niedziela, 17 kwietnia 2016

12. Pałac.

#IndependentGirlFF
~~~~~~

- Wiedziałam, że mnie uratujesz.
Uśmiechnąłem się słysząc te słowa. Ułożyłem głowę Adeline, tak aby nic jej się nie stało w razie gwałtownego hamowania albo skrętu i odpaliłem auto. Ostrożnie jechałem przez kolejne przecznice miasta co chwila zerkając na blondynkę, która widocznie zasnęła bo już nic nie bełkotała pod nosem.
Zastanawiałem się co zrobić z tym fantem. Może powinienem zgłosić to na policję? Przecież ktoś prawdopodobnie dosypał jej narkotyków do jej napoju. Chociaż ogólnie rzecz biorąc, nie miałem pewności czy to były narkotyki.
Kiedy wjechaliśmy do podziemnego garażu wieżowca w którym mieszkałem, kręcił się tutaj młody boy. Nie chciałem nieść Adeline przez cały parking. W obecnej sytuacji nikt nie może mnie z nią kojarzyć, dopóki wszystko w firmie nie zostanie wyjaśnione.
- Podjadę obok wind, potem gdy wysiądę razem z nią, ty weźmiesz kluczyki i zaparkujesz je na moim miejscu parkingowym. Numer dwadzieścia osiem – powiedziałem przez odsuniętą szybę auta. Młody chłopak spoglądał co chwila na śpiącą Adeline owiniętą moją kurtką. Wyciągnąłem ze schowa banknot i podałem chłopakowi. – Nikomu nic nie powiesz – zamknąłem szybę i podjechałem do windy. Wystukałem kod i wyciągnąłem Adeline z auta. Powstrzymałem stopą zamykające się drzwi. – Mój ochroniarz powinien tutaj zaraz być, dasz mu kluczyki – zamknąłem za sobą auto i wszedłem do windy. Była prywatna, więc nie musiałem się przejmować wybieraniem piętra albo innym gównem.
Spojrzałem na blondynę, której głowa oparta była na mojej piersi. Miarowo oddychała co chwila łapiąc większy haust powietrza. To było niepokojące.
Wszedłem z nią do mieszkania i skierowałem się do mojej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku i zastanawiałem się co powinienem zrobić. Z garderoby wyciągnąłem moją starą koszulkę z logo uniwersytetu oraz parę skarpet. Podszedłem do blondyny i zacząłem ściągać z niej sukienkę. Nie było to zbyt proste bo miała ramiączka, a ja nie chciałem jej obudzić. Kiedy w końcu udało mi się ją rozebrać, omiotłem wzrokiem jej ciało.
Cholera, była taka gorąca.
Oprzytomniałem, kiedy wzięła kolejny większy haust powietrza. Wtedy się zorientowałem, że robi tak bo jest jej po prostu zimno. Spojrzałem na cienki podkoszulek i wróciłem do garderoby po ciepłą bluzę. Założyłem na jej stopy skarpety i szczelnie przykryłem kocem. Przyjrzałem się jej twarzy na której widniały czarne smugi. Dziewczyny przejmują się takim gównem, jak rozmazany makijaż, a ja chciałem ograniczyć jej jutrzejsze zażenowanie do minimum.
W łazience znalazłem jakieś chusteczki nawilżające, które kiedyś kupiła Helen. Na opakowaniu pisało, że można nimi zmywać makijaż, więc postanowiłem spróbować. Wyciągnąłem jedną i usiadłem obok Adeline. Delikatnie wycierałem chusteczką makijaż i ku mojemu zdziwieniu on bez problemu schodził. Kiedy na jej twarzy nie było ani grama żadnego mazidła, wyrzuciłem chusteczkę do kosza. Wtedy usłyszałem jak ktoś wchodzi do mieszkania. Cicho wyszedłem z mojej sypialni i ruszyłem na dół, gdzie wpadłem na Jacoba.

- Pańskie kluczyki – podał mi klucze, a ja odruchowo włożyłem je do małej skrzyneczki w kuchni. – Nie było problemu z tamtymi dwoma, powiedzieli, że nie chcą robić problemów pannie Gavi – kiwnąłem głową na znak zrozumienia i usiadłem na kanapie.
- Jak myślisz, czy to może mieć związek z tą sprawą z papierami? – spytałem Jacoba. Był we wszystko wtajemniczony, on sam pomagał odnaleźć sprawcę.
- Wydaje mi się, że tak. Mogli potem spróbować ją wrobić, ukraść odciski palców albo upozorować jakieś ślady – wzruszył ramionami.
- Sukinsyny – warknąłem.
- Panie Bieber jest już późno, jutro wcześnie rano wyjeżdżam, ale postaram się zająć nagraniami – dałem mu znak ręką, że może już iść. Wracał do domu na weekend, powinien to zrobić już dzisiaj, ale poprosiłem go o popilnowanie Adeline.
Spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku, który wskazywał drugą w nocy. Westchnąłem, bo uświadamiając sobie, która jest godzina, poczułem też zmęczenie, które nagle spadło na moje barki. Wolno wszedłem po schodach, po drodze zrzucając koszulkę, którą miałem na sobie.
Adeline nadal spała w tej samej pozycji w której zostawiłem ją przed chwilą. Założyłem spodnie dresowe w których zazwyczaj śpię i przez chwilę wahałem się czy powinienem z nią spać w jednym łóżku.
To do cholery moje łóżko.
Położyłem się obok dziewczyny, uważając aby przypadkiem nie potrącić jej łokciem albo coś w tym stylu. Dziwnie się poczułem, dawno z nikim nie spałem w jednym łóżku. Ostatni raz bodajże w collegu, albo jeszcze wcześniej. Jeśli pieprzyłem się z Melissą albo z Tamarą to rzadko zostawałem na noc, a jeśli już to zasypiałem na kanapie sącząc piwo lub coś w tym stylu.
Przyjrzałem się spokojnej twarzy Adeline. Była słodka i piękna, ale jednocześnie poważna. Tak jakby sama ona mówiła o tym, że wiele w życiu przeszła.
Starałem się odgonić wszystkie myśli, które napływały do mojej głowy. Chciałem zasnąć, ale przyglądanie się blondynie, tak mnie pochłonęło, że udało mi się odpłynąć dopiero nad ranem.  

Adeline’s POV
Usłyszałam ciche głosy, które wyrwały mnie ze snu. A raczej jeden, dziwnie znajomy.
- Adeline – ktoś położyć dłoń na moim ramieniu i delikatnie nim potrząsnął. – Cholera obudź się – wolno otworzyłam oczy i spojrzałam na Justina, który pochylał się nade mną.
- Co… - zaczęłam, ale głos utknął mi w gardle. Chciało mi się pić, a szatyn jakby czytając w myślach podał mi szklankę wody.
- Jak się czujesz? – usiadł na łóżku obok mnie. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie byłam u siebie. Byłam…no właśnie.
- Gdzie ja jestem? – skrzywiłam się bo poczułam lekkie mdłości i ból głowy. Cholera, nic nie pamiętałam.
- U mnie w mieszkaniu, zabrałem cię wczoraj z tego zapchlonego klubu.
O co mu chodziło? Przecież wczoraj go nie było ze mną, jedynie co pamiętam to głos Jacoba…
- Kazałeś mnie śledzić Jacobowi? – powiedziałam to dość łagodnie, nie chciałam krzyczeć bo bałam się bólu głowy. Mimo to wszystko wewnątrz mnie gotowało się ze złości.
- Ktoś chce cię wrobić w tę całą sprawę, ukartował wszystko tak, że chce obciążyć tylko ciebie – pochylił się i złapał moje dłonie. Widocznie chciał usprawiedliwić swoje zachowanie. – Ktoś wczoraj dosypał do twojego napoju narkotyki – westchnął. I przetarł skronie tak jakby chciał sobie wszystko poukładać w głowie.
Zamarłam, a oczy zaszły mi łzami. Moje życie naprawdę stawało się niebezpieczne. Ktoś chce mnie wrobić i wsadzić do więzienia, a jak na razie nie mam żadnego alibi.
- Jacob zadzwonił do mnie, że nie ma z tobą kontaktu, kazałem mu cię pilnować i przyjechałem do ciebie. Kazałem zabezpieczyć nagrania z kamer klubu, ale tym zajmę się gdy przeanalizuję z Jacobem nagrania z Solneber – powiedział na jednym tchu. Patrzyłam na niego w totalnym osłupieniu. On mnie uratował, cholera… Wczoraj ktokolwiek mógł zrobić ze mną co tylko chciał.
- Dziękuję – wyjąkałam.
- Dlaczego płaczesz? – przybliżył się do mnie i otarł wierzchem dłoni moje policzki.
- Ja… Chyba jestem w szoku – wzruszyłam ramionami. Justin uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową na znak, że w zupełności mnie rozumie. – Zaraz się zbieram, nie chcę ci zawracać głowy – chciałam szybko wyjść z łóżka, ale mężczyzna powstrzymał mnie ruchem dłoni.
- Wolałbym żebyś została – spojrzał prosto w moje oczy. – Ta osoba wie o tobie wszystko, ale tylko tutaj jesteś w pełni chroniona. Dla swojego bezpieczeństwa zostań tutaj, aż do zakończenia sprawy.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Justin… Ja nie chcę. Sam wiesz jak między nami jest. Nie chcę sobie robić nadziei – powiedziałam zawstydzona. Bawiłam się rąbkiem pościeli, a mężczyzna nadal siedział pochylony w moją stronę.
- Bardzo dobrze, że nie robisz sobie nadziei – wyraźnie wypowiedział każde słowo.
- Więc czemu chcesz żebym u ciebie została?
- Bo nie chcę żeby stała ci się krzywda – przewróciłam oczami, a Bieber zaśmiał się. – Nie rób tak.
- Dlaczego?
- Bo w moim domu damy nie przewracają oczami.
Jestem dla niego damą?
- Chyba powinnam wziąć prysznic – mruknęłam po chwili, a Justin pokiwał głową.
- Kiedy spałaś, znalazłem twoje klucze od mieszkania i przywiozłem ci trochę rzeczy – wskazał na sportową torbę w rogu pokoju. – Tutaj jest łazienka – pokazał drzwi naprzeciwko mnie. – Zajmij się sobą, a ja idę pracować – przerzucił na mnie swój wzrok, a zaraz potem wyszedł z pokoju.
Westchnęłam i wolno wyszłam z łóżka. Moje skronie pulsowały, a ja bałam się zażyć aspirynę. Możliwe, że razem z narkotykiem, który pewnie nadal znajdował się w moim organizmie, mógłby uszkodzić mi wątrobę albo coś.
Chwyciłam torbę i weszłam do łazienki. Była… piękna. Całą tylną ścianę zajmował przeszklony prysznic. Po mojej prawej stronie znajdowała się toaleta i kilka niskich szafeczek z kosmetykami, a po lewej długi blat razem z dwoma umywalkami. W samym centrum stała ogromna wanna prawdopodobnie z jakiegoś drogiego kamienia. Całość była utrzymana w kolorze beżu i brązu.
Kiedy zaczęłam się rozbierać, uświadomiłam sobie, że nie mam na sobie mojej sukienki, a ubrana jestem w męską bluzę i skarpetki. Może powinnam to uznać jako nawiązanie do wyglądu moich stóp i o nie zadbać?
Ale ze mnie dowcipniś…
Niepewnie podeszłam do lustra spodziewając się mnie w wersji panda, ale to co zobaczyłam, zdziwiło mnie. Nie miałam na sobie makijażu, a moja twarz była czysta. To dobrze, że Bieber nie widział mnie z rozmazanym tuszem i plamami podkładu na dekolcie. Poza tym mogłabym poplamić mu jego drogą pościel, więc pewnie dlatego postanowił zmyć mój makijaż.
Po kilku chwilach szukania czegoś w rodzaju klamki, udało mi się wejść pod prysznic, a raczej do prysznica wielkości mojej całej łazienki. Podeszłam do czegoś na kształt pulpitu (jak inaczej mam nazwać ścianę z dużą ilością guzików?) i zaczęłam się zastanawiać, jak do cholery mam sprawić, żeby woda po prostu zaczęła płynąć. Zauważyłam gałkę z napisem temperatura. Kiedy zaczęłam nią kręcić, na małym ekranie zaczęły pokazywać się cyferki. Chciałam wziąć odprężający prysznic, więc temperaturę wody ustawiłam na trzydzieści pięć stopni Celsjusza.
Pierwszy etap mamy z głowy.
Potem zaczęłam przyglądać się kolejnym przyciskom, a ich rozszyfrowanie nie było tak proste. Posiadały jakieś rysunki i strzałki, a ja za cholerę nie wiedziałam o co tutaj chodzi. Postanowiłam nacisnąć trzy kolejne guziki i poczekałam co się stanie. Woda zaczęła płynąć dosłownie ze wszystkich stron. Leciała z góry, z dołu i z boku. Pisnęłam i nacisnęłam te same guziki co poprzednio. Tym razem nacisnęłam tylko jeden, który pokazywał strzałkę w górę z kropelką wody i tak jak się spodziewałam woda zaczęła lecieć tylko z góry.
Kiedy w końcu udało mi się wziąć prysznic (użyłam szamponu Justina, który pachniał jak… Justin), szybko wyciągnęłam świeżą bieliznę z torby, założyłam na siebie bluzę w której spałam i czarne getry, które znalazłam w torbie. Umyłam zęby i z mokrymi włosami wyszłam z łazienki.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Bieber nic nie mówił o tym, że po prysznicu mogę stąd wyjść czy coś. Może nie życzył sobie, żeby ktoś obcy pałętał się po jego mieszkaniu (pałacu). Postanowiłam usiąść na łóżku i czekać, aż sam po mnie przyjdzie. Zaczynałam się nudzić, do tego ból głowy i nudności mijały, przez co zaczynałam być coraz bardziej głodna. Zegarek wskazywał ósmą wieczorem, więc nie jadłam nic od jakiś szesnastu godzin. Zaczęłam krążyć po sypialni bez celu. Przyglądałam się każdej rzeczy z osobna, ale nie dotykałam jej. Może był jakimś pedantem i pamiętał ustawienie każdej rzeczy?
Ciągle zastanawiałam się nad tym czy powinnam tu zostać. Przecież te narkotyki mógł mi podać dosłownie każdy. Przypadkowy facet, który po prostu chciał mnie wykorzystać lub porwać.
Nie idź tym tokiem.
Z westchnięciem opadłam na łóżko. Pobujałam przez chwilę nogami bo materac był tak wysoki, że spadając z niego w nocy, najprawdopodobniej zdążyłabym zrobić potrójne salto i skończyłabym szpagatem.
Justina życie było przeciwieństwem mojego. Pewnie samo urządzenie łazienki kosztowało tyle ile cały mój blok.
Wszedł do sypialni, marszcząc brwi.
- Dlaczego tutaj siedzisz? – stanął przede mną z założonymi dłońmi. – Powinnaś coś zjeść.
- Nie powiedziałeś, że mogę wyjść – wzruszyłam ramionami. – Poza tym pomyślałam, że mógłbyś się gniewać, że chodzę bez pozwolenia po twoim mieszkaniu – uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął do mnie dłoń.
- Chodź, zrobię ci coś na kolację – chwyciłam ją i pozwoliłam mu się prowadzić przez jasny korytarz. Zeszliśmy po szerokich, krętych schodach, aż znalazłam się w obszernym salonie połączonym z kuchnią i jadalnią. Wszystko tutaj było takie czyste i drogie. Niemal mogłam poczuć zapach zielonych, wydanych na to mieszkanie. – Na co masz ochotę? – posadził mnie przy blacie na wysokim taborecie.
- Um – zagryzłam wargę, nie będąc pewna o co mogę prosić. – A co masz? – Bieber otwarł lodówkę i zaczął przyglądać się jej zawartości.
- Sałatka owocowa, jakaś pieczeń, lasagne – zamknął lodówkę wypełnioną po brzegi i otworzył szafkę obok – mogę też zrobić tosty z jakimś dżemem, albo coś – spojrzał na mnie pytająco.
- Masz kakao? – zagryzłam wargę, próbując ukryć podekscytowany uśmiech. Justin otworzył kolejną szafkę i zaczął przeglądać wysokie, szklane słoiki.
- Mam – wyciągnął jeden z nich i postawił przed sobą. Potem podszedł do lodówki i wyciągnął butelkę mleka. Wlał je do szklanki i wstawił do mikrofali. – Na co masz jeszcze ochotę?
- Tosty – powiedziałam niepewnie. Justin jedynie kiwnął głową i włożył dwie kromki do tostera. Działał w ciszy, aż w końcu postawił przede mną kubek z kakao i dwa tosty posmarowane dżemem.
- Smacznego – uśmiechnęłam się na widok jedzenia. Usiadł obok mnie z kubkiem kawy. – Justin? – przerwałam na chwilę jedzenie.
- Tak? – przestał przyglądać się szafkom w kuchni, tak jakby były jakimiś dziełami sztuki (chociaż pewnie były) i skupił swoją uwagę na mnie.
- Ja nie mogę tutaj zostać. Nie wiesz ile to wszystko będzie trwać, a jeśli ktoś mnie tutaj zobaczy…
- Nikt nie zobaczy Adeline. Poza tym chcę mieć na ciebie oko. Po prostu… przyciągasz do siebie kłopoty w każdym możliwym momencie.
Nie powiedziałeś nic nowego.
- Jesteś moim szefem i to nie jest poprawne – mruknęłam. – Poza tym tak naprawdę nie wiesz dlaczego ktoś dosypał mi narkotyków do tego drinka. Może chciał mnie tylko wykorzystać? – Okej, teraz zdałam sobie sprawę jak to dziwnie zabrzmiało.
- Tylko? – prychnął. – Tym bardziej zostajesz tutaj dopóki twoje priorytety się nie unormują. A ja, tak jakby, nie jestem obecnie twoim szefem, więc nie widzę przeciwwskazań, żeby pomóc przyjaciółce.
Czyżbym właśnie została awansowana w hierarchii znajomości Justina?
- Będę pracował, więc nawet mnie nie zauważysz. Zacznij myśleć rozsądnie Adeline – powiedział, kiedy zszedł z taboretu i wstawił kubek do ukrytej zmywarki. Westchnęłam, wgryzając się w tosta i popijając go ciemnym napojem. – Chociaż raz mnie posłuchaj, a zobaczysz wyjdzie ci to na dobre – pogładził mój policzek kciukiem i puścił do mnie oczko.
Czy on ze mną do cholery flirtuje? I czy właśnie przed chwilą złożył mi zboczoną propozycję?
- Idę do mojego gabinetu, kiedy skończysz możesz pooglądać telewizję w salonie, albo poszukać jakiejś książki do czytania – wyminął mnie i zniknął gdzieś za schodami. Dokończyłam posiłek i wstawiłam naczynia do zmywarki, tak jak zrobił to Justin. Skierowałam się do ogromnego salonu i usiadłam na kanapie. Nie miałam ochoty na telewizję ani na czytanie. Zobaczyłam głośnik z odtwarzaczem muzyki włożonym w specjalne wejście. Podeszłam do niego i włączyłam niewielkie urządzenie. Zaczęłam szukać jakiejś fajnej piosenki, aż w końcu trafiłam na „I really like you” Carly Rae Jepsen.
Bieber słucha takiej „dziewczyńskiej” muzyki?
Włączyłam piosenkę, a z głośnika zaczął płynąć znajomy tekst. Uśmiechnęłam się i położyłam na kanapie cicho podśpiewując tekst. Kiedy zaczęła lecieć kolejna piosenka, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i kroki.
- Bieber! – ktoś krzyknął na tyle głośno, że przekrzyczał muzykę. – Jak ty możesz słuchać tego gówna? – kiedy podszedł do głośnika i wyłączył głos Macklemore. Usiadłam na kanapie i przyjrzałam się blondynowi, który wyciągnął odtwarzacz z głośnika i rzucił go niedbale obok. Obrócił się i miał coś zrobić, ale wyraźnie zaniemówił, kiedy mnie zauważył. Jego usta ułożyły się w literę „o”, a kiedy się otrząsnął uśmiechnął się. – Cześć – powiedział uśmiechając się szeroko.
- Hej – zaśmiałam się na jego reakcję.
- Ty jesteś pewnie Adeline – usiadł obok mnie. – Więc ty i Bieber, dzisiaj w nocy się pie…
- Ryan – groźny głos Justina przerwał mu wypowiedź. Poczułam jak rumieniec wkrada się na moje policzki. Czyli kobiety w tym domu bywały tylko wtedy, kiedy Bieber je pieprzył. – Zamknij się – szatyn stał przede mną w zwykłych jeansach i białej podkoszulce. Jego włosy były w nieładzie, tak jakby sam je rozkopał. – Poznaj mojego przyjaciela – westchnął, unosząc wzrok do góry. – Adeline to jest…
- Ryan – blondyn przerwał mu, energicznie wstając z kanapy i wyciągając do mnie dłoń. Spojrzałam rozbawiona na Justina, który tylko wzruszył ramionami.
- To idiota – mruknął, a ja uścisnęłam dłoń blondyna.
- Adeline. Ja i Justin… my nie…
- Wy nie pieprzyliście się? – spojrzał zdziwiony na Biebera, który wyraźnie był zdenerwowany. Miał zaciśniętą szczękę i patrzył wzrokiem mordercy na Ryana, który wyraźnie nic sobie z tego nie robił.
- Albo się zamkniesz, albo stąd wylecisz – warknął, na co blondyn tylko wzruszył ramionami.
- Emma kazała się spytać czy masz ochotę wpaść do nas na święta – Ryan rozsiadł się w fotelu, zarzucając ramiona na oparcie.
Święta już za pięć tygodni.
- Nie, dzięki – Bieber odpowiedział krótko i podszedł do szafki, na której stały szklaneczki do whisky. Napełnił jedną i szybko ją wypił, zaraz potem znowu ją napełniając.
- Znowu zaszyjesz się tutaj. Przecież to już dwa lata odkąd…
- Możesz się zamknąć? – warknął. Tym razem jego przyjaciel się skulił, unosząc ręce w obronnym geście. – Masz za długi język Ryan – wyraźnie podkreślił jego imię.
- Chyba powinnam pójść do sypialni. – Poczułam nagłą chęć ewakuacji. Nie chciałam znaleźć się w środku kłótni pomiędzy Bieberem, a jego przyjacielem.
- Zostań, Ryan już wychodzi – spojrzał ostro na blondyna. Ten westchnął i posłusznie skierował się w kierunku drzwi.
- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy Adeline – mrugnął do mnie przyjacielsko. Uśmiechnęłam się niepewnie bo nadal czułam się nieswojo, przez całą tą dziwną sytuację. Co mogło się stać dwa lata temu? – Do zobaczenia Justin – powiedział, zanim zniknął za drzwiami. Szatyn nawet nie spojrzał w jego kierunku.
- Nie zwracaj uwagi na tego idiotę – po kilku sekundach ciszy w końcu postanowił się odezwać. Usiadł w fotelu, który przed chwilą zajmował Ryan.
- Jest… miły – zatrzymałam się na kilka sekund aby poszukać odpowiedniego określenia.
- I upierdliwy. Ale znam go od dziecka i trudno byłoby mi się go pozbyć – zaśmiał się ironicznie. Znowu zapanowała cisza, a ja nie wiedziałam czy powinnam go  zapytać o to co stało się dwa lata temu.
- Justin, um… - Ciekawość wygrała. Tą cechę zdecydowanie miałam po babci. – Co stało się dwa lata temu? Ryan, mówił…
- Nic co powinno cię interesować – przerwał mi i spojrzał na mnie w znaczący sposób.
- Och, okej – odpowiedziałam nerwowo. Zaczęłam bawić się swoimi kciukami, starając się wymyślić jakiś temat do rozmowy. – Może zrobię nam herbaty?
- Jeśli chcesz to zrób dla siebie, ja wracam do pracy – ponownie zniknął w pokoju, którego wejście znajdowało się za schodami. Ja wróciłam do kuchni i zaczęłam poszukiwanie herbaty pośród tych wszystkich szafek. Kiedy w końcu znalazłam odpowiednią, niemal pisnęłam z radości bo miałam dość wspinania się na palcach i skakania aby zobaczyć co znajduje się na pułkach.
Kiedy usiadłam w salonie z kubkiem herbaty i włączyłam telewizor, nadal myślałam nad dziwnym zachowaniem Biebera. Wynikało z tego tylko tyle, że on też posiadał pewne tajemnice.
~~~~~~

Wyjątkowo rozdział w którym nic się nie dzieje specjalnego, do tego nie podoba mi się za bardzo... Chciałam napisać go raz jeszcze, ale zwyczajnie nie miałam na to czasu, a nie chciałam żebyście czekali kolejny tydzień.

UWAGA!!!

Mała prośba :) Moglibyście napisać kilka tweetów z hashtagiem #IndependentGirlFF? Byłabym wdzięczna :)

Dacie radę napisać 15 komentarzy?

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział. Ciekawe co Justin ukrywa...Czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajemniczy 😂 i to bardzo 😄

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki nerwowy. .. ! Adeline taka , umm , skromna ? Nie winna . Bała się wyjść z pokoju ,cholera mnie to by żołądek zeżarł ;( . Jest dzielna ,musi przeczekać a Justin się otworzy.

    OdpowiedzUsuń