piątek, 3 lutego 2017

27. Bójka.

Otworzyłam oczy ciężko oddychając. Śniło mi się coś złego, ale już nie pamiętałam co. Byłam w jednym z pokoi gościnnych w apartamencie Justina. Leżałam przykryta kocem w swoich ubraniach. Zaśmiałam się na myśl, że bał się ze mnie ściągnąć nawet spodnie. Zrobiłam to szybko za niego i wróciłam do łóżka. Jednak nie mogłam zasnąć, wiedząc, że on znajduje się w pokoju obok. Chciałam go przytulić, odważyć się go pocałować. Być szczęśliwa.
Cichutko wyszłam na korytarz owinięta w koc. Na palcach skierowałam się do sypialni Justina. Zdziwiłam się gdy go tam nie było. Kolejnym zdziwieniem było nowe łóżko, które stało na środku pomieszczenia. Było znacznie większe od poprzedniego i bardziej eleganckie.
Może tamto mu się znudziło.
Zaczęłam go szukać we wszystkich pokojach na górze, jednak za każdym razem po otwarciu drzwi witała mnie cisza. Zeszłam na dół, słysząc dziwne dźwięki. Dochodziły ze siłowni. Szybko tam poszłam i stanęłam w drzwiach. Szatyn ubrany był jedynie w spodnie dresowe i boksował worek. Słyszałam jak agresywnie warczy za każdym razem, gdy jego naga dłoń spotykała się ze skórzanym przedmiotem.
- Kurwa mać – jęknął i oparł się o worek. Dłonie ułożył nad głową, a ja zobaczyłam w jak opłakanym stanie są jego kostki. Znowu zaczął uderzać w worek, a ja nie mogłam patrzeć jak ból wykrzywia jego twarz. Zrzuciłam koc i podbiegłam do niego, tuląc się do pleców mężczyzny. Objął moje dłonie, które splotłam na jego klatce piersiowej. Oddychał ciężko przez duży wysiłek.
- Lepiej? – zapytałam czekając na jego reakcję. Pokiwał głową, a ja stanęłam naprzeciwko niego. Chwyciłam jego dłonie chcąc im się dokładnie przyjrzeć. – Opatrzę je – mruknęłam, ciągnąc szatyna za rękę. Wiedziałam tylko o apteczce w jego prywatnej łazience, więc tam go zaprowadziłam. Wyciągnęłam ją z półki co chwila zerkając na szatyna. Usiadł na stołeczku obok prysznica, oparł łokcie na udach, a głowę schował między ramionami. Starał się uspokoić swój oddech, wciągając powietrze nosem, a wypuszczając je ustami. – Daj mi dłonie – poleciłam podchodząc do niego z pojemniczkiem. Nie chciałam komentować jego poobdzieranych do krwi kostek, więc szybko je opatrzyłam i odłożyłam pojemnik na miejsce. Justin w tym czasie wyszedł z łazienki i usiadł na łóżku, przyjmując wcześniejszą pozycję. – Co się dzieje? – Usiadłam obok niego. – Justin? – Energicznie wstał z łóżka, przeczesując dłonią swoje włosy. Westchnęłam i postanowiłam czekać. Przyglądałam się jego posturze, kiedy stał po środku sypialni. Przez ten rok widocznie wyrzeźbił swoją sylwetkę i nabrał masy.
- Po prostu nie mogę sobie tego wybaczyć. – Zszokował mnie swoim wyznaniem. – Ciągle przed oczami mam kiedy wychodzisz stąd, a ja jestem pewien, że już nie wrócisz. – Przetarł twarz, a ja stanęłam naprzeciwko niego. Objęłam jego twarz dłońmi i przyjrzałam się jej. Był wyraźnie zmęczony. Pod oczami widniały sińce, a oczy zamykały się sennie. – Gdybym mógł wrócić do momentu, kiedy cię poznałem…
- Kocham cię Justin. – Przerwałam mu. – Kocham jeszcze bardziej niż rok temu – powiedziałam zanim zaczął mnie całować. Jęknęłam z przyjemności i ulgi, kiedy moje usta napotkały usta Justina. Wplotłam palce w jego włosy, a on chwycił moje uda, zmuszając mnie żebym oplotła go w pasie. Justin całował mnie tak jakby jutro miało nie nadejść. Jeździł dłońmi po żebrach w górę i w dół, przyciskając mnie mocniej do siebie. Położył mnie na łóżku nie odrywając swoich ust od moich. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach, wbijając w nie paznokcie od ogarniającego mnie podniecenia. Jęknęłam gdy zaczął gładzić dłonią mój brzuch i talię.
W tej chwili grało we mnie tyle emocji, że modliłam się o to, żeby nie eksplodować. Dotyk Justina niemal mnie palił, jego bliskość sprawiła, że straciłam dla niego głowę. Nie myślałam o niczym innym tylko o nim. Byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi, kiedy otwierałam oczy, a on nadal tutaj był.
Przerwał na chwilę pocałunek, żeby ściągnąć ze mnie koszulkę. Ponownie przyparł mnie do łóżka i zaczął całować moją szyję. Wplotłam palce we włosy Justina i pociągnęłam za nie, przez co szatyn jęknął. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i tym razem to ja byłam na górze. Usiadłam na nim okrakiem opierając się dłońmi o muskularną klatkę piersiową.
- Jestem tutaj – powiedziałam wprost do jego ucha, kiedy położył dłonie na moich pośladkach. Musnęłam ustami jego płatek i pisnęłam, kiedy niespodziewanym ruchem przerzucił mnie na plecy.
- Pozwól mi się tobą zająć – wychrypiał, a jego ręce powędrowały na moje piersi. Odchylił miseczki stanika i zaczął ssać jeden sutek, a rolować palcami drugi. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa, myślałam, że zaraz będę szczytować pobudzona jego dotykiem.
Nim przeszedł pocałunkami na drugą pierś, odpiął mój stanik i rzucił go za plecy. Ściągnął swoje spodenki razem z bokserkami i jęknął z ulgi, kiedy uwolnił swoją naprężoną męskość. Zagryzłam wargę, przyglądając się mu w całej okazałości. Pochylił się nad moją kobiecością i zaczął drażnić ją palcami przez koronkowy materiał.
- Justin. – Przyciągnęłam mężczyznę do siebie zaraz po tym, gdy ściągnął ze mnie majtki i masował moją nabrzmiałą łechtaczkę. – Chcę cię w sobie – powiedziałam patrzącą mu prosto w oczy. Przez chwilę mi się przyglądał, a ja znowu zobaczyłam iskierki w jego oczach. Łzy napłynęły mi do oczu, wiedząc, że Justin jest szczęśliwy.
Zaczęłam go całować, nie chcąc by widział moje wzruszenie. Mocno go do siebie tuliłam, gdy wsunął się we mnie. Przerwał na chwilę pocałunek, żeby złapać oddech.
- Moja – mruknął do moich ust, nim zaczął się miarowo poruszać. Całowaliśmy się zachłannie, a po całej sypialni roznosił się dźwięk obijania się o siebie naszych ciał. Wiłam się pod szatynem, kiedy czułam jak zaciskam się na jego penisie. Przyspieszył ruchy, kiedy ja zbliżałam się do orgazmu. Podczas szczytowania wszystko wokół mnie znikło, nie potrafiłam zapanować nad swoim ciałem. Krzyczałam jego imię, chcąc mieć go w sobie jak najdłużej. Jęknął przeciągle, a ja poczułam jak zalewa moje wnętrze. Wtulił twarz w moją szyję, składając na niej delikatne pocałunki. Potem pieścił wargami moje ucho, żeby w końcu skupić się na ustach.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową gdy położył się obok. Obejmował mnie, kładąc jedną dłoń na moich plecach, a drugą na biodrze.
- Kocham cię – powiedział cicho, a ja spojrzałam na jego rozmarzony wyraz twarzy. – Myślałem, że kompletnie zwariowałem widząc cię w moim mieszkaniu. – Zaśmiałam się. – Nadal w to nie wierzę i mam wrażenie, że za chwilę się obudzę z tego cudownego snu.
- Często ci się śniłam? – Wodziłam palcem po jego ramionach.
- Codziennie – mruknął. – Ale to nie było nic przyjemnego. – Wiedziałam o czym mówił. Sama często o nim śniłam, ale za każdym razem budziłam się z krzykiem.
Justin zasnął w przeciągu kilkudziesięciu sekund. Uśmiechnęłam się widząc spokój na jego twarzy. Pocałowałam jego pełne usta i mocno się w niego wtuliłam, chcąc się upewnić, że nie zapomni o mojej obecności, a jego snu nie przerwie żaden koszmar.
Kiedy się obudziłam Justin nadal spał. Obejmował mnie jedną dłonią, a druga zwisała mu swobodnie z łóżka. Spojrzałam na zegarek za jego plecami, było kilka minut przed jedenastą. Przetarłam zaspane oczy i poczułam burczenie w brzuchu. Byłam okropnie głodna, a nie chciałam schodzić sama na dół.
Zaczęłam cmokać Justina po barku, potem po szyi, a kiedy doszłam do ust, niespodziewanie wciągnął mnie na siebie pogłębiając pocałunek.
- Dzień dobry. – Uśmiechnął się, gładząc moje włosy.
- Dzień dobry. – Przyjrzałam się jego twarzy. – Dobrze wyglądasz. – Pogładziłam miejsca pod oczami, gdzie jeszcze wczoraj znajdowały się sińce.
- Lepiej się czuję. – Trącił mój nos swoim.
- A jak kostki? – Chciałam chwycić jego dłonie, ale ten położył je na moich pośladkach, mocno je ściskając. – Zostaw mnie – pisnęłam, rzucając się na łóżko. Zaśmiał się, oparł głowę na jednej ręce przyglądając się mi z uśmiechem. Owinęłam się prześcieradłem i chwyciłam jego dłoń, którą położył na łóżku, nim zdążył ją cofnąć. Westchnęłam, kiedy przejechałam palcem po zaschniętych rankach.
- Zagoi się – mruknął. – Weźmiesz ze mną prysznic? – Pogładził mnie po policzku, a ja zamknęłam oczy.
- Nie mogę chodzić – zaskomlałam. Justin zaśmiał się i zszedł z łóżka. Już miałam protestować, ale poszedł do garderoby z której wrócił trzymając w ręce moje spodnie dresowe, majtki i swoją czarną bluzę.
- Może być taki komplet? – Uniósł jedną brew do góry, prezentując przede mną ubrania.
- Nadal masz moje ubrania? – Podniosłam się, opierając na łokciach. Szatyn wzruszył tylko ramionami i zaniósł nasze ubrania do łazienki. Zebrał te porozrzucane po podłodze, a później wziął mnie na ręce jak pannę młodą i zaniósł do łazienki. Podał mi nową szczoteczkę do zębów, kiedy szczotkował już swoje. – Wiesz, że nadal jesteśmy nadzy? – Zaśmiałam się, na co rozłożył bezradnie ręce. Poczekał aż skończę myć zęby, żeby ponownie wziąć mnie na ręce i zanieść pod prysznic. – Dałabym radę. – Zachichotałam, gdy stanęłam na własnych nogach. Justin nacisnął kilka przycisków i z sufitu zaczęła płynąć woda. Zaśmiałam się i zarzuciłam szatynowi ramiona na szyję odchylając głowę do tyłu.
- Masz cudowny śmiech – wymruczał do mojego ucha. Położył dłonie na mojej talii i pocałował mnie w nos.
- Mogę cię umyć? – Spojrzałam na niego i nie czekając na odpowiedź odwróciłam się plecami, celowo stając na palcach oraz wypinając tyłek, próbowałam sięgnąć po żel i szampon. Stanęłam za szatynem, a ten odchrząknął nerwowo. Widziałam jak jego przyjaciel budził się do życia. Wycisnęłam na dłoń odrobinę szamponu i zaczęłam wcierać go w jego włosy. Mruknął, odchylając głowę do tyłu. Ciągle płynąca woda, zmyła pianę z jego kosmyków. – Podrapałam ci całe plecy. – Pogładziłam dłonią po czerwonych śladach. – Przepraszam. – Pocałowałam go w kark, a szatyn się zaśmiał.
- Podoba mi się to – jęknął, gdy zaczęłam wcierać żel w jego plecy.
- A co dokładniej? – mruknęłam tuż przy jego uchu.
- Każdy ślad który na mnie zostawiłaś. – Składałam krótkie pocałunki na ramionach, które przed chwilą umyłam. Okrążyłam Justina i zaczęłam namydlać jego klatkę piersiową.
- A to ci się podoba? – Przygryzłam wargę. Z jego gardła wydobył się jęk, kiedy przejechałam językiem przez środek jego torsu.
- Nawet bardzo. – Uśmiechnęłam się, widząc jak reaguje na mój dotyk. Zaczęłam namydlać jego brzuch i schodziłam coraz niżej, aż w końcu przed nim nie uklękłam. Pocałowałam czubek jego penisa, a Justin wciągnął nagle powietrze. Bawiłam się jego jądrami i przejechałam językiem od podstawy po sam czubek na końcu biorąc do ust żołądź i delikatnie ją ssąc. Zaczęłam brać go coraz dalej, a Justin położył dłoń na mojej głowie nadając mi rytm. Jęknęłam zadowolona gdy delikatnie poruszał biodrami. Zasłoniłam wargami zęby, nie chcąc go zranić gdy zaczął poruszać się coraz szybciej. Teraz to on pieprzył moje usta, a ja klęczałam przed nim rozkoszując się uczuciem, gdy uderzał sobą o ścianki gardła. – Moja – warknął przyspieszając ruchy. Zaczęłam go połykać co powodowało u mnie odruch wymiotny. Spojrzałam na niego z dołu i napotkałam wzrok pełen pożądania. – Tylko przede mną możesz klęczeć – powiedział chwilę przed tym kiedy spuścił się do mojego gardła. Oparł się o ścianę, próbując wyrównać swój oddech. Podniosłam się z kolan i podeszłam do szatyna, oplatając dłonie w pasie. Uniósł palcami moją brodę i pocałował mnie czule. – Teraz to ja umyję ciebie – mruknął, a ja zachichotałam. Tak jak ja zaczął od włosów. Masował skórę mojej głowy, co jakiś czas przejeżdżając palcem wskazującym po moim karku przez co pojękiwałam co jakiś czas. Ciągle stał za mną kiedy zaczął masować moje ramiona i plecy. Zjechał na pośladki i przygryzajał je co jakiś czas. Musiałam oprzeć się dłońmi o ścianę, kiedy masował moje uda i celowo dotykał intymnego punktu. Nie wiem ile to trwało ale wystarczająco długo, żeby jego penis znów stał na baczność.
- Wejdź we mnie – zaskomlałam, wypinając swój tyłek jeszcze bardziej. – Proszę – jęknęłam. Swoim dotykiem rozpalił mnie do tego stopnia, że zaraz na niego wskoczę i go zgwałcę. Celowo pocierał penisem moją dziurkę, kiedy ja skomlałam. Mruknęłam przeciągle gdy wszedł we mnie całą długością. Trzymał mocno moje biodra poruszając się miarowo, jednak już po chwili nam oboju puściły nam hamulce.
Boże, my się pieprzyliśmy.
Wyprostowałam się, kiedy chwycił w dłoń moją pierś, a drugą przytrzymywał mnie, żebym nie upadła. Ssał i całował na zmianę moją skórę na ramieniu. Osiągnął spełnienie przede mną, jednak szybko to nadrobił masując moją łechtaczkę, aż moje ciało nie zaczęło drżeć z rozkoszy. Obróciłam się do niego przodem i położyłam głowę na  jego ramieniu. Gładził mnie po plecach, czekając aż uspokoję swój oddech.
- Nie dam nawet kroku – mruknęłam, a klatka piersiowa Justina zadrżała od śmiechu.
- Sama zaczęłaś. – Pogładził mnie po głowie i pocałował w skroń. – Kocham cię mała – szepnął mi do ucha.
- Ja ciebie też duży. – Zaśmiałam się, a szatyn poruszał sugestywnie brwiami. – Umieram z głodu.
- Helen pewnie coś przygotowała. – Wyszliśmy spod prysznica. Ból w moim kroczu nie był jakoś bardzo uporczywy, jednak mogłam zapomnieć o bieganiu. Wysuszyłam włosy, ubrałam się i dołączyłam w sypialni do Justina, gdzie na mnie czekał. Zeszliśmy razem na dół gdzie roznosił się przyjemny zapach.
- Panie Bieber myślałam, że gdzieś pan pojechał. Zawsze wstawał pan o świcie i… - Przerwała swój wywód kiedy uniosła wzrok i spojrzała na mnie. Była w takim szoku, że zakryła otwarte usta dłonią. – Adeline? – Uśmiechnęłam się niepewnie w jej kierunku. – Boże, dziecko, nareszcie. – Wyszła zza wysepki i mocno mnie uściskała. – Myślałam, że już nigdy się nie zejdziecie. – Objęła moją twarz i pocałowała oba policzki. Wróciła szybko do potrawy pozostawionej na ogniu mówiąc coś w stylu tacy zakochani.
Spojrzałam na Justina, który uśmiechał się szeroko. Objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Jest coś do jedzenia? – Usiadłam na stołku barowym, a szatyn podszedł do lodówki drapiąc się po karku.
- Nie przygotowałam jedzenia bo myślałam, że pana nie ma. Trzeba było zostawić karteczkę – mruknęła, wypychając mężczyznę do tyłu, kiedy ten stał przy lodówce. – Poczekajcie dziesięć minut i zrobię wam tosty. Obiad na dzisiaj zostawię w piekarniku, a później przygotuję coś na jutro.
- Nie musi pani szykować nic na zapas. – Uśmiechnęłam się delikatnie. – Ja coś przygotuję.
- Zostajesz do jutra? – Usłyszałam zaskoczony głos Justina. Zagryzłam wargę speszona, jednak ten uśmiechnął się i podszedł do mnie całując w skroń. – Nawet nie wiesz jak się cieszę – mruknął mi do ucha, a Helen puściła do mnie oczko. – Zaraz wracam. – Poszedł w kierunku gabinetu, a później na taras widokowy.
- Po co tam poszedł? – Spojrzałam na kobietę.
- Pewnie na papierosa. – Wzruszyła ramionami, wracając do gotowania. Podeszłam do okna obserwując Justina z papierosem w dłoni. Cholera, wyglądał tak seksownie gdy zaciągał się dymem. Na dworze było jakieś minus pięć stopni, a on stał tam w krótkim rękawku.
- Palisz? – Zapytałam nim dałam pierwszy krok na zimne płytki i od razu tego pożałowałam gdy zadrżałam z zimna. Szybko podbiegłam do mężczyzny i przytuliłam się do niego. – Od kiedy?
- Od roku. – Powiedział bez zająknięcia. Zaciągnął się kolejny raz i odchylił głowę do góry, żeby nie dmuchać we mnie dymem. – Będziesz chora – mruknął niezadowolony.
- Ty też. – Pokazałam mu język na co tylko wzruszył ramionami. – Nie bądź taki.
- Jaki?
- Taki. Obojętny. – Przejechał językiem po dolnej wardze, zanim po raz ostatni wziął papierosa do ust i zgasił w popielniczce.
- Myślałem – mruknął, dmuchając we mnie dymem przez co zaczęłam kasłać. – Przepraszam.
- O czym myślałeś?
- Ogólnie. O życiu i o tobie. – Odgarnął moje włosy z twarzy. – Przeszkadza ci to, że palę?
- Nie mogę ci tego zabronić. – Zaczęłam się bawić sznurkami przy jego bluzie. – Ale słyszałam, że od palenia faceci mogą mieć problemy z erekcją. – Wzruszyłam ramionami.
- To był mój ostatni papieros. – Odpowiedział szybko i weszliśmy do ciepłego salonu. Podał mi paczkę papierosów. – Wyrzuć to – mruknął, łapiąc mnie za pośladek. Wrzuciłam opakowanie do kosza, kątem oka zerkając na Justina. Zagryzł nerwowo wargi, a ja wiedziałam, że czeka go poważna próba woli.
Kiedy zjedliśmy tosty, musiałam wejść na górę po moją torebkę, gdzie miałam tabletki antykoncepcyjne. Mruknęłam niezadowolona, kiedy wyliczyłam, że za dziesięć dni dostanę okresu. Połknęłam jedną, popijając wodą z kranu. Schodząc na dół usłyszałam, że ktoś wchodzi do mieszkania.
- Bieber! – Rozpoznałam głos Ryana. – Siema. – Musieli wymienić się uściskami bo nastała chwila ciszy.
- Cześć Justin. – Tym razem to była Emma. – Dobrze wyglądasz. – Zerknęłam przez barierki i uśmiechnęłam się zaskoczona, widząc jej ciążowy brzuszek. Justin uśmiechnął się co wyraźnie zszokowało tę dwójkę.
- Ty też dobrze wyglądasz. – Uścisnął kobietę.
- Szkoda, że się tak nie czuję – jęknęła, kładąc dłoń na plecach. – Przede mną trzy miesiące i naprawdę mam dość.
- To nie ty o czwartej nad ranem szukasz czynnego sklepu żeby kupić czekoladę – mruknął Ryan, a Justin ponownie się zaśmiał. – Czego się nałykałeś? Helen ci czegoś dodała, czy sam wziąłeś? – Szatyn wzruszył ramionami i spojrzał na schody w tym samym czasie co pozostała dwójka. Stanęłam w miejscu, kiedy przyglądali mi się zdziwieni. – Co ona tutaj kurwa robi? – Ryan wycedził przez zęby, a Emma pobladła. Spojrzała na Justina, który się cały napiął.
- Adeline. – Wyminęła dwójkę mężczyzn z których kipiał testosteron, jednocześnie dotykając ramienia swojego męża, chcąc go uspokoić. Szła w moim kierunku, kiedy przyjaciel Justina prychnął pod nosem.
- No to są chyba jakieś kurwa żarty – syknął. – Rozstała się z jednym sponsorem to wróciła do… - Nie zdążył dokończyć bo Justin rzucił go na plecy ciosem w twarz.
- Nie-waż-się-tak-o-niej-mówić. – Wskazał na niego palcem. Razem z Emmą przyglądałam się całej sytuacji nie mogąc się ruszyć. Ciężarna położyła dłoń na moim ramieniu, kiedy przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Blondyn wstał z ziemi, śmiejąc się gorzko. Otarł zakrwawioną wargę. Justin stał wściekły, a klatka piersiowa drżała od nadmiaru adrenaliny.
- Jesteś idiotą. – Ponownie zaczął. – Już na przyjęciu zaręczynowym szlajała się z tym kutasiarzem, a potem przyszła z nim na wesele obnosząc się przed twoim nosem. Kurwa nie przespałeś jednej nocy, kiedy ona dawała dupy na lewo i prawo.
- Ryan. – Emma warknęła. – Jeżeli zaraz się nie zamkniesz to…
- Tak broń dalej tej dzi… - Przerwał mu cios Justina. Pisnęłam, kiedy odbił się od ściany i upadł na podłogę półprzytomny. Kiedy szatyn szedł w jego kierunku, podbiegłam do niego starając się odciągnąć go w bok.
- Justin – jęknęłam. – Cholera jasna Justin! – krzyknęłam. Dalej nie reagował na moje prośby. Miał zaciśnięte pięści, a ja zaczynałam się bać o życie Ryana, przypominając sobie jak w nocy obserwowałam z jaką siłą uderzał worek.
- Zabije go – warknął, odpychając mnie na bok.
- Justin – załkałam. – Proszę cię przestań. Boję się. – Opuściłam bezradnie ręce. Dopiero wtedy szatyn wyprostował dłonie i odwrócił się do mnie. Objął mnie mocno i pocałował w czubek głowy.
- Karetka! Dzwońcie po karetkę! – Usłyszałam za plecami przerażony krzyk Emmy, która starała się ocucić nieprzytomnego Ryana.
Justin cały zesztywniał widząc zapłakaną Emmę.
- Jacob! Przygotuj jeepa! – wydarł się na całe gardło. – Boże Emma przepraszam. – Podszedł do kobiety, odsuwając ją delikatnie na bok. Chwycił swojego przyjaciela i ruszył z nim do windy, którą otworzyła mu Helen. – Adeline, Jacob po was wróci. – Zakomunikował zanim zatrzasnęły się drzwi.
- Emma? – Usiadłam obok brunetki i złapałam ją za dłoń. Otarłam mokre policzki, chcąc wyglądać jak najspokojniej. – Spójrz na mnie. – Ścisnęłam jej dłoń. – Jacob odwiezie ich do szpitala i zaraz tam pojedziemy. Uspokój się, pomyśl o dziecku. – Wstałam, chcąc dać jej przykład. Wyciągnęłam do niej dłoń, po czym wstała podpierając się ściany.
- A co jeśli… On był nieprzytomny – załkała.
- Nie myśl o tym. – Zaczęłam prowadzić ją w stronę kanap. – Który to miesiąc? – Pogładziłam ją po sporym już brzuchu.
- Szósty. – Powiedziała już spokojniej. – Idź się przebrać – westchnęła, a ja uśmiechnęłam się wdzięcznie bo nie miałam ochoty jechać do szpitala bez stanika. Kiedy do niej wróciłam, chodziła nerwowo po salonie, gryząc kciuka. – Przepraszam cię za to co powiedział Ryan – mruknęła.

- Nie przepraszaj. – Pogładziłam ją po ramieniu. – Zmusisz go do przeprosin, kiedy się ocknie. – Kobieta uśmiechnęła się na moje słowa, a ja mocno ją przytuliłam.

1 komentarz:

  1. Łooo... Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Mam nadzieje, że następny niedługo :)

    OdpowiedzUsuń