ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!
~~~~~~
Siedziałam właśnie w czarnym,
sportowy aucie Justina gdy mknęliśmy przez ulice Nowego Jorku. Jazda szatyna
przyprawiała mnie o dreszcze jak i wzbudzała podziw bo utrzymywanie prędkości,
która wynosiła ponad sto kilometrów na godzinę, na ulicach tego miasta była
wyczynem. Przecież tutaj co chwila ktoś zajeżdżał drogę, niespodziewanie
wyjeżdżał zza zakrętu i ogólnie, mało kto tutaj trzymał się przepisów ruchu
drogowego. Jednak Justina to nie dotyczyło. Skupiony, trzymał kierownicę i
zgrabnie wymijał każdą przeszkodę.
- Jesteśmy – uśmiechnął się do mnie,
kiedy zaparkował przy Piątej Alei. Okrążył auto i pomógł mi wysiąść, bo
wydostanie się z tego niskiego pojazdu graniczyło z cudem.
Kto
normalny kupuje auta, które są niskie na pół metra, a ich podwozie unosi się
nad jezdnią jakieś trzy milimetry?!
- Mieliśmy jechać do galerii –
mruknęłam, kiedy szatyn zamknął auto i znalazł się obok mnie.
- Tutaj mają lepszy wybór – splótł
nasze palce i pociągnął w stronę drogich sklepów. Przechadzałam się tutaj, tego
dnia, gdy Justin przyszedł do mnie z bukietem kwiatów.
- I większe ceny – pokręciłam nosem.
– Nawet nie jestem odpowiednio ubrana – wskazałam na siebie. Mężczyzna
zatrzymał się i zlustrował mnie od góry do dołu. Miałam na sobie zwykłe botki,
płaszcz, jeansy, a moja fryzura nie była poprawiana od rana tak samo jak i
makijaż.
- Wyglądasz dobrze – wzruszył
ramionami. – Poza tym idziemy kupować ubrania, a nie je prezentować.
Chciałam zacząć coś mówić, ale szatyn
pociągnął mnie do pierwszego sklepu. Nawet nie zdążyłam zobaczyć, co to za
sklep bo weszliśmy do niego z prędkością światła.
- Wybierz co ci się podoba – mruknął
do mojego ucha i puścił moją dłoń.
- Może państwu w czymś pomóc –
podeszła do nas wysoka blondynka. Zmierzyła mnie od góry do dołu i uśmiechnęła
się sztucznie. Przy Justinie w jego markowych spodniach, płaszczu, butach (on
sam był marką samą w sobie) wyglądałam jak nic.
- Na razie dziękujemy –
odpowiedziałam za szatyna. Pewnie kazałby tej blondynie wybrać mi masę ciuchów,
które od razu by kupił.
Ekspedientka odeszła, a ja z Justinem
u boku ruszyłam do wieszaka z podkoszulkami. Szybko dowiedziałam się, że jestem
w sklepie Tommy’ego Hilfigera. Kupiłam tu dwa sweterki i jedną parę spodni.
Później, w kolejnych sklepach, wybrałam spódnice, koszule, spodnie, żakiety i
oficjalne sukienki. Justin uparł się, że potrzebuję nowych par butów, więc
kupił mi pięć par szpilek i dwie pary botków.
- Zwariowałeś – mruknęłam, kiedy
wróciliśmy do auta, żeby odłożyć torby.
- Masz rację – zaśmiał się i objął
mnie w talii. – Ale na twoim punkcie – cmoknął mnie w czoło. – Teraz musimy
kupić dla ciebie suknię na sobotnie przyjęcie, a potem pojedziemy do galerii.
- Justin…
- Chciałaś jechać do galerii – powiedział
niewinnie, kiedy mijaliśmy kolejne drogie butiki.
- Ja na prawdę oddam ci wszystko –
położyłam dłoń na klatce piersiowej, chcąc sprawić, że moja obietnica będzie
wyglądać bardziej wiarygodnie.
Przecież
do końca życie nie zarobisz wystarczającej ilości pieniędzy.
- Nie chcę.
W tym samym momencie spojrzałam na
złotą suknię z wystawy Elie Saab. Justin zauważył mój zachwyt i przyciągnął
mnie do siebie.
- Wejdźmy.
Tym razem mu się nie sprzeciwiłam.
Wiedziałam, że nie kupię tej sukienki bo była po prostu nieodpowiednia, ale
samo przebywanie w jej towarzystwie,
sprawiało, że czułam się wyjątkowa.
- Wybierz coś – szatyn puścił mnie i
usiadł na niewielkiej kanapie. Podeszłam do wieszaków i zaczęłam przeglądać
kolejne kreacje. Kiedy wyciągnęłam ciemnozieloną sukienkę, podeszła do mnie
ekspedientka.
- Świetny wybór – uśmiechnęła się w
do mnie. – Mogę pani coś zaproponować? – nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam
głową. Kobieta wyciągnęła jeszcze dwie inne sukienki i podeszła do mnie. Jedna
była ciemnoróżowa, a druga błękitna. – W tych dwóch będzie pani dobrze wyglądać
– chwyciła ode mnie ciemnozieloną. – Zaprowadzę panią do przymierzalni –
posłusznie poszłam za kobietą, która otworzyła mi drzwi do dużego
pomieszczenia. Trzy ściany wyłożone były lustrami, a na środku stała olbrzymia
pufa. – W razie problemów proszę mnie zawołać – powiesiła sukienki na wieszaku
i wyszła z pomieszczenia. Zaczęłam się rozbierać i chwyciłam pierwszą sukienkę.
Kiedy miałam ją na sobie spojrzałam w lustro. Była śliczna, dziewczęca i
świetnie podkreślała mój biust. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich
i je otworzyłam.
- Mogę zobaczyć? – Justin wszedł do
przymierzalni i zamknął drzwi, na co się zaśmiałam.
- Po co się pytasz – chwycił mnie za
dłoń i zakręcił dookoła mojej osi.
- Pięknie – mruknął. – Załóż kolejną
– spojrzałam na niego z przekąsem. – Odwrócę się.
Kiedy stał do mnie tyłem, szybko
zmieniłam sukienkę na błękitną i pociągnęłam Justina za rękaw, dając mu znak,
że ma się odwrócić. Uśmiechnął się, mierząc mnie od stóp do głowy.
- Seksownie – położył dłonie na moich
biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Sukienka była obcisła, miała odkryte
plecy i dość głęboki dekolt. – Zostań dziś u mnie na noc – mruknął do mojego
ucha i delikatnie przygryzł płatek.
- Justin – chciałam go odepchnąć, ale
średnio mi to wyszło bo przez ton jego głosu zmiękły mi kolana. – Chcę
przymierzyć kolejną sukienkę – położyłam dłonie na jego klatce piersiowej,
kiedy jego dłonie zaczęły unosić moją sukienkę do góry. Gdy palce szatyna
dotknęły mojej nagiej skóry, od razu w mojej głowie pojawiły się wspomnienia,
naszego pierwszego razu. Mocno go od siebie odepchnęłam, przestraszona. –
Zostaw mnie – niemal warknęłam. Wplotłam dłonie we włosy, starając poukładać
sobie to wszystko w głowie. Niemal czułam jak przytłacza mnie nadmiar myśli.
Zamknęłam oczy i cicho liczyłam do dziesięciu.
To
znowu wraca.
Gdy uniosłam przerażona wzrok, Justin
patrzył na mnie zszokowany.
- Adeline… - podszedł do mnie i już
miał chwycić moją dłoń, ale w ostatniej chwili zrezygnował. – Co się dzieje?
- Nic, chcę już jechać do domu.
Wyjdź, ja się przebiorę i zaraz przyjdę – powiedziałam chłodnym tonem. Kiedy
szatyn wyszedł jak najszybciej ubrałam się w moje rzeczy i wyszłam z
przymierzalni.
- Ja zapakuję – ekspedientka chwyciła
ode mnie sukienki.
- Dziękuję, ale…
- Pan Bieber zapłacił – uśmiechnęła
się do mnie serdecznie i już po chwili trzymałam papierową torbę z trzema
drogimi sukienkami. Pożegnałam się z kobietą i wyszłam przed sklep, gdzie
czekał na mnie Justin. Wyminęłam go i szybkim krokiem pokonywałam drogę do
auta. Szatyn cały czas szedł za mną, jednak nie odezwał się do mnie ani razu. Otworzył
przede mną drzwi auta i zajął miejsce za kierownicą.
- Porozmawiamy? – spojrzał na mnie z
nadzieją. Zagryzłam wargi, kiedy poczułam spływające łzy po policzkach. – Co
się dzieje? – chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. – Adeline spójrz na mnie
– wykonałam jego polecenie i napotkałam intensywny wzrok. Teraz było dobrze,
ale jeśli tylko dotknął mnie w nieodpowiedniej chwili, w nieodpowiedni sposób
to wszystko wracało.
- To za wcześnie – niemal
wyszeptałam. Justin ściągnął brwi, nie wiedząc o co chodzi. – Proszę, zawieź
mnie do mieszkania – zacisnął wargi i odpalił auto. Przez całą drogę ścierałam
kolejne łzy spływające po moich policzkach. Chciałam być z nim szczera, ale co
miałam mu powiedzieć? Że się go boję? To byłoby równoznaczne z naszym zerwaniem,
a tego nie chciałam. Był dla mnie kimś ważnym, troszczył się o mnie, jednak
niedawno wyrządził mi okropną krzywdę.
- Mogę do ciebie wejść? – szatyn
pochylił się w moim kierunku, kiedy zatrzymaliśmy się obok mojego bloku.
- Tak, jasne – mruknęłam, a zaraz
potem wysiadłam z auta. Poczekałam na Justina, który wyciągnął wszystkie torby
z auta. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego
widok, bo wyglądał jak tragarz. Ruszyłam przodem, otwierając przed nim drzwi,
żeby mógł wejść do środka. W mieszkaniu zaniósł wszystko do sypialni, a torby
zajęły niemal połowę jej powierzchni. Kiedy wrócił rozebrał się i stanął
naprzeciwko mnie.
- Teraz możesz powiedzieć co się
dzieje? – westchnęłam pod jego wzrokiem. Zaczęłam nerwowo poprawiać włosy i
chodzić po pokoju. – Wyduś to z siebie – chwycił mnie za dłoń, którą szarpałam
włosy.
- To wróciło – wydusiłam po kilku
sekundach.
- Co? – spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tamten wieczór, dlatego
powiedziałam, że to za wcześnie. Wspomnienia pojawiły się w mojej głowie znikąd
– wzruszyłam ramionami i czułam jak moje oczy zachodzą łzami. Widziałam jak
spojrzenie Justina zmienia się z zdezorientowanego do złości. Szybkim gestem
przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Przepraszam cię Adeline –
zaszlochałam w jego tors. Staliśmy tak do momentu, aż się nie uspokoiłam. Kiedy
w końcu się od niego odsunęłam, patrzył na mnie pytająco. Splotłam nasze dłonie
i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chyba mi lepiej – mój głos był
zachrypnięty.
- Pójdę już – szatyn jednak nie
rozplótł naszych dłoni. Czekał na mój ruch, a ja uniosłam się i delikatnie
pocałowałam jego usta, wspinając się na palcach.
- Nie chcę żebyś szedł – uśmiechnął
się na moje słowa i położył dłonie na moich policzkach. Nasz pocałunek zaczynał
być coraz bardziej namiętny, kiedy zadzwonił telefon Justina. Rzucił go na
kanapę, chcąc zignorować połączenie, jednak dzwonił już trzeci raz z kolei.
- Cholera – mruknął i podszedł do
telefonu. – Słucham – usiadłam na kanapie i przyglądałam się mężczyźnie, który
chodził po mieszkaniu. – Jestem zajęty – warknął na czyjeś słowa. – Cholera…
Będę – znowu zrobił pauzę i spojrzał się na mnie na kilka sekund. – Trzydzieści
minut – szybko rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Zanim do mnie podszedł
wziął kilka uspokajających wdechów. – Muszę jednak wracać – uśmiechnęłam się
smutno i wdrapałam na jego kolana. – Konferencja z cholernymi Azjatami –
zaśmiałam się na jego wypowiedź.
- Ile to potrwa? – oparłam głowę na
jego ramieniu.
- Może dwie godziny – pocałowałam go
w żuchwę na co mruknął. – Przyjadę do ciebie po konferencji – uszczypnął mnie
delikatnie w tyłek na co zachichotałam. Zsunęłam się z jego kolan, pozwalając
mu wstać. Odprowadziłam go pod same drzwi, żegnając krótkim buziakiem.
Opadłam z westchnięciem na kanapę.
Potrafiłam być tak bardzo zmienna w stosunku do Justina. W jednej chwili niemal
się go bałam, a w drugiej rzucałam na szyję. Wiedziałam, że nie jest to dla
mnie dobre, ale nie chciałam wyeliminować Justina z mojego życia. Był zmienny,
wiele osób jeszcze więcej razy, powtarzało mi, że powinnam trzymać się z daleka
od takich osób. Ale jak miałam trzymać się z dala od Justina, kiedy on po
prostu był dla mnie dobry. Nie mogę odpychać od siebie dobrych ludzi, mimo, że
nawet oni czasami robią błędy.
Postanowiłam wziąć prysznic i założyć
świeżą bieliznę. Kiedy byłam już ubrana, do przybycia Justina pozostało jakieś
trzydzieści minut.
Może
zrobię mu niespodziankę?
Do torby zapakowałam świeżą bieliznę,
ubrania na jutro i szczoteczkę do zębów. Przed blokiem złapałam taksówkę i
kazałam zawieść się pod wieżowiec w którym mieszkał Justin. Weszłam do środka,
a w holu minęłam się z blondynką, która uśmiechnęła się do mnie sztucznie.
Stojąc pod windą, starałam przypomnieć sobie czterocyfrowy numer, który wyjawił
mi w podziemnym parkingu. Wybiłam cztery cyfry i ku mojemu zdziwieniu, drzwi
rozsunęły się. Prywatna winda, zaraz po zamknięciu, ruszyła bez wybierania
piętra. Wysiadłam w holu prowadzącym do mieszkania Justina. Zanim weszłam do
środka, ogarnęły mnie wątpliwości.
Co
jeśli się pogniewa?
Sam przecież mówił o tym, że mogę tu
przychodzić kiedy chcę bez zapowiedzi.
Może
warto było zapowiedzieć swoje pierwsze przybycie?
Ironiczny głosik w mojej głowie
doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Zignorowałam go, wzięłam kilka głębokich
wdechów, poprawiłam torbę na ramieniu i w końcu nacisnęłam mosiężną klamkę ciemnobrązowych
drzwi. Popchnęłam je i dałam pierwsze kroki.
- Justin to nie może tak wyglądać –
usłyszałam głos kobiety. Stanęłam w miejscu i przysłuchiwałam się rozmowie.
- Wiem o tym, ale nic nie mogę zrobić
– szatyn powiedział nerwowo.
- Możesz…
- Co do cholery! – krzyknął. – O wszystkim
dowie się Adeline i sama wiesz jak to się skończy.
- Nic nie wiesz, porozmawiaj z nią.
- Nie mogę – mruknął. Dałam kilka
kroków do przodu, chcąc lepiej słyszeć. Mogłam zobaczyć dwie postacie. Obok
Justina stała Jessica i masowała jego ramię. Poczułam ukłucie zazdrości,
chociaż dobrze wiedziałam, że Jessica to matka chrzestna Justina.
- Dobrze wiesz jak to może się
skończyć jeżeli Melisa albo Tamara jej o tym powiedzą, a dobrze wiesz jakie są.
Melissa i Tamara? Justin kazał mi się
przedstawiać jako Melissa, podczas mojego pobytu tutaj, gdy toczyła się sprawa.
Kompletnie nie wiedziałam jaki może mieć to związek, istniała możliwość, że
jest to zwykły przypadek, jednak rozum podpowiadał mi coś zupełnie innego.
Postacie zaczęły się oddalać, więc ruszyłam za nimi, jednak po drodze moja
torba zahaczyła o wysoki stołek barowy, przez co narobiłam dużo hałasu i zdradziłam
swoją obecność w mieszkaniu.
- Adeline? – Justin stanął za mną,
kiedy podnosiłam stołek z podłogi. – Co ty tutaj robisz? – odwróciłam się do
mężczyzny i splotłam dłonie na piersiach. Stał przede mną ze zmarszczonym
czołem i uważnie mi się przyglądał.
- Nie cieszysz się?
Postanowiłam zagrać mu na uczuciach,
nie chciałam żeby zaczął się wypytywać mnie o to czy słyszałam część jego
rozmowy bo nie potrafiłabym skłamać.
- Cieszę, ale nie spodziewałem się,
że przyjedziesz.
- Niespodzianka – zaśmiałam się tak
jak na prawdziwą blondynkę przystało i spojrzałam na Jessicę, która
wyłoniła się zza filaru. – Cześć Jessica
– uśmiechnęłam się na jej widok.
Za
tę rolę powinnam dostać Oskara.
- Witaj Adeline – odwzajemniła uśmiech
i ucałowała moje policzki. – Dawno przyszłaś?
- Przed chwilą, z pośpiechu zahaczyłam
torbą o stołek i go wywróciłam – wzruszyłam ramionami, a Justin ze swoją matką
chrzestną wymienili porozumiewawcze spojrzenia, które znaczyły mniej więcej udało nam się, nic nie słyszała. –
Pomyślałam, że przyjadę i zrobię ci niespodziankę.
- Nie będę wam przeszkadzać – kobieta
pożegnała się ze mną i z Justinem, a następnie szybko opuściła mieszkanie.
Justin’s POV
Odprowadziłem Jessicę wzrokiem do
drzwi i objąłem Adeline. Uśmiechnęła się do mnie i splotła nasze dłonie.
- Chyba nie powinnam przyjeżdżać bez
zapowiedzi.
Tak.
Nie.
Tak.
Nie.
Tak,
jeśli w tym domu prowadzone są tego typu rozmowy, nie jeśli masz ochotę na
seks.
- Cieszę się, że przyjechałaś –
delikatnie pocałowałem ją w czoło. Lubiłem to robić, była ode mnie dużo niższa,
a tym gestem chciałem jej pokazać to, że może mi zaufać.
- Ja też się cieszę – ramionami
oplotła moją szyję, wspinając się na palce. Automatycznie położyłem dłonie na
jej talii, przyciągając ją do siebie bliżej. – O czym rozmawiałeś z Jessicą?
O
tej blondynie, która wyszła pięć minut przed tobą i o jednej rudej, ale się nie
przejmuj.
- O niczym ważnym – zamruczałem do
jej ucha. – Na co masz ochotę – zsunąłem dłonie na jej pośladki i ścisnąłem je,
na co zachichotała.
- W sumie to jestem głodna – odsunęła
się ode mnie z uśmiechem na ustach. Kołysząc biodrami (robiła to specjalnie),
ruszyła do kuchni i otworzyła lodówkę. Kiedy pochylając się do zamrażarki,
wypięła tyłek przez co niemal warknąłem. Odwróciła się do mnie z szerokim
uśmiechem i lodami w dłoni.
- Będziesz teraz jeść lody? –
śledziłem każdy jej ruch, kiedy otwierała kolejne szuflady w kuchni. Kiedy w
końcu wyciągnęła dwie łyżeczki do lodów uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Mam ochotę na lody – wzruszyła ramionami
i usiadła przy wysepce. Wyciągnęła do mnie łyżeczkę, dając znak, żebym usiadł
obok. Westchnąłem i zająłem przydzielone mi miejsce, biorąc od blondyny srebrny
przedmiot. – Mmmm – zamruczała, gdy włożyła do buzi pierwszą łyżeczkę lodów.
Mój
fiut powinien tam być.
- Nie jesz? – spojrzała na mnie
zdziwiona.
- Wolę patrzeć jak ty jesz –
przewróciła oczami. Od razu w mojej głowie pojawiła się ta suka Tamara. – Nie rób
tak – warknąłem.
- Tylko przewróciłam oczami.
- I to wystarczyło – zeskoczyłem z
wysokiego stołka i ruszyłem do salonu. Usiadłem na kanapie, pocierając skronie,
starając wymazać z głowy obraz tej rudej suki.
Poczułem ciepłą dłoń, która masowała
moje udo. Spojrzałem na Adeline, która siedziała tuż obok, spoglądając na mnie
niepewnie.
- Co się dzieje Justin? – westchnąłem.
Nie mogłem jej powiedzieć, odeszłaby. Już sam ja i moje popieprzone życie może
w każdej chwili spowodować, że odejdzie.
- Nic się nie dzieje, mam kilka
problemów z inwestorami, moje zdanie różni się od zdania zarządu i tyle –
wzruszyłem ramionami. Powiedziałem jej prawdę, z tą różnicą, że ta była bezpieczna. Adeline wdrapała się na moje
kolana całując mnie w usta.
Uwielbiam
ją.
- Na pewno twoje zdanie będzie lepsze
– zaśmiała się, przez co ja też się uśmiechnąłem. – Mogę ci jakoś poprawić
humor?
- Chyba tak – przyciągnąłem ją do
siebie i zacząłem całować. Szybko usiadła na mnie okrakiem w taki sposób, że
nasze krocza się o siebie ocierały. Rytmicznie pocierała biodrami, przez co mój
kutas szybko stwardniał.
Nie
bądź agresywny.
Powtarzałem w głowie jak mantrę.
Przerzuciłem ją na plecy i położyłem na kanapie. Wsunęła swoje dłonie pod moją
koszulkę dając mi znać, że mam ją ściągnąć. Szybko zrzuciłem z siebie materiał
na podłogę i zacząłem całować szyję Adeline, powodując u niej ciche jęki.
- Pójdę po gumki – mruknąłem do jej
ucha i szybko poszedłem do sypialni. Z toaletki wyciągnąłem paczuszkę, ale
zanim wyszedłem, malutka karteczka leżała na poduszce.
Jeszcze z tobą nie skończyłam Bieber.
M.
Wściekły wyrzuciłem papier do kosza i
wróciłem do salonu.
- Nie marnowałaś czasu – mruknąłem pod
nosem, kiedy zobaczyłem Adeline nagą na kanapie. – A tak lubię cię rozbierać –
zaśmiałem się, kiedy pochyliłem się nad nagim ciałem dziewczyny.
- Teraz jesteś w tyle – mruknęła między
pocałunkami. Szybko rozebrałem się do naga i spojrzałem na dziewczynę, która
lustrowała moje ciało.
- Już nie – zachichotała. Skupiłem
uwagę na jej okrągłych piersiach i zacząłem je całować. Moja dłoń automatycznie
znalazła jej kobiecość. Kiedy rozchyliłem jej wargi, poczułem przyjemne ciepło
i wilgoć na palcach.
Gotowa
na mnie.
Wtedy to Adeline przejęła inicjatywę.
Popchnęła mnie w taki sposób, że teraz to ja leżałem na plecach.
- Chcę ci się odwdzięczyć – mruknęła i
odgarnęła włosy na jedno ramie. Pochyliła się i zaczęła składać pojedyncze pocałunki
na moim ciele. Zaczęła od ust, przez klatkę piersiową, aż w końcu pocałowała
czubek mojego kutasa.
- Nie musisz tego robić.
Wiedziałem, że nigdy wcześniej tego
nie robiła. Zawstydziła się, gdy ja składałem pocałunki na jej kobiecości, więc
raczej ona też nie zrobiła w życiu żadnego loda. Nie chciałem, żeby myślała, że
oczekuję tego od niej.
- Ale ja chcę – zagryzła wargę. –
Tylko nie wiem jak – zaśmiałem się, widząc jej zażenowanie. Usiadłem, przez co
nasze oczy były na jednym poziomie.
- Powiedzieć ci jak? – uniosłem do
góry brwi, czekając na jej odpowiedź. Zaśmiała się i zaczęła mnie całować.
- Powiedz mi gdy będę robić coś źle –
zsunęła się na podłogę i usadowiła między moimi nogami. Wzięła mój członek w
dłoń i kciukiem delikatnie masowała główkę. Po chwili przejechała po całej
długości językiem, przez co zasyczałem.
Nigdy w życiu, żadna kobieta nie
wyglądała i nie będzie wyglądać tak seksownie jak Adeline z moim kutasem w buzi.
Na początku była niepewna, jednak chwilę później brała go tak głęboko, że
powodowało to u niej odruch wymiotny. Wplotłem palce w jej włosy i szarpałem za
nie, nadając jej rytm. Czułem, że zaraz wybuchnę, a nie chciałem tego zrobić w
jej ustach. Szybko rzuciłem ją na kanapę, założyłem gumkę i energicznie w nią
wszedłem, powodując jej pojękiwania.
Za
Tamarę i Melissę.
Za
wkurwiający zarząd.
Za
przemądrzałą Jessicę.
Za
mnie.
Każde moje kolejne pchnięcie było
coraz mocniejsze, nie przestawałem, czując nawet wbijające się paznokcie w moje
ramiona. Przestałem pchać, dopiero wtedy, gdy orgazm przejął kontrolę nad moim
ciałem.
Usłyszałem łkanie, zdezorientowany
otworzyłem oczy i spojrzałem na Adeline.
Znowu to zrobiłem.
~~~~~~
Co sądzicie?
Hot or not?
Hot hot hot:D
OdpowiedzUsuńo nie ... :c
OdpowiedzUsuńbiedna adeline :C
UsuńOjjj Justin... znowu... Biedna Adeline. Czekammmm na następny 😘😘😘
OdpowiedzUsuńJeju Jus znowu to zrobił. Czemu on to robi za każdym razem, kiedy jest dobrze. Mam nadzieję że się opamiętania. Biedna Adi. Czekam na next 😚😚😚
OdpowiedzUsuńJustin co ty zrobiłeś :/
OdpowiedzUsuńTeraz Adeline to ju w ogole sie go będzie bała jak sobie przypomni o tych chwilach
.....
Ciekawe o czym dokładnie Justin rozmawiał z Jessicą hmm...
Świetny rozdział <3
Hot!!!
OdpowiedzUsuńOby Adeline mu wybaczyła 😢😢