niedziela, 22 maja 2016

15. Ból.

Nie zdziwiło mnie to, kiedy szatyn zaparkował obok mojego nowego miejsca zamieszkania, chociaż nigdy wcześniej tu nie był. Kiedy zgasił silnik auta, zapanowała niezręczna cisza, nie wiedziałam czy mam zwrócić się do niego na pan czy po imieniu. Siedziałam więc i czekałam aż on pierwszy się odezwie, kręcąc jednocześnie palcami młynka.
- Wszystko u ciebie dobrze? – uśmiechnęłam się delikatnie na te słowa. Był spięty, czułam to.
- Tak – pokiwałam głową. – A u ciebie? – podniosłam na niego wzrok.
- Może być - westchnął. – Ale bywało lepiej.
- Chcesz zobaczyć moje mieszkanie? – powiedziałam zanim pomyślałam.
Pewnie zaraz odmówi i zwieje.
- Jasne – w szoku patrzyłam na puste miejsce kierowcy, kiedy okrążył auto i otworzył mi drzwi. Szłam przodem, ale doskonale czułam jego obecność. Wszedł za mną do mieszkania i zakluczył drzwi. Odwiesił kurtkę na wieszak i rozejrzał się po salonie.
- Przytulnie – stwierdził i zajrzał do kuchni. Stanęłam obok niego i przyglądałam się jego profilowi.
- Napijesz się czegoś?
- Poproszę wody – wycofał się do salonu, a ja wzięłam dwie wysokie szklanki i dzbanek z wodą. Napełniłam szkło i usiadłam obok szatyna.
- Dlaczego kazałeś sprawdzić tego faceta? – Byłam na niego zła. Nie powinien grzebać w moim życiu. Chciałam to wszystko wyjaśnić i dać mu do zrozumienia, że nie życzę sobie takiego zachowania.
Opuścił wzrok i przyglądał się swoim stopom.
- Bo chciałem – prychnęłam.
- Nie możesz grzebać w moim życiu.
- Nie potrafię tego nie robić – energicznie uniósł głowę i spojrzał się na mnie.
- Czego ty ode mnie chcesz? – warknęłam. Toczyliśmy walkę na spojrzenia. – Raz mnie odpychasz, całujesz, uciekasz, potem znowu jesteś czuły i znowu wredny. Mówisz, że kończymy naszą znajomość, a potem przychodzisz do mnie na herbatkę – wyrzuciłam dłonie w górę. Szatyn wstał i chodził nerwowym krokiem po mieszkaniu. Poszłam w jego ślady i podniosłam się z kanapy, żeby być na linii jego wzroku. Nerwowo pocierał brodę tak jakby układając sobie wszystko w głowie. – Robisz mi wodę z mózgu Bieber. Powiedz do cholery czego ode mnie chcesz! – wszystko się we mnie gotowało. Wybuchłam. Każda emocja, którą tłumiłam w sobie od tylu tygodni, właśnie teraz ze mnie wychodziła. Chciałam wiedzieć na czym stoję, miałam dość ciągłych domysłów i sprzecznych sygnałów od Biebera.
- Nie możesz mi tego dać – zatrzymał się i spojrzał na mnie intensywnym wzrokiem. – Nie chcę cię skrzywdzić.
- Przestań pieprzyć – zakpiłam. Widocznie rozzłościło go to bo dał dwa wielkie kroki i stał kilka centymetrów przede mną, ciężko oddychając.
- Wiesz czego chcę? – oblizał swoje różowe warki i spojrzał gdzieś w bok. Zdenerwowany przetarł swoją twarz i wziął kilka głębokich wdechów. Kiedy czekałam na jego odpowiedź czułam coraz większe zdenerwowanie. Dopiero po kilku sekundach ponownie skupił swój wzrok na mnie. – Od pierwszego dnia kiedy cię kurwa zobaczyłem chcę cię pieprzyć – wysyczał. Zdziwiła mnie moja reakcja. Nie zszokowało mnie to. Można powiedzieć, że nawet się tego spodziewałam.
- A więc zrób to – zmniejszyłam odległość między nami do minimum. Miałam go dość i jego ciągłych wahań nastroju. Jeśli nie chce być ze mną, niech odejdzie raz na zawsze. – I daj mi kurwa święty spokój.
Przez kilka sekund wpatrywaliśmy się w siebie intensywnie. Kiedy Bieber najwyraźniej nie miał zamiaru tego rozpocząć, odsunęłam się i zaczęłam rozpinać guziki mojej koszuli, jednocześnie ściągając granatowe szpilki.
- Co ty robisz? – spojrzał na mnie zszokowany.
- Chyba nie chcesz się pieprzyć w ciuchach – warknęłam zrzucając z siebie koszulę. Byłam wściekła. Czułam jak krew razem z adrenaliną buzuje w moich żyłach.
- Przestań – powiedział ostro i odwrócił wzrok. – Powiedziałem przestań! – krzyknął, kiedy zaczęłam ściągać spodnie. Gdy już stałam w samej bieliźnie wyminął mnie i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Stanęłam przed nimi i czekałam. Wiedziałam, że wróci.
Wrócił. Po kilkunastu sekundach wpadł do mieszkania i zaczął mnie całować, przypierając do ściany. Chwycił mnie za biodra i uniósł do góry, zmuszając, żebym oplotła nogami jego pas. Mocno mnie do siebie przyciągał powodując ból. Ignorowałam to, jeżeli taka była cena spokoju, to mogłam ją przyjąć.
Zaniósł mnie do sypialni i rzucił na łóżko. Szybko rozebrał się do bokserek i pochylił nade mną, żeby ściągnąć mój stanik i majtki. Mocno całował moje piersi i przygryzał sutki. Jęknęłam cicho, kiedy jego palce znalazły się na mojej kobiecości i mocno ją ugniatały. Nie sprawiało mi to żadnej przyjemności. Chciałam, żeby już się skończyło. Już w tej chwili wiedziałam o czym mówił. Nie potrafił być delikatny. Liczyły się dla niego tylko własne doznania.
Kiedy zsunął z siebie bokserki i nakładał prezerwatywę zamknęłam oczy. Czekałam na najgorsze. Nie uprawiałam seksu od jakiś dwóch lat, więc liczyłam się z tym, że może zaboleć.
Złapał mnie za biodra i pociągnął do góry. Wbił się we mnie mocno i gwałtownie, a ja zawyłam z bólu. Jednak on nie przestawał napierać tylko przyspieszył swoje ruchy. Słyszałam jego warknięcia, a ja za każdym razem łapczywie brałam oddech starając się złagodzić dyskomfort. Czułam łzy płynące mi po policzkach, nie potrafiłam ich powstrzymać. Kiedy w końcu skończył, jak najszybciej owinęłam się w koc i wyskoczyłam z łóżka. Nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam pamiętać tego co tu się stało. Zacisnęłam mocno oczy i zsunęłam się po ścianie sypialni. Chciałam zniknąć. Sprawić, żeby już nikt nie mógł na mnie spojrzeć. Czułam się okropnie, jak wypieprzona panienka spod latarni. Oplotłam ramionami kolana i starałam się zapanować nad łzami, które zaczęły wypływać spod moich powiek. Próbowałam myśleć o czymś przyjemnym, ale to nie skutkowało. Ciągle zalewała mnie nowa fala smutku i bólu.
Usłyszałam jak szatyn schodzi z łóżka i chwilę krząta się po pokoju. Nie chciałam na niego spojrzeć. Skrzywdził mnie.
- Właśnie dlatego kurwa nie chciałem tego robić – powiedział cicho i szybko wyszedł, a ja zalałam się łzami.

Justin’s POV
Szybko wyszedłem z mieszkania i wsiadłem do swojego auta. Nie chciałem na nią patrzeć, nie chciałem patrzeć na ból jaki jej wyrządziłem. Wiedziałem, że tak będzie, wiedziałem kurwa, że ją zniszczę. Nie potrafiłem kochać, nie potrafiłem zważać na potrzeby innych, nie potrafiłem szanować kobiet. Jednak sam nie poczułem przyjemności. Brzydziłem się siebie i tego co jej zrobiłem. Byłem wściekły na wszystko. Na siebie, na nią, na każdą pierdoloną osobę, którą spotkałem w moim życiu.
Nie chciałem wracać do mojego mieszkania. Będę sobie o niej przypominał, każdy przedmiot będzie mi o niej przypominał. Muszę gdzieś jechać, gdzie wcześniej jej nie było.
- Jessica? Jesteś w domu? – zapytałem gdy odebrała po kilku sygnałach.
- Justin? Coś się stało?
- Skrzywdziłem ją – warknąłem i mocno zacisnąłem dłoń na kierownicy. Gniew narastał we mnie z każdą sekundą. Nienawidziłem ich jeszcze bardziej. – Mówiłem ci, że tak kurwa będzie! Oni mnie zniszczyli!
- Justin, uspokój się – usłyszałem po drugiej stronie wystraszony głos. Bała się o mnie tak jak zawsze w takiej sytuacji. – Przyjedź do mnie i porozmawiamy – rozłączyłem się. Szybko jechałem przez kolejne skrzyżowania, nie zwracając uwagi na żadne znaki. Zatrzymałem się pod jej apartamentowcem i ruszyłem do dobrze znanej mi windy. Wysiadłem na odpowiednim piętrze i odnalazłem numer jej mieszkania. Zanim zapukałem, kobieta już mi otworzyła i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Co ty zrobiłeś? – spytała smutno, a ja natychmiastowo wpiłem się w jej usta. Wciągnęła mnie do mieszkania i złapała za oba policzki. – Wszystko będzie dobrze – ponownie zaczęła mnie całować.
- Straciłem ją – wyszeptałem między pocałunkami, kiedy zaczynała mnie rozbierać. Znowu poczułem się jak nastolatek, kiedy przychodziłem do niej z problemami. Popchnęła mnie na łóżko i zaczęła zjeżdżać pocałunkami w dół mojej klatki piersiowej.
- Nie straciłeś jej – westchnęła. – Zraniłeś ją – rozsunęła mój rozporek, wyciągając twardego kutasa. Przejechała językiem od podstawy po sam czubek, a ja warknąłem szarpiąc biodra do góry. Chwyciła je mocno i przycisnęła do materaca. – Uspokój się – pocałowała czubek mojego przyrodzenia. – Uda ci się to naprawić.
- Nie uda, nie chcę, potem znowu zrobię to samo – jęknąłem i przetarłem oczy, kiedy wzięła do ust całą jego długość. – Jestem zepsuty – wplotłem palce w jej włosy i mocno za nie szarpnąłem.
- Nie jesteś – powiedziała twardo, łapiąc mnie za dłoń. Szybko rozebrała się i nabiła na mojego kutasa. Poruszała się gładko w górę i w dół, cicho pojękując. – To oni ci to wmówili, to nie byłeś ty Justin – przerzuciłem ją na plecy, zaciskając dłonie na jej nadgarstkach. Zacząłem agresywnie się w nią wbijać przez co cicho zaskomlała. – Wierzysz w to bo ciągle ci to powtarzano, ale tak nie jest. Uda ci się to naprawić, daj jej czas, a potem pokocha cię najmocniej na całym świecie – wyrwała dłonie z mojego uścisku i wbiła paznokcie w moje biodra. Zawsze to robiła. Zatrzymałem swoje ruchy i schowałem twarz w jej szyi.
- Zraniłem ją, skrzywdziłem i psychicznie i fizycznie.
- Musisz ją prosić o jeszcze jedną szansę – pogładziła mnie dłonią po karku i pocałowała w skroń. – Ona na pewno ci ją da.
- Skąd do cholery o tym wiesz?
- Bo cię kocha – prychnąłem.
- Nie kocha. Mnie nie można kochać.
- Przestań, ja cię kocham.
- To chora miłość – zakpiłem.
- Ale daje ci nadzieję – spojrzałem w jej łagodne oczy. Nachyliłem się i delikatnie pocałowałem. – Dasz radę Justin – wyszeptała w moje usta. Ponownie położyła dłonie na moich biodrach i zaczęła nadawać im rytm. – Właśnie tak – jęknęła, kiedy mój kutas wchodził w jej cipkę. Zacisnąłem szczękę i zamknąłem oczy. Poruszając się w Jessice, myślałem tylko o Adeline. O tym co jej zrobiłem i jak bardzo chorym i niestabilnym człowiekiem jestem, pieprząc kobietę osiemnaście lat ode mnie starszą.

Adeline’s POV
Zaczęłam chodzić po mieszkaniu i zbierać moja garderobę. Już się uspokoiłam, ale to nie zmieniło tego, że nadal czułam się okropnie. Moja opinia o samej sobie diametralnie się zmieniła. To on sprawił, że myślałam o sobie w kategoriach dziwki. Poczułam się tak jakbym oddała mu się za pieniądze, chociaż tak nie było. Nie zgwałcił mnie, nie sprzeciwiałam się, jednak mnie skrzywdził i to chyba w najbardziej dotkliwy sposób.
Poczłapałam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Na moich biodrach pojawiały się siniaki, a piersi całe były w malutkich krwiakach, spowodowanych gryzieniem. Szybko opuściłam wzrok bo nie chciałam znowu się rozpłakać. Założyłam moje nowe piżamy i ruszyłam do sypialni zmienić pościel. Nie chciałam spać w tej samej. Mogłam wyczuć jego zapach.
Kiedy w końcu położyłam się w moim łóżku było kilka minut przed dwunastą. Zobaczyłam, że mam nową wiadomość na moim telefonie.
Justin: Przepraszam.
Mimo, że w mojej głowie natychmiast pojawiło się tysiąc myśli, które mówiły mi, że mam mu odpisać i wyjawić to jak mnie skrzywdził, zablokowałam telefon i odłożyłam go na szafkę. Wszystkie zdarzenia tego dnia sprawiły, że niemal natychmiast zasnęłam.
Kolejnego dnia rano byłam nieobecna. Nie zauważyłam nawet Olafa, który gonił mnie przez pół firmy, aż do mojego biura.
- Adeline, co z tobą? – chwycił mnie za ramię i odwrócił w swoim kierunku. – Co się dzieje? – ściągnął brwi, kiedy zobaczył moją minę.
- Nic, źle się czuję – wzruszyłam ramionami.
- Och jasne – uśmiechnął się. – Mike mówił ci o tym, że Bieber przyszedł i…
- Nie chcę o nim gadać. Najlepiej w ogóle mi o nim nie wspominaj, a teraz muszę iść coś załatwić – szybko wyrwałam się z jego uścisku i zniknęłam w swoim biurze. Na biurku leżała już masa kartek, które musiałam przejrzeć i bez zastanowienia zaczęłam wykonywać swoją pracę. Nie wyszłam nawet na lunch, dopiero jedna z sekretarek powiedziała mi, że już jest dawno po szóstej wieczorem i mogę wyjść. Podziękowałam jej i zabrałam swoje rzeczy. Wychodząc z firmy zobaczyłam Biebera wsiadającego do auta. Dzieliło nas jakieś dziesięć metrów więc bez problemu zauważyłam to, że mi się przygląda. Miałam wrażenie, że chciał do mnie podejść, ale pokręciłam głową i szybko ruszyłam w kierunku metra.
Pod moim mieszkaniem zastałam Mike i Olafa, którzy najwyraźniej na mnie czekali.
- Skąd macie mój adres? – zdziwiłam się.
- Bieber mi go podał – Mike wzruszył ramionami.
Więc teraz trzyma z nim?
Nie zareagowałam na to tylko po prostu wpuściłam ich do środka. Weszli jeden za drugim i wygodnie rozsiedli się na kanapach, kiedy ja przebrałam się w sypialni w moje dresy. Wróciłam do dwójki mężczyzn, którzy zawzięcie toczyli jakąś dyskusję.
- Czego chcecie? – usiadłam na osobnej kanapie. Nie chciałam być niemiła, ale nie podobało mi się to, że zaczęli zadawać się z Bieberem.
- Rozmawiałem dzisiaj z Justinem – westchnęłam. Więc teraz miał zamiar dzielić nasze sekrety razem z Olafem i Mike? Od kiedy ta dwójka jest razem, strasznie polubił mojego przyjaciela. – Powiedział mi wszystko.
- To nie są wasze sprawy – warknęłam.
- On żałuje.
- Mike, na serio gówno mnie to obchodzi. Skrzywdził mnie i przez to czuję się jak jakaś szmata – mój głos się załamał. Przestałam mówić bo czułam, że jeśli wypowiem jeszcze kilka słów to się rozpłaczę.
- On zdaje sobie z tego sprawę – tym razem wtrącił się Olaf. – Moja kadrowa mówiła, że trzy razy musiała mu tłumaczyć coś co tłumaczyła mu wczoraj. Cały dzień był nieobecny, więc pewnie się przejmuje i żałuje tego co zrobił – prychnęłam.
- I czego oczekujecie? Że jeśli go spotkam to mam do niego biec i rzucić się mu w ramiona? To stało się wczoraj, wyobraźcie sobie, że jeszcze nie doszłam do siebie – powiedziałam z przekąsem.
- Wiem mała – Olaf złapał mnie za dłoń, co nie umknęło uwadze Mike, który teraz bacznie się nam przyglądał. – Ale jeśli tu przyjdzie to go wysłuchaj – uśmiechnął się delikatnie. Westchnęłam i pokiwałam głową. Nie wiedziałam co zrobię jeśli on tutaj się pojawi, ale musiałam im to obiecać bo inaczej nie daliby mi spokoju.
- Zrobię wam herbaty – wstałam z fotela, ale zakręciło mi się w głowie i z powrotem klapnęłam na kanapę.
- Wszystko dobrze? – Mike i Olaf szybko do mnie podeszli.
- Tak, po prostu zakręciło mi się w głowie – zakryłam dłonią oczy bo wszystko dookoła mnie wirowało.
- Cholera, dziewczyno kiedy ostatni raz jadłaś? – jak przez mgłę dotarł do mnie głos Mike. Nie miałam siły mówić, więc tylko wzruszyłam ramionami. – Olaf pilnuj jej, ja idę zrobić coś pożywnego – jęknęłam i położyłam się na kanapie. Poczułam nudności i uświadomiłam sobie jak bardzo jestem głodna. Blondyn gładził mnie po głowie i mówił, że wszystko będzie dobrze.
- Olaf przecież nie umieram – zaśmiałam się, słysząc jego zapewnienia.
- Zamknij się – powiedział rozbawiony. Po chwili Mike postawił przede mną ogromną kanapkę z szynką i warzywami, posmarowaną solidną porcją majonezu oraz ciepłą herbatę.
- Nie wyjdziemy dopóki tego nie zjesz – Olaf pomógł mi wstać i podał talerzyk z kanapką. Zaczęłam ją wolno gryźć i niemal jęknęłam z rozkoszy. Przyglądali się każdemu mojemu kęsowi, a kiedy skończyłam, pozmywali za mnie naczynia i zaczekali aż wezmę prysznic na wypadek, gdybym miała ponownie zasłabnąć. Ubrana w piżamy, usadowiłam się z nimi przed telewizorem. Każdy z nas miał kubek ciepłego kakao.
- Więc wy już tak na oficjalnie? – spojrzałam na ich splecione dłonie. Olaf spojrzał się pytająco na Mike.
- Tak – powiedział dumnie, a blondyn przytulił go mocno i pocałował w policzek.
- Jesteście słodcy – zaśmiałam się. – Ale jak to się w ogóle stało?
- Wtedy na dyskotece rozmawialiśmy, zaprosiłem go do siebie i zaczęliśmy się całować – zaczął Olaf. – Potem w niedzielę przyszedłem go przeprosić bo wiedziałem, że nie jest gejem, ale znowu się całowaliśmy dopóki ty nie zadzwoniłaś. A teraz Mike jest nawet po swoim pierwszym analu – powiedział dumnie, a ja skrzywiłam twarz.
- Jesteś obleśny – Mike zaśmiał się i mocno przytulił Olafa.
- To był najlepszy seks w moim życiu - pocałował swojego chłopaka w usta, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
- Cholera, miałem taki mętlik w głowie. Przez całe życie myślałem, że jestem hetero, a teraz uświadomiłem sobie, że dziewczyny nawet mnie nie pociągają – brunet wzruszył ramionami. – Dzięki tobie uświadomiłem sobie kim naprawdę jestem – spojrzał z miłością z Olafa, a ja niemal się wzruszyłam.
- Jestem tu – pomachałam do zakochanej dwójki. – Cieszę się, że w końcu się odnaleźliście – mocno przytuliłam chłopaków. – Ale chyba powinniście już iść.
- Masz rację – pierwszy wstał Olaf i pomógł podnieść się Mike.
- Do zobaczenia – pożegnali się ze mną i wyszli z mieszkania.
Naprawdę byłam szczęśliwa, że Mike znalazł kogoś na kim mu zależy. Nie liczyło się to, czy był to facet czy dziewczyna. Na pewno nie mogłam być to ja bo nie byłam go warta. Był miły i wręcz zarażał wszystkich dobrym humorem. A ja? Ja każdego dnia tylko egzystowałam. Nie miałam wielu znajomych, bałam się do kogoś przywiązać. Wolałam żeby ludzie byli szczęśliwi beze mnie. Ich życie było prostsze, kiedy ja w nim nie istniałam.
***
Dochodziła pora lunchu, a ja nadal siedziałam pogrzebana w papierach. Chciałam skończyć wszystko dzisiaj i nie zabierać pracy do domu. Kolejni pracownicy wychodzili na lunch, a ja nadal siedziałam przed komputerem wykonując analizy. Kiedy byłam już ostatnim pracownikiem w biurze, ktoś zapukał do mojego niewielkiego gabinetu.
- Proszę! – powiedziałam nie podnosząc wzroku znad komputera.
- Dzień dobry – usłyszałam znajomy głos. Była to sekretarka Justina. Spojrzałam na nią pytająco. – Pan Bieber kazał mi to przynieść – postawiła przede mną pudełeczko z sałatką grecką.
- Proszę mu to oddać i powiedzieć, że dziękuję – odsunęłam je od siebie, a kobieta westchnęła.
- Pan Bieber powiedział, że jeśli pani tego nie przyjmie to wyrzuci mnie z pracy – spojrzałam na nią zszokowana.
- Czy on zwariował? – nie odpowiedziała tylko wzruszyła ramionami. – Dobrze, przyjmę to – chwyciłam pudełeczko. – Proszę mu przekazać, że jeśli ma mnie szantażować w taki sposób to ja odejdę – kobieta zachichotała.
- Życzę smacznego – powiedziała przed wyjściem. Nie chciałam jeść tej sałatki, w szczególności, że była od niego, ale naprawdę wyglądała pysznie. Na wierzchu przyklejona była karteczka.
Musisz jeść, Olaf powiedział mi o wczorajszym zdarzeniu. Poprosiłem Helen o przygotowanie jej. Przesyła Ci pozdrowienia. Martwię się.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. To miłe mieć świadomość, że ktoś się o mnie martwi, ale nie mogłam mu dać zagrać mi na uczuciach. Widocznie brał mnie na litość, posługując się Helen, a ja nie mogłam mu na to pozwolić. Zranił mnie, sprawił, że poczułam się jak szmata, a nie wiem czy coś takiego można wybaczyć.
Szybko zjadłam sałatkę i wróciłam do pracy. Dzięki temu, że pracowałam w czasie lunchu, skończyłam szybciej i mogłam pójść odwiedzić babcię.
- Cześć babciu – podeszłam do Mary, która dziergała na drutach.
- Mam już dla ciebie połowę koca – powiedziała dumnie. Zerknęłam na pled który mi przygotowywała. Składał się z kwadratów w różne wzory, zszytych razem.
- Będzie śliczny – uśmiechnęłam się, kiedy przejechałam po kocu dłonią. – Mam dla ciebie wełnę – podałam kobiecie niewielki pakunek.
- Skończę go w przyszłym tygodniu – odłożyła druty na bok. – Widziałaś się może z Justinem? – opuściłam wzrok. Nerwowo zagryzłam policzek i skupiłam się na swoich dłoniach. – Coś się stało?
- Nic babciu – szybko zaprzeczyłam.
- Coś zrobił? – złapała mnie za dłoń. Poczułam jak oczy zachodzą mi łzami, a kiedy Mary uniosła moją głowę, wybuchłam płaczem i mocno wtuliłam się w babcię. Kobieta nic nie mówiła, tylko gładziła mnie po plecach.
- On – zatrzymałam się na moment bo nie wiedziałam jak mam to wszystko powiedzieć. Nie chciałam wprowadzać babci w szczegóły, ale bez tego nie mogłam jej nic powiedzieć. Moje policzki zrobiły się czerwone, kiedy uświadomiłam sobie, że jedynym sposobem wtajemniczenia kobiety, będzie nawiązanie do brutalnego seksu.
- Nie krępuj się skarbie – staruszka uszczypnęła mnie w nos. – Jeszcze trzydzieści lat temu uprawiałam seks – powiedziała, jakby czytając mi w myślach. Zaśmiałam się na jej wyzwanie.
- Przestań – udałam, że się krzywię. – To ohydne.
- No już – wytarła moje policzki, a ja westchnęłam. – Możesz mi wszystko powiedzieć – wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić. Wszystko wypłynęło ze mnie jak wodospad. Zaczęłam od tego jak mnie od siebie odsuwał, potem całował i potem znów ignorował. Jego pożegnanie, a potem brutalny seks, aż w końcu jego troska o moje regularne posiłki.
- To dobry człowiek, ale zagubiony. Widać to w jego oczach – babcia poklepała mnie po dłoni. – Zależy mu na tobie, więc się o ciebie troszczy. Nie wiem dlaczego był taki, a nie inny w łóżku, ale powinnaś z nim o tym porozmawiać. Jeśli wszystko sobie wyjaśnicie to pokocha cię całym swoim sercem, jeśli już tego nie zrobił – uśmiechnęła się delikatnie i mocno mnie przytuliła. – Na pewno spowoduje, że poczujesz się jak księżniczka. Jeśli teraz się o ciebie martwi to ma świadomość co ci zrobił. Zapewniam cię – objęła mnie za policzki. – Ale jeśli raz usłyszę, że nie jesz to własnoręcznie wepchnę ci obiad do gardła i nawet sam Bóg ci nie pomoże – zmrużyła oczy, a ja się roześmiałam. Mocno ją przytuliłam.
- Jesteś najlepsza babciu, wiesz?
- Wszyscy mi to mówią – machnęła ręką i przysunęła mi talerzyk z rogalikami.
- A teraz masz jeść – spojrzała na mnie groźnie, a ja posłusznie chwyciłam rogalika.
Reszta tygodnia wyglądała tak samo. Wstawałam, szłam do pracy, sekretarka Justina przynosiła mi lunch z dołączoną karteczką. Pisał na nich krótkie wiadomości, informujące mnie o tym, że ma nadzieję, że będzie mi smakować po takie, na których pisał kto mnie pozdrawia. Przeważnie była to Helen albo Jacob, raz napisał o Jessice. W piątek niemal wyczekiwałam lunchu. Sekretarka pojawiła się punktualnie dziesięć minut po dwunastej, jednak na pudełeczku nie widniała karteczka.
- Pan Bieber wyjechał i dlatego nic nie napisał – oznajmiła, kiedy zauważyła moją zawiedzioną minę. – Ale kazał mi przekazać, że ma pani pamiętać o posiłkach i ma nadzieję, że odpocznie pani od wszystkiego podczas weekendu – uśmiechnęła się.
- Dziękuję – powiedziałam, kiedy wychodziła z gabinetu.
- Mogłabym coś pani powiedzieć? – nachyliła się w moim kierunku.
- Tak, jasne – wstałam od biurka i podeszłam do niej.
- Nie wiem co szef przeskrobał, ale naprawdę tego żałuje. Cały czas chodzi przybity i zdenerwowany, na niczym nie potrafi się skupić – opuściłam wzrok na swoje buty. Każda wzmianka o Justinie mnie zawstydzała. – Powinna mu pani wybaczyć bo w życiu nie widziałam tak zakochanego faceta – uśmiechnęła się do mnie. – Smacznego – powiedziała zanim wyszła, a ja nadal stałam osłupiała w miejscu.
Zakochanego faceta?
~~~~~~
Co sądzicie? Nie przesadziłam? Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, pisało się mi go bardzo ciężko, poprawiałam całość chyba pięć razy, a i tak czegoś mi brakuje.
Jak myślicie co zdarzy się w kolejnym rozdziale?
Cieszycie się, że Mike i Olaf są razem?


nowy rozdział: 29 maj (możliwe, że będzie coś dodatkowego w środę/czwartek)

7 komentarzy:

  1. Rozdział genialny. Super, że Mike jest szczęśliwy z Olafem. Czekam na next 💕💕💕

    OdpowiedzUsuń
  2. W kolejny rozdziale chyba się pogodzą I wszystko będzie dobrze tak myślę

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie Adeline sama tego chciala ... nie bronie jej bo Justin bardzo przesadził szczegolnie z tym że poszedł po tym wszzystkim do Jessici ehh
    Na miejscu Adeline nie wybaczyłabym tak szybko Jusowi, niech troche chlopak sie postara i pocierpi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Byloby swietnie jakbyś dodała coś jeszcze dodatkowego w środe lub czwartek :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega. Nic dodać, nic ująć. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww justin jest mega słodki!!! Babcia też jest zajebista 😂😂

    OdpowiedzUsuń
  7. Idealny <3 już nie moge się doczekań następnego :)

    OdpowiedzUsuń