#IndependentGirlFF
WAŻNA
INFORMACJA NA DOLE!
~~~~~~~~
Siedziałam
w kuchni pochylona nad czekiem. Nie wiedziałam co robić. Obok mnie leżał
długopis, gotowy żeby w luce „kwota” napisać 30,000$, a w luce „odbiorca”
Adeline Gavi i mój numer konta.
Dzisiaj musiałam dać znać Bieberowi czy będę mogła się z nim spotkać. Nie
chciałam wychodzić z moją twarzą do ludzi. Chociaż było już o wiele lepiej.
Maść pomogła, siniaki już niemal zniknęły, a rany zaczęły się goić.
Szybko wypisałam czek i rzuciłam
długopisem na stół. Drżącą ręką, wzięłam papier i przyglądałam mu się. Podpis
był prawdziwy, więc nie musiałam się obawiać o kłopoty w banku. Chodziłam po
kuchni, bawiąc się komórką. Musiałam zadzwonić do Justina i umówić się z nim co
do godziny dzisiejszego spotkania, ale bałam się, że coś powiem, będę się
dziwnie zachowywać.
Chyba
lepiej się z nim nie spotykać.
Postanowiłam wysłać mu wiadomość. Tak
samo do Mike, nie chciałam się dzisiaj z nikim widzieć.
Ja: Nie mogę się dzisiaj spotkać, nie chcę wychodzić na
miasto w takim stanie.
Wysłałam wiadomość do Justina. Po
chwili wystukałam drugą do Mike.
Ja:
Przepraszam, ale dzisiaj mam imprezę
u koleżanki z pracy, kompletnie o tym zapomniałam.
Odłożyłam komórkę na stół i czekałam
na odpowiedź. Ciągle przyglądałam się czekowi, czy nie wygląda podejrzanie.
Usłyszałam dźwięk komórki i odczytałam wiadomość.
Justin: To przez moje wczorajsze zachowanie?
Westchnęłam.
Nie
tylko chcę cię okraść.
Ja:
Nie, po prostu nie wyglądam
normalnie. Zrozum.
Mike:
Jasne.
Justin:
Jacob dostarczy ci dzisiaj wieczorem
moje uwagi, a jutro wieczorem je odbierze.
Jęknęłam mając przed sobą wizję
głupiego tłumaczenia moich spraw. Lubiłam je rozwiązywać, ale kiedy miałam je
tłumaczyć niemal dostawałam białej gorączki.
Zaczęło burczeć mi w brzuchu, więc
postanowiłam przygotować sobie obiad. Usmażyłam na patelni mięso, do tego
ugotowałam makaron i zrobiłam sos z proszku. Nie chciało mi się gotować czegoś
bardziej czasochłonnego albo wykwintnego.
Justin: Spotkanie zarządu zostało przełożone na dzisiaj,
przedstawię wszystko tak jak ja to rozumiem.
Kiedy odczytałam wiadomość serce
podeszło mi do gardła. Więc dzisiaj miało się wszystko rozwiązać.
Ja:
Dlaczego?
Justin:
Kilku członków wyjeżdża pilnie do
Azji.
Ja:
Kiedy wszystko będzie wiadomo?
Justin:
Za jakąś godzinę, wchodzę do sali
konferencyjnej.
Przełknęłam kęs, który miałam w
ustach i odłożyłam widelec. Jeżeli on przedstawi coś nie tak jak powinien?
Jeżeli wszystkiego nie zrozumiał?
Nerwowo chodziłam po mieszkaniu i co
chwila zerkałam na zegarek. Była pierwsza po południu, a spotkanie trwało
dopiero jakieś dziesięć minut. Zaczęłam sprzątać mieszkanie, nawet chłód
przestał mi przeszkadzać. Układałam wszystkie papiery, rachunki w kolejności
chronologicznej, a to zajęło mi tylko pół godziny. Zdenerwowana, nie wiedząc co
ze sobą zrobić opadłam na kanapę. Trzymałam w dłoni czek i wpatrywałam się w
niego intensywnie.
Jeżeli dostanę tę posadę, wtedy pójdę
i spieniężę ten czek. Postawię wszystko na jedną kartę. Z nowym stanowiskiem
zacznę nowe życie, wynajmę nowe mieszkanie na Manhattanie, kupię nowe ciuchy,
zacznę normalnie żyć. W tym życiu nie może być obecny Manuel. Jeśli odrzucą moje
stanowisko, wtedy podrę czek, rzucę pracę i pójdę jeszcze dzisiaj do Manuela.
Wrócę do swojego starego życia. Wiedziałam, że po nocy z Manuelem nie mogłabym
normalnie funkcjonować wśród ludzi w firmie. Obok Justina.
Zadzwonił telefon. Podbiegłam do
urządzenia i odebrałam bez patrzenia na ekran kto dzwoni.
- Halo? – powiedziałam zmachana.
- Adeline już wszystko jasne. –
Justin. Już po spotkaniu. Poczułam, że kręci mi się w głowie.
- I co? – ledwo udało mi się wydukać.
- Masz tę posadę – odetchnął. Mój
świat się zatrzymał. Czek.
- O boże – wyszeptałam.
- Adeline? Wszystko w porządku?
Dobrze się czujesz? – zadawał kolejne pytania, kiedy nie odpowiadałam. Myślałam
jedynie o tym, że dzisiaj pójdę spieniężyć czek.
- Jestem w szoku – wyjąkałam.
- Dadzą ci wolne do piątku. W
poniedziałek przyjdziesz, podpiszesz umowę i we wtorek zaczniesz pracę. – Mówił
coś dalej, ale nie pamiętałam co. Kompletnie wszystko przede mną się
zamazywało. Wiedziałam tylko, że będę odkładać każdego dolara, żeby oddać
Justinowi całą sumę. – Rozumiesz?
- Ja… Ja chyba ciągle jestem w szoku
– usłyszałam po drugiej stronie śmiech.
- Zadzwoń jak dojdziesz do siebie doradco handlowy – zakończył połączenie.
Kręciło mi się w głowie, miałam
ochotę jednocześnie śmiać się i płakać. Postanowiłam wziąć kąpiel, może dzięki
niej dojdę częściowo do siebie. Po godzinie stałam przed lustrem z wysuszonymi
włosami, ubrana w najlepsze jeansy, ciepły sweter z czekiem w dłoni. Siniaków
pod makijażem nie było widać, jedynie lekkie zadrapania, które nie rzucały się w
oczy. Jeszcze wczoraj moja twarz wyglądała koszmarnie, a dzisiaj jest o niebo
lepiej.
Założyłam na siebie płaszcz i botki.
Szybko wyszłam z mieszkania, kurczowo trzymając torebkę. Nie wiedziałam ile to
trzydzieści tysięcy i czy zmieszczą się do mojej torby. Jeśli nie, poproszę o
przelanie na konto.
Było kilka minut przed trzecią, kiedy
weszłam do wielkiego budynku banku. Podeszłam do jednego z wolnych okienek,
gdzie siedziała miła starsza pani.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się do
mnie na przywitanie.
- Dzień dobry – odpowiedziałam. –
Chciałabym zrealizować ten czek – wyciągnęłam przed siebie dłoń z kartką.
Kobieta chwyciła go ode mnie i zaczęła kolejno wpisywać coś na komputerze. Moje
serce biło cholernie szybko, miałam wrażenie, że zaraz dostanę zawału.
- Takie kwoty realizowane są w innym
pomieszczeniu, proszę za mną – wstała zza biurka i dała mi znać, abym szła za
nią. Nerwowo śledziłam jej pulchną postać, aż w końcu kazała mi wejść do
wielkiego pomieszczenia, gdzie siedział facet około czterdziestki.
- Dzień dobry, proszę usiąść –
uśmiechnął się i wskazał krzesełko naprzeciwko niego. Moje dłonie były tak
mokre, jakbym przed chwilą wyciągnęła je z wody. Nigdy w życiu nie byłam tak
cholernie zdenerwowana. – Pani Adeline Gavi, tak? – spojrzał się na mnie znad
okularów.
- Tak – starałam się opanować drżenie
głosu, ale średnio mi to wyszło. Uśmiechnął się delikatnie i zaczął coś pisać
na komputerze.
- Pan Bieber to nasz największy
klient – zaczął swój wywód, a ja myślałam, że zaraz zemdleję. – Przy wypłacie
tak dużej sumy pieniędzy powinno być polecenie wypłaty – mruknął.
- Może zapomniał – wzruszyłam
ramionami, a moje serce biło tak szybko, że chyba materiał mojej koszulki
zaczął się unosić.
- Proszę pozwolić, że zadzwonię –
zanim dotarło do mnie co powiedział, facet zaczął rozmowę z Justinem.
Już
po mnie.
- Tak panie Bieber, trzydzieści
tysięcy – mówił jak najęty do telefonu, a ja miałam ochotę się rozpłakać. Moja
najbliższa przyszłość nie wyglądała za kolorowo. Pewnie ta cała akcja skończy
się moją odsiadką w więzieniu. – Tak, Adeline Gavi – spojrzał na mnie, a ja
uśmiechnęłam się nerwowo. Chciałam zacząć uciekać, ale wiedziałam, że to bez
sensu. Dookoła pomieszczenia siedziało chyba sześciu ochroniarzy. – Dziękuję
panie Bieber, miłego dnia. – Zamarłam. Chciało mi się wymiotować, kiedy
mężczyzna w końcu spojrzał się na mnie. – Tak jak pani mówiła, pan Bieber
zapomniał wysłać polecenia – zaniemówiłam. Nie wiedziałam nawet co myśleć.
Usłyszałam dźwięk wiadomości.
Justin:
Chyba musimy porozmawiać.
Chciałam się rozpłakać, ale mężczyzna
zaczął podsuwać pod mój nos kolejne papiery do podpisania. Po pół godzinie
leżał przede mną plik pieniędzy. Zaczęłam wszystko pakować do torby.
- Do widzenia – pożegnał się ze mną
mężczyzna, a ja byłam w tak ogromnym szoku, że nawet mu nie odpowiedziałam. W
drodze do domu zastanawiałam się co powiedzieć Justinowi. Przede wszystkim
powinnam mu podziękować. Poza tym musiałam zadzwonić do Manuela.
Wysiadając z autobusu, wyciągnęłam
telefon. Wybrałam dobrze znany mi numer.
- Adeline – zadrżałam na dźwięk jego
głosu. – Czyżbyś chciała umówić się na naszą randkę?
- Mam pieniądze – powiedziałam
krótko.
- Co powiedziałaś? – zapytał
zszokowany.
- Możesz być za dziesięć minut w
swoim zaułku? Chcę to mieć za sobą – powiedziałam szybko.
- Będę – rozłączył się. Widocznie
jego chęć posiadania była cholernie duża. Szybkim krokiem ruszyłam do dobrze
znanej mi uliczki. Kiedy dotarłam na miejsce w ciemności zobaczyłam postać.
- Manuel? – powiedziałam głośno.
Wyszedł z ciemności i podszedł do mnie.
- Dawaj kasę – uśmiechnęłam się
sztucznie i zaczęłam kolejno wyciągać pliki banknotów. Manuel wyciągnął z
kieszeni lampkę i zaczął sprawdzać czy są prawdziwe. – Skąd je masz?
- Nie twój interes, masz swoje
trzydzieści tysięcy i masz się odczepić. Nie chcę cię więcej widzieć –
warknęłam.
- Miło z tobą robić interesy –
zaśmiał się wkładając pliki banknotów do swojej sportowej torby. – Chociaż
miałem nadzieję na to, że cię wypieprzę.
- Do nigdy Manuel – odwróciłam się i
zaczęłam biec w stronę mieszkania. Cała zmachana, niemal upadłam z szoku kiedy
pod blokiem zobaczyłam zaparkowane auto Justina.
Jak najwolniej weszłam na klatkę
schodową. W myślach przeklinałam fakt, że mieszkam na pierwszym piętrze.
Stał pod moimi drzwiami. Kiedy
usłyszał kroki, spojrzał się w moim kierunku. Nie był zły, był obojętny?
Wyminęłam go i podeszłam do drzwi.
Odkluczyłam zamki i otworzyłam drzwi, dając znak Justinowi, żeby wszedł.
Rozebrałam się i czekałam aż coś zrobi, ale on po prostu podszedł do kanapy i
na niej usiadł.
- Justin? – wyszeptałam. Pokręcił
przecząco głową. Nie wiedziałam co miał namyśli dając mi ten znak. Usiadłam
obok niego i poczułam jak łzy płyną mi po policzkach. – Przepraszam.
- Cholera czemu mnie nie poprosiłaś o
pieniądze? – powiedział pod nosem. – Tylko postanowiłaś mnie okraść – załkałam.
Spojrzał na mnie zszokowany, kompletnie nie wiedział dlaczego płaczę.
- Ja nie chciałam cię okraść,
chciałam ci to wszystko kiedyś oddać – zaczęłam mówić. – Wczoraj kiedy wyszłam
do łazienki, twój płaszcz leżał na podłodze, a kiedy go podniosłam wypadły
podpisane czeki. Potem mnie zawołałeś i spanikowałam, zabrałam jeden – przez
płacz ledwo łapałam oddech. Szatyn nadal patrzył na mnie niezrozumiałym
wzrokiem. – Dzisiaj go wypisałam i poszłam do banku. Nie chciałam, żeby się
wydało, uznałam, że pewnie nawet tego nie zauważysz, a ja z tą posadą na pewno
kiedyś spłacę ten dług – wytarłam mokre policzki. Drżałam z zimna i
niepewności, nie wiedziałam co się za chwilę stanie.
- Po co ci kurwa trzydzieści tysięcy?
– warknął. Niemal podskoczyłam na ton jego głosu.
- Dla Manuela, tego gościa który
chciał mnie zgwałcić. Pobił mnie i powiedział, że mam tydzień na to, żeby dać
mu trzydzieści tysięcy, albo pójść z nim do łóżka bo inaczej mnie zabije. – Mój
głos się łamał. Co chwila przerywałam, bo szloch zabierał mi głos. Szatyn
siedział i po prostu mi się przyglądał. – Przepraszam Justin, nie wiedziałam co
robić, kiedy uzbieram oddam ci wszystko.
- Znał cię wcześniej – ściągnął brwi.
- Kiedyś wyświadczył mi przysługę.
- Przysługę? – Cholera, nie mogłam mu
powiedzieć. Już teraz wiedział zbyt wiele. – Adeline o co kurwa chodzi?! –
wstał z kanapy i przeczesał dłońmi włosy. Skuliłam się na kanapie i starałam na
niego nie patrzeć i jakoś się uspokoić.
- Nie mogę ci powiedzieć, to nie ma
znaczenia, a i tak wiesz za dużo.
- Kurwa przed chwilą dałem ci
trzydzieści tysięcy dla jakiegoś pojeba, a ty mi mówisz, że wiem za dużo?! –
złapał mnie za nadgarstki i mocno ścisnął. Pisnęłam czując ból. Spojrzał się na
mnie zszokowany i szybko puścił moje dłonie. – Przepraszam – przejechał dłonią
po twarzy. – Po prostu chcę to sobie wszystko poukładać – wstałam z kanapy i
podeszłam do niego.
- Proszę, nie próbuj tego robić –
powiedziałam cicho. Justin dał krok do przodu i położył dłonie na moich
policzkach.
- Myślałem, że jesteś prostą
dziewczyną, którą bez problemu rozgryzę, a jesteś najbardziej skomplikowaną
osobą jaką kiedykolwiek poznałem – powiedział to tuż przy moich ustach. Mój
oddech przyspieszył i zapomniałam o wszystkim co mnie otacza. Położyłam dłonie
na jego klatce piersiowej, jego serce biło szybko i mocno. Uśmiechnął się
delikatnie. – Nie tylko ja tak na ciebie działam – zaczął jeździć palcem po
moich ustach, dałam krok do przodu, tak, że między nami nie było żadnej wolnej
przestrzeni. – Pocałuję cię, ale zrobię to w ten sposób tylko raz – powiedział
i po chwili jego usta dotknęły moich. W moim brzuchu wybuchło stado motyli, a
serce chciało wyskoczyć z piersi.
Położyłam dłonie na jego karku, a on
oplótł moją talię przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. Jego usta
delikatnie muskały moje aby zaraz potem zacząć łapczywie całować. Nasze języki
toczyły walkę o dominację, której nikt nie był w stanie wygrać. Przyparł mnie
do ściany namiętnie całując. Nie myślałam nad tym co robię. Wplotłam palce w
jego włosy i delikatnie je szarpnęłam. Justin złapał mnie za uda i uniósł do
góry. Mocno oplotłam go w pasie, przez co znalazł się jeszcze bliżej mnie.
- Cholera – warknął w moje usta,
kiedy na chwilę przerwał pocałunek. Wsunął dłonie pod moją koszulkę i
delikatnie jeździł palcami po mojej skórze. Natarczywość jego ruchów była
odwrotnie proporcjonalna do pocałunków. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę.
Po prostu spłynę na podłogę pod jego dotykiem. – Kurwa mać – ponownie przerwał
pocałunek, ale tym razem nie wrócił do niego. Zsunął mnie ze swoich bioder, ale
nadal trzymał blisko siebie. Co jakiś zaciskał mocniej dłonie, jego mina była
skupiona, wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał.
Stałam przed nim podniecona i
starałam się zapanować nad swoim oddechem. Czułam na moich policzkach wypieki,
lekko chwiałam się na nogach oszołomiona tym co stało się przed chwilą. Widok
nieobecnego Justina rozpraszał mnie jeszcze bardziej. Pierwszy raz mogłam mu
się dokładnie przyjrzeć.
- Chyba powinienem już iść, mam kilka
spraw do załatwienia – wymruczał pod nosem. Nawet nie zorientowałam się kiedy
wyszedł z mieszkania. Po prostu odszedł. Znowu.
Justin’s POV
KURWA,
KURWA, KURWA MAĆ!!!
Wybiegłem z bloku i szybko wsiadłem
do swojego auta. Nie wiedziałem co czuję, wszystko kurwa się kręciło. Ona była
jak jebany magnes. Okradła mnie, a ja jedynie o czym byłem w stanie myśleć to
jak jej włosy zajebiście się układają.
Odpaliłem auto i jak najszybciej
odjechałem spod tego przeklętego bloku. Postanowiłem sobie już tutaj nigdy nie
wrócić. Robiła ze mną co tylko chciała. Tańczyłem do jej muzyki.
- Cześć Bieber! – usłyszałem po kilku
sygnałach, kiedy wybrałem numer do przyjaciela.
- Ryan – zacząłem zdenerwowany –
muszę się kurwa upić.
- Uuuu – zacisnąłem szczękę na jego
przedrzeźniający ton głosu. – Czyżby blondyna?
- Spierdalaj!
- Za dwadzieścia minut u ciebie będę.
– Rozłączyłem się, nie czekając aż on zrobi to pierwszy. Wcisnąłem pedał gazu i
chciałem jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Nie obchodziło mnie
kurwa to, że jutro mam spotkanie z inwestorami, a ja będę wyglądał i czuł się
jak gówno. W tej chwili nie obchodziło mnie to. Przemierzałem ulice Nowego
Jorku starając się wyrzucić sytuację sprzed dziesięciu minut z głowy.
„-
Tak panie Bieber, trzydzieści tysięcy – usłyszałem po drugiej strony. Kto kurwa
mógł ukraść mój czek i tak po prostu pójść do banku.
-
Czy to Adeline Gavi? – powiedziałem jak najspokojniej do telefonu. Nie chciałem
dać po sobie niczego znać. Sam nie wiedziałem, dlaczego akurat ona przyszła mi
do głowy.
-
Tak, Adeline Gavi – zamarłem. W tej chwili wszystko jakby wybuchło w mojej
głowie. Co ona sobie myślała?
-
Zapomniałem wysłać polecenia, proszę je wypłacić – powiedziałem na jednym tchu.
Nie powinienem tego robić, ale to była Adeline.
-
Dziękuję panie Bieber, miłego dnia – szybko się rozłączyłem.
-
Kurwa mać! – wrzasnąłem zrzucając wszystko z biurka. Moja klatka piersiowa
szybko falowała, a szum krwi słyszałem w uszach. Szybko wystukałem wiadomość na
telefonie.
Ja: Chyba musimy
porozmawiać.
Wysłałem
go do Adeline. Jeszcze chwilę chodziłem po mieszkaniu starając się zebrać myśli
do kupy. Po cholerę ona chciała mnie okraść?!
Nawet
nie zorientowałem się, kiedy stałem pod drzwiami jej mieszkania. Nie wiedząc
czemu, cała złość ze mnie wyparowała, kiedy ją zobaczyłem. Była przerażona,
kiedy otwierała drzwi do swojego mieszkania. Wszedłem do środka i usiadłem na
kanapie. Poczułem coś w rodzaju rezygnacji? Skapitulowałem, ta dziewczyna miała
na mnie cholerny wpływ.
-
Justin? – wyszeptała. Pokręciłem przecząco głową. Chciałem dać sobie chwilę na
zebranie myśli, poukładania wszystkiego w głowie. – Przepraszam.
-
Cholera czemu mnie nie poprosiłaś o pieniądze? – powiedziałem pod nosem. –
Tylko postanowiłaś mnie okraść – usłyszałem jej łkanie. Spojrzałem na nią
przestraszony. Nie wiedziałem co czuję, jej płacz obudził we mnie zupełnie
nieznane uczucie. Byłem cholernie zdezorientowany.
-
Ja nie chciałam cię okraść, chciałam ci to wszystko kiedyś oddać… Wczoraj kiedy
wyszłam do łazienki, twój płaszcz leżał na podłodze, a kiedy go podniosłam
wypadły podpisane czeki. Potem mnie zawołałeś i spanikowałam, zabrałam jeden –
nie słuchałem jej. Jedynie co chciałem w tej chwili zrobić to mocno przytulić i
wytrzeć spływające po jej policzkach łzy. – Dzisiaj go wypisałam i poszłam do
banku. Nie chciałam, żeby się wydało, uznałam, że pewnie nawet tego nie
zauważysz, a ja z tą posadą na pewno kiedyś spłacę ten dług – wytarła mokre policzki
dłońmi. Drżała, sam nie wiedziałem dlaczego.
-
Po co ci kurwa trzydzieści tysięcy? – warknąłem i sam byłem zszokowany tonem
mojego głosu, który widocznie ją przestraszył bo delikatnie się wycofała.
-
Dla Manuela, tego gościa który chciał mnie zgwałcić. Pobił mnie i powiedział,
że mam tydzień na to, żeby dać mu trzydzieści tysięcy, albo pójść z nim do
łóżka bo inaczej mnie zabije – zacisnąłem szczękę. Ten kutas ją dotknął. –
Przepraszam Justin, nie wiedziałam co robić, kiedy uzbieram oddam ci wszystko.
-
Znał cię wcześniej – ściągnąłem brwi. Teraz to stało się oczywiste dlaczego
napadł ją w alejce.
-
Kiedyś wyświadczył mi przysługę.
-
Przysługę? – zdziwiłem się. – Adeline o co kurwa chodzi?! – wstałem z kanapy
nie mogąc wytrzymać natłoku informacji. Co ta dziewczyna ma na myśli?
-
Nie mogę ci powiedzieć, to nie ma znaczenia, a i tak wiesz za dużo – wymruczała
pod nosem, a ja poczułem jak moje ciśnienie podnosi się w żyłach.
-
Kurwa przed chwilą dałem ci trzydzieści tysięcy dla jakiegoś pojeba, a ty mi
mówisz, że wiem za dużo?! – złapałem ją za nadgarstki, na co blondyna cicho
pisnęła. Szybko je puściłem, kurwa nie chciałem jej skrzywdzić. – Przepraszam –
przejechałem dłonią po twarzy. – Po prostu chcę to sobie wszystko poukładać –
wstała z kanapy i podeszła do mnie Uniosła wolno wzrok i patrzyła się na mnie tymi
swoimi zielonymi oczami.
-
Proszę, nie próbuj tego robić – powiedziała cicho. Teraz już nie myślałem.
Objąłem jej policzki i rozkoszowałem się tym jak jej skóra jest delikatna.
-
Myślałem, że jesteś prostą dziewczyną, którą bez problemu rozgryzę, a jesteś
najbardziej skomplikowaną osobą jaką kiedykolwiek poznałem – nachyliłem się i
powiedziałem to tuż przy jej ustach. Jej oddech przyspieszył, a ja czułem jak
moje serce znowu zaczyna szybciej bić. Położyła dłonie na mojej klatce
piersiowej i spojrzała się na mnie zszokowana na co uśmiechnąłem się
delikatnie. – Nie tylko ja tak na ciebie działam – jeździłem palcem po jej
pełnych ustach. Niepewnie dała krok do przodu. Między nami nie było żadnej
wolnej przestrzeni. – Pocałuję cię, ale zrobię to w ten sposób tylko raz –
powiedziałem to niemal szeptem. Chciałem zachować to w tajemnicy. Nie chciałem
jej kurwa dawać nadziei, ale kiedy dotknąłem jej ust wiedziałem, że od niej już
nie ma powrotu. Przyciągnąłem Adeline mocno do siebie, pragnąłem jej jak
niczego innego w moim życiu. Przyparłem blondynę do ściany i uniosłem do góry,
chcąc ją mieć jak najbliżej siebie.
-
Cholera – warknąłem, kiedy uświadomiłem sobie to co w tej chwili robię. Co
dziwne nie chciałem jej pieprzyć, nie chciałem czerpać z tego przyjemności.
Pierwszy raz to ja chciałem sprawić, aby to ona poczuła się jak w niebie. –
Kurwa mać – jęknąłem przerywając pocałunek. Zacząłem sobie uświadamiać co się
przed chwilą stało i to co czuję. To się miało nigdy nie wydarzyć.
-
Chyba powinienem już iść, mam kilka spraw do załatwienia – powiedziałem cicho,
wiedząc, że tym ją zranię. Wyszedłem zostawiając ją tam samą.”
- Justin? Kurwa stary o co chodzi,
serio się o ciebie palancie martwię! – usłyszałem głos Ryana. Siedziałem na
tarasie nalewając sobie do szklaneczki kolejną porcję wódki. – Bieber! – wydarł
się na całą japę.
- Tutaj! – odkrzyknąłem wypijając
zawartość szklaneczki.
- Co ty kurwa odpierdalasz? –
usłyszałem za plecami.
- Nic, byłem u Adeline –
wybełkotałem. Alkohol zaczynał działać na mój organizm, a ja zadowolony z
efektu wypiłem kolejną porcję wódki.
- I? – usiadł naprzeciwko mnie i
pochylił się do przodu.
- Okradła mnie – wzruszyłem ramionami.
Przyjaciel spojrzał na mnie zszokowany. – Jakiś palant ją szantażował i chciał
trzydzieści tysięcy dolarów. Ukradła mój czek i zadzwonili do mnie z banku.
- Ale suka – warknął.
- Nie mów tak kurwa o niej! –
zataczając się podszedłem do niego i złapałem za kołnierz koszuli. – Nie masz
kurwa prawa.
- Puść mnie stary – odepchnął mnie od
siebie. Przejechałem dłonią po twarzy.
- Kazałem jej wypłacić kasę i
pojechałem do niej – oparłem się o poręcz balkonu i przyglądałem się panoramie
miasta. – Pocałowałem ją.
- Tylko? – Ryan stanął obok mnie. –
Tutaj chodzi o coś głębszego – powiedział cicho. Opuściłem głowę między
ramiona, starając się ogarnąć to co dzieje się w moim życiu.
- Miałeś kurwa rację – jęknąłem zrezygnowany.
- Zależy ci na niej – powiedział
wesoło.
- Zakochałem się.
~~~~~~~~
W kwietniu i
najprawdopodobniej w maju rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie. Mam
maturę, więc chyba sami rozumiecie :)
Jak myślicie co
teraz zrobi Adeline? Spotkają się?
Piszcie
komentarze, oceniajcie, liczę na Was!
twtter: believux
independentgirlff.blogspot.com
Jezu to jest super !!! Pocałował ją wow I się zakochał.Nie wierzę. To takie awww. Oby jej to powiedział.😙
OdpowiedzUsuńBieber się zakochał... Yeach czekałam na to. Mogli by się spotykać. Kibicuje im. A propo twojej notki, to spoko. Życzę powodzenia na maturze. Jesteś genialna. Czekam na kolejny. Mam nadzieję, że to przeczytasz 😘😘😘
OdpowiedzUsuńJeeeezuu . Takkk ! Nareszcie jakiś to się układa i ma jakiś określony kierunek
OdpowiedzUsuńPrzyznal sie!!! Zajebiste 😂😍😍
OdpowiedzUsuńCudowny! Czek na kolejny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńŚwietny!! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału😁
OdpowiedzUsuń