Nie zdziwiło mnie to, kiedy szatyn
zaparkował obok mojego nowego miejsca zamieszkania, chociaż nigdy wcześniej tu
nie był. Kiedy zgasił silnik auta, zapanowała niezręczna cisza, nie wiedziałam
czy mam zwrócić się do niego na pan czy
po imieniu. Siedziałam więc i czekałam aż on pierwszy się odezwie, kręcąc
jednocześnie palcami młynka.
- Wszystko u ciebie dobrze? –
uśmiechnęłam się delikatnie na te słowa. Był spięty, czułam to.
- Tak – pokiwałam głową. – A u
ciebie? – podniosłam na niego wzrok.
- Może być - westchnął. – Ale bywało
lepiej.
- Chcesz zobaczyć moje mieszkanie? –
powiedziałam zanim pomyślałam.
Pewnie
zaraz odmówi i zwieje.
- Jasne – w szoku patrzyłam na puste
miejsce kierowcy, kiedy okrążył auto i otworzył mi drzwi. Szłam przodem, ale
doskonale czułam jego obecność. Wszedł za mną do mieszkania i zakluczył drzwi.
Odwiesił kurtkę na wieszak i rozejrzał się po salonie.
- Przytulnie – stwierdził i zajrzał
do kuchni. Stanęłam obok niego i przyglądałam się jego profilowi.
- Napijesz się czegoś?
- Poproszę wody – wycofał się do
salonu, a ja wzięłam dwie wysokie szklanki i dzbanek z wodą. Napełniłam szkło i
usiadłam obok szatyna.
- Dlaczego kazałeś sprawdzić tego
faceta? – Byłam na niego zła. Nie powinien grzebać w moim życiu. Chciałam to
wszystko wyjaśnić i dać mu do zrozumienia, że nie życzę sobie takiego
zachowania.
Opuścił wzrok i przyglądał się swoim
stopom.
- Bo chciałem – prychnęłam.
- Nie możesz grzebać w moim życiu.
- Nie potrafię tego nie robić –
energicznie uniósł głowę i spojrzał się na mnie.
- Czego ty ode mnie chcesz? – warknęłam.
Toczyliśmy walkę na spojrzenia. – Raz mnie odpychasz, całujesz, uciekasz, potem
znowu jesteś czuły i znowu wredny. Mówisz, że kończymy naszą znajomość, a potem
przychodzisz do mnie na herbatkę – wyrzuciłam dłonie w górę. Szatyn wstał i
chodził nerwowym krokiem po mieszkaniu. Poszłam w jego ślady i podniosłam się z
kanapy, żeby być na linii jego wzroku. Nerwowo pocierał brodę tak jakby
układając sobie wszystko w głowie. – Robisz mi wodę z mózgu Bieber. Powiedz do
cholery czego ode mnie chcesz! – wszystko się we mnie gotowało. Wybuchłam.
Każda emocja, którą tłumiłam w sobie od tylu tygodni, właśnie teraz ze mnie
wychodziła. Chciałam wiedzieć na czym stoję, miałam dość ciągłych domysłów i
sprzecznych sygnałów od Biebera.
- Nie możesz mi tego dać – zatrzymał
się i spojrzał na mnie intensywnym wzrokiem. – Nie chcę cię skrzywdzić.
- Przestań pieprzyć – zakpiłam.
Widocznie rozzłościło go to bo dał dwa wielkie kroki i stał kilka centymetrów
przede mną, ciężko oddychając.
- Wiesz czego chcę? – oblizał swoje
różowe warki i spojrzał gdzieś w bok. Zdenerwowany przetarł swoją twarz i wziął
kilka głębokich wdechów. Kiedy czekałam na jego odpowiedź czułam coraz większe
zdenerwowanie. Dopiero po kilku sekundach ponownie skupił swój wzrok na mnie. –
Od pierwszego dnia kiedy cię kurwa zobaczyłem chcę cię pieprzyć – wysyczał. Zdziwiła
mnie moja reakcja. Nie zszokowało mnie to. Można powiedzieć, że nawet się tego
spodziewałam.
- A więc zrób to – zmniejszyłam
odległość między nami do minimum. Miałam go dość i jego ciągłych wahań
nastroju. Jeśli nie chce być ze mną, niech odejdzie raz na zawsze. – I daj mi
kurwa święty spokój.
Przez kilka sekund wpatrywaliśmy się
w siebie intensywnie. Kiedy Bieber najwyraźniej nie miał zamiaru tego
rozpocząć, odsunęłam się i zaczęłam rozpinać guziki mojej koszuli, jednocześnie
ściągając granatowe szpilki.
- Co ty robisz? – spojrzał na mnie
zszokowany.
- Chyba nie chcesz się pieprzyć w
ciuchach – warknęłam zrzucając z siebie koszulę. Byłam wściekła. Czułam jak
krew razem z adrenaliną buzuje w moich żyłach.
- Przestań – powiedział ostro i
odwrócił wzrok. – Powiedziałem przestań! – krzyknął, kiedy zaczęłam ściągać
spodnie. Gdy już stałam w samej bieliźnie wyminął mnie i wyszedł z mieszkania,
trzaskając drzwiami. Stanęłam przed nimi i czekałam. Wiedziałam, że wróci.
Wrócił. Po kilkunastu sekundach wpadł
do mieszkania i zaczął mnie całować, przypierając do ściany. Chwycił mnie za
biodra i uniósł do góry, zmuszając, żebym oplotła nogami jego pas. Mocno mnie
do siebie przyciągał powodując ból. Ignorowałam to, jeżeli taka była cena
spokoju, to mogłam ją przyjąć.
Zaniósł mnie do sypialni i rzucił na
łóżko. Szybko rozebrał się do bokserek i pochylił nade mną, żeby ściągnąć mój
stanik i majtki. Mocno całował moje piersi i przygryzał sutki. Jęknęłam cicho,
kiedy jego palce znalazły się na mojej kobiecości i mocno ją ugniatały. Nie
sprawiało mi to żadnej przyjemności. Chciałam, żeby już się skończyło. Już w
tej chwili wiedziałam o czym mówił. Nie potrafił być delikatny. Liczyły się dla
niego tylko własne doznania.
Kiedy zsunął z siebie bokserki i
nakładał prezerwatywę zamknęłam oczy. Czekałam na najgorsze. Nie uprawiałam
seksu od jakiś dwóch lat, więc liczyłam się z tym, że może zaboleć.
Złapał mnie za biodra i pociągnął do
góry. Wbił się we mnie mocno i gwałtownie, a ja zawyłam z bólu. Jednak on nie
przestawał napierać tylko przyspieszył swoje ruchy. Słyszałam jego warknięcia,
a ja za każdym razem łapczywie brałam oddech starając się złagodzić dyskomfort.
Czułam łzy płynące mi po policzkach, nie potrafiłam ich powstrzymać. Kiedy w
końcu skończył, jak najszybciej owinęłam się w koc i wyskoczyłam z łóżka. Nie
chciałam na niego patrzeć, nie chciałam pamiętać tego co tu się stało.
Zacisnęłam mocno oczy i zsunęłam się po ścianie sypialni. Chciałam zniknąć.
Sprawić, żeby już nikt nie mógł na mnie spojrzeć. Czułam się okropnie, jak
wypieprzona panienka spod latarni. Oplotłam ramionami kolana i starałam się
zapanować nad łzami, które zaczęły wypływać spod moich powiek. Próbowałam
myśleć o czymś przyjemnym, ale to nie skutkowało. Ciągle zalewała mnie nowa
fala smutku i bólu.
Usłyszałam jak szatyn schodzi z łóżka
i chwilę krząta się po pokoju. Nie chciałam na niego spojrzeć. Skrzywdził mnie.
- Właśnie dlatego kurwa nie chciałem
tego robić – powiedział cicho i szybko wyszedł, a ja zalałam się łzami.
Justin’s POV
Szybko wyszedłem z mieszkania i wsiadłem
do swojego auta. Nie chciałem na nią patrzeć, nie chciałem patrzeć na ból jaki
jej wyrządziłem. Wiedziałem, że tak będzie, wiedziałem kurwa, że ją zniszczę.
Nie potrafiłem kochać, nie potrafiłem zważać na potrzeby innych, nie potrafiłem
szanować kobiet. Jednak sam nie poczułem przyjemności. Brzydziłem się siebie i
tego co jej zrobiłem. Byłem wściekły na wszystko. Na siebie, na nią, na każdą
pierdoloną osobę, którą spotkałem w moim życiu.
Nie chciałem wracać do mojego
mieszkania. Będę sobie o niej przypominał, każdy przedmiot będzie mi o niej
przypominał. Muszę gdzieś jechać, gdzie wcześniej jej nie było.
- Jessica? Jesteś w domu? – zapytałem
gdy odebrała po kilku sygnałach.
- Justin? Coś się stało?
- Skrzywdziłem ją – warknąłem i mocno
zacisnąłem dłoń na kierownicy. Gniew narastał we mnie z każdą sekundą.
Nienawidziłem ich jeszcze bardziej. – Mówiłem ci, że tak kurwa będzie! Oni mnie
zniszczyli!
- Justin, uspokój się – usłyszałem po
drugiej stronie wystraszony głos. Bała się o mnie tak jak zawsze w takiej
sytuacji. – Przyjedź do mnie i porozmawiamy – rozłączyłem się. Szybko jechałem
przez kolejne skrzyżowania, nie zwracając uwagi na żadne znaki. Zatrzymałem się
pod jej apartamentowcem i ruszyłem do dobrze znanej mi windy. Wysiadłem na
odpowiednim piętrze i odnalazłem numer jej mieszkania. Zanim zapukałem, kobieta
już mi otworzyła i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Co ty zrobiłeś? – spytała smutno, a
ja natychmiastowo wpiłem się w jej usta. Wciągnęła mnie do mieszkania i złapała
za oba policzki. – Wszystko będzie dobrze – ponownie zaczęła mnie całować.
- Straciłem ją – wyszeptałem między
pocałunkami, kiedy zaczynała mnie rozbierać. Znowu poczułem się jak nastolatek,
kiedy przychodziłem do niej z problemami. Popchnęła mnie na łóżko i zaczęła
zjeżdżać pocałunkami w dół mojej klatki piersiowej.
- Nie straciłeś jej – westchnęła. –
Zraniłeś ją – rozsunęła mój rozporek, wyciągając twardego kutasa. Przejechała
językiem od podstawy po sam czubek, a ja warknąłem szarpiąc biodra do góry.
Chwyciła je mocno i przycisnęła do materaca. – Uspokój się – pocałowała czubek
mojego przyrodzenia. – Uda ci się to naprawić.
- Nie uda, nie chcę, potem znowu
zrobię to samo – jęknąłem i przetarłem oczy, kiedy wzięła do ust całą jego
długość. – Jestem zepsuty – wplotłem palce w jej włosy i mocno za nie
szarpnąłem.
- Nie jesteś – powiedziała twardo,
łapiąc mnie za dłoń. Szybko rozebrała się i nabiła na mojego kutasa. Poruszała
się gładko w górę i w dół, cicho pojękując. – To oni ci to wmówili, to nie
byłeś ty Justin – przerzuciłem ją na plecy, zaciskając dłonie na jej
nadgarstkach. Zacząłem agresywnie się w nią wbijać przez co cicho zaskomlała. –
Wierzysz w to bo ciągle ci to powtarzano, ale tak nie jest. Uda ci się to
naprawić, daj jej czas, a potem pokocha cię najmocniej na całym świecie – wyrwała
dłonie z mojego uścisku i wbiła paznokcie w moje biodra. Zawsze to robiła.
Zatrzymałem swoje ruchy i schowałem twarz w jej szyi.
- Zraniłem ją, skrzywdziłem i
psychicznie i fizycznie.
- Musisz ją prosić o jeszcze jedną
szansę – pogładziła mnie dłonią po karku i pocałowała w skroń. – Ona na pewno
ci ją da.
- Skąd do cholery o tym wiesz?
- Bo cię kocha – prychnąłem.
- Nie kocha. Mnie nie można kochać.
- Przestań, ja cię kocham.
- To chora miłość – zakpiłem.
- Ale daje ci nadzieję – spojrzałem w
jej łagodne oczy. Nachyliłem się i delikatnie pocałowałem. – Dasz radę Justin –
wyszeptała w moje usta. Ponownie położyła dłonie na moich biodrach i zaczęła
nadawać im rytm. – Właśnie tak – jęknęła, kiedy mój kutas wchodził w jej cipkę.
Zacisnąłem szczękę i zamknąłem oczy. Poruszając się w Jessice, myślałem tylko o
Adeline. O tym co jej zrobiłem i jak bardzo chorym i niestabilnym człowiekiem
jestem, pieprząc kobietę osiemnaście lat ode mnie starszą.
Adeline’s POV
Zaczęłam chodzić po mieszkaniu i
zbierać moja garderobę. Już się uspokoiłam, ale to nie zmieniło tego, że nadal
czułam się okropnie. Moja opinia o samej sobie diametralnie się zmieniła. To on
sprawił, że myślałam o sobie w kategoriach dziwki. Poczułam się tak jakbym
oddała mu się za pieniądze, chociaż tak nie było. Nie zgwałcił mnie, nie
sprzeciwiałam się, jednak mnie skrzywdził i to chyba w najbardziej dotkliwy
sposób.
Poczłapałam do łazienki i wzięłam
gorący prysznic. Na moich biodrach pojawiały się siniaki, a piersi całe były w
malutkich krwiakach, spowodowanych gryzieniem. Szybko opuściłam wzrok bo nie
chciałam znowu się rozpłakać. Założyłam moje nowe piżamy i ruszyłam do sypialni
zmienić pościel. Nie chciałam spać w tej samej. Mogłam wyczuć jego zapach.
Kiedy w końcu położyłam się w moim
łóżku było kilka minut przed dwunastą. Zobaczyłam, że mam nową wiadomość na
moim telefonie.
Justin:
Przepraszam.
Mimo, że w mojej głowie natychmiast
pojawiło się tysiąc myśli, które mówiły mi, że mam mu odpisać i wyjawić to jak
mnie skrzywdził, zablokowałam telefon i odłożyłam go na szafkę. Wszystkie
zdarzenia tego dnia sprawiły, że niemal natychmiast zasnęłam.
Kolejnego dnia rano byłam nieobecna.
Nie zauważyłam nawet Olafa, który gonił mnie przez pół firmy, aż do mojego
biura.
- Adeline, co z tobą? – chwycił mnie
za ramię i odwrócił w swoim kierunku. – Co się dzieje? – ściągnął brwi, kiedy
zobaczył moją minę.
- Nic, źle się czuję – wzruszyłam
ramionami.
- Och jasne – uśmiechnął się. – Mike mówił
ci o tym, że Bieber przyszedł i…
- Nie chcę o nim gadać. Najlepiej w
ogóle mi o nim nie wspominaj, a teraz muszę iść coś załatwić – szybko wyrwałam
się z jego uścisku i zniknęłam w swoim biurze. Na biurku leżała już masa
kartek, które musiałam przejrzeć i bez zastanowienia zaczęłam wykonywać swoją pracę.
Nie wyszłam nawet na lunch, dopiero jedna z sekretarek powiedziała mi, że już
jest dawno po szóstej wieczorem i mogę wyjść. Podziękowałam jej i zabrałam
swoje rzeczy. Wychodząc z firmy zobaczyłam Biebera wsiadającego do auta.
Dzieliło nas jakieś dziesięć metrów więc bez problemu zauważyłam to, że mi się
przygląda. Miałam wrażenie, że chciał do mnie podejść, ale pokręciłam głową i
szybko ruszyłam w kierunku metra.
Pod moim mieszkaniem zastałam Mike i
Olafa, którzy najwyraźniej na mnie czekali.
- Skąd macie mój adres? – zdziwiłam
się.
- Bieber mi go podał – Mike wzruszył
ramionami.
Więc
teraz trzyma z nim?
Nie zareagowałam na to tylko po
prostu wpuściłam ich do środka. Weszli jeden za drugim i wygodnie rozsiedli się
na kanapach, kiedy ja przebrałam się w sypialni w moje dresy. Wróciłam do
dwójki mężczyzn, którzy zawzięcie toczyli jakąś dyskusję.
- Czego chcecie? – usiadłam na
osobnej kanapie. Nie chciałam być niemiła, ale nie podobało mi się to, że
zaczęli zadawać się z Bieberem.
- Rozmawiałem dzisiaj z Justinem –
westchnęłam. Więc teraz miał zamiar dzielić nasze sekrety razem z Olafem i Mike? Od kiedy ta dwójka jest razem,
strasznie polubił mojego przyjaciela. – Powiedział mi wszystko.
- To nie są wasze sprawy – warknęłam.
- On żałuje.
- Mike, na serio gówno mnie to
obchodzi. Skrzywdził mnie i przez to czuję się jak jakaś szmata – mój głos się
załamał. Przestałam mówić bo czułam, że jeśli wypowiem jeszcze kilka słów to
się rozpłaczę.
- On zdaje sobie z tego sprawę – tym
razem wtrącił się Olaf. – Moja kadrowa mówiła, że trzy razy musiała mu
tłumaczyć coś co tłumaczyła mu wczoraj. Cały dzień był nieobecny, więc pewnie
się przejmuje i żałuje tego co zrobił – prychnęłam.
- I czego oczekujecie? Że jeśli go
spotkam to mam do niego biec i rzucić się mu w ramiona? To stało się wczoraj,
wyobraźcie sobie, że jeszcze nie doszłam do siebie – powiedziałam z przekąsem.
- Wiem mała – Olaf złapał mnie za
dłoń, co nie umknęło uwadze Mike, który teraz bacznie się nam przyglądał. – Ale
jeśli tu przyjdzie to go wysłuchaj – uśmiechnął się delikatnie. Westchnęłam i
pokiwałam głową. Nie wiedziałam co zrobię jeśli on tutaj się pojawi, ale
musiałam im to obiecać bo inaczej nie daliby mi spokoju.
- Zrobię wam herbaty – wstałam z
fotela, ale zakręciło mi się w głowie i z powrotem klapnęłam na kanapę.
- Wszystko dobrze? – Mike i Olaf
szybko do mnie podeszli.
- Tak, po prostu zakręciło mi się w
głowie – zakryłam dłonią oczy bo wszystko dookoła mnie wirowało.
- Cholera, dziewczyno kiedy ostatni
raz jadłaś? – jak przez mgłę dotarł do mnie głos Mike. Nie miałam siły mówić,
więc tylko wzruszyłam ramionami. – Olaf pilnuj jej, ja idę zrobić coś pożywnego
– jęknęłam i położyłam się na kanapie. Poczułam nudności i uświadomiłam sobie
jak bardzo jestem głodna. Blondyn gładził mnie po głowie i mówił, że wszystko
będzie dobrze.
- Olaf przecież nie umieram –
zaśmiałam się, słysząc jego zapewnienia.
- Zamknij się – powiedział
rozbawiony. Po chwili Mike postawił przede mną ogromną kanapkę z szynką i
warzywami, posmarowaną solidną porcją majonezu oraz ciepłą herbatę.
- Nie wyjdziemy dopóki tego nie zjesz
– Olaf pomógł mi wstać i podał talerzyk z kanapką. Zaczęłam ją wolno gryźć i
niemal jęknęłam z rozkoszy. Przyglądali się każdemu mojemu kęsowi, a kiedy
skończyłam, pozmywali za mnie naczynia i zaczekali aż wezmę prysznic na
wypadek, gdybym miała ponownie zasłabnąć. Ubrana w piżamy, usadowiłam się z nimi
przed telewizorem. Każdy z nas miał kubek ciepłego kakao.
- Więc wy już tak na oficjalnie? –
spojrzałam na ich splecione dłonie. Olaf spojrzał się pytająco na Mike.
- Tak – powiedział dumnie, a blondyn
przytulił go mocno i pocałował w policzek.
- Jesteście słodcy – zaśmiałam się. –
Ale jak to się w ogóle stało?
- Wtedy na dyskotece rozmawialiśmy,
zaprosiłem go do siebie i zaczęliśmy się całować – zaczął Olaf. – Potem w
niedzielę przyszedłem go przeprosić bo wiedziałem, że nie jest gejem, ale znowu
się całowaliśmy dopóki ty nie zadzwoniłaś. A teraz Mike jest nawet po swoim
pierwszym analu – powiedział dumnie, a ja skrzywiłam twarz.
- Jesteś obleśny – Mike zaśmiał się i
mocno przytulił Olafa.
- To był najlepszy seks w moim życiu
- pocałował swojego chłopaka w usta, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
- Cholera, miałem taki mętlik w
głowie. Przez całe życie myślałem, że jestem hetero, a teraz uświadomiłem
sobie, że dziewczyny nawet mnie nie pociągają – brunet wzruszył ramionami. –
Dzięki tobie uświadomiłem sobie kim naprawdę jestem – spojrzał z miłością z
Olafa, a ja niemal się wzruszyłam.
- Jestem tu – pomachałam do
zakochanej dwójki. – Cieszę się, że w końcu się odnaleźliście – mocno
przytuliłam chłopaków. – Ale chyba powinniście już iść.
- Masz rację – pierwszy wstał Olaf i
pomógł podnieść się Mike.
- Do zobaczenia – pożegnali się ze
mną i wyszli z mieszkania.
Naprawdę byłam szczęśliwa, że Mike
znalazł kogoś na kim mu zależy. Nie liczyło się to, czy był to facet czy
dziewczyna. Na pewno nie mogłam być to ja bo nie byłam go warta. Był miły i
wręcz zarażał wszystkich dobrym humorem. A ja? Ja każdego dnia tylko
egzystowałam. Nie miałam wielu znajomych, bałam się do kogoś przywiązać.
Wolałam żeby ludzie byli szczęśliwi beze mnie. Ich życie było prostsze, kiedy
ja w nim nie istniałam.
***
Dochodziła pora lunchu, a ja nadal
siedziałam pogrzebana w papierach. Chciałam skończyć wszystko dzisiaj i nie
zabierać pracy do domu. Kolejni pracownicy wychodzili na lunch, a ja nadal
siedziałam przed komputerem wykonując analizy. Kiedy byłam już ostatnim
pracownikiem w biurze, ktoś zapukał do mojego niewielkiego gabinetu.
- Proszę! – powiedziałam nie
podnosząc wzroku znad komputera.
- Dzień dobry – usłyszałam znajomy
głos. Była to sekretarka Justina. Spojrzałam na nią pytająco. – Pan Bieber
kazał mi to przynieść – postawiła przede mną pudełeczko z sałatką grecką.
- Proszę mu to oddać i powiedzieć, że
dziękuję – odsunęłam je od siebie, a kobieta westchnęła.
- Pan Bieber powiedział, że jeśli
pani tego nie przyjmie to wyrzuci mnie z pracy – spojrzałam na nią zszokowana.
- Czy on zwariował? – nie
odpowiedziała tylko wzruszyła ramionami. – Dobrze, przyjmę to – chwyciłam
pudełeczko. – Proszę mu przekazać, że jeśli ma mnie szantażować w taki sposób
to ja odejdę – kobieta zachichotała.
- Życzę smacznego – powiedziała przed
wyjściem. Nie chciałam jeść tej sałatki, w szczególności, że była od niego, ale
naprawdę wyglądała pysznie. Na wierzchu przyklejona była karteczka.
Musisz jeść, Olaf powiedział mi o wczorajszym
zdarzeniu. Poprosiłem Helen o przygotowanie jej. Przesyła Ci pozdrowienia.
Martwię się.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. To miłe
mieć świadomość, że ktoś się o mnie martwi, ale nie mogłam mu dać zagrać mi na
uczuciach. Widocznie brał mnie na litość, posługując się Helen, a ja nie mogłam
mu na to pozwolić. Zranił mnie, sprawił, że poczułam się jak szmata, a nie wiem
czy coś takiego można wybaczyć.
Szybko zjadłam sałatkę i wróciłam do
pracy. Dzięki temu, że pracowałam w czasie lunchu, skończyłam szybciej i mogłam
pójść odwiedzić babcię.
- Cześć babciu – podeszłam do Mary,
która dziergała na drutach.
- Mam już dla ciebie połowę koca –
powiedziała dumnie. Zerknęłam na pled który mi przygotowywała. Składał się z
kwadratów w różne wzory, zszytych razem.
- Będzie śliczny – uśmiechnęłam się,
kiedy przejechałam po kocu dłonią. – Mam dla ciebie wełnę – podałam kobiecie
niewielki pakunek.
- Skończę go w przyszłym tygodniu –
odłożyła druty na bok. – Widziałaś się może z Justinem? – opuściłam wzrok.
Nerwowo zagryzłam policzek i skupiłam się na swoich dłoniach. – Coś się stało?
- Nic babciu – szybko zaprzeczyłam.
- Coś zrobił? – złapała mnie za dłoń.
Poczułam jak oczy zachodzą mi łzami, a kiedy Mary uniosła moją głowę, wybuchłam
płaczem i mocno wtuliłam się w babcię. Kobieta nic nie mówiła, tylko gładziła
mnie po plecach.
- On – zatrzymałam się na moment bo
nie wiedziałam jak mam to wszystko powiedzieć. Nie chciałam wprowadzać babci w
szczegóły, ale bez tego nie mogłam jej nic powiedzieć. Moje policzki zrobiły
się czerwone, kiedy uświadomiłam sobie, że jedynym sposobem wtajemniczenia
kobiety, będzie nawiązanie do brutalnego seksu.
- Nie krępuj się skarbie – staruszka
uszczypnęła mnie w nos. – Jeszcze trzydzieści lat temu uprawiałam seks – powiedziała,
jakby czytając mi w myślach. Zaśmiałam się na jej wyzwanie.
- Przestań – udałam, że się krzywię.
– To ohydne.
- No już – wytarła moje policzki, a
ja westchnęłam. – Możesz mi wszystko powiedzieć – wzięłam głęboki oddech i
zaczęłam mówić. Wszystko wypłynęło ze mnie jak wodospad. Zaczęłam od tego jak
mnie od siebie odsuwał, potem całował i potem znów ignorował. Jego pożegnanie,
a potem brutalny seks, aż w końcu jego troska o moje regularne posiłki.
- To dobry człowiek, ale zagubiony.
Widać to w jego oczach – babcia poklepała mnie po dłoni. – Zależy mu na tobie,
więc się o ciebie troszczy. Nie wiem dlaczego był taki, a nie inny w łóżku, ale
powinnaś z nim o tym porozmawiać. Jeśli wszystko sobie wyjaśnicie to pokocha
cię całym swoim sercem, jeśli już tego nie zrobił – uśmiechnęła się delikatnie
i mocno mnie przytuliła. – Na pewno spowoduje, że poczujesz się jak
księżniczka. Jeśli teraz się o ciebie martwi to ma świadomość co ci zrobił.
Zapewniam cię – objęła mnie za policzki. – Ale jeśli raz usłyszę, że nie jesz
to własnoręcznie wepchnę ci obiad do gardła i nawet sam Bóg ci nie pomoże –
zmrużyła oczy, a ja się roześmiałam. Mocno ją przytuliłam.
- Jesteś najlepsza babciu, wiesz?
- Wszyscy mi to mówią – machnęła ręką
i przysunęła mi talerzyk z rogalikami.
- A teraz masz jeść – spojrzała na
mnie groźnie, a ja posłusznie chwyciłam rogalika.
Reszta tygodnia wyglądała tak samo.
Wstawałam, szłam do pracy, sekretarka Justina przynosiła mi lunch z dołączoną
karteczką. Pisał na nich krótkie wiadomości, informujące mnie o tym, że ma
nadzieję, że będzie mi smakować po takie, na których pisał kto mnie pozdrawia.
Przeważnie była to Helen albo Jacob, raz napisał o Jessice. W piątek niemal
wyczekiwałam lunchu. Sekretarka pojawiła się punktualnie dziesięć minut po
dwunastej, jednak na pudełeczku nie widniała karteczka.
- Pan Bieber wyjechał i dlatego nic
nie napisał – oznajmiła, kiedy zauważyła moją zawiedzioną minę. – Ale kazał mi
przekazać, że ma pani pamiętać o posiłkach i ma nadzieję, że odpocznie pani od
wszystkiego podczas weekendu – uśmiechnęła się.
- Dziękuję – powiedziałam, kiedy
wychodziła z gabinetu.
- Mogłabym coś pani powiedzieć? –
nachyliła się w moim kierunku.
- Tak, jasne – wstałam od biurka i
podeszłam do niej.
- Nie wiem co szef przeskrobał, ale
naprawdę tego żałuje. Cały czas chodzi przybity i zdenerwowany, na niczym nie
potrafi się skupić – opuściłam wzrok na swoje buty. Każda wzmianka o Justinie
mnie zawstydzała. – Powinna mu pani wybaczyć bo w życiu nie widziałam tak
zakochanego faceta – uśmiechnęła się do mnie. – Smacznego – powiedziała zanim
wyszła, a ja nadal stałam osłupiała w miejscu.
Zakochanego
faceta?
~~~~~~
Co
sądzicie? Nie przesadziłam? Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, pisało
się mi go bardzo ciężko, poprawiałam całość chyba pięć razy, a i tak czegoś mi
brakuje.
Jak
myślicie co zdarzy się w kolejnym rozdziale?
Cieszycie
się, że Mike i Olaf są razem?
nowy rozdział: 29 maj (możliwe, że będzie coś
dodatkowego w środę/czwartek)
Rozdział genialny. Super, że Mike jest szczęśliwy z Olafem. Czekam na next 💕💕💕
OdpowiedzUsuńW kolejny rozdziale chyba się pogodzą I wszystko będzie dobrze tak myślę
OdpowiedzUsuńW sumie Adeline sama tego chciala ... nie bronie jej bo Justin bardzo przesadził szczegolnie z tym że poszedł po tym wszzystkim do Jessici ehh
OdpowiedzUsuńNa miejscu Adeline nie wybaczyłabym tak szybko Jusowi, niech troche chlopak sie postara i pocierpi :D
Byloby swietnie jakbyś dodała coś jeszcze dodatkowego w środe lub czwartek :3
OdpowiedzUsuńMega. Nic dodać, nic ująć. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńAwwww justin jest mega słodki!!! Babcia też jest zajebista 😂😂
OdpowiedzUsuńIdealny <3 już nie moge się doczekań następnego :)
OdpowiedzUsuń