niedziela, 5 czerwca 2016

18. Powtórka.

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!
~~~~~~

Siedziałam właśnie w czarnym, sportowy aucie Justina gdy mknęliśmy przez ulice Nowego Jorku. Jazda szatyna przyprawiała mnie o dreszcze jak i wzbudzała podziw bo utrzymywanie prędkości, która wynosiła ponad sto kilometrów na godzinę, na ulicach tego miasta była wyczynem. Przecież tutaj co chwila ktoś zajeżdżał drogę, niespodziewanie wyjeżdżał zza zakrętu i ogólnie, mało kto tutaj trzymał się przepisów ruchu drogowego. Jednak Justina to nie dotyczyło. Skupiony, trzymał kierownicę i zgrabnie wymijał każdą przeszkodę.
- Jesteśmy – uśmiechnął się do mnie, kiedy zaparkował przy Piątej Alei. Okrążył auto i pomógł mi wysiąść, bo wydostanie się z tego niskiego pojazdu graniczyło z cudem.
Kto normalny kupuje auta, które są niskie na pół metra, a ich podwozie unosi się nad jezdnią jakieś trzy milimetry?!
- Mieliśmy jechać do galerii – mruknęłam, kiedy szatyn zamknął auto i znalazł się obok mnie.
- Tutaj mają lepszy wybór – splótł nasze palce i pociągnął w stronę drogich sklepów. Przechadzałam się tutaj, tego dnia, gdy Justin przyszedł do mnie z bukietem kwiatów.
- I większe ceny – pokręciłam nosem. – Nawet nie jestem odpowiednio ubrana – wskazałam na siebie. Mężczyzna zatrzymał się i zlustrował mnie od góry do dołu. Miałam na sobie zwykłe botki, płaszcz, jeansy, a moja fryzura nie była poprawiana od rana tak samo jak i makijaż.
- Wyglądasz dobrze – wzruszył ramionami. – Poza tym idziemy kupować ubrania, a nie je prezentować.
Chciałam zacząć coś mówić, ale szatyn pociągnął mnie do pierwszego sklepu. Nawet nie zdążyłam zobaczyć, co to za sklep bo weszliśmy do niego z prędkością światła.
- Wybierz co ci się podoba – mruknął do mojego ucha i puścił moją dłoń.
- Może państwu w czymś pomóc – podeszła do nas wysoka blondynka. Zmierzyła mnie od góry do dołu i uśmiechnęła się sztucznie. Przy Justinie w jego markowych spodniach, płaszczu, butach (on sam był marką samą w sobie) wyglądałam jak nic.
- Na razie dziękujemy – odpowiedziałam za szatyna. Pewnie kazałby tej blondynie wybrać mi masę ciuchów, które od razu by kupił.
Ekspedientka odeszła, a ja z Justinem u boku ruszyłam do wieszaka z podkoszulkami. Szybko dowiedziałam się, że jestem w sklepie Tommy’ego Hilfigera. Kupiłam tu dwa sweterki i jedną parę spodni. Później, w kolejnych sklepach, wybrałam spódnice, koszule, spodnie, żakiety i oficjalne sukienki. Justin uparł się, że potrzebuję nowych par butów, więc kupił mi pięć par szpilek i dwie pary botków.
- Zwariowałeś – mruknęłam, kiedy wróciliśmy do auta, żeby odłożyć torby.
- Masz rację – zaśmiał się i objął mnie w talii. – Ale na twoim punkcie – cmoknął mnie w czoło. – Teraz musimy kupić dla ciebie suknię na sobotnie przyjęcie, a potem pojedziemy do galerii.
- Justin…
- Chciałaś jechać do galerii – powiedział niewinnie, kiedy mijaliśmy kolejne drogie butiki.
- Ja na prawdę oddam ci wszystko – położyłam dłoń na klatce piersiowej, chcąc sprawić, że moja obietnica będzie wyglądać bardziej wiarygodnie.
Przecież do końca życie nie zarobisz wystarczającej ilości pieniędzy.
- Nie chcę.
W tym samym momencie spojrzałam na złotą suknię z wystawy Elie Saab. Justin zauważył mój zachwyt i przyciągnął mnie do siebie.
- Wejdźmy.
Tym razem mu się nie sprzeciwiłam. Wiedziałam, że nie kupię tej sukienki bo była po prostu nieodpowiednia, ale samo przebywanie w jej towarzystwie, sprawiało, że czułam się wyjątkowa.
- Wybierz coś – szatyn puścił mnie i usiadł na niewielkiej kanapie. Podeszłam do wieszaków i zaczęłam przeglądać kolejne kreacje. Kiedy wyciągnęłam ciemnozieloną sukienkę, podeszła do mnie ekspedientka.
- Świetny wybór – uśmiechnęła się w do mnie. – Mogę pani coś zaproponować? – nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową. Kobieta wyciągnęła jeszcze dwie inne sukienki i podeszła do mnie. Jedna była ciemnoróżowa, a druga błękitna. – W tych dwóch będzie pani dobrze wyglądać – chwyciła ode mnie ciemnozieloną. – Zaprowadzę panią do przymierzalni – posłusznie poszłam za kobietą, która otworzyła mi drzwi do dużego pomieszczenia. Trzy ściany wyłożone były lustrami, a na środku stała olbrzymia pufa. – W razie problemów proszę mnie zawołać – powiesiła sukienki na wieszaku i wyszła z pomieszczenia. Zaczęłam się rozbierać i chwyciłam pierwszą sukienkę. Kiedy miałam ją na sobie spojrzałam w lustro. Była śliczna, dziewczęca i świetnie podkreślała mój biust. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam.
- Mogę zobaczyć? – Justin wszedł do przymierzalni i zamknął drzwi, na co się zaśmiałam.
- Po co się pytasz – chwycił mnie za dłoń i zakręcił dookoła mojej osi.
- Pięknie – mruknął. – Załóż kolejną – spojrzałam na niego z przekąsem. – Odwrócę się.
Kiedy stał do mnie tyłem, szybko zmieniłam sukienkę na błękitną i pociągnęłam Justina za rękaw, dając mu znak, że ma się odwrócić. Uśmiechnął się, mierząc mnie od stóp do głowy.
- Seksownie – położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Sukienka była obcisła, miała odkryte plecy i dość głęboki dekolt. – Zostań dziś u mnie na noc – mruknął do mojego ucha i delikatnie przygryzł płatek.
- Justin – chciałam go odepchnąć, ale średnio mi to wyszło bo przez ton jego głosu zmiękły mi kolana. – Chcę przymierzyć kolejną sukienkę – położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, kiedy jego dłonie zaczęły unosić moją sukienkę do góry. Gdy palce szatyna dotknęły mojej nagiej skóry, od razu w mojej głowie pojawiły się wspomnienia, naszego pierwszego razu. Mocno go od siebie odepchnęłam, przestraszona. – Zostaw mnie – niemal warknęłam. Wplotłam dłonie we włosy, starając poukładać sobie to wszystko w głowie. Niemal czułam jak przytłacza mnie nadmiar myśli. Zamknęłam oczy i cicho liczyłam do dziesięciu.
To znowu wraca.
Gdy uniosłam przerażona wzrok, Justin patrzył na mnie zszokowany.
- Adeline… - podszedł do mnie i już miał chwycić moją dłoń, ale w ostatniej chwili zrezygnował. – Co się dzieje?
- Nic, chcę już jechać do domu. Wyjdź, ja się przebiorę i zaraz przyjdę – powiedziałam chłodnym tonem. Kiedy szatyn wyszedł jak najszybciej ubrałam się w moje rzeczy i wyszłam z przymierzalni.
- Ja zapakuję – ekspedientka chwyciła ode mnie sukienki.
- Dziękuję, ale…
- Pan Bieber zapłacił – uśmiechnęła się do mnie serdecznie i już po chwili trzymałam papierową torbę z trzema drogimi sukienkami. Pożegnałam się z kobietą i wyszłam przed sklep, gdzie czekał na mnie Justin. Wyminęłam go i szybkim krokiem pokonywałam drogę do auta. Szatyn cały czas szedł za mną, jednak nie odezwał się do mnie ani razu. Otworzył przede mną drzwi auta i zajął miejsce za kierownicą.
- Porozmawiamy? – spojrzał na mnie z nadzieją. Zagryzłam wargi, kiedy poczułam spływające łzy po policzkach. – Co się dzieje? – chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. – Adeline spójrz na mnie – wykonałam jego polecenie i napotkałam intensywny wzrok. Teraz było dobrze, ale jeśli tylko dotknął mnie w nieodpowiedniej chwili, w nieodpowiedni sposób to wszystko wracało.
- To za wcześnie – niemal wyszeptałam. Justin ściągnął brwi, nie wiedząc o co chodzi. – Proszę, zawieź mnie do mieszkania – zacisnął wargi i odpalił auto. Przez całą drogę ścierałam kolejne łzy spływające po moich policzkach. Chciałam być z nim szczera, ale co miałam mu powiedzieć? Że się go boję? To byłoby równoznaczne z naszym zerwaniem, a tego nie chciałam. Był dla mnie kimś ważnym, troszczył się o mnie, jednak niedawno wyrządził mi okropną krzywdę.
- Mogę do ciebie wejść? – szatyn pochylił się w moim kierunku, kiedy zatrzymaliśmy się obok mojego bloku.
- Tak, jasne – mruknęłam, a zaraz potem wysiadłam z auta. Poczekałam na Justina, który wyciągnął wszystkie torby z auta. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok, bo wyglądał jak tragarz. Ruszyłam przodem, otwierając przed nim drzwi, żeby mógł wejść do środka. W mieszkaniu zaniósł wszystko do sypialni, a torby zajęły niemal połowę jej powierzchni. Kiedy wrócił rozebrał się i stanął naprzeciwko mnie.
- Teraz możesz powiedzieć co się dzieje? – westchnęłam pod jego wzrokiem. Zaczęłam nerwowo poprawiać włosy i chodzić po pokoju. – Wyduś to z siebie – chwycił mnie za dłoń, którą szarpałam włosy.
- To wróciło – wydusiłam po kilku sekundach.
- Co? – spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tamten wieczór, dlatego powiedziałam, że to za wcześnie. Wspomnienia pojawiły się w mojej głowie znikąd – wzruszyłam ramionami i czułam jak moje oczy zachodzą łzami. Widziałam jak spojrzenie Justina zmienia się z zdezorientowanego do złości. Szybkim gestem przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Przepraszam cię Adeline – zaszlochałam w jego tors. Staliśmy tak do momentu, aż się nie uspokoiłam. Kiedy w końcu się od niego odsunęłam, patrzył na mnie pytająco. Splotłam nasze dłonie i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chyba mi lepiej – mój głos był zachrypnięty.
- Pójdę już – szatyn jednak nie rozplótł naszych dłoni. Czekał na mój ruch, a ja uniosłam się i delikatnie pocałowałam jego usta, wspinając się na palcach.
- Nie chcę żebyś szedł – uśmiechnął się na moje słowa i położył dłonie na moich policzkach. Nasz pocałunek zaczynał być coraz bardziej namiętny, kiedy zadzwonił telefon Justina. Rzucił go na kanapę, chcąc zignorować połączenie, jednak dzwonił już trzeci raz z kolei.
- Cholera – mruknął i podszedł do telefonu. – Słucham – usiadłam na kanapie i przyglądałam się mężczyźnie, który chodził po mieszkaniu. – Jestem zajęty – warknął na czyjeś słowa. – Cholera… Będę – znowu zrobił pauzę i spojrzał się na mnie na kilka sekund. – Trzydzieści minut – szybko rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Zanim do mnie podszedł wziął kilka uspokajających wdechów. – Muszę jednak wracać – uśmiechnęłam się smutno i wdrapałam na jego kolana. – Konferencja z cholernymi Azjatami – zaśmiałam się na jego wypowiedź.
- Ile to potrwa? – oparłam głowę na jego ramieniu.
- Może dwie godziny – pocałowałam go w żuchwę na co mruknął. – Przyjadę do ciebie po konferencji – uszczypnął mnie delikatnie w tyłek na co zachichotałam. Zsunęłam się z jego kolan, pozwalając mu wstać. Odprowadziłam go pod same drzwi, żegnając krótkim buziakiem.
Opadłam z westchnięciem na kanapę. Potrafiłam być tak bardzo zmienna w stosunku do Justina. W jednej chwili niemal się go bałam, a w drugiej rzucałam na szyję. Wiedziałam, że nie jest to dla mnie dobre, ale nie chciałam wyeliminować Justina z mojego życia. Był zmienny, wiele osób jeszcze więcej razy, powtarzało mi, że powinnam trzymać się z daleka od takich osób. Ale jak miałam trzymać się z dala od Justina, kiedy on po prostu był dla mnie dobry. Nie mogę odpychać od siebie dobrych ludzi, mimo, że nawet oni czasami robią błędy.
Postanowiłam wziąć prysznic i założyć świeżą bieliznę. Kiedy byłam już ubrana, do przybycia Justina pozostało jakieś trzydzieści minut.
Może zrobię mu niespodziankę?
Do torby zapakowałam świeżą bieliznę, ubrania na jutro i szczoteczkę do zębów. Przed blokiem złapałam taksówkę i kazałam zawieść się pod wieżowiec w którym mieszkał Justin. Weszłam do środka, a w holu minęłam się z blondynką, która uśmiechnęła się do mnie sztucznie. Stojąc pod windą, starałam przypomnieć sobie czterocyfrowy numer, który wyjawił mi w podziemnym parkingu. Wybiłam cztery cyfry i ku mojemu zdziwieniu, drzwi rozsunęły się. Prywatna winda, zaraz po zamknięciu, ruszyła bez wybierania piętra. Wysiadłam w holu prowadzącym do mieszkania Justina. Zanim weszłam do środka, ogarnęły mnie wątpliwości.
Co jeśli się pogniewa?
Sam przecież mówił o tym, że mogę tu przychodzić kiedy chcę bez zapowiedzi.
Może warto było zapowiedzieć swoje pierwsze przybycie?
Ironiczny głosik w mojej głowie doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Zignorowałam go, wzięłam kilka głębokich wdechów, poprawiłam torbę na ramieniu i w końcu nacisnęłam mosiężną klamkę ciemnobrązowych drzwi. Popchnęłam je i dałam pierwsze kroki.
- Justin to nie może tak wyglądać – usłyszałam głos kobiety. Stanęłam w miejscu i przysłuchiwałam się rozmowie.
- Wiem o tym, ale nic nie mogę zrobić – szatyn powiedział nerwowo.
- Możesz…
- Co do cholery! – krzyknął. – O wszystkim dowie się Adeline i sama wiesz jak to się skończy.
- Nic nie wiesz, porozmawiaj z nią.
- Nie mogę – mruknął. Dałam kilka kroków do przodu, chcąc lepiej słyszeć. Mogłam zobaczyć dwie postacie. Obok Justina stała Jessica i masowała jego ramię. Poczułam ukłucie zazdrości, chociaż dobrze wiedziałam, że Jessica to matka chrzestna Justina.
- Dobrze wiesz jak to może się skończyć jeżeli Melisa albo Tamara jej o tym powiedzą, a dobrze wiesz jakie są.
Melissa i Tamara? Justin kazał mi się przedstawiać jako Melissa, podczas mojego pobytu tutaj, gdy toczyła się sprawa. Kompletnie nie wiedziałam jaki może mieć to związek, istniała możliwość, że jest to zwykły przypadek, jednak rozum podpowiadał mi coś zupełnie innego. Postacie zaczęły się oddalać, więc ruszyłam za nimi, jednak po drodze moja torba zahaczyła o wysoki stołek barowy, przez co narobiłam dużo hałasu i zdradziłam swoją obecność w mieszkaniu.
- Adeline? – Justin stanął za mną, kiedy podnosiłam stołek z podłogi. – Co ty tutaj robisz? – odwróciłam się do mężczyzny i splotłam dłonie na piersiach. Stał przede mną ze zmarszczonym czołem i uważnie mi się przyglądał.
- Nie cieszysz się?
Postanowiłam zagrać mu na uczuciach, nie chciałam żeby zaczął się wypytywać mnie o to czy słyszałam część jego rozmowy bo nie potrafiłabym skłamać.
- Cieszę, ale nie spodziewałem się, że przyjedziesz.
- Niespodzianka – zaśmiałam się tak jak na prawdziwą blondynkę przystało i spojrzałam na Jessicę, która wyłoniła  się zza filaru. – Cześć Jessica – uśmiechnęłam się na jej widok.
Za tę rolę powinnam dostać Oskara.
- Witaj Adeline – odwzajemniła uśmiech i ucałowała moje policzki. – Dawno przyszłaś?
- Przed chwilą, z pośpiechu zahaczyłam torbą o stołek i go wywróciłam – wzruszyłam ramionami, a Justin ze swoją matką chrzestną wymienili porozumiewawcze spojrzenia, które znaczyły mniej więcej udało nam się, nic nie słyszała. – Pomyślałam, że przyjadę i zrobię ci niespodziankę.
- Nie będę wam przeszkadzać – kobieta pożegnała się ze mną i z Justinem, a następnie szybko opuściła mieszkanie.

Justin’s POV
Odprowadziłem Jessicę wzrokiem do drzwi i objąłem Adeline. Uśmiechnęła się do mnie i splotła nasze dłonie.
- Chyba nie powinnam przyjeżdżać bez zapowiedzi.
Tak.
Nie.
Tak.
Nie.
Tak, jeśli w tym domu prowadzone są tego typu rozmowy, nie jeśli masz ochotę na seks.
- Cieszę się, że przyjechałaś – delikatnie pocałowałem ją w czoło. Lubiłem to robić, była ode mnie dużo niższa, a tym gestem chciałem jej pokazać to, że może mi zaufać.
- Ja też się cieszę – ramionami oplotła moją szyję, wspinając się na palce. Automatycznie położyłem dłonie na jej talii, przyciągając ją do siebie bliżej. – O czym rozmawiałeś z Jessicą?
O tej blondynie, która wyszła pięć minut przed tobą i o jednej rudej, ale się nie przejmuj.
- O niczym ważnym – zamruczałem do jej ucha. – Na co masz ochotę – zsunąłem dłonie na jej pośladki i ścisnąłem je, na co zachichotała.
- W sumie to jestem głodna – odsunęła się ode mnie z uśmiechem na ustach. Kołysząc biodrami (robiła to specjalnie), ruszyła do kuchni i otworzyła lodówkę. Kiedy pochylając się do zamrażarki, wypięła tyłek przez co niemal warknąłem. Odwróciła się do mnie z szerokim uśmiechem i lodami w dłoni.
- Będziesz teraz jeść lody? – śledziłem każdy jej ruch, kiedy otwierała kolejne szuflady w kuchni. Kiedy w końcu wyciągnęła dwie łyżeczki do lodów uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Mam ochotę na lody – wzruszyła ramionami i usiadła przy wysepce. Wyciągnęła do mnie łyżeczkę, dając znak, żebym usiadł obok. Westchnąłem i zająłem przydzielone mi miejsce, biorąc od blondyny srebrny przedmiot. – Mmmm – zamruczała, gdy włożyła do buzi pierwszą łyżeczkę lodów.
Mój fiut powinien tam być.
- Nie jesz? – spojrzała na mnie zdziwiona.
- Wolę patrzeć jak ty jesz – przewróciła oczami. Od razu w mojej głowie pojawiła się ta suka Tamara. – Nie rób tak – warknąłem.
- Tylko przewróciłam oczami.
- I to wystarczyło – zeskoczyłem z wysokiego stołka i ruszyłem do salonu. Usiadłem na kanapie, pocierając skronie, starając wymazać z głowy obraz tej rudej suki.
Poczułem ciepłą dłoń, która masowała moje udo. Spojrzałem na Adeline, która siedziała tuż obok, spoglądając na mnie niepewnie.
- Co się dzieje Justin? – westchnąłem. Nie mogłem jej powiedzieć, odeszłaby. Już sam ja i moje popieprzone życie może w każdej chwili spowodować, że odejdzie.
- Nic się nie dzieje, mam kilka problemów z inwestorami, moje zdanie różni się od zdania zarządu i tyle – wzruszyłem ramionami. Powiedziałem jej prawdę, z tą różnicą, że ta była bezpieczna. Adeline wdrapała się na moje kolana całując mnie w usta.
Uwielbiam ją.
- Na pewno twoje zdanie będzie lepsze – zaśmiała się, przez co ja też się uśmiechnąłem. – Mogę ci jakoś poprawić humor?
- Chyba tak – przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem całować. Szybko usiadła na mnie okrakiem w taki sposób, że nasze krocza się o siebie ocierały. Rytmicznie pocierała biodrami, przez co mój kutas szybko stwardniał.
Nie bądź agresywny.
Powtarzałem w głowie jak mantrę. Przerzuciłem ją na plecy i położyłem na kanapie. Wsunęła swoje dłonie pod moją koszulkę dając mi znać, że mam ją ściągnąć. Szybko zrzuciłem z siebie materiał na podłogę i zacząłem całować szyję Adeline, powodując u niej ciche jęki.
- Pójdę po gumki – mruknąłem do jej ucha i szybko poszedłem do sypialni. Z toaletki wyciągnąłem paczuszkę, ale zanim wyszedłem, malutka karteczka leżała na poduszce.
Jeszcze z tobą nie skończyłam Bieber.
                       M.
Wściekły wyrzuciłem papier do kosza i wróciłem do salonu.
- Nie marnowałaś czasu – mruknąłem pod nosem, kiedy zobaczyłem Adeline nagą na kanapie. – A tak lubię cię rozbierać – zaśmiałem się, kiedy pochyliłem się nad nagim ciałem dziewczyny.
- Teraz jesteś w tyle – mruknęła między pocałunkami. Szybko rozebrałem się do naga i spojrzałem na dziewczynę, która lustrowała moje ciało.
- Już nie – zachichotała. Skupiłem uwagę na jej okrągłych piersiach i zacząłem je całować. Moja dłoń automatycznie znalazła jej kobiecość. Kiedy rozchyliłem jej wargi, poczułem przyjemne ciepło i wilgoć na palcach.
Gotowa na mnie.
Wtedy to Adeline przejęła inicjatywę. Popchnęła mnie w taki sposób, że teraz to ja leżałem na plecach.
- Chcę ci się odwdzięczyć – mruknęła i odgarnęła włosy na jedno ramie. Pochyliła się i zaczęła składać pojedyncze pocałunki na moim ciele. Zaczęła od ust, przez klatkę piersiową, aż w końcu pocałowała czubek mojego kutasa.
- Nie musisz tego robić.
Wiedziałem, że nigdy wcześniej tego nie robiła. Zawstydziła się, gdy ja składałem pocałunki na jej kobiecości, więc raczej ona też nie zrobiła w życiu żadnego loda. Nie chciałem, żeby myślała, że oczekuję tego od niej.
- Ale ja chcę – zagryzła wargę. – Tylko nie wiem jak – zaśmiałem się, widząc jej zażenowanie. Usiadłem, przez co nasze oczy były na jednym poziomie.
- Powiedzieć ci jak? – uniosłem do góry brwi, czekając na jej odpowiedź. Zaśmiała się i zaczęła mnie całować.
- Powiedz mi gdy będę robić coś źle – zsunęła się na podłogę i usadowiła między moimi nogami. Wzięła mój członek w dłoń i kciukiem delikatnie masowała główkę. Po chwili przejechała po całej długości językiem, przez co zasyczałem.
Nigdy w życiu, żadna kobieta nie wyglądała i nie będzie wyglądać tak seksownie jak Adeline z moim kutasem w buzi. Na początku była niepewna, jednak chwilę później brała go tak głęboko, że powodowało to u niej odruch wymiotny. Wplotłem palce w jej włosy i szarpałem za nie, nadając jej rytm. Czułem, że zaraz wybuchnę, a nie chciałem tego zrobić w jej ustach. Szybko rzuciłem ją na kanapę, założyłem gumkę i energicznie w nią wszedłem, powodując jej pojękiwania.
Za Tamarę i Melissę.
Za wkurwiający zarząd.
Za przemądrzałą Jessicę.
Za mnie.
Każde moje kolejne pchnięcie było coraz mocniejsze, nie przestawałem, czując nawet wbijające się paznokcie w moje ramiona. Przestałem pchać, dopiero wtedy, gdy orgazm przejął kontrolę nad moim ciałem.
Usłyszałem łkanie, zdezorientowany otworzyłem oczy i spojrzałem na Adeline.

Znowu to zrobiłem.
~~~~~~
Co sądzicie?
Hot or not? 

7 komentarzy:

  1. Ojjj Justin... znowu... Biedna Adeline. Czekammmm na następny 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju Jus znowu to zrobił. Czemu on to robi za każdym razem, kiedy jest dobrze. Mam nadzieję że się opamiętania. Biedna Adi. Czekam na next 😚😚😚

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin co ty zrobiłeś :/
    Teraz Adeline to ju w ogole sie go będzie bała jak sobie przypomni o tych chwilach
    .....
    Ciekawe o czym dokładnie Justin rozmawiał z Jessicą hmm...
    Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hot!!!

    Oby Adeline mu wybaczyła 😢😢

    OdpowiedzUsuń