niedziela, 3 kwietnia 2016

11. Oszustwo.

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Jęknąłem i mrużąc oczy starałem się dostrzec godzinę na ekranie telefonu, który leżał na toaletce. Było kilka minut po ósmej, już powinienem być w firmie. Wystukałem wiadomość do mojej asystentki, że się spóźnię i ruszyłem do łazienki.
Ubrany w garnitur, z podkrążonymi oczami, wszedłem do kuchni. Moja gosposia uśmiechnęła się delikatnie i podała mi szklankę wody oraz aspirynę.
- To panu pomoże – puściła do mnie oczko, a ja jedynie kiwnąłem głową. Szybko połknąłem dwie tabletki i popiłem je wodą. – Zje pan coś?
- Coś lekkiego. – Nie lubiłem wychodzić bez śniadania. I mógłbym policzyć na palcach jednej dłoni, sytuacje, kiedy wyszedłem do pracy z pustym żołądkiem.
- Cześć Bieber – Ryan usiadł obok mnie i spojrzał błagalnie na Helen. – Wody – jęknął. Kobieta zaśmiała się i postawiła przed nim szklankę wody i dwie aspiryny. Blondyn szybko popił dwie tabletki, krzywiąc się przy tym. – Jak mnie wszystko nakurwia.
- Ty jeszcze nie u swojej belli*? – spytałem, kiedy miałem przed sobą dwie grzanki z masłem i szklankę mleka.
- Powiedziałem jej wczoraj, że wrócę za jakieś dwie godziny, a nawet kurwa nie zadzwoniłem – skrzywił się, a ja zaśmiałem pod nosem. Miał facet przejebane.
- Weź prysznic i jakieś moje świeże ciuchy – wskazałem głową w stronę sypialni. – Jakoś doprowadź się do porządku.
- A ty? – uśmiechnął się do Helen, kiedy również przed nim postawiła śniadanie.
- Ja?
- Zadzwonisz do swojej blondyny? – uniósł do góry brwi.
- Ona nie jest…
- Och przestań pieprzyć – rzucił grzankę na talerz i spojrzał na mnie groźnie. – Jeszcze wczoraj pierdoliłeś, że się w niej zakochałeś – wyrzucił dłonie do góry, a Helen w tym samym momencie upuściła na podłogę talerz, który rozbił się na drobne kawałki.
- Ja… Przepraszam, zaraz to posprzątam – zaczęła się krzątać po kuchni zmieszana.
- Dokończymy tę rozmowę później – wycedziłem przez zęby w stronę przyjaciela. Szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia. Jacob czekał na mnie już przy aucie.
- Do firmy – powiedziałem krótko i wsiadłem do środka pojazdu.
***
            Inwestorzy to najbardziej wkurwiający ludzie na świecie. Wypytują o wszystko milion razy. Czy naprawdę nie potrafią pojąć tego, że moje zdanie nie zmienia się co kilkadziesiąt sekund?
Z wielką ulgą opuściłem salę konferencyjną i ruszyłem do mojego biura. Jedyne o czym marzyłem to krótka drzemka.
- Panie Bieber! – usłyszałem za sobą głos mojej asystentki. Zanim się odwróciłem, westchnąłem ciężko, ale starałem się przyjąć jak najbardziej profesjonalną postawę.
- Tak? – przybrałem neutralny ton głosu.
- Członkowie zarządu czekają u pana w gabinecie – powiedziała dość niespokojnie.
- Nie wiesz o co im chodzi? – zdziwiłem się. Jeszcze nigdy nie zdarzyła się taka sytuacja, więc ta musiała być naprawdę wyjątkowa.
- Dokładnie nie wiem, usłyszałam jedynie nazwisko Gavi – przetarłem twarz głową. Czy ta blondyna doniosła na mnie zarządowi? Jeżeli tak, to jestem skończony.
- Nie przesłyszałaś się?
- Raczej nie – przerwała bo zaczął dzwonić telefon przy jej pulpicie. Wziąłem kilka głębokich wdechów i ruszyłem do mojego prywatnego miejsca pracy. Czułem rozczarowanie myślą, że Adeline mogła na mnie donieść.
Tak jak poinformowała mnie asystentka, w moim gabinecie czekało trzech członków zarządu w dodatku byli to „starzy wyjadacze”, którzy rozkręcali tę firmę razem z moim ojcem.
- Justin, nie chcieliśmy cię wyciągać ze spotkania z inwestorami – zaczął jeden z nich. – Ale jest pewna sprawa o której powinieneś wiedzieć – podszedł do mojego biurka i postawił na nim laptopa. – Zobacz – usiadłem na fotelu i przyjrzałem się licznym wykresom. Zamarłem.
- O co tutaj kurwa chodzi – nerwowo przewijałem kolejne strony.
- Teraz zobacz tutaj. – Moim oczom ukazał się artykuł informujący o tym, że konkurująca nam firma wykupuje wszystkie akcje w które Solneber zamierzał zainwestować.
Zacząłem nerwowo zagryzać policzek, mojej firmie groziło kurwa bankructwo.
- Jak to jest możliwe – gorączkowo czytałem kolejne informacje, które uderzały we mnie jak kamienie.
- Mamy przecieki, że ktoś sprzedał informacje – odezwał się kolejny. I wtedy wszystko zaczęło się układać w jedną całość. – Jesteśmy niemal pewni, że to Adeline Gavi. Tylko ona, poza naszą czwórką, miała dostęp do wszystkich informacji.
Przetarłem z niedowierzenia twarz. Jak ona mogła mi to zrobić. Była doskonale świadoma tego, że sprzedając informacje do innych firm, doprowadzi mnie do bankructwa.
- Nie wiecie, kiedy te informacje zostały sprzedane? – podszedłem do okna i wpatrywałem się w ulice tętniące życiem.
- Dzisiaj około dziewiątej firmy zaczęły działać. Więc pewnie dzisiaj rano, albo wczoraj wieczorem – odwróciłem się i spojrzałem na ich twarze. Byli przejęci tak samo jak ja.
- Zwołajcie radę, narada kryzysowa, za piętnaście minut w konferencyjnej – zleciłem. Szybko opuścili pomieszczenie, a ja poczułem nieopanowaną chęć zdemolowania całego pomieszczenia. Podszedłem do biurka i zrzuciłem z niego wszystkie papiery, przewróciłem stolik i fotel. Poczułem coś na rodzaj zdrady albo rozczarowania. Po głowie ciągle chodziło mi pytanie, jak ona mogła zrobić mi coś takiego? Miałem to odebrać jako zemstę? Czy naprawdę zamieszałem w jej życiu tak, postanowiła zniszczyć moje?
Wyszedłem z gabinetu i ruszyłem na zebranie. Byłem na nim nieobecny. Cały zarząd twierdzi, że to Adeline sprzedała informacje. Kilku członków zaczęło mnie oskarżać, że to moja wina. Dużo ryzykowałem dając jej tak ważne dokumenty, wzbudziła we mnie zbyt duże zaufanie. To nie powinno się nigdy zdarzyć.
Kiedy wsiadłem do auta, podstawionego wcześniej przez Jacoba, było przed jedenastą wieczorem. Długo nie zastanawiałem się gdzie mam jechać. W mgnieniu oka znalazłem się przed blokiem Adeline. Mocno zapukałem w drzwi i powtarzałem tą czynność do tej pory, aż zaspana dziewczyna nie otworzyła mi ich.
- Justin? Co ty tutaj… - wszedłem do jej mieszkania, jednocześnie przerywając jej wypowiedź. Zamknęła za mną drzwi i podeszła bliżej, przyglądając się uważnie mojej osobie.
- Postanowiłaś mnie zniszczyć? – wycedziłem przez zęby. Otworzyła szerzej oczy i usiadła na kanapie w szoku.
- O co ci chodzi? – zapytała cicho. Poczułem jak ciśnienie niemal rozsadza mi żyły.
- Jeszcze się kurwa pytasz – zaśmiałem się ironicznie. – Sprzedałaś jebane dokumenty innym firmom, a ja jestem bliski kurwa bankructwa – chodziłem nerwowo po jej mieszkaniu. Dziewczyna podeszła do mnie i złapała za przedramię.
- Justin – powiedziała łamiącym głosem. – To nie ja, nie wiem jak mogło ci to przyjść do głowy – wyszarpałem rękę i odszedłem jak najdalej. Byłem wściekły, nie chciałem jej skrzywdzić.
- Ktoś sprzedał jebane plany dzisiaj rano, więc lepiej się kurwa przyznaj komu jeszcze je sprzedałaś!
- To nie ja! – krzyknęła przez łzy. – Justin uwierz mi to nie ja – znowu była blisko mnie i patrzyła mi prosto w oczy. – To naprawdę nie ja.
- Zostaw mnie – warknąłem. – Wszystko pasuje – przetarłem twarz dłonią. – Tylko ty i kilka osób z zarządu miało dostęp do dokumentów. Chcesz się na mnie zemścić za wczoraj… - kontynuowałem na głos swoje wywody. Zrezygnowany usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w dłoniach. – Przepraszam.
- Za co? – spojrzałem na jej piękną twarz po której teraz płynęły łzy. Płakała. Płakała tylko i wyłącznie przeze mnie. Jak mogłem w nią zwątpić, chciała mnie okraść, ale miała do tego powody, a teraz? Była zbyt dobra.
- Że cię podejrzewałem. Nie zrobiłaś tego – blondynka usiadła w fotelu obok i otarła swoje policzki.
- Jest aż tak źle? – spytała się po kilku chwilach ciszy. – Justin? – dopiero kiedy wypowiedziała moje imię, uświadomiłem sobie, że muszę jej odpowiedzieć.
- Jest gorzej, firma jest na skraju bankructwa. Te sukinsyny wykupują wszystko – westchnąłem. – Wprowadzili agresywną politykę, znając nasze plany. Podejrzewam, że do jutra połowa naszych udziałów będzie nieważna.
- Zjesz coś? – zapytała po kolejnych kilku chwilach ciszy. – Wyglądasz na zmęczonego.
Nie odpowiedziałem. Ona po prostu wstała i postawiła przede mną ciepłą porcję rosołu. Uśmiechnęła się delikatnie i zachęciła ruchem głowy, żebym zaczął jeść. Otoczyła mnie swoim ciepłem. Przyglądała się każdemu mojemu ruchowi, a kiedy skończyłem, usiadła obok i delikatnie gładziła moją dłoń.
- Trzeba zablokować wasze akcje, teraz systemy są wyłączone, ale trzeba zrobić to jutro o szóstej. Potem wyciągnijcie kapitał i starajcie się wykupić akcje tamtych firm – zaczęła wolno mówić. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Mamy zmniejszyć kapitał firmy? Przecież on był budowany przez lata.
- Wolisz zmniejszyć kapitał firmy czy ogłosić bankructwo. W tej sytuacji nie ma innego wyjścia. Poza tym zadzwoń do ochrony i zablokuj nagrania. Po dwóch tygodniach są kasowane, oficjalne informacja mówi, że po tygodniu, ale często firmy nie dotrzymują terminu po to, żeby zmylić potencjalnych oszustów – patrzyłem na nią zszokowany. – No już – ponagliła mnie ruchem dłoni. Szybko zadzwoniłem do szefa ochrony, a on zapewnił mnie, że wszystko zostanie zgrane i dostarczone jutro do mojego biura. Potem poinformowałem odpowiednich kierowników działów o zablokowaniu akcji i wypłaceniu części kapitału. Mimo późnej godziny wszyscy byli dostępni, była to sytuacja kryzysowa, więc każdy bał się o swoje stanowisko.
- Domyślasz się kto to może być? – spojrzałem z nadzieją na Adeline. Zagryzła wargę i pokręciła przecząco głową.
- Zastanawiam się, kiedy mogłam gdzieś zostawić moje papiery, ale nic nie przychodzi mi do głowy – mruknęła.
- Obiecuję ci, że dowiem się kto to, a ty bez problemu będziesz mogła zacząć pracę – chwyciłem jej dłonie. Uśmiechnęła się delikatnie i pokręciła głową.
- Znowu jestem na bezrobociu – zaśmiała się. – To tak absurdalne, że aż komiczne. Jeszcze pół godziny temu myślałam, kiedy będę mogła zacząć rozglądać się za mieszkaniem.
- Hej, mała – potarłem jej policzek, jednocześnie zmuszając, żeby na mnie spojrzała. – Nie zostawię tego tak – westchnęła cicho. Oparła głowę o oparcie kanapy i zamknęła oczy. Miała odsłoniętą szyję, jedynie o czym byłem w stanie myśleć w tej chwili to to, że mógłbym ją całować przez całą noc.
Człowieku, życie ci się wali.
- Mieszasz mi w głowie – przez chwilę nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Dopiero po kilku sekundach to sobie uświadomiłem.
- Chciałbym żeby było inaczej – zaśmiałem się. – Ale nie potrafię. Chcę wybrać dla ciebie jak najmniejsze zło.
- Więc dlaczego zawsze uciekasz? – tym razem spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Bo właśnie w ten sposób wybieram mniejsze zło. - Przysunęła się do mnie bliżej i położyła dłoń na moim policzku. Gładziła chwilę kciukiem moją bliznę tuż nad lewym kącikiem ust, której dorobiłem się w dzieciństwie. Następnie pochyliła się i delikatnie ją pocałowała. Objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem bliżej. Ułożyła swoje drobne dłonie na mojej klatce piersiowej i wtuliła się we mnie.
W tej chwili zrozumiałem co to znaczy mieć przy sobie kobietę na której ci zależy. Mimo otaczających cię problemów, ona sprawia, że zapominasz. Kiedy ona jest obok, liczy się tylko tu i teraz. Chcesz czerpać z każdej chwili i ciągle jest ci mało.

Adeline’s POV
Obudziłam się w swoim łóżku. Automatycznie chwyciłam z telefon, na którym miałam dwie nieodebrane wiadomości.
Justin: Znalazłem w szufladzie zapasowe klucze, wieczorem je zwrócę.
Justin: Mam nagrania, wygląda na to, że informacje zostały sprzedane dwóm firmom.
Uśmiechnęłam się na wieść, że wszystko idzie zgodnie z planem. Oficjalnie jestem bezrobotna, na koncie mam jakieś dwa tysiące dolarów, ale nie przerażała mnie wizja przyszłości. Wszystko szło w dobrym kierunku.
Poszłam wziąć ciepłą kąpiel. Wychodząc z łazienki ponownie usłyszałam dźwięk wiadomości.
Olaf: Dzisiaj piękna o dziewiątej wieczorem widzimy się w „La bum”. Tylko nie zapomnij wyglądać seksownie!
Jego wiadomość rozśmieszyła mnie. Kompletnie zapomniałam o imprezie, na którą zgodziłam się w poniedziałek. Przez chwilę wahałam się czy na nią iść, ale stwierdziłam, że muszę się odstresować.
Szybko ubrałam się i wyszłam z mieszkania. Postanowiłam odwiedzić babcię, której nie widziałam dość długo. Miałam wyrzuty sumienia, ale nie chciałam jej się pokazywać ze siną twarzą.
Staruszka była pogodna jak zwykle, jednak martwił mnie jej wygląd. Była blada i miałam wrażenie jakby chudsza.
- Babciu, dobrze się czujesz? – pogłaskałam kobietę po dłoni. Ścisnęła mnie w odpowiedzi mocno i objęła mój policzek.
- Czuję się doskonale, dawno mnie nie widziałaś i odzwyczaiłaś się od widoku starych ludzi – zaśmiała się. Przewróciłam oczami, słysząc jej beznadziejną wymówkę.
- Nie żartuj sobie.
Przez resztę rozmowy nie wracałam do tematu jej samopoczucia. Gdyby działo się coś złego, jej pielęgniarka od razu by mnie o tym poinformowała, a nic takiego nie miało miejsca. W drodze do domu odwiedziłam kilka sklepów z ubraniami i kupiłam sobie śliczną czarną sukienkę, która sięgała mi do połowy ud. Przód miała prosty, jednak całe jej plecy to mnóstwo tasiemek zaplecionych w misterny wzór. Kosztowała prawie pięćdziesiąt dolarów, jednak nie miałam nic odpowiedniego na dzisiejszy wieczór.
W mieszkaniu byłam około osiemnastej. Zjadłam szybką kolację i postanowiłam zacząć szykować się na imprezę. Kiedy układałam włosy, usłyszałam, że ktoś próbuje otworzyć drzwi od mojego mieszkania. Chwyciłam pierwsze co miałam pod ręką i jak najciszej ruszyłam w kierunku drzwi.
- Adeline? – Bieber wszedł do mieszkania i spojrzał na mnie zdziwiony. – Co ty robisz z tą butelką?
- Przestraszyłeś mnie – odetchnęłam z ulgą, kiedy zamknął za sobą drzwi i położył zapasowe klucze od mieszkania na komodzie.
- Wychodzisz? – Na jego twarzy pojawiło się coś na rodzaj złości? Nie potrafiłam tego dokładnie nazwać, bo po krótkiej chwili przybrał kamienny wyraz twarzy.
- Olaf zaprosił mnie na imprezę w poniedziałek – wzruszyłam ramionami. – Dawno nigdzie nie wychodziłam, więc stwierdziłam, że pójdę.
- Gdzie idziecie?
- „La bum” – odpowiedziałam krótko.
- Miłej zabawy, do zobaczenia – wyszedł szybko. Wzruszyłam ramionami na jego zachowanie.
To normalne, że wychodzi ot tak.
Wróciłam do moich przygotowań. Nałożyłam makijaż, najbardziej podkreślając oczy. Kiedy stałam już ubrana przed lustrem, spryskałam się perfumami. Pod klubem byłam pięć minut przed czasem. Jednak nie musiałam długo czekać na całą resztę.
- Mówiłem żebyś wyglądała seksownie, ale nie myślałem, że możesz mnie pobić – Olaf podszedł do mnie i mocno przytulił. Zaśmiała się, kiedy obrócił mnie dwa razy dookoła własnej osi.
- Chodźmy do środka bo zaraz zamarznę – Georgia nerwowo stąpała z nogi na nogę.
- Trzeba było nie zakładać tak dziwkarskiej kiecki – blondyn wystawił jej język, na co ta pokazała mu środkowy palec. – Damy przodem – wysunął dłoń, dając nam znak, abyśmy weszły do klubu.
W środku było tłoczno. Dało się wyczuć zapach papierosów pomieszany z alkoholem. Na parkiecie bawiło się już sporo osób mimo tak wczesnej godziny.
- Idźcie znaleźć stolik, a ja wezmę wasze płaszcze – Olaf dał nam znak żebyśmy szły same. Mocno trzymając się poręczy, żeby nie ześlizgnąć się po szklanych schodach, szłam za Georgią, która sprawiała wrażenie, jakby szła na polowanie. Podeszła do dwójki chłopaków, którzy siedzieli przy jednym ze stolików. Zaczęła coś do nich mówić, ale przez głośną muzykę, nie mogłam nic usłyszeć. Po chwili rozmowy, usunęli się ze stolika.
- Ja ty to zrobiłaś? – starałam się przekrzyczeć muzykę podchodząc do Georgii.
- Lata wprawy – wzruszyła ramionami i zaśmiała się. Po chwili pojawił się Olaf z sześcioma szotami.
- Drogie panie, wasze zdrowie – podał mi kieliszek i uniósł swój do góry. Zrobiłam to co on i jednocześnie wypiliśmy słodką ciecz. Zanim odstawiłam kieliszek, już kolejny był w mojej dłoni. Chcąc dotrzymać im tempa, wypiłam kolejnego równo z nimi.
- Idziemy tańczyć! – Georgia pociągnęła mnie za rękę. Zatrzymałyśmy się dopiero na środku parkietu. Z głośników leciała jakaś taneczna muzyka, zaczęłam poruszać się do rytmu. Po kilku minutach, kiedy alkohol zaczął działać, kompletnie zatraciłam się w tańcu. Chciałam zapomnieć o wszystkim. O tym, że obecnie jestem bez pracy, Justinie i o tym, że zapewnie w najbliższej przyszłości zostanę oskarżona o oszustwo, jeżeli nie znajdzie się sprawca.
Poczułam na sobie czyjeś dłonie, a kiedy się odwróciłam zobaczyła Mike.
- Mike! – pisnęłam i podskoczyłam z radości. Rzuciłam mu się na szyję, a on zaśmiał się melodyjnie do mojego ucha.
- Widzę, że się super bawisz – mrugnął w moim kierunku. Oszołomiona alkoholem w ogóle nie odebrałam tego gestu jako próba flirtu, dlatego odpowiedziałam mu uśmiechem. – Idziesz się napić? – nachylił się i niemal krzyczał do mojego ucha przez głośną muzykę.
- Jasne, tylko powiem Georgii – odwróciłam się i zobaczyłam ją w ramionach jakiegoś przystojnego bruneta.
- Myślę, że ona nie ma takiej potrzeby, żeby o tym wiedzieć – mężczyzna pociągnął mnie za dłoń w kierunku baru. Kiedy dopchaliśmy się do wysokiego blatu, szybko oparłam na nim swój ciężar ciała. – Co chcesz?
- To fajne niebieskie coś – wskazałam na dwa niebieskie szoty, które dziewczyna obok mnie wypiła jeden po drugim.
- Cztery kamikadze!
Postanowiłam rozejrzeć się po klubie, kiedy czekałam aż brunet poda mi mój alkohol.
Było tu dużo miejsca, ale mimo to miałam wrażenie, że nikt już tutaj się nie zmieści. Widocznie klub był bardzo modny bo bawiła się tutaj masa osób. W centrum znajdywały się wysokie, szklane schody, które prowadziły do wejścia. Za nimi mogłam zobaczyć korytarz i kilka par obściskujących się pod ścianą. Na parkiecie bawiła się masa ludzi, miałam wrażenie jakby wszyscy falowali.
- Twoje zdrowie – Mike podał mi do ręki jednego szota, który od razu wypiliśmy. Uśmiechnęłam się szeroko bo alkohol zaczął działać niemal od razu. Poczułam przyjemny szum w głowie. – Kolejny? – chwyciłam kieliszek i za plecami zauważyłam Olafa, który rozmawiał z jakimś facetem. Chciałam do niego podejść i podziękować za zabawę.
- Chodźmy do Olafa – wskazałam na mężczyznę, a Mike chwycił mnie za rękę prowadząc przez tłum. Jakieś ciała co chwila ocierały się o mnie, nawet kilka razy poczułam dłoń na moim tyłku, ale alkohol spowodował, że ignorowałam wszystko co działo się dookoła mnie. Spojrzałam na chwilę w bok bo usłyszałam swoje imię, w tym samym momencie ktoś potrącił moją dłoń przez co wylałam połowę szota na podłogę.
- Cholera – mruknęłam niezadowolona pod nosem, ale stwierdziłam, że w zamian kupię sobie za chwilę kolejnego.
- A to moja piękna przyjaciółka – Olaf objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Nawet nie zorientowałam się, że byłam już obok niego.
- Olaf poznaj mojego byłego szefa Mike’a – blondyn spojrzał na bruneta i uśmiechnął się W TEN sposób. Już wiedziałam co to oznaczało. Mike zarumienił się słodko w odpowiedzi na gest Olafa.
Może Mike nie wie, że jest gejem? Albo jest biseksualny…
Zaświtało w mojej głowie. Zaraz jednak wygoniłam te myśli z głowy bo blondyn pożegnał się ze swoim wcześniejszym towarzyszem, więc zostaliśmy tylko we trójkę.
- Twoje zdrowie Adeline – Olaf cmoknął mnie w czubek głowy, zanim wszyscy unieśliśmy kieliszki.
- Idę po następnego bo tego ktoś mi wylał, zaraz wracam – spojrzałam na blondyna, puszczając mu porozumiewawcze oczko. Sama nie wiedziałam czemu pasuje mi do Mike. Oboje byli tacy… gejowaci?
Zanim podeszłam do baru, poczułam, że ta kolejka zadziała na mnie dwa razy bardziej i szybciej niż poprzednie. Zwaliłam to na ilość i szybkość picia alkoholu. Zamówiłam kolejne kamikadze, a czekając aż barman poda mi mój kieliszek, miałam wrażenie, że moje nogi są jak z waty. Wszystko się kręciło i zamazywało.
- To mała będzie twój ostatni – barman uśmiechnął się i podał mi szklaneczkę, którą szybko przechyliłam. Nie wiedziałam co się dzieje. Ściągnęłam szpilki bo byłam pewna, że w tych obcasach nie dam  nawet rady dać kilku kroków. Chciałam jak najszybciej gdzieś usiąść i odpocząć, dać sobie chwilę zanim alkohol przestanie działać.
To nic wielkiego, dawno nie piłaś.
Myśli krążyły po mojej głowie jak oszalałe, a ja coraz szybciej traciłam kontrolę nad swoim ciałem. Kiedy usiadłam w którejś loży, jeszcze przez chwilę mignęła mi znajoma twarz i jakby przez mgłę słyszałam głos „Pan Bieber już po panią jedzie”, a potem odpłynęłam.

Justin’s POV
Wyszedłem właśnie spod prysznica po moim godzinnym treningu. Byłem o wiele bardziej spokojniejszy o moją firmę, dzięki Adeline wszystko szło w dobrym kierunku. Usiadłem z laptopem na kolanach w salonie i włożyłem pierwszą płytkę, którą dostałem od szefa ochrony. Musiałem obejrzeć te nagrania z monitoringu, miałem nadzieję, że to rozwiąże sprawę Adeline. Jeżeli prawda szybko nie wyjdzie na jaw, prędzej czy później policja zapuka do jej drzwi.
Sprawdziłem telefon, upewniając się, że nie mam na nim żadnych wiadomości od Jacoba. Kazałem mu pilnować blondynę w tym klubie, bo jeśli ktoś chce jej zaszkodzić (a sądząc po tej całej sprawie, to jest na tym świecie przynajmniej jedna taka osoba, którą kurwa znajdę) to posunie się do wszystkiego.
Dzisiaj mijały trzy tygodnie naszej znajomości, nie mówię tego bo jestem jakiś ckliwy albo coś, ale pierwszy tydzień może być dla Adeline najważniejszy. To wtedy dostała ode mnie papiery i mam tylko nagrania z dwóch ostatnich dni, kiedy je miała.
Oderwałem na chwilę wzrok od ekranu, kiedy usłyszałem dźwięk komórki. Zastopowałem nagranie z korytarza przed moim biurem i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Jacob, a ja automatycznie zjeżyłem się, wiedząc, że rozmowa dotyczyć będzie Adeline.
- Słucham – wstałem z kanapy i ruszyłem do mojej garderoby. Sam nie wiedząc czemu, szybko zacząłem się ubierać.
- Ktoś chyba podał pannie Gavi narkotyki, nie ma z nią kontaktu – cały się spiąłem. Mojej blondynie groziło niebezpieczeństwo.
Moja blondyna. Tylko moja.
- Pilnuj jej, zaraz tam będę – zakończyłem połączenie. Wziąłem z garażu wielkiego jeepa, chciałem, żeby mojej małej było wygodnie.
Od kiedy ty myślisz o wygodzie innych?
Szybko znalazłem się pod klubem. Było tu kilka zataczających się osób, ale nigdzie nie widziałem Adeline i Jacoba. Wykonałem szybki telefon do ochroniarza i okazało się, że są w środku gdzieś w loży. Szybko wcisnąłem ochroniarzowi na bramce kilka banknotów i wszedłem do środka. Poczułem ostry zapach dymu papierosowego i alkoholu. Z góry szybko zauważyłem loże i poszedłem w tamtym kierunku.
- Jacob – zacząłem, kiedy zobaczyłem mojego ochroniarza. – Cholera – warknąłem na widok dziewczyny. Siedziała zsunięta na kanapie z rozłożonymi dłońmi po obu stronach. Jej głowa co chwila przetaczała się z boku na bok, a ona mówiła coś pod nosem.
- Pan Bieber? – usłyszałem za plecami zdziwiony głos. Odwróciłem się i zobaczyłem jednego ze stażystów i tego skurwiela z kawiarni. Niemal zagotowałem się na jego widok. Nim się zorientowałem, poniosły mnie emocje i szedłem w jego kierunku ze złożonymi pięściami.
- Nie potrafiłeś jej kurwa upilnować?! – chwyciłem bruneta za koszulkę i przyparłem do ściany. – Czy może to ty skurwielu dosypałeś jej narkotyków, a potem chciałeś przelecieć?! – facet patrzył się na mnie zdziwiony. Próbował się jakoś wydostać z mojego uścisku, ale jedyne na co było go stać to ciche pojękiwania.
- Panie Bieber, to nie miejsce ani czas – poczułem na ramieniu dłoń. Jeszcze raz szarpnąłem tym skurwielem i rzuciłem nim o podłogę.
- Masz się kurwa do niej nie zbliżać – splunąłem w jego kierunku. Spojrzałem na zszokowanego stażystę, który kompletnie nie wiedział co się dzieje. Przerzucał swój wzrok raz na mnie, raz na tego sukinsyna, a potem na Adeline.
- Czy pan i Adeline…
- Spierdalaj – warknąłem na niego, a on posłusznie zamknął usta. – Weź stąd swojego kolegę bo go zaraz rozpierdolę – facet w popłochu pozbierał tego frajera z podłogi, a ja podszedłem do Adeline. Ukucnąłem przed nią i odgarnąłem włosy z jej twarzy. Jej sukienka podwinęła się, więc miałem idealny widok na jej nogi.
- Idź załatw sprawę z tamtym frajerami. Mają milczeć – westchnąłem do Jacoba, a ten tylko posłusznie pokiwał głową. Już w kolejnej chwili go nie było, a ja byłem sam na sam (pomijając fakt, że obok nas była jakaś setka ludzi) z Adeline.
Ściągnąłem swoją kurtkę i przykryłem jej drobne ciało. Nie chciałem tracić czasu na szukanie płaszcza dziewczyny, musiałem ją stąd zabrać.
Chwyciłem Adeline jak pannę młodą i wyniosłem z tego przeklętego klubu. Posadziłem ją na przednim siedzeniu mojego jeepa i przypiąłem pasami. Okrążyłem samochód i usiadłem na miejscu kierowcy. Odpalając silnik usłyszałem, że coś mówi. Nachyliłem się w jej kierunku i ująłem jej twarz w dłonie aby ułatwić jej mówienie.
- Wiedziałam, że mnie uratujesz.

*bella – piękna

~~~~~~~~
#IndependentGirlFF
Jak Wam się podoba?
PRZYPOMNAM ŻE ROZDZIAŁY BĘDĄ SIĘ NA RAZIE POJAWIAĆ CO DWA TYGODNIE!
Jak myślicie, gdzie Justin zabierze Adeline?

Kto sprzedał informacje?

3 komentarze:

  1. Do swojej świątyni Bibera ja weźmie! Aww chce następny! 😂😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodziutko.Justin się troszczy.Do siebie ją weźmie.czekam na nexxxtt! !! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodko .Pewnie zabierze ją do swojej rezydencji, żeby odpoczeła. Ciekawe kto sprzedał info o firmie. Sama nie wiem kto to może być. Czekam na kolejny rodział. Jesteś w tym boska !

    OdpowiedzUsuń