnie pracować, starała się nawiązać
jakąś rozmowę, ale nie mam w zwyczaju dzielić się swoim życiem z gosposią.
Wpoił to we mnie mój ojciec, nigdy nie pozwalał mi rozmawiać ze służbą.
Kiedy
skończyłem śniadanie, szybko udałem się do garażu. Było dziesięć minut przed
ósmą, Adeline powinna już dawno być w firmie.
Po
piętnastu minutach byłem na miejscu. Zaparkowałem auto w podziemnym parkingu i
windą specjalnie wjechałem na piętro, gdzie znajdował się dział handlowy.
Niemal jęknąłem widząc puste biurko Adeline. Jednak jak najszybciej ruszyłem do
swojego biura. Nie mogłem tutaj stać i wypatrywać blondyny.
Jadąc
windą wysłałem wiadomość do Jacoba.
Ja: Wyszła
z mieszkania?
Mój
ochroniarz domyśli się, że chodzi o Adeline. Kiedy wychodziłem z windy dostałem
dwie wiadomości.
Jacob: Nie,
ale są tutaj schody pożarowe.
Tamara: Dziękuję
za cudowną noc :*
Prychnąłem
widząc wiadomość od dziewczyny. Zachowywała się tak, jakbyśmy byli w liceum,
albo na studiach. Co do wiadomości od Jacoba, zaniepokoiłem się. Odłożyłem moją
aktówkę na biurko i usiadłem w fotelu zastanawiając się co robić. Jeżeli Adeline
nie ma dzisiaj w pracy musiała powiadomić o wszystkim Jessicę.
Uniosłem
słuchawkę i wcisnąłem „1”, aby połączyć się z moją sekretarką.
-
Tak proszę pana?
-
Połącz mnie z szefem działu handlowego.
-
Chwileczkę – usłyszałem sygnał. Po chwili ktoś podniósł słuchawkę.
-
Jessica Smith, słucham.
-
Adeline jest dzisiaj w pracy? – od razu zadałem pytanie. Nie lubiłem marnować
czasu na zbędne powitania. Po drugiej stronie usłyszałem westchnięcie.
-
Nie, przed chwilą do mnie dzwoniła. – W jednej chwili odczułem ulgę i
zdenerwowanie. Żyła, bo kontaktowała się z Jessicą, ale jednocześnie byłem zdenerwowany
jej nie przyjściem do firmy.
-
Co się dzieje? – Starałem się nie dać po sobie znać zdenerwowania, ale i tak
pod koniec zdania, mój głos zadrżał.
-
Nie jestem pewna czy mogę ci o tym powiedzieć, prosiła o dyskrecję.
-
Kurwa Jessica o co tutaj chodzi – nerwowo wstałem i zacząłem chodzić po biurze.
-
Justin, wiem, że zależy ci na niej i…
-
Nie zależy – urwałem jej. Co im kurwa wszystkim odbiło? Chcę ją tylko
przelecieć.
-
Gdyby tak było, nie wściekałbyś się. Raczej nie martwiłbyś się tak o Tamarę czy
tą drugą…
-
Melisa – przewróciłem oczami.
-
Właśnie. Zaraz u ciebie będę i wszystko ci opowiem – zakończyła rozmowę.
Odłożyłem telefon i krążyłem po biurze zastanawiając się o co Jessice może
chodzić. Była przyjaciółką rodziny, często się mną opiekowała gdy byłem
dzieckiem. Jako nastolatek to do niej przychodziłem trzeźwieć po imprezach bo
mój ojciec nie tolerował alkoholu. Często słuchała moich referatów do szkoły,
albo innych bzdur. W odróżnieniu do moich rodziców, miała dla mnie czas.
-
No w końcu – mruknąłem, kiedy weszła do gabinetu. Usiadła na kanapie,
zakładając nogę na nogę.
-
Zależy ci na tej dziewczynie – zmrużyła oczy, bacznie się mi przyglądając. – Od
razu kiedy na nią popatrzyłeś w gabinecie, wiedziałam, że to ta.
Co?
-
Co? Chyba coś z twoją intuicją jest nie tak – prychnąłem. Kobieta zaśmiała się
pod nosem.
-
Podświadomie potrzebujesz kogoś bliskiego, a raczej bliskiej kobiety –
wzruszyła ramionami. – A ona jest idealna. To, że znalazłeś sobie te dwie… dziewczyny
– powiedziała to tak, że wiedziałem o tym, że docelowym słowem było dziwki – świadczy o tym, że potrzebujesz
stałego związku – wzruszyła ramionami.
-
Nie jestem na studiach, żeby biegać po klubach i szukać sobie panienek do
pieprzenia. Tamara i Melisa są dla mnie – zatrzymałem się na chwilę szukając
odpowiedniego słowa – wygodne.
-
A Adeline? – Jessica pochyliła się do przodu czekając na moją odpowiedź.
Spojrzałem na widok za oknem. Nie wiedziałem czym ona była dla mnie. Chciałem
ją mieć, spróbować jej, tylko raz. Ona nie zgodziłaby się na układ bez
angażowania.
-
Chcę ją mieć.
-
Na raz? – spojrzałem na kobietę, która siedziała z uniesionymi brwiami.
-
Na raz – potwierdziłem. Włożyłem dłonie do kieszeni i przyglądałem się
ruchliwej ulicy. Byłem na dwudziestym ósmym piętrze, z tej wysokości wszystko
było miniaturowych rozmiarów.
-
Ktoś ją wczoraj napadł – spojrzałem zszokowany na Jessicę. Chodziło jej o
Adeline?
-
Adeline?
-
Tak, chcieli ją okraść, ale nie miała nic przy sobie więc ją pobili – kobieta
podeszła i pogładziła mnie po przedramieniu. Po mojej głowie pędziło tysiące
myśli.
Kto
jej mógł to zrobić? Ten facet z zaułku? Kurwa. Wszystko by pasowało. Jeżeli ten
skurwiel ją dotknął… To dlatego zadzwoniła po swojego szefa z kawiarni.
Potrzebowała pomocy i zadzwoniła do niego.
-
Kurwa – warknąłem. – Wiesz czy to coś poważnego? – Jessica wzruszyła ramionami.
-
Nic nie wiem. Powiedziała tylko, że ma opuchniętą twarz i nie chce pokazywać
się w takim stanie w pracy – usiadłem w fotelu za biurkiem i nerwowo machałem
nogą. Miałem wyrzuty sumienia. Gdybym nie wyrzucił jej z auta, pewnie nic by
jej nie było.
-
Justin… - Jessica wstała z kanapy i podeszła do mnie. Przysiadła na blacie
biurka, przyglądając mi się. – Co się dzieje?
-
Nic – powiedziałem, nerwowo przygryzając wargę. Ciągle przed oczami miałem
obraz pobitej Adeline.
-
Przecież widzę. Dobrze wiesz, że będę cię męczyć, dopóki mi nie powiesz –
kobieta delikatnie się uśmiechnęła, a ja westchnąłem. Zawsze tak było,
potrafiła wyciągnąć ze mnie wszystko.
-
Po prostu widziałem jak ktoś ją atakował. Pomogłem jej i odwiozłem do domu.
Wczoraj też chciałem ją odwieść, ale zaczęliśmy się kłócić i kazałem jej
wysiąść z auta – mruknąłem.
-
Jesteś idiotą.
-
Nic na to nie poradzę – odszczeknąłem się jej zadziornie.
-
Musisz ją przeprosić. Jedź do niej, kup jej jakiś obiad albo coś i ją przeproś
– uśmiechnęła się do mnie. W tym samym momencie zaczął dzwonić telefon. Okazało
się, że szukają Jessici i musi już iść.
-
To chyba nie za dobry pomysł – spojrzałem na kobietę zmierzającą do wyjścia.
-
To jest idealny pomysł. Tylko wcześniej wyskocz z tego garnituru bo wyglądasz w
nim sztywno – uśmiechnęła się i puściła do mnie oczko zanim wyszła.
-
Jestem sztywny jakbym miał kij w tyłku – mruknąłem. Od razu pomyślałem o
Adeline. Ta dziewczyna weszła do mojej głowy i nie chciała z niej wyjść.
Chciałem ją mieć i pieprzyć przez całą noc, ale jednocześnie mieć ją dla
siebie. Ochronić przed całym światem.
-
Panie Bieber, za trzy minuty ma pan spotkanie w sali konferencyjnej – moja sekretarka
pojawiła się na chwilę w gabinecie, żeby zaraz potem zniknąć.
Westchnąłem
i wstałem od mojego biurka, jednocześnie zapinając marynarkę.
Czeka
mnie cholernie długi dzień w pracy.
Adeline’s
POV
Odetchnęłam
z ulgą, kiedy Jessica nie zrobiła mi większych problemów z wolnym. Nie chciałam
pokazywać się w pracy z moją pokaleczoną i opuchniętą twarzą. Od razu zaczęłyby
się pytania typu czy ktoś cię pobił? jak
się czujesz? i tak dalej.
Leżałam
w łóżku, szczelnie przykryta kocem, rozmyślając o wczorajszej sytuacji. Mam
czas do poniedziałku. Muszę pójść do Manuela i po prostu mu się… oddać. Do tej
pory spróbuję wytrzasnąć te trzydzieści tysięcy, ale jedyny sposób na zdobycie
ich to kradzież lub jakaś pożyczka u gościa u którego procent wynosi jakieś
dwie trzecie pożyczonej sumy.
Jęknęłam
na dźwięk wiadomości. Oznaczało to, że musiałam wydostać się z mojego
bezpiecznego kokonu.
Mike:
Jak się czujesz?
Uśmiechnęłam
się widząc jego troskę.
Ja: Wszystko
okej :)
Wróciłam
do łóżka z telefonem. Czekałam na odpowiedź kilka minut.
Mike: Cieszę
się ;) Mógłbym cię jutro odwiedzić? Dzisiaj nie dam rady.
Ja: Jasne.
Zagryzłam
wargę i odłożyłam telefon. Nie chciałam się z nim spotykać, żeby nic sobie nie
pomyślał. Może odebrał moją wczorajszą prośbę o pomoc jako zachętę?
W
mojej głowie znienacka pojawił się Justin. Po prostu zaczęłam o nim myśleć.
Westchnęłam
i zakryłam głowę kocem. Leżałam tak z zamkniętymi oczami i nawet nie
zorientowałam się, kiedy ponownie zasnęłam.
Obudziło
mnie natarczywe pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek, była prawie
dziewiętnasta. Przeciągnęłam się, kiedy ktoś ponownie zaczął dobijać się do
mieszkanie. To nie było nic agresywnego, po prostu jakaś osoba bardzo chciała
się ze mną spotkać.
Założyłam
moją bluzę przez głowę, bo miałam na sobie tylko krótkie dresowe spodenki i
koszulkę z krótkim rękawem. Idąc do drzwi, w moich ogromnych, pluszowych
butach, nawet nie spojrzałam w lustro. Pewnie to listonosz, albo sąsiadka z
jakimś gównem.
-
Adeline proszę otwórz, wiem że tam jesteś. – Zamarłam. To był głos Justina.
Cholera, wyglądam jak potwór. – Możesz się na mnie gniewać za wczoraj, ale chcę
z tobą porozmawiać. – Pobiegłam szybko do łazienki i w pośpiechu zaczęłam myć
zęby. Nie zrobiłam tego rano bo po prostu nie miałam siły dać dwóch kroków.
Ignorując ból prawej ręki, nerwowo czesałam włosy i związałam je w kucyk na
czubku głowy. Podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam.
-
Cześć – powiedziałam przez szparę między drzwiami.
-
Cześć – odpowiedział mi Justin. – Mogę wejść?
-
Chyba to nie najlepszy pomysł – mruknęłam. Nie chciałam żeby widział mnie w
takim stanie.
TO PO CHOLERĘ BIEGŁAŚ NA
ZŁAMANIE KARKU DO ŁAZIENKI?!
-
Mam dla ciebie obiad, pomyślałem, że nie będzie ci się chciało pójść na zakupy.
-
Dlaczego miałabym nie pójść? – zdziwiłam się. Pewnie już wiedział wszystko od
Jessici.
-
Wiem o twoim pobiciu – przewróciłam oczami. – Przestań to robić – powiedział
trochę ostro, a ja zaśmiałam się pod nosem.
-
A ja wiem o tym, że wczoraj wieczorem mnie obserwowałeś z Jacobem – warknęłam.
– Nie masz prawa.
-
Wiem – powiedział szybko. – Ale nie chciałem, żeby ten psychopata tutaj wrócił
– zatrzymał się na moment, a ja zamknęłam oczy. Od razu pomyślałam o Manuelu i
trzydziestu tysiącach, a raczej o mojej nocy spędzonej z nim w łóżku. – Mogę
wejść? – ponowił pytanie. Zamknęłam drzwi, żeby odsunąć zasuwkę. Zanim ponownie
otworzyłam drzwi, wzięłam kilka oddechów. Bałam mu się pokazać w takim stanie.
Przekręciłam
klamkę. Wolno otwierałam drzwi, aż w końcu Bieber zobaczył mnie w całej
okazałości. Zaczął przyglądać się kolejno moim posiniaczonym nogom, poranionym
dłoniom i twarzy, która wyglądała zdecydowanie najgorzej. Jego szczęka
zacisnęła tak mocno, że na szyi zobaczyłam żyły.
-
Wejdź – powiedziałam, kiedy nie mogłam już wytrzymać jego wzroku. Po kilku
sekundach rozluźnił się i dał kilka dużych kroków, aż nie znalazł się w
mieszkaniu. Zakluczyłam drzwi i stałam odwrócona do niego plecami.
-
Adeline? – poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Zaczęłam szybko je
ocierać, bo przez nie piekły mnie rany na twarzy. – Wszystko dobrze? –
zaśmiałam się kpiąco pod nosem.
-
Nic nie jest dobrze – warknęłam i szybko go wyminęłam kierując się do kuchni.
Wstawiłam wodę na gaz, wyciągnęłam dwa kubki i włożyłam do nich herbatę.
Starałam się robić wszystko, żeby przestać płakać.
-
Co robisz? – ponownie stanął za moimi plecami. Czułam go zaledwie kilka
centymetrów za sobą.
-
Herbatę – powiedziałam pod nosem i oparłam się o szafkę. Poczułam jak łapie
mnie za ramiona i obraca w swoją stronę.
-
To ten skurwiel z zaułku? – wzruszyłam ramionami. – Wiem, że ta twoja historia
o napadzie jest wyssana z palca. Wczoraj musiałaś wracać autobusem, nigdzie w
okolicy nie ma metra – powiedział szybko. Westchnęłam i wyrwałam się z jego
uścisku bo woda zaczęła się gotować. Ignorowałam go jak tylko mogłam.
-
Przepraszam – usłyszałam jego cichy głos. Spojrzałam się na niego zszokowana.
-
Za co?
-
Zostawiłem cię wczoraj, gdyby zawiózł cię do mieszkania, nic by ci nie było –
stał z delikatnie pochyloną głową. Byłam w szoku. On naprawdę miał wyrzuty
sumienia.
-
Dorwałby mnie innym razem – wzruszyłam ramionami. – Ja też wczoraj byłam suką.
-
Nie mów tak o sobie – spojrzał na mnie mrużąc oczy. Wzruszyłam ramionami i chwyciłam
dwa kubki z herbatą. - To ten sukinsyn, który wtedy cię atakował – powiedział w
formie zdania twierdzącego. Przystanęłam na moment i pokiwałam głową na tak. –
Czego od ciebie chciał?
-
Nie wiem – odpowiedziałam, kiedy postawiłam kubki na mojej toaletce obok łóżka.
Nie chciałam siedzieć w pokoju bo było tam cholernie zimno. – Chyba chciał się
tylko zemścić – dokończyłam, kiedy wróciłam do kuchni. Justin wykładał jedzenie
na talerze.
-
Czy on…
-
Nie – przerwałam mu. Wiedziałam, że miał na myśli gwałt.
Jak na ironię sama do
niego pójdziesz.
-
Wiesz kto to? – spojrzał na mnie zaciekawiony.
-
Nie i nie rozmawiajmy już o tym – ucięłam temat. – Mogliśmy zjeść z pojemników,
ciężko będzie mi zmywać z tymi dłońmi – wyciągnęłam przed siebie moje ręce.
Bieber uśmiechnął się delikatnie.
-
Więc pozmywam – wzruszył ramionami. Zaśmiałam się wyobrażając go sobie jako
panią domu. – Z czego się śmiejesz?
-
Z niczego – chwyciłam dwa talerze. – Zostaw płaszcz w pokoju bo zjemy w
sypialni, a tam jest ciepło – ciągle był ubrany w swoje nakrycie. Ruszyłam do
sypialni i postawiłam talerze na parapecie, czekając aż Bieber wróci. Po chwili
usiadł na łóżku, a ja obok niego. – Skąd wiesz o moim pobiciu? – zapytałam się
między kęsami.
-
Jacob dzwonił do mnie, że nie wychodziłaś z mieszkania, więc zadzwoniłem do
Jessici i ona mi o wszystkim powiedziała – wzruszył ramionami. Nie
kontynuowałam tematu, po prostu nie chciałam mówić o wczorajszym wydarzeniu. W
spokoju dokończyłam posiłek.
-
Idę do łazienki – powiedziałam wychodząc z pokoju. Szybko załatwiłam swoją
potrzebę i idąc przez pokój zobaczyłam, że płaszcz Justina leży na podłodze
obok wieszaka. Podeszłam, żeby z powrotem ją powiesić, wtedy z jego kieszeni
wypadły jego czeki. Podniosłam je z ziemi i już miałam włożyć z powrotem do
kieszeni, kiedy zobaczyłam, że kilka z nich jest podpisanych. Zagryzłam wargę.
To rozwiązałoby twój
problem.
Wystarczyłoby
jedynie wpisać kwotę, którą chcę wypłacić z jego konta i pójść z tym do banku.
Jest tak cholernie bogaty, że pewnie nawet by się nie zorientował. Ale to nie
było w moim stylu, nigdy nawet nie ukradłam dolara.
-
Cholera – mruknęłam pod nosem nerwowo przenosząc ciężar swojego ciała z nogi na
nogę.
-
Adeline wszystko dobrze? – zza drzwi dobiegł mnie głos Justina. Wyrwałam jeden
czek, a resztę schowałam do płaszcza. Kartkę włożyłam do szuflady biurka i
wróciłam do mojej sypialni.
-
Tak, tylko uderzyłam się w siniaka na nodze – uśmiechnęłam się nerwowo. Szatyn
przyjrzał mi się uważnie, a po chwili zignorował moje dziwne zachowanie.
-
Masz coś na te siniaki, chyba powinnaś to czymś posmarować – chwycił moją dłoń
i przejechał opuszkami palców po zasinionych miejscach. Po moich plecach
przeszedł przyjemny dreszcz, a wargi delikatnie się rozchyliły.
Ogarnij się.
-
Gdzie to masz? – Justin spojrzał się na mnie wyczekująco.
-
Co? – oszołomiona ściągnęłam brwi.
-
Maść – uśmiechnął się po nosem.
-
W szufladzie – wskazałam głową na toaletkę. Nie czekając na moje pozwolenie
otworzył szufladę i wyciągnął papierową torebkę z lekami.
-
To ta? – uniósł tubkę do góry, a ja pokiwałam głową. – Ściągnij bluzę –
otworzyłam szeroko oczy.
-
Po co?
-
Chcesz ją sobie ubrudzić? – uniósł jedną brew do góry. Szybko ściągnęłam bluzę,
niechcący pokazując mój posiniaczony brzuch. Spojrzałam na Biebera, który
przyglądał mu się natarczywie.
-
To tylko siniaki – mruknęłam, ale on nic nie odpowiedział. Wycisnął trochę
kremu na swój palec i zaczął go wmasowywać w siniaka na mojej nodze. Potem
wmasował go w moje nadgarstki i na chwilę spojrzał na moją twarz. Nerwowo
przełknęłam ślinę, kiedy chwycił za brzeg mojej koszulki i uniósł ją tak, że
odsłonił kawałek mojego stanika.
Przejechał
po palcem po linii żeber, a ja mimowolnie zadrżałam. Jego szczęka zacisnęła
się, kiedy przyglądał się otarciom na moim prawym boku. Delikatnie masował moją
skórę, małymi okrężnymi ruchami. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, a
bicie serca przyspieszyło. Niemal wyskoczyło mi z piersi, kiedy położył swoje
dłonie na mojej talii i delikatnie przysunął mnie do siebie.
-
Jesteś taka delikatna – powiedział półgłosem, kiedy przejechał palcem po
siniaku na biodrze. Spojrzał mi w oczy i pochylił się do przodu. – Doskonale czuję
jak na ciebie działam. – Byłam pewna, że za chwilę mnie pocałuje, ale on
opuścił materiał koszulki i zaczął smarować zasinienia na mojej twarzy.
Poczułam
wstyd. Cholera. Moje policzki były czerwone, a ja nie miałam odwagi spojrzeć mu
w oczy. Gdyby tylko chciał to zapewnie oddałabym mu się bez większych problemów.
-
Skończone – odłożył tubkę, a ja w tym samym momencie jak torpeda wybiegłam do
łazienki. Zakluczyłam za sobą drzwi i spojrzałam na odbicie w lustrze. Miałam
zaczerwienione policzki, moje oczy były jakby za mgłą, całe moje ciało
krzyczało „weź mnie!”.
-
Adeline nie wygłupiaj się – Bieber zaczął pukać do drzwi. – Nic się nie stało,
wyjdź z tej cholernej łazienki.
-
Idź sobie – mruknęłam. Usiadłam na toalecie i wsłuchiwałam się w jego prośby.
Kiedy zamilkł na chwilę, miałam nadzieję że odpuścił, ale sam otworzył drzwi do
łazienki. – Co ty sobie wyobrażasz?! – uniosłam się gniewem, kiedy wszedł do
pomieszczenia.
-
Uspokój się – chwycił mnie za dłonie i wyciągnął z łazienki. Byłam wściekła i
na dodatek napalona. To nie było chyba za dobre połączenie. – Usiądź, a ja
pozmywam – posadził mnie w kuchni przy stoliku, a ja nie mogłam uwierzyć w to jak
absurdalna jest ta sytuacja. Jednak dałam sobie z tym spokój, po prostu
przyglądałam mu się jak zmywa naczynia.
-
I jak mi poszło? – odwrócił się w moim kierunku zadowolony z siebie.
-
Co? – podszedł do mnie i dał mi znak, żebym wstała.
-
Zmywanie – wskazał na naczynia na suszce.
-
Normalnie – wzruszyłam ramionami. – A co? – nie rozumiałam jego ekscytacji.
-
Zmywałem pierwszy raz w życiu – spojrzałam na niego zszokowana.
-
Serio? – zaśmiałam się.
-
No tak – wzruszył ramionami.
-
Życie bogatych ludzi naprawdę jest wygodne – Justin rozłożył ręce i spojrzał na
mnie wyczekująco.
-
Nadal się na mnie gniewasz? – złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić do
sypialni. Usiedliśmy na łóżku opierając się o ścianę.
-
Za co?
-
Za tą sytuację – spojrzał na mnie wyczekująco. Nie mogłam znaleźć w głowie
trafnej odpowiedzi bo chyba nie istniała taka.
-
Okej.
-
Okej? Tylko tyle?
-
A co mam innego powiedzieć? Szkoda, że się nie pieprzyliśmy? – spojrzałam na
niego, a on na mnie w tym samym momencie.
-
Miło, że tak myślisz – oblizał usta.
-
Och zamknij się – warknęłam. – To nie ma sensu. Karzesz Jacobowi obserwować
moje mieszkanie, odwozisz mnie do domu, opiekujesz się mną, cholera robisz mi
wodę z mózgu! – wyrzuciłam dłonie do góry. Zeszłam z łóżka i nerwowo chodziłam
do sypialni. Podszedł do mnie i stanął tuż przede mną. – O co ci chodzi?
-
Chyba czas się pożegnać – przybrał poważny ton. Włożył dłonie do kieszeni i
opuścił wzrok.
-
Co? – spojrzałam na niego zszokowana.
-
Daj znać czy w środę będziesz mogła się spotkać – wyszedł z sypialni. Obserwowałam
go gdy zakładał płaszcz i wychodził z mieszkania. Nie wiem ile stałam
zszokowana w miejscu, po tym, kiedy zatrzasnął za sobą drzwi.
~~~~~~~
A już było tak dobrze ;)
Co myślicie, co Adeline zrobi z
czekiem? Wykorzysta go czy nie?
Pamiętacie o imprezie na którą
zaprosił ją Olaf?
Napiszcie kilka tweedów z hashtagiem
#IndependentGirlFF
twitter:
believux
Super rozdział. Ciekawe czy sie pogodzą. Czekam na next :-*
OdpowiedzUsuńJeju Adi musi dziwnie wygladac z tymi siniakami 😓😟
OdpowiedzUsuńKurcze sie porobiło, oby nie oddala sie maunelowi 😲
Oby nie wykorzystała czeku , ale lepiej też żeby nie pozwoliła maneulowi na " gwałt"
OdpowiedzUsuń