niedziela, 1 maja 2016

13. Zmiana.

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE INFORMACJE NA DOLE
#IndependentGirlFF
~~~~~~~~
Postanowiłam zostać, ale mój pobyt w domu Justina był dość skomplikowany. Z racji toczącej się sprawy w firmie, nie mogłam pojawiać się w okolicy jego penthouse (co jest trudne, bo przecież chwilowo tutaj mieszkałam), nikt z tutejszych pracowników nie może poznać mojego prawdziwego imienia i nazwiska bo to mogłoby grozić zdradzeniem mojego pobytu tutaj. Justin przedstawia mnie jako Melissa, a to, że tak bardzo upierał się na to imię jest dość dziwne.
Siedziałam w kuchni, mając przed sobą sałatkę owocową. Dzisiejszej nocy spałam w pokoju gościnnym i od samego rana zastanawiałam się nad tym gdzie Bieber spał, kiedy ja byłam w jego sypialni piątkowej nocy. Świadomość, że mógł spać obok mnie, była dość miła. Czułam przyjemne ciepło, kiedy wyobrażałam sobie to jak układa mnie (nieprzytomną) do snu i zajmuje się mną. Kiedy uśmiechałam się do siebie z powodu przyjemnych myśli, szatyn wszedł do kuchni w szarych, dresowych spodniach, białej koszulce na serek i dość dużym nieładzie na głowie. Przetarł oczy i przeciągle ziewnął, na co się zaśmiałam bo wyglądał jak nastolatek.
- Dzień dobry – powiedziałam, kiedy nie zwracając uwagi, podszedł do lodówki. Kiedy w końcu odwrócił się do mnie, zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy.
- Zapomniałem, że tutaj jesteś.
Ałaj?
- Och – tylko tyle udało mi się powiedzieć, bo jego słowa tak jakby mnie uraziły. Justin kompletnie nie zwracając uwagi na to co przed chwilą powiedział, usiadł przede mną z miseczką sałatki owocowej. – Zrobiłam dla ciebie herbatę, ale chyba już wystygła – ponownie spojrzał na mnie zaskoczony.
- Dziękuję, zwykle piję zimną – podsunęłam mu kubek z herbatą, a on wziął kilka łyków.
- Wyglądasz na zmęczonego – mruknęłam.
Chciałam jakoś zacząć rozmowę. Niezręcznie mi było tak tutaj siedzieć i jeść w ciszy.
- Wczoraj do późna miałem konferencję z członkami zarządu, a właściwie to do dzisiaj rano – wzruszył ramionami.
- Może powinieneś się położyć spać – zaczęłam wymachiwać widelcem, co nie było zbyt mądre bo wyślizgnął mi się i upadł na kolana Justina, na co ten się zaśmiał i podał mi go. Chwycił moją dłoń i ułożył srebrny przedmiot w mojej dłoni.
- Tak się trzyma widelec – przybrał ton jakby mówił do niemowlęcia, przez co moje policzki się zarumieniły. – Muszę obejrzeć jak najwięcej materiałów z kamer z biura, trzeba jakoś rozwiązać tę sprawę. Poza tym i tak Jacob prowadzi prywatne poszukiwania.
- Może jakoś wam pomogę? – zagryzłam policzek od wewnętrznej strony. Chciałam się jakoś przydać.
- Nie chcę cię w to mieszać jeszcze bardziej – przeczesał dłonią swoje włosy, kiedy ja akurat skończyłam śniadanie.
- Mogę oglądać jakieś mniej ważne nagrania. To nie spowoduje, że bardziej wmieszam się w sprawę. Już i tak siedzę w tym po szyję – wzruszyłam ramionami, kiedy wkładałam miseczkę do zlewu. Podeszłam do Justina i zabrałam też jego bo było już pusta. – Weźmiemy sobie przekąski i urządzimy maraton filmowy w salonie! – powiedziałam z udawaną radością na co Bieber prychnął ironicznie.
- Daj mi trzydzieści minut – oznajmił zanim wyszedł z kuchni. Ja w tym czasie włożyłam kubki do zmywarki i zaczęłam grzebać po szafkach. Skroiłam owoce, jakieś orzechy, prażynki i dzbanek soku, wszystko zaniosłam do salonu. Usiadłam na kanapie i czekając na Justina, włączyłam kanał z kreskówkami.
- Oglądasz bajki – usłyszałam roześmiany głos mężczyzny. Chyba się skradał bo nie usłyszałam jego kroków.
- Lubię kreskówki – wzruszyłam ramionami. Wyłączyłam telewizor i spojrzałam na szatyna. Miał ze sobą dwa laptopy, które postawił na stoliku do kawy.
- Będziesz oglądać nagrania z holu, a potem z korytarza obok działu handlowego – kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, a mężczyzna po chwili włączył wideo. Chwyciłam miskę z pokrojonymi owocami i rozsiadłam się na kanapie. Nic ciekawego się nie działo, poza tym, że co chwila ktoś wchodził i wychodził. Raz wybuchłam śmiechem gdy ta suka z recepcji przewróciła się, ale była to jedyna rozrywka podczas oglądania.
Spędziłam całą niedzielę, oglądając to beznadziejne nagranie. Mimo, że starałam się jak mogłam, czasami po prostu traciłam skupienie. Kiedy skończyłam swój seans około dziewiątej wieczorem, odetchnęłam z ulgą. Bieber chciał zacząć kolejne ze względu na to, że jutro rano musi iść do pracy. Ruszyłam do kuchni po kawę z którą udałam się do „mojego” pokoju. Był w nim telewizor, więc oglądając go tutaj, nie przeszkadzałam Justinowi, który siedział w pokoju. Po około godzinie, gdy leżałam już na łóżku, wykąpana, w moich kusych spodenkach, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – odpowiedziałam na dźwięk.
Mimo tego, że pozwoliłam na wejście i tak podeszłam do drzwi. Nie zdziwiłam się gdy do pokoju wszedł Bieber. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a na jego twarz wkradł się figlarny uśmiech.
- Nie gap się – splotłam ręce na piersiach, starając się zakryć mój dekolt, który był odkryty, przez koszulkę na ramiączkach.
- Jutro rano wraca Jacob. Kiedy się obudzisz będzie tu też Helen, przedstaw się jej jako Melissa – nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę bo krępował mnie jego wzrok.
- Okej, coś jeszcze?
- Fajne spodenki – puścił do mnie oczko, zanim wyszedł z pokoju. Przewróciłam oczami i wróciłam do oglądania kreskówek.
W nocy obudziły mnie czyjeś kroki i głosy na korytarzu. Zaniepokoiło mnie to, ale zaraz potem pomyślałam o Jacobie, który miał wrócić dzisiaj rano, jednak zegarek wskazywał czwartą nad ranem.
Może przyjechał wcześniej.
Postanowiłam spać dalej. Obudziłam się około ósmej. Szybko wzięłam prysznic i przebrałam się w moje jeansy i szarą bluzę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wychodząc z łazienki zobaczyłam na toaletce laptop z przyklejoną karteczką.
Nagrania z korytarza są na pulpicie. Justin.
Na razie nie miałam ochoty oglądać nudnych nagrań. Byłam głodna i chciałam zjeść coś pysznego.
- Dzień dobry – przywitałam kobietę w kuchni.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się szeroko. – Pani to na pewno Melissa?
- Zgadza się – pokiwałam głową. – Proszę się zwracać do mnie po imieniu.
- Co chcesz na śniadanie? Mogę ci zrobić gofry – pokiwałam energicznie głową, a kobieta od razu zaczęła przygotowywać ciasto. – Sprzątałam sypialnię pana Biebera i znalazłam tę bransoletkę – położyła przede mną srebrny przedmiot. Zagryzłam wargi pod jednoznacznym spojrzeniem Helen.
- To nie moje – pokręciłam głową.
- Ja przepraszam, po prostu nie widziałam tutaj do tej pory żadnej kobiety i pomyślałam…
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się szeroko. – Justin to tylko mój przyjaciel – wzruszyłam ramionami.
- Przyjaciel? – gosposia uniosła brwi zdziwiona. – Przecież ty i…
- Helen nie męcz Melissy – do kuchni wszedł Jacob. Zdziwiło mnie to, że miał dość ostry i nerwowy ton, jakby bał się, że zaraz coś wyjdzie na jaw. Kobieta od razu wróciła do pieczenia gofrów, a mężczyzna usiadł obok mnie.
- Widziałaś laptopa? – chwycił kubek kawy, który postawiła przed nim Helen.
- Tak, później się tym zajmę – spojrzałam wdzięcznym wzrokiem na kobietę, kiedy podała mi gofry z owocami.
- Dzisiaj o czwartej słyszałam jak chodzisz po korytarzu. – Jacob zmieszał się. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał.
- A tak – zaczął po chwili. – Wróciłem wcześniej.
- Przecież ty przyjechałeś o szó…
- Bo musiałem jechać przecież do apteki całodobowej – znowu przerwał Helen. Patrzył się na nią ostrym wzrokiem. Wszystko zaczynało być coraz bardziej dziwne.
Do końca śniadania nie odezwałam się ani słowem. Nie chciałam zapoczątkować żadnych dziwnych czy stresujących dla Helen sytuacji. Polubiłam ją, była jak moja babcia. Wiedziała wszystko i wszystko mówiła.
- Kiedy coś znajdziesz koniecznie powiedz to mnie albo panu Bieberowi – Jacob powiedział zanim wyszedł z kuchni. Helen też gdzieś zniknęła, więc postanowiłam zabrać się za oglądanie nagrań. Wróciłam do swojej sypialni i usiadłam z laptopem na kolanach. Włączyłam play i tak minęły mi kolejne godziny. Około południa zrobiłam sobie krótką przerwę, a potem wróciłam do nagrań, tym razem z innych kamer z korytarza przed działem handlowym. Widoczny na nich był głównie korytarz oraz lustro, w którym można było zobaczyć kawałek biura. Nie działo się nic ciekawego. Co jakiś czas przechodzili ludzie, kilka razy nawet zobaczyłam siebie, ale nic więcej. Kiedy już miałam pójść na obiad, zobaczyłam coś interesującego.
- O cholera – mruknęłam, kiedy starałam się przewinąć film do odpowiedniego momentu. – Jacob! – wydarłam się na całe gardło. Po chwili usłyszałam ciężkie kroki, a mężczyzna wszedł do pokoju zaniepokojony.
- Coś się stało?
- Zobacz – wskazałam palcem na ekran. Kiedy włączyłam filmik, dokładnie pokazałam mu miejsce gdzie ma skupić swoją uwagę.
- Chyba mamy to – zaśmiał się pod nosem. – Zabiorę laptopa i od razu zadzwonię do pana Biebera – pokiwałam energicznie głową. Poszłam za Jacobem, który niósł laptopa pod pachą, jednocześnie rozmawiając z Bieberem. Z jego rozmowy wynikało, że szatyn pojawi się tutaj za jakieś dwadzieścia minut. Ochroniarz zatrzymał się w kuchni i postawił na wysepce laptopa. Zaczął coś klikać, aż w końcu przywołał mnie ruchem dłoni. – Popatrz – włączył krótki odcinek nagrania w zwolnionym tempie, a ja w szoku zakryłam dłonią usta.
- To w tej torbie miałam papiery – powiedziałam zszokowana, gdy można było dostrzec postać kobiety, grzebiącej w mojej torbie. Zaraz potem położyła je na stoliku obok ksero i zaczęła robić zdjęcia. Widocznie miała wszystko zaplanowane bo wybrała takie miejsce, którego nie obejmuje żadna kamera. Jednak nie zwróciła uwagi na wielkie lustro wiszące naprzeciwko wejścia do działu.
- Znasz ją? – Jacob spojrzał się  na mnie pytająco.
- To Ana, stażystka. Tego samego dnia chciała mnie sprowokować, żebym odeszła z firmy, kiedy dowiedziała się o mojej szansie na posadę.
Nadal byłam w szoku. Jacob poszedł do swojego gabinetu, a ja usiadłam w kuchni. Helen już poszła i zostawiła wcześniej przygotowany obiad, ale teraz nie miałam ochoty jeść. To wszystko sprawiło, że nie byłam już pewna niczego. Ana chciała mnie wrobić w coś tak okropnego. To by mnie zniszczyło, jeśli już tego nie zrobiło.
- Adeline? – Justin zmaterializował się obok mnie. Nie zauważyłam kiedy wszedł do mieszkania.
- Jacob ma nagranie – wskazałam dłonią na biuro ochroniarza.
- Już poinformowałem zarząd, wiesz kto to?
- Ana, stażystka – westchnęłam.
Cała sytuacja uświadomiła mnie, że nie należy ufać ludziom. Może nie polubiłam się z Aną, ale nie spodziewałam się, że wyrządzi mi tak wielkie świństwo.
- Wszystko okej? – szatyn położył mi dłoń na ramieniu. – Źle wyglądasz – zmarszczył brwi.
- Pójdę się położyć – wzruszyłam ramionami.
To wszystko mnie przytłoczyło, wiem kto chciał mnie wrobić, a ja nawet nie pomyślałam o tej osobie. Kiedy po kilku godzinach bezczynnego leżenia na łóżku, wyszłam do salonu, Justin chodził po mieszkaniu przebrany w dresowe spodnie. Rozmawiał z kimś nerwowo przez telefon, pocierając podbródek. Na koniec rozmowy uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie.
- Jutro zarząd zaprasza cię oficjalnie do firmy aby podpisać umowę – powiedział dumnie jakby to jego własne dziecko wygrało międzynarodowy konkurs.
- Na pewno? – ściągnęłam brwi. Sama nie wiedziałam czy chcę wrócić do firmy.
- Dzisiaj wezwali tę stażystkę, popytali kilku informatorów i jest potwierdzone, że to ona sprzedała informacje. Została zwolniona, a sprawa zgłoszona na policję – usiadł obok mnie, a ja podciągnęłam nogi do klatki piersiowej i objęłam je dłońmi. – Poza tym sprzedała też twoje sprawy i już cztery firmy chciały cię odkupić – spojrzałam na niego zszokowana.
- Mnie?
- Tak, więc lepiej jutro ubierz coś ładnego – zaśmiał się, kiedy ja postanowiłam wrócić do sypialni po rzeczy.
- Gdzie idziesz? – Justin podszedł do mnie zdziwiony.
- Po swoje rzeczy – wzruszyłam ramionami. – Już chyba mogę wrócić do mieszkania? – Bieber tylko pokiwał głową i pozwolił przejść dalej. Nagle stał się poważny, a jego dobry humor wyparował. Kiedy rzuciłam mu ostatnie spojrzenie, nerwowo pocierał szczękę. W sypialni szybko załadowałam niewielką torbę podróżną, którą przywiózł mi Justin i znowu wróciłam do salonu.
- Jacob cię odwiezie, czeka w podziemnym garażu.
- Dzięki – odpowiedziałam mężczyźnie obok mnie. Odprowadził mnie do windy i zaczekał, aż wejdę do środka.
- Auto będzie podstawione przy wyjściu – powiedział chwilę przed zamknięciem drzwi. Kiedy zjeżdżałam w dół wszystko zaczęło mnie przytłaczać ze zdwojoną siłą. Każde wydarzenie z ostatnich kilkunastu godzin dopiero w tym momencie do mnie docierało.
Ana chciała mnie wrobić w sprzedanie firmy.
Justin ciągle powtarza, że nie jest dla mnie niczym dobrym, ale nie potrafi się odsunąć.
Ktoś dosypał mi narkotyków do napoju i gdyby nie troska szatyna, nie wiem co by się teraz ze mną działo.
Moje życie zamieniało się w coś strasznie pokręconego. Nie potrafiłam zebrać myśli do kupy, co chwila mój mózg odnajdował nowe sytuacje z ostatnich dni i zarzucał mnie nimi jak szalony. Od pojawienia się Biebera w moim życiu wszystko zaczęło się walić, ale jednocześnie układać. On sam powoduje zamęt, ale również chroni mnie przed jego konsekwencjami. To jest chore. Moje życie jest chore.
Wsiadłam do auta Jacoba, który delikatnie się do mnie uśmiechnął zanim otworzył mi drzwi. Napotykałam jego czujny wzrok we wstecznym lusterku, ale nic nie mówił. Kiedy podjechaliśmy pod moje mieszkanie, nawet się z nim nie pożegnałam. Po prostu wysiadłam i wbiegłam do mojego mieszkania, żeby po zamknięciu drzwi wybuchnąć płaczem. Sama nie znałam powodu mojej zmiany nastroju. Nie potrafiłam się uspokoić, kiedy już myślałam, że to koniec mojego lamentowania, znowu zaczynałam szlochać bo uświadamiałam sobie jak bardzo to wszystko jest popieprzone. Pewnie gdybym była super elegancką dziewczyną z pięknym mieszkaniem, cudowną rodziną i bez problemów, Bieber nie miałby żadnych oporów co do mnie. Sama nie potrafię przed nim uciec chociaż strasznie bym chciała. Nie potrafię się uwolnić od jego czekoladowych oczu i łagodnego tonu głosu.
Usłyszałam dźwięk wiadomości i sięgnęłam po telefon.
Justin: Jesteś już w mieszkaniu?
Westchnęłam widząc jego udawaną troskę.
Ja: Tak, Jacob przed chwilą odjechał.
Justin: To dobrze.
Nie odpisywałam. Widocznie nie mógł się dodzwonić do Jacoba, więc postanowił spytać się mnie czy już dotarłam na miejsce. Odłożyłam telefon i postanowiłam zrobić pranie. Pociągając nosem chodziłam po mieszkaniu zbierając brudne ubrania. Wtedy uświadomiłam sobie, że mam jutro mam iść do firmy, ale kompletnie nie wiem na którą godzinę. Pewnie dostałam wiadomość na moją pocztę internetową, ale nie miałam jak tego sprawdzić. Mogłam zadzwonić w tej sprawie tylko do jednej osoby.
- Mike? – spytałam, kiedy odebrałam po kilku sygnałach.
- Adeline? Cześć co u ciebie? – mówił lekko zdyszany. Zdziwiło mnie to, ale nie przejęłam się tym zbytnio.
- Muszę wejść na mojego maila i nie mam za bardzo możliwości…
- Chcesz do mnie przyjechać? – przerwał mi. Mogłam wyczuć w jego głosie panikę.
- Byłabym u ciebie – spojrzałam na zegarek, który wskazywał kilka minut po siódmej wieczorem, czyli najbliższy autobus miałam za dziesięć minut – za jakieś pół godziny.
- Och, tak, jasne, do zobaczenia – rozłączył się bez pożegnania. Wzruszyłam ramionami i bez zmieniania ubrań, wyszłam z mieszkania. Na dworze było strasznie zimno, a ja miałam na sobie jedynie cienkie dresy, płaszcz i botki za kostkę. Kiedy autobus podjechał na przystanek, niemal podskoczyłam z radości. Tak jak myślałam, po trzydziestu minutach stałam przed drzwiami mieszkania Mike. Zapukałam trzy razy i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Usłyszałam lekką szamotaninę i jakieś szepty, aż w końcu w drzwiach stanął brunet z lekkim zakłopotaniem na twarzy.
- Już jesteś? – podrapał się po głowie, a zza jego pleców wyłonił się Olaf. Spojrzałam na nich zszokowana i już wiedziałam dlaczego Mike był taki zdyszany, kiedy do niego dzwoniłam.
- Olaf?
- Cześć – blondyn pomachał mi zza pleców Mike.
- Wejdziesz? – brunet otworzył szerzej drzwi, a ja weszłam do środka wymijając mężczyzn. Zerkali na siebie co chwila jakby przerzucając niewidzialną pałeczkę.
- Okej, możecie mi powiedzieć co się tutaj działo? – wskazałam palcem na dwójkę przede mną. Nie zanosiło się, żeby któryś zaczął mówić. – Mike – zwróciłam się do przyjaciela, który uniósł głowę na dźwięk swojego imienia – jesteś gejem? – w odpowiedzi usłyszałam jedynie ciche westchnięcie Olafa. Spojrzałam na niego, miał łzy w oczach i co chwila zerkał na Mike, który nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Ja… nie wiem – wydusił po chwili.
- Czy wy…
- Nie – przerwał mi Olaf. – My tylko się całowaliśmy – wzruszył ramionami. Był smutny i ciągle patrzył na zakłopotanego bruneta, który wyraźnie wstydził się tego wszystkiego. Podeszłam do niego i złapałam za dłonie.
- Mike, przecież to nic złego – uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Sama zdziwiłam się, że znalazłam w sobie siłę na ten gest. – Nie ty jeden lubisz mężczyzn – puściłam do Olafa oczko, na co wykrzywił usta w coś na wzór uśmiechu. – Znacie się dwa dni, ale może warto spróbować? Olaf to super facet – Mike patrzył się na mnie zszokowany.
- Nie jesteś zła? – ściągnął brwi, a ja zachichotałam.
- O co?
- No wiesz, przecież powiedziałem ci, że…
- Przestań już – przerwałam mu bo wiedziałam, że chciał nawiązać do zauroczenia mną. – Lepiej mi powiedz kto ci nabił takie limo – spojrzałam na jego podbite oko.
- Ni…
- Bieber – Olaf wypalił bez zastanowienia. Spojrzałam na niego zszokowana, a on zaczął machać dłońmi. – To znaczy jakiś facet…
- Dlaczego Justin cię do cholery uderzył?! – wyrzuciłam dłonie do góry.
- Del to naprawdę nie ważne…
- Mike, jak to nie ważne? Ten buc cię uderzył – warknęłam. – Zabiję go.
- Um… Adel – spojrzałam na Olafa, który nieśmiało uniósł dłoń do góry. – Co jest między tobą i szefem? – westchnęłam.
- Nic nie ma. Może trochę się przyjaźnimy po tym, kiedy rozwiązałam tę sprawę w firmie – zaczynałam się uspokajać. Usiadłam na kanapie i przeczesałam włosy palcami.
- On widocznie się o ciebie troszczył – Olaf usiadł obok mnie. Prychnęłam pod nosem.
- On troszczy się tylko o siebie. Gdzie masz laptop? – szybko zmieniłam temat. Nikt już nie wracał do tematu Biebera. Sprawdziłam na którą godzinę mam się jutro pojawić w firmie. Miałam być tam o pierwszej po południu, więc zostałam z chłopakami do jedenastej bo nie musiałam wcześnie wstawać. Wyszłam razem z Olafem, który podwiózł mnie do mieszkania. Pożegnałam się z blondynem i wróciłam do moich zimnych czterech kątów. Postanowiłam wybrać coś na jutro, ale po dłuższych poszukiwaniach postanowiłam jutro rano pójść na zakupy. Nie mogłam założyć na spotkanie z zarządem zwykłej podkoszulki w której przeważnie chodziłam do pracy i za dużej spódnicy.
***
Kolejnego dnia rano szybkim krokiem szłam przez ulice Nowego Jorku, bacznie przyglądając się witrynom sklepowym. Nie miałam zbyt dużo czasu bo było już po dziesiątej, a ja musiałam być gotowa na dwunastą trzydzieści, żeby zdążyć dotrzeć do firmy. W końcu natrafiłam na uroczy butik, gdzie kupiłam ołówkową spódnicę za kolano i dużym rozcięciem z tyłu, dwie zwykłe białe koszule, czarny płaszcz bo mój obecny wyglądał jak szmata i wysokie, lakierowane, czarne szpilki w czubek. Wyniosło mnie to fortunę, ale przy obecnej wizji zatrudnienia mogłam sobie na to pozwolić. W drogerii kupiłam podstawowe kosmetyki i w końcu mogłam wrócić do mieszkania.
Wzięłam szybki prysznic, włosy gładko zaczesałam na bok. Nałożyłam delikatny makijaż i ubrałam jedną z nowych koszul, spódnicę i szpilki. Przed wyjściem zdążyłam wypić kawę i czując się jak milion dolarów (chociaż miałam na sobie ubrania, maksymalnie za dwieście) ruszyłam na metro.
Kiedy wchodziłam do firmy czułam na sobie wzrok innych pracowników. Pewnie ze względu na ostatnie wydarzenia, wszyscy mnie tu znali albo przynajmniej kojarzyli. Nawet recepcjonistka stała się dla mnie przesadnie miła.
Pewnym krokiem szłam przez długi korytarz ostatniego piętra, gdzie miało się odbyć spotkanie z zarządem.
- Może pani już wejść – recepcjonistka wzięła ode mnie płaszcz i otworzyła szerokie, drewniane drzwi. Wchodząc do sali konferencyjnej, przywitałam się i zobaczyłam kilkunastu mężczyzn w różnym wieku oraz kilka kobiet. Wśród nich siedziała moja była szefowa Jessica, która uśmiechnęła się na mój widok. Na samym szczycie stołu siedział Bieber. Patrzył się na mnie zszokowany, a po chwili przybrał taki wyraz twarzy jakby chciał na mnie skoczyć. Faktycznie wyglądałam inaczej. Miałam na sobie nowe ubrania, szpilki i do tego pełny (jak na mnie) makijaż.
Tu cię mam.
Kazano mi usiąść na jednym z wolnych miejsc. Zaczęto od przeprosin za bezpodstawne oskarżenia, obiecaniem zadośćuczynienia, a potem wyjaśniono wymiar mojej pracy. Kiedy dowiedziałam się ile mam zarabiać, prawie zaczęłam skakać ze szczęścia. Jednak opanowanym ruchem dłoni, złożyłam podpis na umowie i uścisnęłam dłoń samego szefa szefów (nie żebym nie robiła tego wcześniej).
- Chciałabym z tobą porozmawiać w moim gabinecie. Idź tam teraz, sekretarka cię wpuści.
Och ja też chcę porozmawiać. I zaczniemy od tego dlaczego do cholery uderzyłeś Mike.
Upewniłam się, że nikt nas nie podsłuchuje, ale cały zarząd w tym momencie zbierał się do wyjścia, więc wokół nas panowało zamieszanie. Jedyną osobą, która nam się przyglądała była Jessica, jednak kiedy uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, wiedziałam, że z jej strony nic mi nie grozi.
- Jasne – wzruszyłam ramionami i wyminęłam Biebera.
Sama zastanawiałam się dlaczego dzisiaj potrafię być tak zimną suką. Świadomość, że Bieber uderzył Mike działała na mnie jak płachta na byka. Chciałam go ochrzanić i uświadomić, że jeśli jeszcze raz odważy się go uderzyć to ja uderzę jego.
Wolnym krokiem chodziłam po gabinecie, czekając aż Bieber w końcu przyjdzie. Nie mogłam przegapić jego wejścia bo kiedy wszedł, od razu poczułam jego usta na swoich. Chwilę zajęło mi ogarnięcie co się dzieje, a kiedy cała sytuacja do mnie dotarła, odepchnęłam go z impetem. Patrzył na mnie zszokowany, a ja podeszłam do niego wściekła.
- Nie waż się nigdy więcej uderzyć Mike – wetknęłam palec w jego klatkę piersiową. Czułam buzującą w moich żyłach adrenalinę. – I do cholery przestań mnie całować – warknęłam. – Zaprzeczasz sam sobie – ostatni raz omiotłam go wzrokiem i wyszłam z jego gabinetu.
Byłam z siebie dumna.
~~~~~~
UWAGA!
Kolejny rozdział pojawi się za dwa tygodnie, a później wracam do normalnego trybu, czyli rozdział co tydzień (może dwa razy w tygodniu).

Piszę matury, więc mam do Was ogrooooomną prośbę :) Możecie trzymać za mnie kciuki 11 i 13 maja? Piszę wtedy maturę z biologii i chemii, a z racji tego, że chcę się dostać na medycynę mój wynik musi wynosić z obu przedmiotów +85%. Mocno wierzę w to, że mi się uda, ale nie pogardzę jeszcze kilkoma zaciśniętymi piąstkami, które mogłyby życzyć mi szczęścia.
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest genialny.Ciekawe czy między nimi już niedługo zaiskrzy. Powodzenia na maturach I trzymam kciuki 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze cudowny i długi! Powodzenia na maturze! Buzi! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No oczywiście, nie oderwę kciuków nawet na moment. Powodzenia 😘. A co do rozdziału to Bieber się rozpędził. Super rozdział. Czekam na koleny. Jeszcze raz powodzenia 😘.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez pisze!! Ale matme rozszerzona 😂 😎

    Powodzenia!!!

    Hahaha bieber tak trzymaj 😁

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech adeline trzyma tak dalej ! Musi być trochę tą suczkę ,anie cnotką ! Życzę Ci nie powodzenia .bo nie chce zapeszyc , czy jakoś tak :) , czekam na next i postaram pamiętać o 11 i 13maja xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie! Powodzenia na maturze. ja mam za rok :(

    OdpowiedzUsuń