PROSZĘ
PRZECZYTAJCIE INFORMACJE NA DOLE
#IndependentGirlFF
~~~~~~~~
Postanowiłam zostać, ale mój pobyt w
domu Justina był dość skomplikowany. Z racji toczącej się sprawy w firmie, nie
mogłam pojawiać się w okolicy jego penthouse (co jest trudne, bo przecież
chwilowo tutaj mieszkałam), nikt z tutejszych pracowników nie może poznać
mojego prawdziwego imienia i nazwiska bo to mogłoby grozić zdradzeniem mojego
pobytu tutaj. Justin przedstawia mnie jako Melissa, a to, że tak bardzo upierał
się na to imię jest dość dziwne.
Siedziałam w kuchni, mając przed sobą
sałatkę owocową. Dzisiejszej nocy spałam w pokoju gościnnym i od samego rana
zastanawiałam się nad tym gdzie Bieber spał, kiedy ja byłam w jego sypialni
piątkowej nocy. Świadomość, że mógł spać obok mnie, była dość miła. Czułam
przyjemne ciepło, kiedy wyobrażałam sobie to jak układa mnie (nieprzytomną) do
snu i zajmuje się mną. Kiedy uśmiechałam się do siebie z powodu przyjemnych
myśli, szatyn wszedł do kuchni w szarych, dresowych spodniach, białej koszulce
na serek i dość dużym nieładzie na głowie. Przetarł oczy i przeciągle ziewnął,
na co się zaśmiałam bo wyglądał jak nastolatek.
- Dzień dobry – powiedziałam, kiedy
nie zwracając uwagi, podszedł do lodówki. Kiedy w końcu odwrócił się do mnie,
zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy.
- Zapomniałem, że tutaj jesteś.
Ałaj?
- Och – tylko tyle udało mi się
powiedzieć, bo jego słowa tak jakby mnie uraziły. Justin kompletnie nie
zwracając uwagi na to co przed chwilą powiedział, usiadł przede mną z miseczką
sałatki owocowej. – Zrobiłam dla ciebie herbatę, ale chyba już wystygła –
ponownie spojrzał na mnie zaskoczony.
- Dziękuję, zwykle piję zimną –
podsunęłam mu kubek z herbatą, a on wziął kilka łyków.
- Wyglądasz na zmęczonego –
mruknęłam.
Chciałam jakoś zacząć rozmowę.
Niezręcznie mi było tak tutaj siedzieć i jeść w ciszy.
- Wczoraj do późna miałem konferencję
z członkami zarządu, a właściwie to do dzisiaj rano – wzruszył ramionami.
- Może powinieneś się położyć spać –
zaczęłam wymachiwać widelcem, co nie było zbyt mądre bo wyślizgnął mi się i
upadł na kolana Justina, na co ten się zaśmiał i podał mi go. Chwycił moją dłoń
i ułożył srebrny przedmiot w mojej dłoni.
- Tak się trzyma widelec – przybrał
ton jakby mówił do niemowlęcia, przez co moje policzki się zarumieniły. – Muszę
obejrzeć jak najwięcej materiałów z kamer z biura, trzeba jakoś rozwiązać tę
sprawę. Poza tym i tak Jacob prowadzi prywatne poszukiwania.
- Może jakoś wam pomogę? – zagryzłam
policzek od wewnętrznej strony. Chciałam się jakoś przydać.
- Nie chcę cię w to mieszać jeszcze
bardziej – przeczesał dłonią swoje włosy, kiedy ja akurat skończyłam śniadanie.
- Mogę oglądać jakieś mniej ważne
nagrania. To nie spowoduje, że bardziej wmieszam się w sprawę. Już i tak siedzę
w tym po szyję – wzruszyłam ramionami, kiedy wkładałam miseczkę do zlewu.
Podeszłam do Justina i zabrałam też jego bo było już pusta. – Weźmiemy sobie
przekąski i urządzimy maraton filmowy w salonie! – powiedziałam z udawaną
radością na co Bieber prychnął ironicznie.
- Daj mi trzydzieści minut – oznajmił
zanim wyszedł z kuchni. Ja w tym czasie włożyłam kubki do zmywarki i zaczęłam
grzebać po szafkach. Skroiłam owoce, jakieś orzechy, prażynki i dzbanek soku,
wszystko zaniosłam do salonu. Usiadłam na kanapie i czekając na Justina,
włączyłam kanał z kreskówkami.
- Oglądasz bajki – usłyszałam
roześmiany głos mężczyzny. Chyba się skradał bo nie usłyszałam jego kroków.
- Lubię kreskówki – wzruszyłam
ramionami. Wyłączyłam telewizor i spojrzałam na szatyna. Miał ze sobą dwa
laptopy, które postawił na stoliku do kawy.
- Będziesz oglądać nagrania z holu, a
potem z korytarza obok działu handlowego – kiwnęłam głową na znak, że rozumiem,
a mężczyzna po chwili włączył wideo. Chwyciłam miskę z pokrojonymi owocami i
rozsiadłam się na kanapie. Nic ciekawego się nie działo, poza tym, że co chwila
ktoś wchodził i wychodził. Raz wybuchłam śmiechem gdy ta suka z recepcji
przewróciła się, ale była to jedyna rozrywka podczas oglądania.
Spędziłam całą niedzielę, oglądając
to beznadziejne nagranie. Mimo, że starałam się jak mogłam, czasami po prostu
traciłam skupienie. Kiedy skończyłam swój seans około dziewiątej wieczorem,
odetchnęłam z ulgą. Bieber chciał zacząć kolejne ze względu na to, że jutro
rano musi iść do pracy. Ruszyłam do kuchni po kawę z którą udałam się do
„mojego” pokoju. Był w nim telewizor, więc oglądając go tutaj, nie
przeszkadzałam Justinowi, który siedział w pokoju. Po około godzinie, gdy
leżałam już na łóżku, wykąpana, w moich kusych spodenkach, usłyszałam pukanie
do drzwi.
- Proszę – odpowiedziałam na dźwięk.
Mimo tego, że pozwoliłam na wejście i
tak podeszłam do drzwi. Nie zdziwiłam się gdy do pokoju wszedł Bieber. Zmierzył
mnie wzrokiem od góry do dołu, a na jego twarz wkradł się figlarny uśmiech.
- Nie gap się – splotłam ręce na
piersiach, starając się zakryć mój dekolt, który był odkryty, przez koszulkę na
ramiączkach.
- Jutro rano wraca Jacob. Kiedy się
obudzisz będzie tu też Helen, przedstaw się jej jako Melissa – nerwowo
przestąpiłam z nogi na nogę bo krępował mnie jego wzrok.
- Okej, coś jeszcze?
- Fajne spodenki – puścił do mnie
oczko, zanim wyszedł z pokoju. Przewróciłam oczami i wróciłam do oglądania
kreskówek.
W nocy obudziły mnie czyjeś kroki i
głosy na korytarzu. Zaniepokoiło mnie to, ale zaraz potem pomyślałam o Jacobie,
który miał wrócić dzisiaj rano, jednak zegarek wskazywał czwartą nad ranem.
Może
przyjechał wcześniej.
Postanowiłam spać dalej. Obudziłam
się około ósmej. Szybko wzięłam prysznic i przebrałam się w moje jeansy i szarą
bluzę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wychodząc z łazienki zobaczyłam na toaletce
laptop z przyklejoną karteczką.
Nagrania z korytarza są na pulpicie. Justin.
Na razie nie miałam ochoty oglądać
nudnych nagrań. Byłam głodna i chciałam zjeść coś pysznego.
- Dzień dobry – przywitałam kobietę w
kuchni.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się
szeroko. – Pani to na pewno Melissa?
- Zgadza się – pokiwałam głową. –
Proszę się zwracać do mnie po imieniu.
- Co chcesz na śniadanie? Mogę ci
zrobić gofry – pokiwałam energicznie głową, a kobieta od razu zaczęła
przygotowywać ciasto. – Sprzątałam sypialnię pana Biebera i znalazłam tę
bransoletkę – położyła przede mną srebrny przedmiot. Zagryzłam wargi pod
jednoznacznym spojrzeniem Helen.
- To nie moje – pokręciłam głową.
- Ja przepraszam, po prostu nie
widziałam tutaj do tej pory żadnej kobiety i pomyślałam…
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam
się szeroko. – Justin to tylko mój przyjaciel – wzruszyłam ramionami.
- Przyjaciel? – gosposia uniosła brwi
zdziwiona. – Przecież ty i…
- Helen nie męcz Melissy – do kuchni
wszedł Jacob. Zdziwiło mnie to, że miał dość ostry i nerwowy ton, jakby bał
się, że zaraz coś wyjdzie na jaw. Kobieta od razu wróciła do pieczenia gofrów,
a mężczyzna usiadł obok mnie.
- Widziałaś laptopa? – chwycił kubek
kawy, który postawiła przed nim Helen.
- Tak, później się tym zajmę – spojrzałam
wdzięcznym wzrokiem na kobietę, kiedy podała mi gofry z owocami.
- Dzisiaj o czwartej słyszałam jak
chodzisz po korytarzu. – Jacob zmieszał się. Wyglądał jakby nad czymś
intensywnie myślał.
- A tak – zaczął po chwili. –
Wróciłem wcześniej.
- Przecież ty przyjechałeś o szó…
- Bo musiałem jechać przecież do
apteki całodobowej – znowu przerwał Helen. Patrzył się na nią ostrym wzrokiem.
Wszystko zaczynało być coraz bardziej dziwne.
Do końca śniadania nie odezwałam się
ani słowem. Nie chciałam zapoczątkować żadnych dziwnych czy stresujących dla
Helen sytuacji. Polubiłam ją, była jak moja babcia. Wiedziała wszystko i
wszystko mówiła.
- Kiedy coś znajdziesz koniecznie
powiedz to mnie albo panu Bieberowi – Jacob powiedział zanim wyszedł z kuchni.
Helen też gdzieś zniknęła, więc postanowiłam zabrać się za oglądanie nagrań.
Wróciłam do swojej sypialni i usiadłam z laptopem na kolanach. Włączyłam play i tak minęły mi kolejne godziny.
Około południa zrobiłam sobie krótką przerwę, a potem wróciłam do nagrań, tym razem
z innych kamer z korytarza przed działem handlowym. Widoczny na nich był
głównie korytarz oraz lustro, w którym można było zobaczyć kawałek biura. Nie
działo się nic ciekawego. Co jakiś czas przechodzili ludzie, kilka razy nawet
zobaczyłam siebie, ale nic więcej. Kiedy już miałam pójść na obiad, zobaczyłam
coś interesującego.
- O cholera – mruknęłam, kiedy
starałam się przewinąć film do odpowiedniego momentu. – Jacob! – wydarłam się
na całe gardło. Po chwili usłyszałam ciężkie kroki, a mężczyzna wszedł do
pokoju zaniepokojony.
- Coś się stało?
- Zobacz – wskazałam palcem na ekran.
Kiedy włączyłam filmik, dokładnie pokazałam mu miejsce gdzie ma skupić swoją
uwagę.
- Chyba mamy to – zaśmiał się pod
nosem. – Zabiorę laptopa i od razu zadzwonię do pana Biebera – pokiwałam
energicznie głową. Poszłam za Jacobem, który niósł laptopa pod pachą,
jednocześnie rozmawiając z Bieberem. Z jego rozmowy wynikało, że szatyn pojawi
się tutaj za jakieś dwadzieścia minut. Ochroniarz zatrzymał się w kuchni i
postawił na wysepce laptopa. Zaczął coś klikać, aż w końcu przywołał mnie
ruchem dłoni. – Popatrz – włączył krótki odcinek nagrania w zwolnionym tempie,
a ja w szoku zakryłam dłonią usta.
- To w tej torbie miałam papiery –
powiedziałam zszokowana, gdy można było dostrzec postać kobiety, grzebiącej w
mojej torbie. Zaraz potem położyła je na stoliku obok ksero i zaczęła robić
zdjęcia. Widocznie miała wszystko zaplanowane bo wybrała takie miejsce, którego
nie obejmuje żadna kamera. Jednak nie zwróciła uwagi na wielkie lustro wiszące
naprzeciwko wejścia do działu.
- Znasz ją? – Jacob spojrzał się na mnie pytająco.
- To Ana, stażystka. Tego samego dnia
chciała mnie sprowokować, żebym odeszła z firmy, kiedy dowiedziała się o mojej
szansie na posadę.
Nadal byłam w szoku. Jacob poszedł do
swojego gabinetu, a ja usiadłam w kuchni. Helen już poszła i zostawiła
wcześniej przygotowany obiad, ale teraz nie miałam ochoty jeść. To wszystko
sprawiło, że nie byłam już pewna niczego. Ana chciała mnie wrobić w coś tak
okropnego. To by mnie zniszczyło, jeśli już tego nie zrobiło.
- Adeline? – Justin zmaterializował
się obok mnie. Nie zauważyłam kiedy wszedł do mieszkania.
- Jacob ma nagranie – wskazałam
dłonią na biuro ochroniarza.
- Już poinformowałem zarząd, wiesz
kto to?
- Ana, stażystka – westchnęłam.
Cała sytuacja uświadomiła mnie, że
nie należy ufać ludziom. Może nie polubiłam się z Aną, ale nie spodziewałam
się, że wyrządzi mi tak wielkie świństwo.
- Wszystko okej? – szatyn położył mi
dłoń na ramieniu. – Źle wyglądasz – zmarszczył brwi.
- Pójdę się położyć – wzruszyłam
ramionami.
To wszystko mnie przytłoczyło, wiem
kto chciał mnie wrobić, a ja nawet nie pomyślałam o tej osobie. Kiedy po kilku
godzinach bezczynnego leżenia na łóżku, wyszłam do salonu, Justin chodził po
mieszkaniu przebrany w dresowe spodnie. Rozmawiał z kimś nerwowo przez telefon,
pocierając podbródek. Na koniec rozmowy uśmiechnął się szeroko i spojrzał na
mnie.
- Jutro zarząd zaprasza cię
oficjalnie do firmy aby podpisać umowę – powiedział dumnie jakby to jego własne
dziecko wygrało międzynarodowy konkurs.
- Na pewno? – ściągnęłam brwi. Sama
nie wiedziałam czy chcę wrócić do firmy.
- Dzisiaj wezwali tę stażystkę, popytali
kilku informatorów i jest potwierdzone, że to ona sprzedała informacje. Została
zwolniona, a sprawa zgłoszona na policję – usiadł obok mnie, a ja podciągnęłam
nogi do klatki piersiowej i objęłam je dłońmi. – Poza tym sprzedała też twoje
sprawy i już cztery firmy chciały cię odkupić – spojrzałam na niego zszokowana.
- Mnie?
- Tak, więc lepiej jutro ubierz coś
ładnego – zaśmiał się, kiedy ja postanowiłam wrócić do sypialni po rzeczy.
- Gdzie idziesz? – Justin podszedł do
mnie zdziwiony.
- Po swoje rzeczy – wzruszyłam
ramionami. – Już chyba mogę wrócić do mieszkania? – Bieber tylko pokiwał głową
i pozwolił przejść dalej. Nagle stał się poważny, a jego dobry humor wyparował.
Kiedy rzuciłam mu ostatnie spojrzenie, nerwowo pocierał szczękę. W sypialni szybko
załadowałam niewielką torbę podróżną, którą przywiózł mi Justin i znowu wróciłam
do salonu.
- Jacob cię odwiezie, czeka w
podziemnym garażu.
- Dzięki – odpowiedziałam mężczyźnie
obok mnie. Odprowadził mnie do windy i zaczekał, aż wejdę do środka.
- Auto będzie podstawione przy
wyjściu – powiedział chwilę przed zamknięciem drzwi. Kiedy zjeżdżałam w dół
wszystko zaczęło mnie przytłaczać ze zdwojoną siłą. Każde wydarzenie z
ostatnich kilkunastu godzin dopiero w tym momencie do mnie docierało.
Ana chciała mnie wrobić w sprzedanie
firmy.
Justin ciągle powtarza, że nie jest
dla mnie niczym dobrym, ale nie potrafi się odsunąć.
Ktoś dosypał mi narkotyków do napoju
i gdyby nie troska szatyna, nie wiem co by się teraz ze mną działo.
Moje życie zamieniało się w coś
strasznie pokręconego. Nie potrafiłam zebrać myśli do kupy, co chwila mój mózg
odnajdował nowe sytuacje z ostatnich dni i zarzucał mnie nimi jak szalony. Od
pojawienia się Biebera w moim życiu wszystko zaczęło się walić, ale
jednocześnie układać. On sam powoduje zamęt, ale również chroni mnie przed jego
konsekwencjami. To jest chore. Moje życie jest chore.
Wsiadłam do auta Jacoba, który
delikatnie się do mnie uśmiechnął zanim otworzył mi drzwi. Napotykałam jego
czujny wzrok we wstecznym lusterku, ale nic nie mówił. Kiedy podjechaliśmy pod
moje mieszkanie, nawet się z nim nie pożegnałam. Po prostu wysiadłam i wbiegłam
do mojego mieszkania, żeby po zamknięciu drzwi wybuchnąć płaczem. Sama nie
znałam powodu mojej zmiany nastroju. Nie potrafiłam się uspokoić, kiedy już
myślałam, że to koniec mojego lamentowania, znowu zaczynałam szlochać bo
uświadamiałam sobie jak bardzo to wszystko jest popieprzone. Pewnie gdybym była
super elegancką dziewczyną z pięknym mieszkaniem, cudowną rodziną i bez
problemów, Bieber nie miałby żadnych oporów co do mnie. Sama nie potrafię przed
nim uciec chociaż strasznie bym chciała. Nie potrafię się uwolnić od jego
czekoladowych oczu i łagodnego tonu głosu.
Usłyszałam dźwięk wiadomości i
sięgnęłam po telefon.
Justin:
Jesteś już w mieszkaniu?
Westchnęłam widząc jego udawaną
troskę.
Ja: Tak, Jacob przed chwilą odjechał.
Justin:
To dobrze.
Nie odpisywałam. Widocznie nie mógł
się dodzwonić do Jacoba, więc postanowił spytać się mnie czy już dotarłam na
miejsce. Odłożyłam telefon i postanowiłam zrobić pranie. Pociągając nosem
chodziłam po mieszkaniu zbierając brudne ubrania. Wtedy uświadomiłam sobie, że
mam jutro mam iść do firmy, ale kompletnie nie wiem na którą godzinę. Pewnie
dostałam wiadomość na moją pocztę internetową, ale nie miałam jak tego
sprawdzić. Mogłam zadzwonić w tej sprawie tylko do jednej osoby.
- Mike? – spytałam, kiedy odebrałam
po kilku sygnałach.
- Adeline? Cześć co u ciebie? – mówił
lekko zdyszany. Zdziwiło mnie to, ale nie przejęłam się tym zbytnio.
- Muszę wejść na mojego maila i nie
mam za bardzo możliwości…
- Chcesz do mnie przyjechać? –
przerwał mi. Mogłam wyczuć w jego głosie panikę.
- Byłabym u ciebie – spojrzałam na
zegarek, który wskazywał kilka minut po siódmej wieczorem, czyli najbliższy
autobus miałam za dziesięć minut – za jakieś pół godziny.
- Och, tak, jasne, do zobaczenia –
rozłączył się bez pożegnania. Wzruszyłam ramionami i bez zmieniania ubrań, wyszłam
z mieszkania. Na dworze było strasznie zimno, a ja miałam na sobie jedynie cienkie
dresy, płaszcz i botki za kostkę. Kiedy autobus podjechał na przystanek, niemal
podskoczyłam z radości. Tak jak myślałam, po trzydziestu minutach stałam przed
drzwiami mieszkania Mike. Zapukałam trzy razy i czekałam, aż ktoś mi otworzy.
Usłyszałam lekką szamotaninę i jakieś szepty, aż w końcu w drzwiach stanął
brunet z lekkim zakłopotaniem na twarzy.
- Już jesteś? – podrapał się po
głowie, a zza jego pleców wyłonił się Olaf. Spojrzałam na nich zszokowana i już
wiedziałam dlaczego Mike był taki zdyszany, kiedy do niego dzwoniłam.
- Olaf?
- Cześć – blondyn pomachał mi zza
pleców Mike.
- Wejdziesz? – brunet otworzył
szerzej drzwi, a ja weszłam do środka wymijając mężczyzn. Zerkali na siebie co
chwila jakby przerzucając niewidzialną pałeczkę.
- Okej, możecie mi powiedzieć co się
tutaj działo? – wskazałam palcem na dwójkę przede mną. Nie zanosiło się, żeby
któryś zaczął mówić. – Mike – zwróciłam się do przyjaciela, który uniósł głowę
na dźwięk swojego imienia – jesteś gejem? – w odpowiedzi usłyszałam jedynie
ciche westchnięcie Olafa. Spojrzałam na niego, miał łzy w oczach i co chwila
zerkał na Mike, który nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Ja… nie wiem – wydusił po chwili.
- Czy wy…
- Nie – przerwał mi Olaf. – My tylko
się całowaliśmy – wzruszył ramionami. Był smutny i ciągle patrzył na
zakłopotanego bruneta, który wyraźnie wstydził się tego wszystkiego. Podeszłam
do niego i złapałam za dłonie.
- Mike, przecież to nic złego –
uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Sama zdziwiłam się, że znalazłam w sobie siłę
na ten gest. – Nie ty jeden lubisz mężczyzn – puściłam do Olafa oczko, na co
wykrzywił usta w coś na wzór uśmiechu. – Znacie się dwa dni, ale może warto
spróbować? Olaf to super facet – Mike patrzył się na mnie zszokowany.
- Nie jesteś zła? – ściągnął brwi, a
ja zachichotałam.
- O co?
- No wiesz, przecież powiedziałem ci,
że…
- Przestań już – przerwałam mu bo
wiedziałam, że chciał nawiązać do zauroczenia mną. – Lepiej mi powiedz kto ci
nabił takie limo – spojrzałam na jego podbite oko.
- Ni…
- Bieber – Olaf wypalił bez
zastanowienia. Spojrzałam na niego zszokowana, a on zaczął machać dłońmi. – To
znaczy jakiś facet…
- Dlaczego Justin cię do cholery
uderzył?! – wyrzuciłam dłonie do góry.
- Del to naprawdę nie ważne…
- Mike, jak to nie ważne? Ten buc cię
uderzył – warknęłam. – Zabiję go.
- Um… Adel – spojrzałam na Olafa,
który nieśmiało uniósł dłoń do góry. – Co jest między tobą i szefem? – westchnęłam.
- Nic nie ma. Może trochę się
przyjaźnimy po tym, kiedy rozwiązałam tę sprawę w firmie – zaczynałam się
uspokajać. Usiadłam na kanapie i przeczesałam włosy palcami.
- On widocznie się o ciebie troszczył
– Olaf usiadł obok mnie. Prychnęłam pod nosem.
- On troszczy się tylko o siebie.
Gdzie masz laptop? – szybko zmieniłam temat. Nikt już nie wracał do tematu
Biebera. Sprawdziłam na którą godzinę mam się jutro pojawić w firmie. Miałam
być tam o pierwszej po południu, więc zostałam z chłopakami do jedenastej bo
nie musiałam wcześnie wstawać. Wyszłam razem z Olafem, który podwiózł mnie do
mieszkania. Pożegnałam się z blondynem i wróciłam do moich zimnych czterech
kątów. Postanowiłam wybrać coś na jutro, ale po dłuższych poszukiwaniach
postanowiłam jutro rano pójść na zakupy. Nie mogłam założyć na spotkanie z
zarządem zwykłej podkoszulki w której przeważnie chodziłam do pracy i za dużej
spódnicy.
***
Kolejnego dnia rano szybkim krokiem
szłam przez ulice Nowego Jorku, bacznie przyglądając się witrynom sklepowym.
Nie miałam zbyt dużo czasu bo było już po dziesiątej, a ja musiałam być gotowa
na dwunastą trzydzieści, żeby zdążyć dotrzeć do firmy. W końcu natrafiłam na
uroczy butik, gdzie kupiłam ołówkową spódnicę za kolano i dużym rozcięciem z
tyłu, dwie zwykłe białe koszule, czarny płaszcz bo mój obecny wyglądał jak
szmata i wysokie, lakierowane, czarne szpilki w czubek. Wyniosło mnie to
fortunę, ale przy obecnej wizji zatrudnienia mogłam sobie na to pozwolić. W
drogerii kupiłam podstawowe kosmetyki i w końcu mogłam wrócić do mieszkania.
Wzięłam szybki prysznic, włosy gładko
zaczesałam na bok. Nałożyłam delikatny makijaż i ubrałam jedną z nowych koszul,
spódnicę i szpilki. Przed wyjściem zdążyłam wypić kawę i czując się jak milion
dolarów (chociaż miałam na sobie ubrania, maksymalnie za dwieście) ruszyłam na
metro.
Kiedy wchodziłam do firmy czułam na
sobie wzrok innych pracowników. Pewnie ze względu na ostatnie wydarzenia,
wszyscy mnie tu znali albo przynajmniej kojarzyli. Nawet recepcjonistka stała
się dla mnie przesadnie miła.
Pewnym krokiem szłam przez długi
korytarz ostatniego piętra, gdzie miało się odbyć spotkanie z zarządem.
- Może pani już wejść –
recepcjonistka wzięła ode mnie płaszcz i otworzyła szerokie, drewniane drzwi.
Wchodząc do sali konferencyjnej, przywitałam się i zobaczyłam kilkunastu
mężczyzn w różnym wieku oraz kilka kobiet. Wśród nich siedziała moja była
szefowa Jessica, która uśmiechnęła się na mój widok. Na samym szczycie stołu
siedział Bieber. Patrzył się na mnie zszokowany, a po chwili przybrał taki
wyraz twarzy jakby chciał na mnie skoczyć. Faktycznie wyglądałam inaczej.
Miałam na sobie nowe ubrania, szpilki i do tego pełny (jak na mnie) makijaż.
Tu
cię mam.
Kazano mi usiąść na jednym z wolnych
miejsc. Zaczęto od przeprosin za bezpodstawne oskarżenia, obiecaniem
zadośćuczynienia, a potem wyjaśniono wymiar mojej pracy. Kiedy dowiedziałam się
ile mam zarabiać, prawie zaczęłam skakać ze szczęścia. Jednak opanowanym ruchem
dłoni, złożyłam podpis na umowie i uścisnęłam dłoń samego szefa szefów (nie
żebym nie robiła tego wcześniej).
- Chciałabym z tobą porozmawiać w
moim gabinecie. Idź tam teraz, sekretarka cię wpuści.
Och
ja też chcę porozmawiać. I zaczniemy od tego dlaczego do cholery uderzyłeś
Mike.
Upewniłam się, że nikt nas nie
podsłuchuje, ale cały zarząd w tym momencie zbierał się do wyjścia, więc wokół
nas panowało zamieszanie. Jedyną osobą, która nam się przyglądała była Jessica,
jednak kiedy uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, wiedziałam, że z jej strony
nic mi nie grozi.
- Jasne – wzruszyłam ramionami i
wyminęłam Biebera.
Sama zastanawiałam się dlaczego
dzisiaj potrafię być tak zimną suką. Świadomość, że Bieber uderzył Mike
działała na mnie jak płachta na byka. Chciałam go ochrzanić i uświadomić, że
jeśli jeszcze raz odważy się go uderzyć to ja uderzę jego.
Wolnym krokiem chodziłam po
gabinecie, czekając aż Bieber w końcu przyjdzie. Nie mogłam przegapić jego
wejścia bo kiedy wszedł, od razu poczułam jego usta na swoich. Chwilę zajęło mi
ogarnięcie co się dzieje, a kiedy cała sytuacja do mnie dotarła, odepchnęłam go
z impetem. Patrzył na mnie zszokowany, a ja podeszłam do niego wściekła.
- Nie waż się nigdy więcej uderzyć
Mike – wetknęłam palec w jego klatkę piersiową. Czułam buzującą w moich żyłach
adrenalinę. – I do cholery przestań mnie całować – warknęłam. – Zaprzeczasz sam
sobie – ostatni raz omiotłam go wzrokiem i wyszłam z jego gabinetu.
Byłam z siebie dumna.
~~~~~~
UWAGA!
Kolejny
rozdział pojawi się za dwa tygodnie, a później wracam do normalnego trybu,
czyli rozdział co tydzień (może dwa razy w tygodniu).
Piszę
matury, więc mam do Was ogrooooomną prośbę :) Możecie trzymać za mnie kciuki 11
i 13 maja? Piszę wtedy maturę z biologii i chemii, a z racji tego, że chcę się
dostać na medycynę mój wynik musi wynosić z obu przedmiotów +85%. Mocno wierzę
w to, że mi się uda, ale nie pogardzę jeszcze kilkoma zaciśniętymi piąstkami,
które mogłyby życzyć mi szczęścia.
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!
Rozdział jest genialny.Ciekawe czy między nimi już niedługo zaiskrzy. Powodzenia na maturach I trzymam kciuki 😘
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny i długi! Powodzenia na maturze! Buzi! ;*
OdpowiedzUsuńNo oczywiście, nie oderwę kciuków nawet na moment. Powodzenia 😘. A co do rozdziału to Bieber się rozpędził. Super rozdział. Czekam na koleny. Jeszcze raz powodzenia 😘.
OdpowiedzUsuńJa tez pisze!! Ale matme rozszerzona 😂 😎
OdpowiedzUsuńPowodzenia!!!
Hahaha bieber tak trzymaj 😁
Niech adeline trzyma tak dalej ! Musi być trochę tą suczkę ,anie cnotką ! Życzę Ci nie powodzenia .bo nie chce zapeszyc , czy jakoś tak :) , czekam na next i postaram pamiętać o 11 i 13maja xoxo
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Powodzenia na maturze. ja mam za rok :(
OdpowiedzUsuń