poniedziałek, 13 czerwca 2016

19. Chłopak.

Żołądek podchodził mi do gardła, kiedy stałem za drzwiami łazienki i czekałem, aż wyjdzie z niej blondyna. Ciągle miałem przed oczami jej przerażony wyraz twarzy i rezygnację w oczach, kiedy próbowałem jakoś jej to wszystko wytłumaczyć. Miałem ochotę wrzeszczeć, przeklinać i najlepiej zrównać cały ten budynek z ziemią. Byłem skurwysynem jestem nim i będę, to nigdy się nie zmieni.
Odpuść.
Nie mogę jej sobie odpuścić, jestem popieprzony, ale dzięki niej staję się lepszy. Czuję to, mało tego, ja to wiem. Nie chciałem jej skrzywdzić, nie powinienem był na to wszystko pozwolić. Byłem zdenerwowany, mój świat wymyka mi się spod kontroli, a ja chciałem znaleźć w Adeline spokój i ukojenie, jednak wiedziałem, że potrafię uzyskać ten stan dzięki przemocy i zadawanie bólu kobiecie.
Sukinsyn.
Kiedy usłyszałem przekręcający się zamek w drzwiach niemal stanąłem na baczność. Zza drzwi wyłoniła się Adeline. Ubrana była w mój podkoszulek, nerwowo ściskała swoje zwinięte ubrania przy piersiach. Jej postawa była skulona, wyglądała jak wystraszona sarenka, jakby była tak płocha, że mój najmniejszy ruch spowoduje, że ucieknie.
Staliśmy tak kilka chwil i patrzyliśmy sobie w oczy, ona pierwsza odpuściła i odwróciła wzrok w drugą stronę. Kiedy dała pierwszy krok, wyciągnąłem dłoń w jej stronę, chcąc ją złapać, ale odskoczyła w bok.
- Nie – powiedziała dobitnie, a ja poczułem jak moje serce zabiło mocniej z żalu.
- Adeline…
- Przestań – pokręciła głową. – Nie chcę – zniknęła za drzwiami sypialni gościnnej. Przetarłem oczy i oparłem się o framugę. Zapukałem dwa razy, chcąc nakłonić ją jakoś do rozmowy. – Nie chcę z tobą rozmawiać Justin – powiedziała przez zamknięte drzwi. Jej głos drżał, co oznaczało, że płacze. Pod wpływem chwili wszedłem do środka. Leżała na łóżku, zwinięta w kłębek, twarz miała ukrytą w dłoniach.
- Porozmawiajmy – dyszałem. Ilość emocji nagromadzona wewnątrz mnie, niemal mnie zabijała od środka.
- Wyjdź stąd – szybko podniosła się z łóżka i stanęła naprzeciwko mnie. – Nie chcę z tobą rozmawiać – szybkim ruchem dłoni wytarła świeże łzy spływające po jej policzkach.
- Pozwól mi to wyja…
Nie zdążyłem dokończyć bo niemal rzuciła się na mnie. Zaczęła mnie popychać i uderzać pięściami w mój tors.
- Nienawidzę cię! – wykrzyczała na całe gardło zanosząc się szlochem. Znowu poczułem to dziwne uczucie w sercu. Oplotłem ramiona wokół jej drobnego ciała i przyciągnąłem mocno do siebie. Szarpała się jeszcze przez kilka chwil, okładając mnie swoimi drobnymi pięściami, aż w końcu opadła mi w ramiona wyczerpana. Uniosłem ją do góry i chwyciłem jak pannę młodą. Twarz skryła w mojej koszulce, sprawiając, że była coraz bardziej mokra od jej łez. Zaniosłem ją do mojej sypialni i położyłem na łóżku. Gdy tylko jej ciało zetknęło się z pościelą, zadrżała. Szybko zgasiłem światło, przez co w pokoju panował półmrok. Spojrzałem na jej drobną sylwetkę w moim łóżku.
Pasuje idealnie.
Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami, śledząc każdy mój ruch. Chwyciłem szklankę wody z komody, a z toaletki wyciągnąłem dwie aspiryny.
- Pewnie jesteś obolała – powiedziałem zmieszany. Wyciągnąłem do niej dłoń z dwoma tabletkami. Usiadła na łóżku, połknęła tabletki i popiła je wodą. Szklankę odstawiła na toaletkę i przez kolejne chwile siedzieliśmy w ciszy przyglądając się sobie. Blondynka, wyglądała tak jakby nad czymś intensywnie myślała. Co chwila ściągała brwi albo mrużyła oczy, nerwowo pocierając dłonie. Zaskoczyła mnie, gdy bez ostrzeżenia, chwyciła moją dłoń i pociągnęła w swoją stronę, dając mi znak żebym wszedł na łóżko. Usiadłem po środku, wtedy dziewczyna popchnęła moje ramiona, przez co położyłem się. Przez chwilę mi się przyglądała i usiadła na mnie okrakiem. Oparła dłonie na moim torsie i pochyliła się lekko. Wyglądała tak, jakby się wahała, nie wiedziała do końca co zrobić. Wtedy przygryzła wargę, zeskoczyła z łóżka i zniknęła w mojej garderobie. Wróciła z krawatem, którym szybo zawiązała na moich oczach.
- Kiedy to robiłeś – zatrzymała się na kilka chwil. Usłyszałem szelest materiału, który spadał na podłogę. – Miałeś zamknięte oczy – chwyciła moje spodnie w dłonie, dając mi znak, żebym uniósł biodra do góry. Szybko zsunęła je ze mnie, razem z bokserkami i rzuciła gdzieś w bok. – Kiedy kochałeś się ze mną u mnie w mieszkaniu – znowu na mnie usiadła. Tym razem poczułem jej gołą kobiecość na moim podbrzuszu, przez co mój członek drgnął nieznacznie. – Miałeś otwarte oczy – chciałem położyć moje dłonie na jej biodrach, ale ona szybko je odepchnęła. – Teraz chcę połączyć jedno z drugim, a ty nie możesz mnie dotknąć bez mojej zgody. Jeżeli to zrobisz, wychodzę stąd i już nigdy nie wrócę – ostatnie słowa powiedziała ciszej, jakby sama się ich bała. Jednak ja sam, bojąc się swoich pierwotnych instynktów, mocno zacisnąłem palce na prześcieradle.
Przez zawiązane oczy miałem wyostrzony słuch i dotyk. Każdy ruch Adeline, był niezwykle intensywny, a każdy dźwięk dwa razy głośniejszy.
Dla niej mógłbym pozostać niewidomy na zawsze.
Dziewczyna pochyliła się do przodu i złączyła nasze usta. Niepewnie odpowiadałem na ruchy jej warg, nie wiedziałem gdzie dokładnie jest granica. Jej dłonie delikatnie trzymały mnie za ramiona, a sutki ocierały się o mój tors, powodując, że całe moje ciało płonęło. Ściskałem prześcieradło tak mocno, że bolały mnie ramiona, ale nie mogłem sobie pozwolić na luksus jej dotykania. Nie mogło jej zabraknąć w moim życiu.
Pocałunkami przeszła na moją żuchwę. Najpierw delikatnie całowała każde miejsce, a potem dmuchała w wcześniej pocałowany punkt. Te drobne czynności powodowały, że cały się gotowałem, a zdawałem sobie sprawę, że to dopiero początek tych tortur.
Wyprostowała się, przenosząc swój cały ciężar ciała na moje podbrzusze, a ja poczułem wilgoć zbierającą się na zwieńczeniu jej ud, przez co niemal warknąłem i wyrwałem swoje biodra do góry.
-Ciii, spokojnie – wyszeptała do mojego ucha i przejechała, dłońmi po moich obolałych ramionach. Wtedy zaczęła wszystko od początku. Najpierw całowała moje usta, potem żuchwę i ponownie mogłem poczuć jej kobiecość na moim podbrzuszu. Powstrzymywałem się z całych sił, żeby nie wyrwać bioder do góry, czułem pot spływający po moich skroniach, kiedy zaciskałem szczękę, żeby nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Wtedy chwyciła moje dłonie i delikatnie je rozmasowała. Szybko odwróciła się i położyła na moim torsie na plecach. Wodziła moimi dłońmi po swoim ciele. Zaczęła od ud, potem jechała w górę przez biodra, talię, aż do piersi. Kiedy automatycznie uszczypnąłem jej sutek, ona szybko odłożyła moje dłonie i znowu na mnie usiadła.
- Cholera – warknąłem.
- Dasz radę – pocałowała mnie w policzek. Wtedy zrozumiałem zasady jej gry. To ona sterowała moimi ruchami, gdy dodawałem coś od siebie, wszystko zaczynało się od nowa.
Ponownie pokonała całą drogę i gdy znowu się na mnie położyła, mój wzwód był niemal bolesny. Sterowała moimi dłońmi, ugniatała swoje piersi, włożyła mój wskazujący palec do ust i delikatnie go ssała.
Kurwa była tak gorąca, nawet jej nie widząc, czułem emanujący od niej seksapil. Była idealna i silna, robiła dla mnie coś takiego. Kiedy ułożyła moją dłoń na swojej kobiecości i przejechała moimi palcami, między jej wargami, odrzuciłem głowę w bok wydając z siebie cichy jęk. Przybrała swoją wcześniejszą pozycję, pozwalając mi trzymać jedną dłoń na swoim biodrze, a drugą najpierw delikatnie pocałowała, żeby za chwilę zlizać z niej swoją wilgoć. Niemal zapomniałem jak się oddycha, moje serce biło nieregularnie i szybko, a moja blondyna nadal nie przestawała mnie torturować. Po kilku sekundach albo minutach, usiadła między moimi nogami. Znowu zaciskałem dłonie na materacu, a sam byłem już tak wyczerpany, że całe moje ciało pokrywały kropelki potu.
- Dasz radę Justin, zrób to dla mnie – powiedziała wprost do moich ust. Szeptała. Jakby ciała ukryć nas przed całą resztą świata.
Cicho jęknęła, gdy mój członek znalazł się w jej wnętrzu. Wolno kołysała się na nim, opierając się dłońmi na moim torsie. Mruczała, za każdym razem gdy na niego opadała. Byłem na skraju szaleństwa. Mimo opaski, miałem szeroko otwarte oczy, niemal ją widziałem. Pragnąłem jej dotknąć, zapanować nad jej ruchami, pieścić jej ciało. Zamknąłem oczy. Wtedy zobaczyłem ją dokładnie. Już nie wkładałem wysiłku w to, żeby jej nie dotknąć. Widziałem ją, poruszała się na mnie, jej włosy przykleiły się do spoconego czoła, patrzyła na mnie spod pół przymkniętych powiek, była tu tylko dla mnie i tylko moja.
- Pomóż mi – usłyszałem jej głos jak przez mgłę. Położyłem dłonie na jej biodrach, pomagając jej poruszać się w górę i w dół. Nie ingerowałem w jej ruchy, sprawiałem, że były płynne. To ona nadawała im szybkość i intensywność. Czułem jej ścianki zaciskające wokół mnie, schowała twarz w moim ramieniu, oplatając ramionami moją szyję. Zapach jej podniecenia, spowodował, że znalazłem się niemal w innej czasoprzestrzeni, na innej planecie. Kiedy wybuchłem, orgazm przejął całe moje ciało. Odpłynąłem. Każdy mięsień w moim ciele jęczał imię dziewczyny, zmieniającej mój świat, każda kropla krwi złożyła przysięgę, że przeleje się za jej życie, oddałem się jej cały.
Odzyskując świadomość, skupiłem się na jej ciele. Miała przyspieszony oddech, a półprzytomne ciało, nadal delikatnie drżało po intensywnym orgazmie. Trzymałem dłonie na jej biodrach, bojąc się, że gra jeszcze się nie skończyła i przez mój niedozwolony ruch odejdzie.
- Przytul mnie – powiedziała cicho. Objąłem cały mój świat, zatapiając nos w jej blond włosach. Mimo opaski na oczach, doskonale wiedziałem jak wygląda. Ciemny materiał nie przeszkadzał mi w doświadczaniu bliskości dziewczyny. Poczułem jak schodzi ze mnie i kładzie się obok. Jęknąłem niezadowolony. Zaczęła odplątywać mi materiał z oczu. Kiedy odrzuciła go na bok, zamrugałem kilka razy, starając się przyzwyczaić do półmroku w pokoju. Gdy obraz nabrał ostrości, zobaczyłem jej piękną twarz. Była widocznie zmęczona po intensywnych doznaniach, ale szczęśliwa. – Udało ci się – położyła dłoń na moim policzku i pocałowała mnie w usta. Przyciągnąłem ją do siebie, przez co pocałunek stał się bardziej intensywny.
- Jestem tylko twój – powiedziałem zgodnie z prawdą. Na jej twarzy przez kilka krótkich chwil malowało się zaskoczenie, a potem radość.
- A ja twoja – odpowiedziała z uśmiechem na ustach. – Cała twoja – zaśmiała się. Przeciągnąłem ją z powrotem na siebie, przez co radośnie pisnęła.
- To był najlepszy seks w moim życiu – wymruczałem w jej włosy. – Jesteś cudowna.
- Dziękuję – uniosła głowę i spojrzała na mnie. – Musimy wziąć prysznic.
- Zostańmy jutro w domu – jęknąłem. – Dam Helen wolne, cały dzień będziemy się kochać.
- Jesteś niewyżyty – wystawiła mi język. – Jutro oddaję sprawozdania.
- Kto…
- Ty – zaśmiała się. – Tak, jesteś debilem – szybko przewróciłem ją na plecy i zawisłem nad nią.
- Nie ładnie tak brzydko mówić do swojego chłopaka.

Adeline’s POV
 - Nie ładnie tak brzydko mówić do swojego chłopaka.
Chłopaka?
- Chłopaka? – zanim się zorientowałam, wypowiedziałam moje myśli na głos. Wyraz twarzy Justina się zmienił. Szybko wstał z łóżka i założył bokserki. Przez kilka chwil stał ze spuszczoną głową, plecami do mnie. Usiadłam na łóżku, otulając się szczelnie kołdrą.
- Więc czym według ciebie jest ta relacja? – spojrzał na mnie przez ramię i westchnął. Szybko podniosłam się z łóżka i naga stanęłam za Justinem.
- Wszystkim – szepnęłam, zaraz całując go w dolną część karku.
Odwrócił się wolno do mnie i objął dłońmi moją twarz. Uśmiechnął się delikatnie i zbliżył swoją twarz do mojej. Patrzył się wprost w moje oczy, nie wykazując zainteresowania moim nagim ciałem.
- Jeśli jeszcze raz cię skrzywdzę to odejdź.
Co?
Jego zdanie wywołało szum w mojej głowie. Czy było coś o czym ja nie wiedziałam? Mówił serio, był pewien swoich słów. Jednak nie chodziło tu o fizyczność, przed chwilą to pokonaliśmy, czułam to. Zachowanie Justina zmieniło się, poznał dotąd nieznany mu świat.
Niepewnie kiwnęłam głową, a szatyn zacisnął mocno wargi. Wyciągnęłam głowę, łącząc nasze usta w pocałunku, który w pewnym sensie przypieczętował moją obietnicę.
Obudziłam się naga w łóżku Justina. Byłam sama, za drzwiami łazienki słyszałam szum wody. Była szósta trzydzieści rano, mimo, że spałam kilka godzin, byłam wypoczęta.
W garderobie założyłam na siebie jeden z podkoszulków Justina i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zobaczyłam wypoczętą kobietę, z błąkającym się uśmieszkiem na twarzy, która jest szczęśliwa po nocy spędzonej z cudownym mężczyzną.
Jesteś zakochana.
Pokręciłam przecząco głową na swoje myśli. Mojemu życiu nie towarzyszą gwałtowne uczucia, uczyłam się je eliminować i zrobiłam to. Już dawno temu.
- Cześć blondyno – poczułam pocałunek na policzku i dłoń na biodrze. W odbiciu zobaczyłam Justina, który uśmiechnął się do mnie szeroko. Obrócił mnie do siebie i cmoknął w usta. – Jak się czujesz?
Jak się czuję?
Nie wiem. Mogłabym się w tym momencie zakopać dwadzieścia metrów pod ziemią i jednocześnie wzbić się na dwieście metrów do nieba. Mogłabym jednocześnie płonąć i być polewana wodą. Wszystko wewnątrz mnie wirowało, skakało, zmieniało swoje pozycje, powodując nieznane mi dotąd uczucie. Masa sprzeczności, emocji i świeżych uniesień nie pozwalała mi odpowiedzieć na tak proste pytanie. Chcąc go uniknąć, wtuliłam się w jeszcze wilgotne ciało Justina i mruknęłam, kiedy poczułam jego zapach. Poczułam jak jego klatka piersiowa wibruje pod wpływem śmiechu.
- Czy ty mnie wąchasz?
- Nie – pocałowałam go w policzek, kiedy wyplątałam się z uścisku. – Idę pod prysznic.
W łazience starałam się zmyć z siebie całe to zamieszanie wewnątrz mnie, ale ani gorąca, ani lodowata woda mi nie pomogły. Gotowa do pracy, wyszłam z łazienki i założyłam moje szpilki. Poczułam zapach naleśników, więc szybko ruszyłam do kuchni.
- Dzień dobry – Helen klasnęła w dłonie, kiedy mnie zobaczyła. – Jak cudownie cię znowu widzieć Melisso – spojrzałam na Justina, który siedział przy barku śniadaniowym. Zobaczyłam zmieszanie na jego twarzy, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
- Um, Helen, to nie jest Melissa. Poprosiłem ją, żeby używała tego imienia na czas śledztwa dla naszego dobra. Nazywa się Adeline – odchrząknął.
- W takim razie kim jest ta kobieta…
- Helen możesz posprzątać w sypialni? – przerwał jej wypowiedź. Zmrużyłam oczy na dziwne zachowanie Justina, kiedy gosposia wyminęła mnie w przejściu.
- Justin – zaczęłam, kiedy usiadłam obok niego, przed porcją naleśników. – O co jej chodziło?
- O Jessicę – nie spojrzał na mnie. Szybko przeżuwał kolejne kęsy, tak jakby chciał się udławić (naprawdę).
- Więc dlaczego jej przerwałeś? – drążyłam temat.
- Chciałem żeby posprzątała w sypialni – wzruszył ramionami.
- Zawsze to robi.
- Adeline, odpuść – westchnął. – Nie wiem o co jej chodziło i nie wiem jak mam udzielić ci sensownej odpowiedzi, skoro ja sam jej nie znam.
W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Nic tutaj nie pasowało, Helen doskonale znała zakres swoich obowiązków i Justin nie musiał ją o nic prosić, więc dlaczego dzisiaj zrobił wyjątek? Akurat gdy ta mówiła coś o jakieś kobiecie.
Jesteś zazdrosna.
Tak, jestem bo to mój chłopak i mam do tego cholerne prawo!
- Jak chcesz – powiedziałam z przekąsem. Do końca śniadania nie odzywaliśmy się do siebie. Do pracy dojechaliśmy w ciszy, każde z nas zajęte było swoimi sprawami.
- Do zobaczenia Jacob – uśmiechnęłam się do szofero-ochroniarza-który-ogarnia-wszystko, kiedy otworzył mi drzwi auta i dołączyłam do Justina, który czekał na mnie obok pojazdu. – Nie powinniśmy razem przyjeżdżać do firmy – mruknęłam, kiedy drzwi prywatnej windy Justina się za nami zamknęły. Miałam odebrać z jego biura kilka notatek do wykresów, więc postanowiłam zrobić to od razu.
- Odpuść, nie masz się czym martwić – powiedział, odrzucając połączenie na komórce. Nie zdążyłam zobaczyć kto dzwonił, bo szybko schował telefon z powrotem do kieszeni.
- Po prostu nie chcę stracić tej posady.
- I nie stracisz, to ja…
- Jesteś prezesem, nie musisz mi przypominać – przewróciłam oczami, a Justin przyciągnął mnie do siebie mocno.
- Nie rób tak – powiedział dobitnie do mojego ucha. – Nienawidzę tego gestu – dodał, gdy wyszłam szybko z windy, zaraz po otwarciu drzwi.
- Panno Gavi pana prezesa jeszcze nie ma – prywatna sekretarka Justina, wybiegła za mną do pomieszczenia, gdy z impetem otworzyłam drzwi i weszłam do biura prezesa.
- Już jestem, proszę nas zostawić – głos szatyna odbił się od ścian pomieszczenia. Usłyszałam szybkie kroki, a kiedy zamek w drzwiach się zatrzasnął, oznaczało to, że sekretarka opuściła pomieszczenie. – Adeline – szatyn mruknął do mojego ucha i oplótł mnie ramionami w pasie. – Przepraszam – pocałował moje ucho, a zaraz potem szyję, tuż pod szczęką, przez co mimowolnie odchyliłam głowę i cicho jęknęłam, napierając tyłkiem na jego krocze. – Gniewasz się? – wymruczał między pocałunkami, a ja niemal rozpłynęłam się gdy delikatnie przygryzł delikatną skórę szyi.
- Przestań – powiedziałam gdy na kilka sekund odzyskałam zdrowy rozsądek.
- Gniewasz się? – powtórzył pytanie, a ja poczułam jak szeroko się uśmiecha.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz… - nie dokończyłam bo z moich ust wydobył się jęk, gdy wsunął dłonie pod moją bluzkę i opuszkami palców gładził mój brzuch. – Nie gniewam się – niemal wydyszałam zmęczona. Szatyn pocałował jeszcze kilka razy moją szyję i odsunął się ode mnie. – Jesteś niemożliwy – zaśmiałam się, gdy podszedł do biurka, gdzie leżała sterta papierów. Z uśmiechem na ustach zaczął je przeglądać, odkładając kilka na bok.
- Myślę, że to lubisz – podszedł do mnie z kilkoma kartkami, wręczając mi je do dłoni. Pokręciłam z dezaprobatą głową, gdy na jego twarzy widniała satysfakcja.
- Niestety, ale do końca tygodnia, będziesz musiał się sam zadowolić – jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił i patrzył teraz na mnie niezrozumiale. – Dzisiaj najprawdopodobniej dostanę okres – pochyliłam się i powiedziałam mu to jak największą tajemnicę. Wyszłam z pomieszczenia, zostawiając zaskoczonego Justina, tryumfując.
Dzień w pracy, minął mi niezwykle zwyczajnie. Sprawozdanie, lunch, papierkowa robota i powrót do domu. Mimo nalegań Justina, wróciłam pieszo bo miałam ochotę zaczerpnąć trochę powietrza. Tak jak się spodziewałam, dostałam okres, więc mój humor nie był zbyt dobry. Fukałam na wszystko i wszystkich, trzy razy nakrzyczałam na niewinnego Olafa i nie odzywałam się do Justina przez cały lunch. W mieszkaniu wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w świeże piżamy i oglądałam stare odcinki Gossip girl puszczane w telewizji. Nie miałam ochoty na nic, jedyne o czym marzyłam to ciepła herbata i termofor na brzuchu. Około ósmej wieczorem usłyszałam dźwięk wiadomości.
Justin: Twoje ulubione słodycze?
Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym pytaniem i w moim obecnym stanie nie potrafiłam wybrać. Wystarczyłby sam cukier w kostkach.
Ja: Słodycze.
Zablokowałam telefon i przełączyłam na jakąś stację muzyczną. Poszłam do kuchni, zrobić sobie kolację, a kiedy już zasiadałam za stołem, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Przyniosłem słodycze. – Gdy otworzyłam drzwi, Justin stał w progu z dwoma wielkimi torbami w których znajdywały się same słodkości. Spojrzałam na niego zszokowana.
- Napadłeś na fabrykę czekolady Willego Wonki? – zaśmiał się, kiedy wszedł do mieszkania. Zakluczyłam za nim drzwi i usiadłam na kanapie, gdy ten postawił torby na podłodze.
- Tylko ten market za rogiem – wzruszył ramionami i wysypał wszystko na stolik. Połowa rzeczy spadła na podłogę, a ja niemal zapiszczałam z radości. – Słyszałem, że w te dni kobietom pomaga jedzenie słodyczy – podrapał się zakłopotany po głowie.
- Dziękuję – mocno go przytuliłam i cmoknęłam w usta. – Czekolada by wystarczyła – zaśmiałam się, kiedy przyciągnął mnie do siebie, a ja skrzywiłam się z bólu.
- Boli cię? – ściągnął brwi i uważnie mi się przyglądał.
- To normalne – westchnęłam. – Nie przejmuj się, za cztery dni mi przejdzie – wzruszyłam ramionami.
- Wybierz słodycze – spojrzałam zdziwiona na mężczyznę, ale widząc jego poważny wzrok wykonałam polecenie. Wzięłam kilka batonów, czekoladę, masło orzechowe i coś w rodzaju czekolady w płynie (czekolady nigdy za mało). – Już? – pokiwałam twierdząco głową, a Justin wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Gdy leżałam na łóżku pod kocem, zniknął gdzieś na kilka chwil, a potem wrócił z herbatą i laptopem. – Możesz wybrać film jaki obejrzymy, ale nie myśl sobie, że w inne dni nie będę ingerował w twój wybór. Dzisiaj mamy stan wyjątkowy – wybuchłam śmiechem na jego powagę, ale nie narzekałam gdy pozwolił mi wybrać film. Bez zastanowienia włączyłam Wielki Gatsby i ze skupieniem oglądałam cały film. Oczywiście kilka razy zaniosłam się płaczem, albo wybuchałam niekontrolowanym śmiechem, jednak mój nastrój był dość stabilny. Być może była to zasługa Justina, który nieustannie masował mój brzuch i co jakiś czas całował mnie w skroń.
Justin to najlepszy chłopak na świecie.

Spojrzałam się na mężczyznę, który przysypiał. Miał ciężki dzień z powodu pracy, jak i mojego. Pogładziłam go po policzku i delikatnie pocałowałam w usta, przez co mruknął zadowolony. Martwiłam się moją wczorajszą obietnicą, bałam się, że to coś więcej niż tylko puste słowa, które przyszły mu na myśl pod wpływem chwili.

12 komentarzy:

  1. Wow. Tego się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie, ale w pozytywnym sensie. Fajnie, że Jus się zajął Adi w "te" dni, każda dziewczyna by tak chciała. Jestem ciekawa co wyjdzie z tej obietnicy Adi.. Życzę weny i czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki kochany... Najlepsze z "tymi dniami". Fantastyczny rozdział. Czekammm 😻

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski, magiczny 💞😊

    Cieszę sie z takiego obrotu sprawy 😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie. :) przyjemnie się czyta to, co piszesz. :)
    gdybyś chciała sama coś poczytać to zapraszam do siebie. Nie będę Ci spamować linkiem w komentarzu. Znajdziesz link na moim twitterze @SuperGirl97 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej hej kiedy następny bo tydzień minął a miały być nowe w pon. A ja czekam i czekam. Liczę na odpowiedź kochana ✋

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam i sprawdzam codziennie a tu nic nie ma :/

    OdpowiedzUsuń
  7. A tu nadal nic :( szkoda

    OdpowiedzUsuń