niedziela, 13 marca 2016

09. Wolne.

#IndependentGirlFF ßhashtag na twittera
KAŻDY KTO CZYTA ZOSTAWIA PO SOBIE KOMENTARZ
~~~~~~
Obudziłam się dwadzieścia minut przed budzikiem. Z okropnym bólem głowy, doczłapałam się do łazienki. Spojrzałam w lustro i niemal pisnęłam na swój widok. Moja twarz była opuchnięta, oczy czerwone od płaczu, a zaklejony policzek nie dodawał mi uroku. Nie mogłam tak pójść dzisiaj do pracy.
Postanowiłam zadzwonić do Jessici i wyjaśnić jej całą sprawę. Powiem jej o napadzie, powinna zrozumieć. Jeśli będzie chciała, pójdę dzisiaj przed południem do lekarza po zaświadczenie zdrowotne.
Westchnęłam i postanowiłam wrócić do swojego łóżka. Po drodze, wzięłam z kuchni butelkę wody. Widząc swoje podrapane dłonie, od razu przypomniały mi się wczorajsze zdarzenia. Załkałam cicho i położyłam się w swoim łóżku, szczelnie przykrywając się kołdrą.

Justin’s POV
Jęknąłem słysząc głos budzika. Byłem wyjątkowo zmęczony po nocy z Tamarą, do tego doskwierały mi zakwasy po wczorajszym treningu. Wyłączyłem alarm na mojej komórce i usiadłem na brzegu łóżka, starając się zebrać wszystkie wczorajsze wydarzenia do kupy.
Adeline.
Jacob powinien już dawno dać mi znać czy ma jakieś nowe informacje co do wydarzeń z wczorajszego wieczoru.
Wybrałem jego numer i odczekałem dwa sygnały.
- Panie Bieber – usłyszałem jego zmęczony głos. Chyba powinienem dać mu sporą premię w tym miesiącu.
- Jest coś nowego? – zmierzwiłem dłonią moje włosy, czekając na odpowiedź.
- Nic, poza tym, że nie wychodzi z mieszkania. Wczoraj o tej godzinie byliśmy już w drodze. – W mojej głowie pojawiło się milion pytań. W pierwszej chwili byłem wściekły na Jacoba, bo od razu pomyślałem o tym, że zasnął w nocy, a ktoś wkradł się do mieszkania Adeline i coś jej zrobił.
- Jest tam drugie wyjście? – wziąłem głęboki oddech. Musiałem się uspokoić.
- Chyba schody przeciwpożarowe, ale nie jestem pewien.
- Sprawdź to i daj mi znać. Ja zaraz pojadę do firmy i sprawdzę czy jej tam nie ma – zakończyłem połączenie. Szybko wziąłem prysznic, wymyłem zęby i ułożyłem włosy. W garderobie założyłem czyste bokserki, szary garnitur oraz białą koszulę. Spojrzałem z pogardą na szafkę z krawatami i muszkami. Nienawidziłem tego ustrojstwa. Chwyciłem jeden z moich ulubionych zegarków z rolexa i w drodze do sypialni, zapiąłem go na nadgarstku. Wziąłem aktówkę, gdzie znajdował się mój laptop i wszystkie papiery. Z toaletki zabrałem komórkę i szybko udałem się do kuchni, gdzie krzątała się moja gospodyni.
- Dzień dobry – przywitałem się, a ona postawiła przede mną śniadanie.
- Dzień dobry, dzisiaj robię zakupy, jakieś życzenia? – Za to ją lubiłem. Nie owijała w bawełnę. Mówiła od razu to co miała do przekazania.
- Proszę uzupełnić barek, tym co zawsze – kiwnęła głową na znak, że rozumie.
- W lodówce ma pan kolację – powiedziała wychodząc z kuchni. Nasze rozmowy zawsze tak wyglądały. Na początku gdy zaczęła u mnie pracować, starała się nawiązać jakąś rozmowę, ale nie mam w zwyczaju dzielić się swoim życiem z gosposią. Wpoił to we mnie mój ojciec, nigdy nie pozwalał mi rozmawiać ze służbą.
Kiedy skończyłem śniadanie, szybko udałem się do garażu. Było dziesięć minut przed ósmą, Adeline powinna już dawno być w firmie.
Po piętnastu minutach byłem na miejscu. Zaparkowałem auto w podziemnym parkingu i windą specjalnie wjechałem na piętro, gdzie znajdował się dział handlowy. Niemal jęknąłem widząc puste biurko Adeline. Jednak jak najszybciej ruszyłem do swojego biura. Nie mogłem tutaj stać i wypatrywać blondyny.
Jadąc windą wysłałem wiadomość do Jacoba.
Ja: Wyszła z mieszkania?
Mój ochroniarz domyśli się, że chodzi o Adeline. Kiedy wychodziłem z windy dostałem dwie wiadomości.
Jacob: Nie, ale są tutaj schody pożarowe.
Tamara: Dziękuję za cudowną noc :*
Prychnąłem widząc wiadomość od dziewczyny. Zachowywała się tak, jakbyśmy byli w liceum, albo na studiach. Co do wiadomości od Jacoba, zaniepokoiłem się. Odłożyłem moją aktówkę na biurko i usiadłem w fotelu zastanawiając się co robić. Jeżeli Adeline nie ma dzisiaj w pracy musiała powiadomić o wszystkim Jessicę.
Uniosłem słuchawkę i wcisnąłem „1”, aby połączyć się z moją sekretarką.
- Tak proszę pana?
- Połącz mnie z szefem działu handlowego.
- Chwileczkę – usłyszałem sygnał. Po chwili ktoś podniósł słuchawkę.
- Jessica Smith, słucham.
- Adeline jest dzisiaj w pracy? – od razu zadałem pytanie. Nie lubiłem marnować czasu na zbędne powitania. Po drugiej stronie usłyszałem westchnięcie.
- Nie, przed chwilą do mnie dzwoniła. – W jednej chwili odczułem ulgę i zdenerwowanie. Żyła, bo kontaktowała się z Jessicą, ale jednocześnie byłem zdenerwowany jej nie przyjściem do firmy.
- Co się dzieje? – Starałem się nie dać po sobie znać zdenerwowania, ale i tak pod koniec zdania, mój głos zadrżał.
- Nie jestem pewna czy mogę ci o tym powiedzieć, prosiła o dyskrecję.
- Kurwa Jessica o co tutaj chodzi – nerwowo wstałem i zacząłem chodzić po biurze.
- Justin, wiem, że zależy ci na niej i…
- Nie zależy – urwałem jej. Co im kurwa wszystkim odbiło? Chcę ją tylko przelecieć.
- Gdyby tak było, nie wściekałbyś się. Raczej nie martwiłbyś się tak o Tamarę czy tą drugą…
- Melisa – przewróciłem oczami.
- Właśnie. Zaraz u ciebie będę i wszystko ci opowiem – zakończyła rozmowę. Odłożyłem telefon i krążyłem po biurze zastanawiając się o co Jessice może chodzić. Była przyjaciółką rodziny, często się mną opiekowała gdy byłem dzieckiem. Jako nastolatek to do niej przychodziłem trzeźwieć po imprezach bo mój ojciec nie tolerował alkoholu. Często słuchała moich referatów do szkoły, albo innych bzdur. W odróżnieniu do moich rodziców, miała dla mnie czas.
- No w końcu – mruknąłem, kiedy weszła do gabinetu. Usiadła na kanapie, zakładając nogę na nogę.
- Zależy ci na tej dziewczynie – zmrużyła oczy, bacznie się mi przyglądając. – Od razu kiedy na nią popatrzyłeś w gabinecie, wiedziałam, że to ta.
Co?
- Co? Chyba coś z twoją intuicją jest nie tak – prychnąłem. Kobieta zaśmiała się pod nosem.
- Podświadomie potrzebujesz kogoś bliskiego, a raczej bliskiej kobiety – wzruszyła ramionami. – A ona jest idealna. To, że znalazłeś sobie te dwie… dziewczyny – powiedziała to tak, że wiedziałem o tym, że docelowym słowem było dziwki – świadczy o tym, że potrzebujesz stałego związku – wzruszyła ramionami.
- Nie jestem na studiach, żeby biegać po klubach i szukać sobie panienek do pieprzenia. Tamara i Melisa są dla mnie – zatrzymałem się na chwilę szukając odpowiedniego słowa – wygodne.
- A Adeline? – Jessica pochyliła się do przodu czekając na moją odpowiedź. Spojrzałem na widok za oknem. Nie wiedziałem czym ona była dla mnie. Chciałem ją mieć, spróbować jej, tylko raz. Ona nie zgodziłaby się na układ bez angażowania.
- Chcę ją mieć.
- Na raz? – spojrzałem na kobietę, która siedziała z uniesionymi brwiami.
- Na raz – potwierdziłem. Włożyłem dłonie do kieszeni i przyglądałem się ruchliwej ulicy. Byłem na dwudziestym ósmym piętrze, z tej wysokości wszystko było miniaturowych rozmiarów.
- Ktoś ją wczoraj napadł – spojrzałem zszokowany na Jessicę. Chodziło jej o Adeline?
- Adeline?
- Tak, chcieli ją okraść, ale nie miała nic przy sobie więc ją pobili – kobieta podeszła i pogładziła mnie po przedramieniu. Po mojej głowie pędziło tysiące myśli.
Kto jej mógł to zrobić? Ten facet z zaułku? Kurwa. Wszystko by pasowało. Jeżeli ten skurwiel ją dotknął… To dlatego zadzwoniła po swojego szefa z kawiarni. Potrzebowała pomocy i zadzwoniła do niego.
- Kurwa – warknąłem. – Wiesz czy to coś poważnego? – Jessica wzruszyła ramionami.
- Nic nie wiem. Powiedziała tylko, że ma opuchniętą twarz i nie chce pokazywać się w takim stanie w pracy – usiadłem w fotelu za biurkiem i nerwowo machałem nogą. Miałem wyrzuty sumienia. Gdybym nie wyrzucił jej z auta, pewnie nic by jej nie było.
- Justin… - Jessica wstała z kanapy i podeszła do mnie. Przysiadła na blacie biurka, przyglądając mi się. – Co się dzieje?
- Nic – powiedziałem, nerwowo przygryzając wargę. Ciągle przed oczami miałem obraz pobitej Adeline.
- Przecież widzę. Dobrze wiesz, że będę cię męczyć, dopóki mi nie powiesz – kobieta delikatnie się uśmiechnęła, a ja westchnąłem. Zawsze tak było, potrafiła wyciągnąć ze mnie wszystko.
- Po prostu widziałem jak ktoś ją atakował. Pomogłem jej i odwiozłem do domu. Wczoraj też chciałem ją odwieść, ale zaczęliśmy się kłócić i kazałem jej wysiąść z auta – mruknąłem.
- Jesteś idiotą.
- Nic na to nie poradzę – odszczeknąłem się jej zadziornie.
- Musisz ją przeprosić. Jedź do niej, kup jej jakiś obiad albo coś i ją przeproś – uśmiechnęła się do mnie. W tym samym momencie zaczął dzwonić telefon. Okazało się, że szukają Jessici i musi już iść.
- To chyba nie za dobry pomysł – spojrzałem na kobietę zmierzającą do wyjścia.
- To jest idealny pomysł. Tylko wcześniej wyskocz z tego garnituru bo wyglądasz w nim sztywno – uśmiechnęła się i puściła do mnie oczko zanim wyszła.
- Jestem sztywny jakbym miał kij w tyłku – mruknąłem. Od razu pomyślałem o Adeline. Ta dziewczyna weszła do mojej głowy i nie chciała z niej wyjść. Chciałem ją mieć i pieprzyć przez całą noc, ale jednocześnie mieć ją dla siebie. Ochronić przed całym światem.
- Panie Bieber, za trzy minuty ma pan spotkanie w sali konferencyjnej – moja sekretarka pojawiła się na chwilę w gabinecie, żeby zaraz potem zniknąć.
Westchnąłem i wstałem od mojego biurka, jednocześnie zapinając marynarkę.
Czeka mnie cholernie długi dzień w pracy.

Adeline’s POV
Odetchnęłam z ulgą, kiedy Jessica nie zrobiła mi większych problemów z wolnym. Nie chciałam pokazywać się w pracy z moją pokaleczoną i opuchniętą twarzą. Od razu zaczęłyby się pytania typu czy ktoś cię pobił? jak się czujesz? i tak dalej.
Leżałam w łóżku, szczelnie przykryta kocem, rozmyślając o wczorajszej sytuacji. Mam czas do poniedziałku. Muszę pójść do Manuela i po prostu mu się… oddać. Do tej pory spróbuję wytrzasnąć te trzydzieści tysięcy, ale jedyny sposób na zdobycie ich to kradzież lub jakaś pożyczka u gościa u którego procent wynosi jakieś dwie trzecie pożyczonej sumy.
Jęknęłam na dźwięk wiadomości. Oznaczało to, że musiałam wydostać się z mojego bezpiecznego kokonu.
Mike: Jak się czujesz?
Uśmiechnęłam się widząc jego troskę.
Ja: Wszystko okej :)
Wróciłam do łóżka z telefonem. Czekałam na odpowiedź kilka minut.
Mike: Cieszę się ;) Mógłbym cię jutro odwiedzić? Dzisiaj nie dam rady.
Ja: Jasne.
Zagryzłam wargę i odłożyłam telefon. Nie chciałam się z nim spotykać, żeby nic sobie nie pomyślał. Może odebrał moją wczorajszą prośbę o pomoc jako zachętę?
W mojej głowie znienacka pojawił się Justin. Po prostu zaczęłam o nim myśleć.
Westchnęłam i zakryłam głowę kocem. Leżałam tak z zamkniętymi oczami i nawet nie zorientowałam się, kiedy ponownie zasnęłam.
Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek, była prawie dziewiętnasta. Przeciągnęłam się, kiedy ktoś ponownie zaczął dobijać się do mieszkanie. To nie było nic agresywnego, po prostu jakaś osoba bardzo chciała się ze mną spotkać.
Założyłam moją bluzę przez głowę, bo miałam na sobie tylko krótkie dresowe spodenki i koszulkę z krótkim rękawem. Idąc do drzwi, w moich ogromnych, pluszowych butach, nawet nie spojrzałam w lustro. Pewnie to listonosz, albo sąsiadka z jakimś gównem.
- Adeline proszę otwórz, wiem że tam jesteś. – Zamarłam. To był głos Justina. Cholera, wyglądam jak potwór. – Możesz się na mnie gniewać za wczoraj, ale chcę z tobą porozmawiać. – Pobiegłam szybko do łazienki i w pośpiechu zaczęłam myć zęby. Nie zrobiłam tego rano bo po prostu nie miałam siły dać dwóch kroków. Ignorując ból prawej ręki, nerwowo czesałam włosy i związałam je w kucyk na czubku głowy. Podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam.
- Cześć – powiedziałam przez szparę między drzwiami.
- Cześć – odpowiedział mi Justin. – Mogę wejść?
- Chyba to nie najlepszy pomysł – mruknęłam. Nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie.
TO PO CHOLERĘ BIEGŁAŚ NA ZŁAMANIE KARKU DO ŁAZIENKI?!
- Mam dla ciebie obiad, pomyślałem, że nie będzie ci się chciało pójść na zakupy.
- Dlaczego miałabym nie pójść? – zdziwiłam się. Pewnie już wiedział wszystko od Jessici.
- Wiem o twoim pobiciu – przewróciłam oczami. – Przestań to robić – powiedział trochę ostro, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- A ja wiem o tym, że wczoraj wieczorem mnie obserwowałeś z Jacobem – warknęłam. – Nie masz prawa.
- Wiem – powiedział szybko. – Ale nie chciałem, żeby ten psychopata tutaj wrócił – zatrzymał się na moment, a ja zamknęłam oczy. Od razu pomyślałam o Manuelu i trzydziestu tysiącach, a raczej o mojej nocy spędzonej z nim w łóżku. – Mogę wejść? – ponowił pytanie. Zamknęłam drzwi, żeby odsunąć zasuwkę. Zanim ponownie otworzyłam drzwi, wzięłam kilka oddechów. Bałam mu się pokazać w takim stanie.
Przekręciłam klamkę. Wolno otwierałam drzwi, aż w końcu Bieber zobaczył mnie w całej okazałości. Zaczął przyglądać się kolejno moim posiniaczonym nogom, poranionym dłoniom i twarzy, która wyglądała zdecydowanie najgorzej. Jego szczęka zacisnęła tak mocno, że na szyi zobaczyłam żyły.
- Wejdź – powiedziałam, kiedy nie mogłam już wytrzymać jego wzroku. Po kilku sekundach rozluźnił się i dał kilka dużych kroków, aż nie znalazł się w mieszkaniu. Zakluczyłam drzwi i stałam odwrócona do niego plecami.
- Adeline? – poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Zaczęłam szybko je ocierać, bo przez nie piekły mnie rany na twarzy. – Wszystko dobrze? – zaśmiałam się kpiąco pod nosem.
- Nic nie jest dobrze – warknęłam i szybko go wyminęłam kierując się do kuchni. Wstawiłam wodę na gaz, wyciągnęłam dwa kubki i włożyłam do nich herbatę. Starałam się robić wszystko, żeby przestać płakać.
- Co robisz? – ponownie stanął za moimi plecami. Czułam go zaledwie kilka centymetrów za sobą.
- Herbatę – powiedziałam pod nosem i oparłam się o szafkę. Poczułam jak łapie mnie za ramiona i obraca w swoją stronę.
- To ten skurwiel z zaułku? – wzruszyłam ramionami. – Wiem, że ta twoja historia o napadzie jest wyssana z palca. Wczoraj musiałaś wracać autobusem, nigdzie w okolicy nie ma metra – powiedział szybko. Westchnęłam i wyrwałam się z jego uścisku bo woda zaczęła się gotować. Ignorowałam go jak tylko mogłam.
- Przepraszam – usłyszałam jego cichy głos. Spojrzałam się na niego zszokowana.
- Za co?
- Zostawiłem cię wczoraj, gdyby zawiózł cię do mieszkania, nic by ci nie było – stał z delikatnie pochyloną głową. Byłam w szoku. On naprawdę miał wyrzuty sumienia.
- Dorwałby mnie innym razem – wzruszyłam ramionami. – Ja też wczoraj byłam suką.
- Nie mów tak o sobie – spojrzał na mnie mrużąc oczy. Wzruszyłam ramionami i chwyciłam dwa kubki z herbatą. - To ten sukinsyn, który wtedy cię atakował – powiedział w formie zdania twierdzącego. Przystanęłam na moment i pokiwałam głową na tak. – Czego od ciebie chciał?
- Nie wiem – odpowiedziałam, kiedy postawiłam kubki na mojej toaletce obok łóżka. Nie chciałam siedzieć w pokoju bo było tam cholernie zimno. – Chyba chciał się tylko zemścić – dokończyłam, kiedy wróciłam do kuchni. Justin wykładał jedzenie na talerze.
- Czy on…
- Nie – przerwałam mu. Wiedziałam, że miał na myśli gwałt.
Jak na ironię sama do niego pójdziesz.
- Wiesz kto to? – spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Nie i nie rozmawiajmy już o tym – ucięłam temat. – Mogliśmy zjeść z pojemników, ciężko będzie mi zmywać z tymi dłońmi – wyciągnęłam przed siebie moje ręce. Bieber uśmiechnął się delikatnie.
- Więc pozmywam – wzruszył ramionami. Zaśmiałam się wyobrażając go sobie jako panią domu. – Z czego się śmiejesz?
- Z niczego – chwyciłam dwa talerze. – Zostaw płaszcz w pokoju bo zjemy w sypialni, a tam jest ciepło – ciągle był ubrany w swoje nakrycie. Ruszyłam do sypialni i postawiłam talerze na parapecie, czekając aż Bieber wróci. Po chwili usiadł na łóżku, a ja obok niego. – Skąd wiesz o moim pobiciu? – zapytałam się między kęsami.
- Jacob dzwonił do mnie, że nie wychodziłaś z mieszkania, więc zadzwoniłem do Jessici i ona mi o wszystkim powiedziała – wzruszył ramionami. Nie kontynuowałam tematu, po prostu nie chciałam mówić o wczorajszym wydarzeniu. W spokoju dokończyłam posiłek.
- Idę do łazienki – powiedziałam wychodząc z pokoju. Szybko załatwiłam swoją potrzebę i idąc przez pokój zobaczyłam, że płaszcz Justina leży na podłodze obok wieszaka. Podeszłam, żeby z powrotem ją powiesić, wtedy z jego kieszeni wypadły jego czeki. Podniosłam je z ziemi i już miałam włożyć z powrotem do kieszeni, kiedy zobaczyłam, że kilka z nich jest podpisanych. Zagryzłam wargę.
To rozwiązałoby twój problem.
Wystarczyłoby jedynie wpisać kwotę, którą chcę wypłacić z jego konta i pójść z tym do banku. Jest tak cholernie bogaty, że pewnie nawet by się nie zorientował. Ale to nie było w moim stylu, nigdy nawet nie ukradłam dolara.
- Cholera – mruknęłam pod nosem nerwowo przenosząc ciężar swojego ciała z nogi na nogę.
- Adeline wszystko dobrze? – zza drzwi dobiegł mnie głos Justina. Wyrwałam jeden czek, a resztę schowałam do płaszcza. Kartkę włożyłam do szuflady biurka i wróciłam do mojej sypialni.
- Tak, tylko uderzyłam się w siniaka na nodze – uśmiechnęłam się nerwowo. Szatyn przyjrzał mi się uważnie, a po chwili zignorował moje dziwne zachowanie.
- Masz coś na te siniaki, chyba powinnaś to czymś posmarować – chwycił moją dłoń i przejechał opuszkami palców po zasinionych miejscach. Po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz, a wargi delikatnie się rozchyliły.
Ogarnij się.
- Gdzie to masz? – Justin spojrzał się na mnie wyczekująco.
- Co? – oszołomiona ściągnęłam brwi.
- Maść – uśmiechnął się po nosem.
- W szufladzie – wskazałam głową na toaletkę. Nie czekając na moje pozwolenie otworzył szufladę i wyciągnął papierową torebkę z lekami.
- To ta? – uniósł tubkę do góry, a ja pokiwałam głową. – Ściągnij bluzę – otworzyłam szeroko oczy.
- Po co?
- Chcesz ją sobie ubrudzić? – uniósł jedną brew do góry. Szybko ściągnęłam bluzę, niechcący pokazując mój posiniaczony brzuch. Spojrzałam na Biebera, który przyglądał mu się natarczywie.
- To tylko siniaki – mruknęłam, ale on nic nie odpowiedział. Wycisnął trochę kremu na swój palec i zaczął go wmasowywać w siniaka na mojej nodze. Potem wmasował go w moje nadgarstki i na chwilę spojrzał na moją twarz. Nerwowo przełknęłam ślinę, kiedy chwycił za brzeg mojej koszulki i uniósł ją tak, że odsłonił kawałek mojego stanika.
Przejechał po palcem po linii żeber, a ja mimowolnie zadrżałam. Jego szczęka zacisnęła się, kiedy przyglądał się otarciom na moim prawym boku. Delikatnie masował moją skórę, małymi okrężnymi ruchami. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, a bicie serca przyspieszyło. Niemal wyskoczyło mi z piersi, kiedy położył swoje dłonie na mojej talii i delikatnie przysunął mnie do siebie.
- Jesteś taka delikatna – powiedział półgłosem, kiedy przejechał palcem po siniaku na biodrze. Spojrzał mi w oczy i pochylił się do przodu. – Doskonale czuję jak na ciebie działam. – Byłam pewna, że za chwilę mnie pocałuje, ale on opuścił materiał koszulki i zaczął smarować zasinienia na mojej twarzy.
Poczułam wstyd. Cholera. Moje policzki były czerwone, a ja nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Gdyby tylko chciał to zapewnie oddałabym mu się bez większych problemów.
- Skończone – odłożył tubkę, a ja w tym samym momencie jak torpeda wybiegłam do łazienki. Zakluczyłam za sobą drzwi i spojrzałam na odbicie w lustrze. Miałam zaczerwienione policzki, moje oczy były jakby za mgłą, całe moje ciało krzyczało „weź mnie!”.
- Adeline nie wygłupiaj się – Bieber zaczął pukać do drzwi. – Nic się nie stało, wyjdź z tej cholernej łazienki.
- Idź sobie – mruknęłam. Usiadłam na toalecie i wsłuchiwałam się w jego prośby. Kiedy zamilkł na chwilę, miałam nadzieję że odpuścił, ale sam otworzył drzwi do łazienki. – Co ty sobie wyobrażasz?! – uniosłam się gniewem, kiedy wszedł do pomieszczenia.
- Uspokój się – chwycił mnie za dłonie i wyciągnął z łazienki. Byłam wściekła i na dodatek napalona. To nie było chyba za dobre połączenie. – Usiądź, a ja pozmywam – posadził mnie w kuchni przy stoliku, a ja nie mogłam uwierzyć w to jak absurdalna jest ta sytuacja. Jednak dałam sobie z tym spokój, po prostu przyglądałam mu się jak zmywa naczynia.
- I jak mi poszło? – odwrócił się w moim kierunku zadowolony z siebie.
- Co? – podszedł do mnie i dał mi znak, żebym wstała.
- Zmywanie – wskazał na naczynia na suszce.
- Normalnie – wzruszyłam ramionami. – A co? – nie rozumiałam jego ekscytacji.
- Zmywałem pierwszy raz w życiu – spojrzałam na niego zszokowana.
- Serio? – zaśmiałam się.
- No tak – wzruszył ramionami.
- Życie bogatych ludzi naprawdę jest wygodne – Justin rozłożył ręce i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nadal się na mnie gniewasz? – złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić do sypialni. Usiedliśmy na łóżku opierając się o ścianę.
- Za co?
- Za tą sytuację – spojrzał na mnie wyczekująco. Nie mogłam znaleźć w głowie trafnej odpowiedzi bo chyba nie istniała taka.
- Okej.
- Okej? Tylko tyle?
- A co mam innego powiedzieć? Szkoda, że się nie pieprzyliśmy? – spojrzałam na niego, a on na mnie w tym samym momencie.
- Miło, że tak myślisz – oblizał usta.
- Och zamknij się – warknęłam. – To nie ma sensu. Karzesz Jacobowi obserwować moje mieszkanie, odwozisz mnie do domu, opiekujesz się mną, cholera robisz mi wodę z mózgu! – wyrzuciłam dłonie do góry. Zeszłam z łóżka i nerwowo chodziłam do sypialni. Podszedł do mnie i stanął tuż przede mną. – O co ci chodzi?
- Chyba czas się pożegnać – przybrał poważny ton. Włożył dłonie do kieszeni i opuścił wzrok.
- Co? – spojrzałam na niego zszokowana.
- Daj znać czy w środę będziesz mogła się spotkać – wyszedł z sypialni. Obserwowałam go gdy zakładał płaszcz i wychodził z mieszkania. Nie wiem ile stałam zszokowana w miejscu, po tym, kiedy zatrzasnął za sobą drzwi.
~~~~~~~
A już było tak dobrze ;)
Co myślicie, co Adeline zrobi z czekiem? Wykorzysta go czy nie?
Pamiętacie o imprezie na którą zaprosił ją Olaf?
Napiszcie kilka tweedów z hashtagiem #IndependentGirlFF
twitter: believux

3 komentarze:

  1. Super rozdział. Ciekawe czy sie pogodzą. Czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju Adi musi dziwnie wygladac z tymi siniakami 😓😟

    Kurcze sie porobiło, oby nie oddala sie maunelowi 😲

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby nie wykorzystała czeku , ale lepiej też żeby nie pozwoliła maneulowi na " gwałt"

    OdpowiedzUsuń