#IndependentGirlFF
~~~~~~
-
Wiedziałam, że mnie uratujesz.
Uśmiechnąłem się słysząc te słowa.
Ułożyłem głowę Adeline, tak aby nic jej się nie stało w razie gwałtownego
hamowania albo skrętu i odpaliłem auto. Ostrożnie jechałem przez kolejne
przecznice miasta co chwila zerkając na blondynkę, która widocznie zasnęła bo
już nic nie bełkotała pod nosem.
Zastanawiałem się co zrobić z tym fantem. Może powinienem zgłosić to na
policję? Przecież ktoś prawdopodobnie dosypał jej narkotyków do jej napoju.
Chociaż ogólnie rzecz biorąc, nie miałem pewności czy to były narkotyki.
Kiedy wjechaliśmy do podziemnego
garażu wieżowca w którym mieszkałem, kręcił się tutaj młody boy. Nie chciałem
nieść Adeline przez cały parking. W obecnej sytuacji nikt nie może mnie z nią
kojarzyć, dopóki wszystko w firmie nie zostanie wyjaśnione.
- Podjadę obok wind, potem gdy
wysiądę razem z nią, ty weźmiesz kluczyki i zaparkujesz je na moim miejscu
parkingowym. Numer dwadzieścia osiem – powiedziałem przez odsuniętą szybę auta.
Młody chłopak spoglądał co chwila na śpiącą Adeline owiniętą moją kurtką.
Wyciągnąłem ze schowa banknot i podałem chłopakowi. – Nikomu nic nie powiesz –
zamknąłem szybę i podjechałem do windy. Wystukałem kod i wyciągnąłem Adeline z
auta. Powstrzymałem stopą zamykające się drzwi. – Mój ochroniarz powinien tutaj
zaraz być, dasz mu kluczyki – zamknąłem za sobą auto i wszedłem do windy. Była
prywatna, więc nie musiałem się przejmować wybieraniem piętra albo innym
gównem.
Spojrzałem na blondynę, której głowa
oparta była na mojej piersi. Miarowo oddychała co chwila łapiąc większy haust
powietrza. To było niepokojące.
Wszedłem z nią do mieszkania i
skierowałem się do mojej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku i zastanawiałem się co
powinienem zrobić. Z garderoby wyciągnąłem moją starą koszulkę z logo
uniwersytetu oraz parę skarpet. Podszedłem do blondyny i zacząłem ściągać z
niej sukienkę. Nie było to zbyt proste bo miała ramiączka, a ja nie chciałem
jej obudzić. Kiedy w końcu udało mi się ją rozebrać, omiotłem wzrokiem jej
ciało.
Cholera, była taka gorąca.
Oprzytomniałem, kiedy wzięła kolejny
większy haust powietrza. Wtedy się zorientowałem, że robi tak bo jest jej po
prostu zimno. Spojrzałem na cienki podkoszulek i wróciłem do garderoby po
ciepłą bluzę. Założyłem na jej stopy skarpety i szczelnie przykryłem kocem.
Przyjrzałem się jej twarzy na której widniały czarne smugi. Dziewczyny
przejmują się takim gównem, jak rozmazany makijaż, a ja chciałem ograniczyć jej
jutrzejsze zażenowanie do minimum.
W łazience znalazłem jakieś
chusteczki nawilżające, które kiedyś kupiła Helen. Na opakowaniu pisało, że
można nimi zmywać makijaż, więc postanowiłem spróbować. Wyciągnąłem jedną i
usiadłem obok Adeline. Delikatnie wycierałem chusteczką makijaż i ku mojemu zdziwieniu
on bez problemu schodził. Kiedy na jej twarzy nie było ani grama żadnego
mazidła, wyrzuciłem chusteczkę do kosza. Wtedy usłyszałem jak ktoś wchodzi do
mieszkania. Cicho wyszedłem z mojej sypialni i ruszyłem na dół, gdzie wpadłem
na Jacoba.
- Pańskie kluczyki – podał mi klucze,
a ja odruchowo włożyłem je do małej skrzyneczki w kuchni. – Nie było problemu z
tamtymi dwoma, powiedzieli, że nie chcą robić problemów pannie Gavi – kiwnąłem
głową na znak zrozumienia i usiadłem na kanapie.
- Jak myślisz, czy to może mieć
związek z tą sprawą z papierami? – spytałem Jacoba. Był we wszystko
wtajemniczony, on sam pomagał odnaleźć sprawcę.
- Wydaje mi się, że tak. Mogli potem
spróbować ją wrobić, ukraść odciski palców albo upozorować jakieś ślady –
wzruszył ramionami.
- Sukinsyny – warknąłem.
- Panie Bieber jest już późno, jutro
wcześnie rano wyjeżdżam, ale postaram się zająć nagraniami – dałem mu znak
ręką, że może już iść. Wracał do domu na weekend, powinien to zrobić już
dzisiaj, ale poprosiłem go o popilnowanie Adeline.
Spojrzałem na zegarek na moim
nadgarstku, który wskazywał drugą w nocy. Westchnąłem, bo uświadamiając sobie,
która jest godzina, poczułem też zmęczenie, które nagle spadło na moje barki.
Wolno wszedłem po schodach, po drodze zrzucając koszulkę, którą miałem na
sobie.
Adeline nadal spała w tej samej
pozycji w której zostawiłem ją przed chwilą. Założyłem spodnie dresowe w
których zazwyczaj śpię i przez chwilę wahałem się czy powinienem z nią spać w
jednym łóżku.
To
do cholery moje łóżko.
Położyłem się obok dziewczyny,
uważając aby przypadkiem nie potrącić jej łokciem albo coś w tym stylu. Dziwnie
się poczułem, dawno z nikim nie spałem w jednym łóżku. Ostatni raz bodajże w
collegu, albo jeszcze wcześniej. Jeśli pieprzyłem się z Melissą albo z Tamarą
to rzadko zostawałem na noc, a jeśli już to zasypiałem na kanapie sącząc piwo
lub coś w tym stylu.
Przyjrzałem się spokojnej twarzy
Adeline. Była słodka i piękna, ale jednocześnie poważna. Tak jakby sama ona
mówiła o tym, że wiele w życiu przeszła.
Starałem się odgonić wszystkie myśli,
które napływały do mojej głowy. Chciałem zasnąć, ale przyglądanie się blondynie,
tak mnie pochłonęło, że udało mi się odpłynąć dopiero nad ranem.
Adeline’s POV
Usłyszałam ciche głosy, które wyrwały
mnie ze snu. A raczej jeden, dziwnie znajomy.
- Adeline – ktoś położyć dłoń na moim
ramieniu i delikatnie nim potrząsnął. – Cholera obudź się – wolno otworzyłam
oczy i spojrzałam na Justina, który pochylał się nade mną.
- Co… - zaczęłam, ale głos utknął mi
w gardle. Chciało mi się pić, a szatyn jakby czytając w myślach podał mi
szklankę wody.
- Jak się czujesz? – usiadł na łóżku
obok mnie. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie byłam u siebie. Byłam…no
właśnie.
- Gdzie ja jestem? – skrzywiłam się
bo poczułam lekkie mdłości i ból głowy. Cholera, nic nie pamiętałam.
- U mnie w mieszkaniu, zabrałem cię
wczoraj z tego zapchlonego klubu.
O co mu chodziło? Przecież wczoraj go
nie było ze mną, jedynie co pamiętam to głos Jacoba…
- Kazałeś mnie śledzić Jacobowi? –
powiedziałam to dość łagodnie, nie chciałam krzyczeć bo bałam się bólu głowy.
Mimo to wszystko wewnątrz mnie gotowało się ze złości.
- Ktoś chce cię wrobić w tę całą
sprawę, ukartował wszystko tak, że chce obciążyć tylko ciebie – pochylił się i
złapał moje dłonie. Widocznie chciał usprawiedliwić swoje zachowanie. – Ktoś
wczoraj dosypał do twojego napoju narkotyki – westchnął. I przetarł skronie tak
jakby chciał sobie wszystko poukładać w głowie.
Zamarłam, a oczy zaszły mi łzami.
Moje życie naprawdę stawało się niebezpieczne. Ktoś chce mnie wrobić i wsadzić
do więzienia, a jak na razie nie mam żadnego alibi.
- Jacob zadzwonił do mnie, że nie ma
z tobą kontaktu, kazałem mu cię pilnować i przyjechałem do ciebie. Kazałem
zabezpieczyć nagrania z kamer klubu, ale tym zajmę się gdy przeanalizuję z
Jacobem nagrania z Solneber – powiedział na jednym tchu. Patrzyłam na niego w
totalnym osłupieniu. On mnie uratował, cholera… Wczoraj ktokolwiek mógł zrobić
ze mną co tylko chciał.
- Dziękuję – wyjąkałam.
- Dlaczego płaczesz? – przybliżył się
do mnie i otarł wierzchem dłoni moje policzki.
- Ja… Chyba jestem w szoku –
wzruszyłam ramionami. Justin uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową na znak,
że w zupełności mnie rozumie. – Zaraz się zbieram, nie chcę ci zawracać głowy –
chciałam szybko wyjść z łóżka, ale mężczyzna powstrzymał mnie ruchem dłoni.
- Wolałbym żebyś została – spojrzał
prosto w moje oczy. – Ta osoba wie o tobie wszystko, ale tylko tutaj jesteś w
pełni chroniona. Dla swojego bezpieczeństwa zostań tutaj, aż do zakończenia
sprawy.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Justin… Ja nie chcę. Sam wiesz jak
między nami jest. Nie chcę sobie robić nadziei – powiedziałam zawstydzona.
Bawiłam się rąbkiem pościeli, a mężczyzna nadal siedział pochylony w moją
stronę.
- Bardzo dobrze, że nie robisz sobie
nadziei – wyraźnie wypowiedział każde słowo.
- Więc czemu chcesz żebym u ciebie
została?
- Bo nie chcę żeby stała ci się
krzywda – przewróciłam oczami, a Bieber zaśmiał się. – Nie rób tak.
- Dlaczego?
- Bo w moim domu damy nie przewracają
oczami.
Jestem
dla niego damą?
- Chyba powinnam wziąć prysznic –
mruknęłam po chwili, a Justin pokiwał głową.
- Kiedy spałaś, znalazłem twoje
klucze od mieszkania i przywiozłem ci trochę rzeczy – wskazał na sportową torbę
w rogu pokoju. – Tutaj jest łazienka – pokazał drzwi naprzeciwko mnie. – Zajmij
się sobą, a ja idę pracować – przerzucił na mnie swój wzrok, a zaraz potem
wyszedł z pokoju.
Westchnęłam i wolno wyszłam z łóżka.
Moje skronie pulsowały, a ja bałam się zażyć aspirynę. Możliwe, że razem z
narkotykiem, który pewnie nadal znajdował się w moim organizmie, mógłby
uszkodzić mi wątrobę albo coś.
Chwyciłam torbę i weszłam do
łazienki. Była… piękna. Całą tylną ścianę zajmował przeszklony prysznic. Po
mojej prawej stronie znajdowała się toaleta i kilka niskich szafeczek z
kosmetykami, a po lewej długi blat razem z dwoma umywalkami. W samym centrum
stała ogromna wanna prawdopodobnie z jakiegoś drogiego kamienia. Całość była
utrzymana w kolorze beżu i brązu.
Kiedy zaczęłam się rozbierać,
uświadomiłam sobie, że nie mam na sobie mojej sukienki, a ubrana jestem w męską
bluzę i skarpetki. Może powinnam to uznać jako nawiązanie do wyglądu moich stóp
i o nie zadbać?
Ale
ze mnie dowcipniś…
Niepewnie podeszłam do lustra spodziewając
się mnie w wersji panda, ale to co
zobaczyłam, zdziwiło mnie. Nie miałam na sobie makijażu, a moja twarz była
czysta. To dobrze, że Bieber nie widział mnie z rozmazanym tuszem i plamami
podkładu na dekolcie. Poza tym mogłabym poplamić mu jego drogą pościel, więc
pewnie dlatego postanowił zmyć mój makijaż.
Po kilku chwilach szukania czegoś w
rodzaju klamki, udało mi się wejść pod prysznic, a raczej do prysznica
wielkości mojej całej łazienki. Podeszłam do czegoś na kształt pulpitu (jak
inaczej mam nazwać ścianę z dużą ilością guzików?) i zaczęłam się zastanawiać,
jak do cholery mam sprawić, żeby woda po prostu zaczęła płynąć. Zauważyłam
gałkę z napisem temperatura. Kiedy
zaczęłam nią kręcić, na małym ekranie zaczęły pokazywać się cyferki. Chciałam
wziąć odprężający prysznic, więc temperaturę wody ustawiłam na trzydzieści pięć
stopni Celsjusza.
Pierwszy
etap mamy z głowy.
Potem zaczęłam przyglądać się
kolejnym przyciskom, a ich rozszyfrowanie nie było tak proste. Posiadały jakieś
rysunki i strzałki, a ja za cholerę nie wiedziałam o co tutaj chodzi.
Postanowiłam nacisnąć trzy kolejne guziki i poczekałam co się stanie. Woda
zaczęła płynąć dosłownie ze wszystkich stron. Leciała z góry, z dołu i z boku.
Pisnęłam i nacisnęłam te same guziki co poprzednio. Tym razem nacisnęłam tylko
jeden, który pokazywał strzałkę w górę z kropelką wody i tak jak się
spodziewałam woda zaczęła lecieć tylko z góry.
Kiedy w końcu udało mi się wziąć
prysznic (użyłam szamponu Justina, który pachniał jak… Justin), szybko
wyciągnęłam świeżą bieliznę z torby, założyłam na siebie bluzę w której spałam
i czarne getry, które znalazłam w torbie. Umyłam zęby i z mokrymi włosami
wyszłam z łazienki.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
Bieber nic nie mówił o tym, że po prysznicu mogę stąd wyjść czy coś. Może nie
życzył sobie, żeby ktoś obcy pałętał się po jego mieszkaniu (pałacu). Postanowiłam
usiąść na łóżku i czekać, aż sam po mnie przyjdzie. Zaczynałam się nudzić, do
tego ból głowy i nudności mijały, przez co zaczynałam być coraz bardziej
głodna. Zegarek wskazywał ósmą wieczorem, więc nie jadłam nic od jakiś
szesnastu godzin. Zaczęłam krążyć po sypialni bez celu. Przyglądałam się każdej
rzeczy z osobna, ale nie dotykałam jej. Może był jakimś pedantem i pamiętał
ustawienie każdej rzeczy?
Ciągle zastanawiałam się nad tym czy
powinnam tu zostać. Przecież te narkotyki mógł mi podać dosłownie każdy.
Przypadkowy facet, który po prostu chciał mnie wykorzystać lub porwać.
Nie
idź tym tokiem.
Z westchnięciem opadłam na łóżko.
Pobujałam przez chwilę nogami bo materac był tak wysoki, że spadając z niego w
nocy, najprawdopodobniej zdążyłabym zrobić potrójne salto i skończyłabym
szpagatem.
Justina życie było przeciwieństwem
mojego. Pewnie samo urządzenie łazienki kosztowało tyle ile cały mój blok.
Wszedł do sypialni, marszcząc brwi.
- Dlaczego tutaj siedzisz? – stanął
przede mną z założonymi dłońmi. – Powinnaś coś zjeść.
- Nie powiedziałeś, że mogę wyjść –
wzruszyłam ramionami. – Poza tym pomyślałam, że mógłbyś się gniewać, że chodzę
bez pozwolenia po twoim mieszkaniu – uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął do
mnie dłoń.
- Chodź, zrobię ci coś na kolację –
chwyciłam ją i pozwoliłam mu się prowadzić przez jasny korytarz. Zeszliśmy po
szerokich, krętych schodach, aż znalazłam się w obszernym salonie połączonym z
kuchnią i jadalnią. Wszystko tutaj było takie czyste i drogie. Niemal mogłam
poczuć zapach zielonych, wydanych na to mieszkanie. – Na co masz ochotę? –
posadził mnie przy blacie na wysokim taborecie.
- Um – zagryzłam wargę, nie będąc
pewna o co mogę prosić. – A co masz? – Bieber otwarł lodówkę i zaczął
przyglądać się jej zawartości.
- Sałatka owocowa, jakaś pieczeń,
lasagne – zamknął lodówkę wypełnioną po brzegi i otworzył szafkę obok – mogę
też zrobić tosty z jakimś dżemem, albo coś – spojrzał na mnie pytająco.
- Masz kakao? – zagryzłam wargę,
próbując ukryć podekscytowany uśmiech. Justin otworzył kolejną szafkę i zaczął
przeglądać wysokie, szklane słoiki.
- Mam – wyciągnął jeden z nich i
postawił przed sobą. Potem podszedł do lodówki i wyciągnął butelkę mleka. Wlał
je do szklanki i wstawił do mikrofali. – Na co masz jeszcze ochotę?
- Tosty – powiedziałam niepewnie.
Justin jedynie kiwnął głową i włożył dwie kromki do tostera. Działał w ciszy,
aż w końcu postawił przede mną kubek z kakao i dwa tosty posmarowane dżemem.
- Smacznego – uśmiechnęłam się na
widok jedzenia. Usiadł obok mnie z kubkiem kawy. – Justin? – przerwałam na
chwilę jedzenie.
- Tak? – przestał przyglądać się
szafkom w kuchni, tak jakby były jakimiś dziełami sztuki (chociaż pewnie były)
i skupił swoją uwagę na mnie.
- Ja nie mogę tutaj zostać. Nie wiesz
ile to wszystko będzie trwać, a jeśli ktoś mnie tutaj zobaczy…
- Nikt nie zobaczy Adeline. Poza tym
chcę mieć na ciebie oko. Po prostu… przyciągasz do siebie kłopoty w każdym
możliwym momencie.
Nie
powiedziałeś nic nowego.
- Jesteś moim szefem i to nie jest
poprawne – mruknęłam. – Poza tym tak naprawdę nie wiesz dlaczego ktoś dosypał
mi narkotyków do tego drinka. Może chciał mnie tylko wykorzystać? – Okej, teraz
zdałam sobie sprawę jak to dziwnie zabrzmiało.
- Tylko? – prychnął. – Tym bardziej
zostajesz tutaj dopóki twoje priorytety się nie unormują. A ja, tak jakby, nie
jestem obecnie twoim szefem, więc nie widzę przeciwwskazań, żeby pomóc
przyjaciółce.
Czyżbym
właśnie została awansowana w hierarchii znajomości Justina?
- Będę pracował, więc nawet mnie nie
zauważysz. Zacznij myśleć rozsądnie Adeline – powiedział, kiedy zszedł z
taboretu i wstawił kubek do ukrytej zmywarki. Westchnęłam, wgryzając się w
tosta i popijając go ciemnym napojem. – Chociaż raz mnie posłuchaj, a zobaczysz
wyjdzie ci to na dobre – pogładził mój policzek kciukiem i puścił do mnie
oczko.
Czy
on ze mną do cholery flirtuje? I czy właśnie przed chwilą złożył mi zboczoną
propozycję?
- Idę do mojego gabinetu, kiedy
skończysz możesz pooglądać telewizję w salonie, albo poszukać jakiejś książki
do czytania – wyminął mnie i zniknął gdzieś za schodami. Dokończyłam posiłek i
wstawiłam naczynia do zmywarki, tak jak zrobił to Justin. Skierowałam się do ogromnego
salonu i usiadłam na kanapie. Nie miałam ochoty na telewizję ani na czytanie.
Zobaczyłam głośnik z odtwarzaczem muzyki włożonym w specjalne wejście.
Podeszłam do niego i włączyłam niewielkie urządzenie. Zaczęłam szukać jakiejś
fajnej piosenki, aż w końcu trafiłam na „I really like you” Carly Rae Jepsen.
Bieber
słucha takiej „dziewczyńskiej” muzyki?
Włączyłam piosenkę, a z głośnika
zaczął płynąć znajomy tekst. Uśmiechnęłam się i położyłam na kanapie cicho
podśpiewując tekst. Kiedy zaczęła lecieć kolejna piosenka, usłyszałam
trzaśnięcie drzwiami i kroki.
- Bieber! – ktoś krzyknął na tyle
głośno, że przekrzyczał muzykę. – Jak ty możesz słuchać tego gówna? – kiedy
podszedł do głośnika i wyłączył głos Macklemore. Usiadłam na kanapie i
przyjrzałam się blondynowi, który wyciągnął odtwarzacz z głośnika i rzucił go
niedbale obok. Obrócił się i miał coś zrobić, ale wyraźnie zaniemówił, kiedy
mnie zauważył. Jego usta ułożyły się w literę „o”, a kiedy się otrząsnął
uśmiechnął się. – Cześć – powiedział uśmiechając się szeroko.
- Hej – zaśmiałam się na jego
reakcję.
- Ty jesteś pewnie Adeline – usiadł
obok mnie. – Więc ty i Bieber, dzisiaj w nocy się pie…
- Ryan – groźny głos Justina przerwał
mu wypowiedź. Poczułam jak rumieniec wkrada się na moje policzki. Czyli kobiety
w tym domu bywały tylko wtedy, kiedy Bieber je pieprzył. – Zamknij się – szatyn
stał przede mną w zwykłych jeansach i białej podkoszulce. Jego włosy były w
nieładzie, tak jakby sam je rozkopał. – Poznaj mojego przyjaciela – westchnął,
unosząc wzrok do góry. – Adeline to jest…
- Ryan – blondyn przerwał mu,
energicznie wstając z kanapy i wyciągając do mnie dłoń. Spojrzałam rozbawiona
na Justina, który tylko wzruszył ramionami.
- To idiota – mruknął, a ja
uścisnęłam dłoń blondyna.
- Adeline. Ja i Justin… my nie…
- Wy nie pieprzyliście się? –
spojrzał zdziwiony na Biebera, który wyraźnie był zdenerwowany. Miał zaciśniętą
szczękę i patrzył wzrokiem mordercy na Ryana, który wyraźnie nic sobie z tego
nie robił.
- Albo się zamkniesz, albo stąd
wylecisz – warknął, na co blondyn tylko wzruszył ramionami.
- Emma kazała się spytać czy masz
ochotę wpaść do nas na święta – Ryan rozsiadł się w fotelu, zarzucając ramiona
na oparcie.
Święta
już za pięć tygodni.
- Nie, dzięki – Bieber odpowiedział
krótko i podszedł do szafki, na której stały szklaneczki do whisky. Napełnił
jedną i szybko ją wypił, zaraz potem znowu ją napełniając.
- Znowu zaszyjesz się tutaj. Przecież
to już dwa lata odkąd…
- Możesz się zamknąć? – warknął. Tym
razem jego przyjaciel się skulił, unosząc ręce w obronnym geście. – Masz za
długi język Ryan – wyraźnie podkreślił jego imię.
- Chyba powinnam pójść do sypialni. –
Poczułam nagłą chęć ewakuacji. Nie chciałam znaleźć się w środku kłótni
pomiędzy Bieberem, a jego przyjacielem.
- Zostań, Ryan już wychodzi –
spojrzał ostro na blondyna. Ten westchnął i posłusznie skierował się w kierunku
drzwi.
- Mam nadzieję, że się jeszcze
zobaczymy Adeline – mrugnął do mnie przyjacielsko. Uśmiechnęłam się niepewnie
bo nadal czułam się nieswojo, przez całą tą dziwną sytuację. Co mogło się stać
dwa lata temu? – Do zobaczenia Justin – powiedział, zanim zniknął za drzwiami.
Szatyn nawet nie spojrzał w jego kierunku.
- Nie zwracaj uwagi na tego idiotę –
po kilku sekundach ciszy w końcu postanowił się odezwać. Usiadł w fotelu, który
przed chwilą zajmował Ryan.
- Jest… miły – zatrzymałam się na
kilka sekund aby poszukać odpowiedniego określenia.
- I upierdliwy. Ale znam go od
dziecka i trudno byłoby mi się go pozbyć – zaśmiał się ironicznie. Znowu
zapanowała cisza, a ja nie wiedziałam czy powinnam go zapytać o to co stało się dwa lata temu.
- Justin, um… - Ciekawość wygrała. Tą
cechę zdecydowanie miałam po babci. – Co stało się dwa lata temu? Ryan, mówił…
- Nic co powinno cię interesować –
przerwał mi i spojrzał na mnie w znaczący sposób.
- Och, okej – odpowiedziałam nerwowo.
Zaczęłam bawić się swoimi kciukami, starając się wymyślić jakiś temat do
rozmowy. – Może zrobię nam herbaty?
- Jeśli chcesz to zrób dla siebie, ja
wracam do pracy – ponownie zniknął w pokoju, którego wejście znajdowało się za
schodami. Ja wróciłam do kuchni i zaczęłam poszukiwanie herbaty pośród tych
wszystkich szafek. Kiedy w końcu znalazłam odpowiednią, niemal pisnęłam z
radości bo miałam dość wspinania się na palcach i skakania aby zobaczyć co znajduje
się na pułkach.
Kiedy usiadłam w salonie z kubkiem
herbaty i włączyłam telewizor, nadal myślałam nad dziwnym zachowaniem Biebera.
Wynikało z tego tylko tyle, że on też posiadał pewne tajemnice.
~~~~~~
Wyjątkowo
rozdział w którym nic się nie dzieje specjalnego, do tego nie podoba mi się za
bardzo... Chciałam napisać go raz jeszcze, ale zwyczajnie nie miałam na to
czasu, a nie chciałam żebyście czekali kolejny tydzień.
UWAGA!!!
Mała
prośba :) Moglibyście napisać kilka tweetów z hashtagiem #IndependentGirlFF?
Byłabym wdzięczna :)
Dacie
radę napisać 15 komentarzy?
Fajny rozdział. Ciekawe co Justin ukrywa...Czekam na next :-*
OdpowiedzUsuńTajemniczy 😂 i to bardzo 😄
OdpowiedzUsuńJaki nerwowy. .. ! Adeline taka , umm , skromna ? Nie winna . Bała się wyjść z pokoju ,cholera mnie to by żołądek zeżarł ;( . Jest dzielna ,musi przeczekać a Justin się otworzy.
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuń